Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Jeżeli wybrałeś się gdzieś poza Sudety i nie wstydzisz się tego, daj znać!
Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2208
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Dolnoślązak » 20-10-2017 01:05

Chirurgia stomatologiczna

Usunięcie zęba 150 zł
Znieczulenie chirurgiczne 50 zł
Chirurgiczne usunięcie zęba ósemki (z wycięciem zmiany, dłutowanie, założenie szwów) 400–650 zł

Tak się to przedstawia...

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 20-10-2017 05:56

Może dlatego, że ja mam dentystę, który co prawda pracuje częściowo na NFZ, ale chodzę już do niego tak długo, że się dobrze znamy i leczy mnie promocyjnie ;)
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2208
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Dolnoślązak » 20-10-2017 07:26

A mnie na NFZ za darmo :D Zresztą, na usunięcie trzonowca to i tak tylko chirurg stąd pewnie ta stówka, bo tylko za te pierwsze...

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 21-10-2017 17:22

Przejście graniczne za zaporze Żelazne Wrota II jest z gatunku tych bocznych; nie mogą z niego korzystać pojazdy ciężarowe, więc i ruch tutaj niewielki. Przed nami jeden samochód. Po serbskiej stronie dokumenty odbiera pani pogranicznik i gdzieś znika. Chwilę potem wraca i możemy jechać dalej. Pod nami Dunaj.

Na drugim brzegu czekają Rumunii. Wychodzi celnik, w końcu wjeżdżamy do Unii. Zagląda do samochodu, z przodu, tyłu. Bagażnik.
- Zigaretten? - pyta z uśmiechem.
Nie mamy. Zapomniałem kupić, choć w Serbii są sporo tańsze i mogę częstować znajomych kurzoków.
Celnik wkłada rękę do torby podróżnej i wyciąga flaszkę.
- Rakija - wzruszam ramionami. To go nie interesuje. - Zigaretten? - dopytuje jeszcze raz.
Widać, że nie chce uwierzyć w brak papierosów, kopie nawet w małym plecaczku na tylnym siedzeniu, nie odpuścił też schowkowi obok kierowcy.
- Zigaretten? - tym razem zwraca się do Teresy.
Nic nie znalazł, bo i nic nie było. Możliwe, że zapisaliśmy się w annałach tej zmiany :D.

Wczoraj gapiliśmy się na Dunaj od zachodu, dziś od wschodu, a drugi brzeg jest dla odmiany serbski.
Obrazek

Do Rumunii powróciliśmy niemal dokładnie po roku, bez jednego dnia. Na początek wypadałoby kupić rovinietę, potrzebną na wszystkich drogach krajowych. Niedaleko przejścia jest jakaś stacja benzynowa, ale szybko się okazuje, że to obiekt-widmo. Co prawda jakieś chłopy tam sobie siedzą i piją piwo, lecz ani benzyny ani winietek nie mają. Mówią, że najbliższy punkt sprzedaży jest w Şimian, a to kilkadziesiąt kilometrów stąd. I że mam się nie przejmować policją, bo ta nie sprawdza tutaj, czy ktoś opłacił winietkę, czy nie...

No cóż, wyboru i tak nie mieliśmy. Ruszyliśmy przed siebie podrzędnymi drogami, czasem tak rzadko używanymi, że roślinność zaczęła wdzierać się na asfalt :D.
Obrazek

Po jakimś czasie wróciliśmy nad Dunaj, gdzie na wałach wypuszczono naturalne kosiarki.
Obrazek
Obrazek

W pewnym momencie serce mi zadrżało, bo pojawił się za nami samochód straży granicznej. Jadą wolno, nie chcą nas wyprzedzać... czy straż graniczna sprawdza posiadanie winietek? Mimo wszystko mandat na sam początek dnia to mało fajne wydarzenie...

Na szczęście w jakiejś wsi skręcili w bok, więc mogłem się uspokoić. Mijamy kilka zapadłych dziur, jest nawet niewielka stacja benzynowa, lecz tam także każą jechać do Şimian.
Obrazek
Obrazek

W końcu widzimy wyczekiwaną tanksztelę: udaje nam się kupić rovinietę oraz zatankować wóz, bo przecież rano w serbskim Negotinie nie było takiej możliwości.

Planowałem zajrzeć do miasta Drobeta-Turnu Severin, położonego przy zaporze Żelazne Wrota I. Można w nim obejrzeć kilka rzymskich zabytków, ale cały plan popsuł gigantyczny korek przed skrzyżowaniem z główną drogą. Mijały kolejne minuty, posuwaliśmy się w żółwim tempie i ostatecznie postanowiłem zrezygnować z antycznych pozostałości i skręciłem od razu w głąb kraju.

Zamiast starożytnego Rzymu będzie coś bardziej duchowego, czyli monastyry. Co prawda Wołoszczyzna nie jest w nie tak bogata jak np. Bukowina, ale i tutaj coś się znajdzie ciekawego.

Zatrzymujemy się w Strehaii. Centrum standardowe - niezbyt urodziwe bloki, pomalowane krawężniki, sporo kwiatów.
Obrazek

Pomnik faceta w turbanie, który okazuje się być Michałem Walecznym, człowiekiem, który jako pierwszy zjednoczył kilka rumuńskich prowincji w jedno państwo.
Obrazek

Przejeżdżający pasażerowie samochodu trąbią i machają rękami, gdy robię zdjęcia, a my idziemy obejrzeć pobliski klasztor. Jest on mało znany, więc turystów tu raczej nie uświadczymy.
Obrazek

Monastyr wybudował hospodar Mateusz (Matei) Basarab w 1645 roku. Obok znajdują się starsze ruiny dworu (w większości zrekonstruowane), w którym według legendy miał urodzić się Michał Waleczny.
Obrazek

Całość otaczają solidne mury.
Obrazek

Cerkiew jest zamknięta, ale szybko pojawia się młoda uśmiechnięta mniszka, mówiąca trochę po angielsku. Wpuszcza nas do środka, pozwala robić zdjęcia. Do kupionych drobnostek dorzuca w prezencie obrazki klasztoru. Jakież przeciwieństwo do starych, zmierzłych zakonnic, które na widok aparatu albo odsłoniętych kolan rzucają się jak do ukrzyżowania!
Obrazek
Obrazek

Z głównej drogi znów odbijamy w boczne. Zmniejszone natężenie ruchu i rolniczy krajobraz Oltenii, zachodniej części Wołoszczyzny. Po głębszym zastanowieniu stwierdzam, że w tej krainie jestem pierwszy raz, a więc z rumuńskich "dzielnic" została mi tylko nadmorska Dobrudża.
Obrazek

W pewnym momencie widzimy całe pole pełne szybów naftowych. Rumunia jest jednym z największych producentów ropy w regionie, co w przeszłości nie zawsze się dla niej dobrze kończyło (w czasie II wojny światowej jako główny dostarczyciel tego surowca dla państw Osi była regularnie bombardowana).
Obrazek
Obrazek

Na bardziej uczęszczaną szosę wracamy w okolicach Târgu Jiu, gdzie trwa "remont": z trzech pasów zostawiono jeden, na pozostałych wysypano grys, który lata po całej okolicy i karoserii.
Obrazek

Nagle na zakręcie zaskakuje nas... kolorowy las! Bynajmniej nie jest to wczesna jesień, lecz artystyczny projekt o nazwie "Rajski las". Wygląda niesamowicie, aż smartfony odwiedzających przegrzewają się od robienia kolejnych selfików.
Obrazek
Obrazek

Oglądając mapę można zauważyć, że w tej części kraju zabytkowych monastyrów jest sporo. Z racji ograniczeń czasowych decydujemy się tylko na najważniejszy z nich - w Horezu.
Obrazek

Kompleks klasztorny skryty za podwójnymi murami jest rozległy: oprócz głównej cerkwi składa się jeszcze z drugiej mniejszej, pałacu książęcego, biblioteki, budynków gospodarczych i dzwonnicy. Dojście do zewnętrznej bramy zapewnia brukowana droga.
Obrazek

Teren między murami zewnętrznymi a wewnętrznymi.
Obrazek

Klasztor założono pod koniec XVII wieku, fundatorem był hospodar Konstantyn Brâncoveanu. Powstało wówczas w Oltenii wiele takich obiektów, łączących funkcje sakralne z obronnymi.

Kompleks jest modelowym przykładem tzw. stylu brynkowiańskiego, związanego z epoką założyciela. Biel, czystość, równowaga, bogactwo szczegółów i dekoracji. Bardzo różny od monastyrów z drugiej strony Karpat oraz mołdawskich, ale bardzo popularny na Wołoszczyźnie i nazywany "wołoskim renesansem". W 1993 klasztor roku znalazł się na liście dziedzictwa UNESCO.
Obrazek

Główna cerkiew nosi wezwanie św. Konstantyna i Heleny. Składa się z otwartego przedsionka, przednawy, nawy i trzech absyd.
Obrazek

Z zewnątrz malowany był tylko przedsionek. Ciekawie na ścianach wygląda imitacja sznura.
Obrazek
Obrazek

Freski w przedsionku.
Obrazek

Wewnątrz przyciąga oko imponujący, bogato zdobiony ikonostas, z kolei malowidła łączą sceny religijne ze świeckimi.
Obrazek
Obrazek

Na dziedzińcu do ścian przykleiło się obudowane źródło z pitną (cudowną?) wodą.
Obrazek

Za wewnętrznymi murami, pod lasem, widać kolejną cerkiew wraz z jakąś kaplicą.
Obrazek
Obrazek

Mimo swojego znaczenia nie spotkaliśmy tutaj tłumów. Kręciło się trochę osób (głównie rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi), ale nie w dużych ilościach. Zapewne dzień wcześniej - gdy Rumunii mieli swoje święto - nie panowałaby tu taka cisza.

I tylko ten wóz na czeskich blachach zaburza kompozycje zdjęcia!
Obrazek

Niedaleko parkingu stoi trzecia cerkiew, znacznie skromniejsza. Powstała mniej więcej w tym samym czasie co klasztor.
Obrazek

Po sąsiedzku inne zabudowania.
Obrazek

Przed bramą rozłożyło się kilka stoisk dla turystów. Dominuje wytwarzana w regionie ceramika, znana w całym kraju. Znakiem firmowym jest kogutek ;).
Obrazek

Dla odwiedzających przygotowano też darmowe toalety, sympatyczne towarzystwo gratis.
Obrazek

Niebo od jakiegoś czasu zaczyna się chmurzyć. W Râmnicu Vâlcea podczas zakupów rozpoczyna się ulewa. To pierwszy deszcz od opadów nad Jeziorem Szkoderskim, ale w ciągu dnia ostatni raz padało nam nad Balatonem półtora tygodnia wcześniej. Niezły wynik.
Obrazek

Został nam ostatni odcinek dzisiejszego dnia do Curtea de Argeş. Do celu dojechać na dwa sposoby: dłuższą i wygodniejszą drogą przez Piteşti lub o połowę krótszą przez góry. Wybór wydawałby się oczywisty, ale... mam taką mapę Rumunii, na której zaznaczono stan dróg. Fragment górski otrzymał nowo wymyśloną kategorię: "skrajnie tragiczna". Kiedyś miała status "złej", w tym roku go zmieniono na jeszcze gorszą :D.

Postanowiłem jednak zaryzykować i wybrać skrót. Pierwsze kilometry są niezłe, potem nieco gorzej, ale bez tragedii. Wkrótce okazało się, co było powodem tak niskiej oceny: w kilku miejscach osunęła się ziemia, zabierając ze sobą połowę drogi, cały lewy pas. Zaraz po takim zdarzeniu jazda rzeczywiście mogłaby być tu niebezpieczna, ale obecnie wszystkie niespodzianki są odpowiednio zabezpieczone, więc tak naprawdę ów odcinek to rumuńska norma z nieco niższej półki.

I nawet deszcz przestał padać :).
Obrazek

Na przełęczy biegnie granica między Oltenią a Muntenią, wschodnią częścią Wołoszczyzny. Zatrzymuję się na kilka zdjęć i zaraz zjawia się znikąd wielki, głodny pies. Czeka z tak błagalnym wyrazem pyska, że zaraz zmiękcza nasze serca; w Macedonii zakupiliśmy karmę dla zwierząt (polskiej produkcji, jak się okazało), którą wozimy teraz ze sobą na takie okazje. Pies jest wniebowzięty, a my cieszymy się, że choć trochę sobie podjadł ;).
Obrazek

W Curtea de Argeş podobno znajduje się kemping. Mijamy jeden przy zjeździe, ale ma tak krzywy plac, że nadawałby się bardziej do skoków niż rozstawienia namiotu. W mieście nie ma żadnych oznaczeń na ten, który nas interesuje. Uderzamy w kierunku Piteşti, licząc, że może będzie przy drodze albo znajdziemy jakiś inny obiekt do spania; w końcu ta okolica jest wśród turystów popularna.

Kilometry lecą... Jest jakiś pensjonat, idę się rozejrzeć. Wystarczyło zobaczyć kartkę z cenami - nie nasza kieszeń. Kolejny hotel wygląda jeszcze bardziej luksusowo. Wracamy do Curtea... W centrum same wypasione noclegownie z wieloma gwiazdkami. Zapada zmierzch, w powietrzu czuć nieprzyjemną wilgoć i chłód; w końcu widzę sfatygowany szyld: "Motel. Nocleg od 25 lei".

Sprawdzimy! Budynek wygląda jak czeska ubytovna, dookoła bloki. Zagraniczni klienci raczej są tu rzadkością. Niepewnie przekraczam drzwi. Babka na recepcji nie zna ani słowa w innym języku niż rumuński, ale od razu prowadzi do pokoju. Przypomina te ze schronisk, jest nawet łóżko piętrowe, a do tego łazienka i stary telewizor. Bierzemy! No tak, lecz jaka cena? Na pewno nie 25 lei od łebka, policzą więcej na jedną noc.

Kobieta kreśli na kartce: 120 lei! Nooo, to sobie "zaokrągliła", myślę, że połowa kwoty pójdzie do kieszeni (żadnego rachunku, rzecz, jasna nie dostaliśmy). Patrzę na Teresę... Mnie też nie chce się już dalej szukać, raz możemy przepłacić, trudno. Chyba był to ostatni wolny pokój, bo chwilę po nas wpadł do motelu facet z plecakiem i musiał wracać na miasto.
Obrazek

Sprawdzam stan kwatery: deska od kibla jest oderwana. Pościel ma dziwny zapach, ale wygląda na wypraną. I wtedy zaczyna kapać z sufitu. Kap, kap, kap, kap... Woda wypływa gdzieś spod lampy, ociera się o klosz i spada z hałasem na ziemię. Kap, kap, kap, kap... Fajnie.

Czekamy, może przestanie? Kap, kap, kap, kap... W końcu idę po babkę z recepcji, nie wiemy, czy zaraz nie wywali lampy albo ktoś u góry zalewa pokój... Kobita nie chce przyjść, patrzy podejrzanie, ale wreszcie się odważyła.
- Kapie z góry - pokazała po swojemu i poszła.

Aha. No dobra, może tutaj to normalne? Przenosimy swoje rzeczy wyżej na wypadek powodzi :D, a pod lampą podkładam papier.
Obrazek

Chcieliśmy zjeść jakąś kolację, w centrum otwarta była tylko restauracja grecka. W ogóle miasto wyglądało na wymarłe.

Po powrocie do motelu z sufitu nadal kapie. Wieczór zakończy się przy piwie i telewizorze. Wiecie, że Hubert Urbański prowadzi też rumuńskich "Milionerów"??
Obrazek

W nocy opady wewnątrz pokoju zmalały, rano zanikły w ogóle. Na suficie pojawiła się mokra plama, której dzień wcześniej nie było widać.

Na dworze powraca ładna słoneczna pogoda. Naprzeciwko motelu stoi blok ze studnią. Ciekawe, czy nadal jest używana?
Obrazek
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4784
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: buba1 » 21-10-2017 20:39

Gdzie dokladnie jest ten kolorowy las? ja go od dawna probuje zlokalizowac! Rumun na kempingu nam go pokazywal na telefonie, ale kompletnie nie szlo sie z nim dogadac a gdy podsuwalismy mu mape zeby pokazal to patrzyl na nas jak na ufo...

Kap, kap, kap, kap... Woda wypływa gdzieś spod lampy, ociera się o klosz i spada z hałasem na ziemię. Kap, kap, kap, kap... Fajnie.


O to tak jak u nas w domu! z sufitu kapie a u sasiadki u gory sucho. Wiadro podstawione. W poniedzialek przyjda ze spoldzielni ;)
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "

na wiecznych wagarach od zycia...

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 22-10-2017 20:06

Kolorowy las jest między Horezu a Târgu Jiu, ale musiałbym obejrzeć zdjęcia gdzie dokładnie, bo z satelity nie potrafię go znaleźć.

A co do kapania to dla mnie to nadal jest zagadką - chyba, że ktoś u góry specjalnie nas zalewał :D
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 23-10-2017 14:34

Ok, znalazłem, choć nie bez problemów:
https://www.google.pl/maps/place/Padure ... d23.769853
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 24-10-2017 20:19

Curtea de Argeş wybraliśmy do swojej trasy nieprzypadkowo: w późnym średniowieczu była to siedziba hospodarów i prawosławnych metropolitów wołoskich. Po licznych zniszczeniach wojennych miasto na przełomie XVI i XVII wieku podupadło i dziś nie ma znaczenia we współczesnej polityce, może jednak pochwalić się kilkoma ważnymi zabytkami sakralnymi.

Najważniejszym z nich jest cerkiew metropolitalna Zaśnięcia Matki Bożej. To jedna z najładniejszych świątyń jakie widziałem.
Obrazek

Jej budowę rozpoczął na początku 16. stulecia hospodar Basarab, ale wkrótce zmarł. Półtora wieku później doczekała się renowacji, a kolejnej już w XIX wieku po pożarze. Cerkiew miała być formą rekompensaty za przeniesienie stolicy do innego miasta.
Obrazek

Dekoracja zewnętrzna jest bardzo bogata, ponoć występuje tu 150 rodzajów wzorów. Wiele motywów inspirowanych było sztuką perską i arabską. Orient miesza się z Europą.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wnętrza cerkwi wypełnia złoto i czerwień. Uwieczniając na karcie tą ucztę dla oczu... zostaję złapany przez "ochroniarkę". Prowadzi mnie do drzwi i każe zapłacić kilka lei "opłaty fotograficznej" :D. Dawno mi się to nie zdarzyło, straciłem czujność wśród przeciskających się ludzi :P.
Obrazek

Większość oryginalnych fresków nie przetrwała, bowiem świątynia kilkukrotnie była dewastowana i profanowana, także przez żołnierzy z terenów dzisiejszej Rumunii. To, co oglądamy, pochodzi przeważnie z okresu ostatniej restauracji.
Obrazek
Obrazek

Ranga kościoła wzrosła po utworzeniu niezależnego państwa rumuńskiego: wybrano go jako miejsce spoczynku monarchów. W przednawie pochowano pierwszych królów: Karola i Ferdynanda wraz z żonami.
Obrazek
Obrazek

W sąsiedztwie cerkwi stoją dwa małe pawilony-kaplice: w jednym z nich złożono trumnę Karola II, który zmarł na wygnaniu w Portugalii.
Obrazek

Drugi budynek wydawał się pusty, ale być może pochowano tam zmarłą rok temu Annę, żonę ostatniego króla Michała. Co prawda stała się członkiem rodziny królewskiej już po obaleniu monarchii przez komunistów, ale obecny rząd rumuński uznaje dawne tradycje, a król Michał cieszy się dużym szacunkiem w społeczeństwie. Zapewne kiedyś i on swoją ziemską drogę zakończy w Curtea de Argeş.
Obrazek

Oprócz cerkwi i pawilonów w skład kompleksu wchodzi jeszcze pałac arcybiskupi, w przeszłości letnia rezydencja królewska. Wybudowany w II połowie XIX wieku w stylu nawiązującym do niemieckiego. Wieńczy go wysoka wieża, w której znajduje się kaplica św. Filoftei (osobliwe imię).
Obrazek

Ostatnie spojrzenie na piękną cerkiew metropolitalną...
Obrazek

...i wychodzimy na zastawione samochodami ulice.
Obrazek

Architektura świecka Curtea de Argeş nie powala: typowo rumuńska mieszanka socjalistycznych blokowisk, nowoczesnego kiczu i ocalałych zabytków. Ale na końcu głównej drogi znajduje się kolejna religijna perełka: cerkiew książęca. Jest ona znacznie starsza niż poprzednia świątynia, bowiem wybudowano ją w połowie 14. stulecia.
Obrazek

Kilkukrotnie ją przebudowywano, ale sto lat temu w wyniku prac specjalistów przywrócono oryginalny, bizantyjski styl. Najmłodsze wewnętrzne malowidła są z XVIII wieku, część jest starsza. Ikonostas też zachwyca.
Obrazek
Obrazek

Cerkiew znajdowała się kiedyś w granicach murów pałacu hospodarów, który został spalony przez Węgrów około 1330 roku. Tu i ówdzie odsłonięto jego pozostałości.
Obrazek

Cerkiew książęca jest tak cenna, iż wpisano ją na listę rezerwową (informacyjną) UNESCO. To pierwszy (choć odległy) krok do znalezienia się we "właściwym spisie" - trafiają do niego tylko obiekty, które rządy umieściły najpierw w rezerwie.
Obrazek

Naprzeciwko wznosi się częściowo zarośnięty kopiec z ruinami cerkwi Sân Nicoara. Była jeszcze starsza niż książęca, ale nie przetrwała próby czasu. Do dziś zachowała się część murów oraz fragment wieży. W środku szaleje wesoła kocia banda ;).
Obrazek
Obrazek

Z nowszych świątyń zdjęcie cerkwi św. Jerzego, wybudowanej w 1936 roku.
Obrazek

Okey, nasyciliśmy ducha oraz ciało, bo przy okazji zajrzeliśmy i do sklepu i do piekarni. Nadeszła pora na zajęcie miejsca w samochodzie i udanie się na północ, w Karpaty.

A tam już czeka...
Obrazek

...słynna Trasa Transfogaraska (Transfăgărăşan), jedna z dwóch najbardziej znanych dróg w Rumunii. Która jest ładniejsza - ta czy Transalpina? Dowiem się, gdy zaliczę obie, choć podejrzewam, że to dyskusja na poziomie wyższości jednych świąt nad drugimi :D.

Transfogarską chciałem obejrzeć już rok temu, ale zrezygnowaliśmy z niej z powodu napiętego grafiku. Nie ma sensu pędzić nią na złamanie karku, zresztą byłoby to mało wykonalne. Tegoroczne zahaczenie o Rumunię było powodowane przede wszystkim tą drogą!

Początkowe kilkadziesiąt kilometrów jest nudne. Las, las, las, las. Nawierzchnia zmęczona potokami aut. Mijamy zbiorowisko wozów pod zamkiem Poenari, który, jak wiadomo, jest tym oryginalnym związanym z Wladem Palownikiem. Tym razem wizytę musimy sobie darować, zresztą opinie o sensie pokonywania ponad tysiąca schodów są podzielone.

Pierwsze ładne miejsce to zapora przy sztucznym jeziorze Vidraru. Widoki są zacne i fotogeniczne, ale okolica jest całkowicie zapełniona pojazdami wszelkiej maści: oprócz osobówek cisną się tutaj busiki oraz wielkie autobusy turystyczne co chwilę blokujące ruch na wąskiej drodze. O zaparkowaniu nawet nie ma co marzyć! Klnąc pod nosem jadę dalej, gdzie znowu jest nudno jak flaki z olejem, a przyjemność jazdy skutecznie psuje zawalidroga na polskich blachach wlekący się z przodu.

Po ponad półtorej godzinie gramolenia się w górę robię krótki postój przy osadzie turystycznej Piscul Negru. Zdaje się, że to ostatni punkt, gdzie można dojechać zimą, dalej szosa jest zamykana.
Obrazek

Wreszcie las zaczyna się przerzedzać, dając przedsmak tego, co będzie za chwilę.
Obrazek

Jedno z wielu miejsc noclegowych - głównie różnego rodzaju hoteli o odpowiednio wysokich cenach. No, ale jeśli ktoś nie lubi na dziko, to musi bulić.
Obrazek

Zaczyna się bajka - asfaltowe zawijasy i dolinki z rączymi strumykami.
Obrazek
Obrazek

Nie będę ukrywał - było pięknie! A chmury zakrywające częściowo słońce nawet dodawały wszystkiemu uroku.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Co chwila mijamy stojące z boku stragany z pierdołami, przy których gromadzą się podróżni. Jest jednak sporo innych zatoczek, gdzie można stanąć na spokojnie i oglądać potęgę natury. Duży ruch temu nie przeszkadza. Termometr pokazuje temperaturę w przedziale 16-19 stopni, wieje dość silny wiatr.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Transfogaraska powstała w latach 1970-1974. Początkowo miała służyć głównie do lepszego wykorzystania zasobów górskich (czytaj: wyrębów) oraz poprawienia możliwości turystycznych. Potem jednak Nicolae Ceaușescu zmienił zdanie oraz projekt z drogi leśnej na krajową. Po niedawnej inwazji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji wolał dmuchać na zimne: nowy trakt umożliwiał szybsze przerzucanie wojska przez Karpaty.
Obrazek

Drogę budowali głównie żołnierze; oficjalnie kosztowała życie 20-40 osób, nieoficjalnie kilkaset. Zużyto 6 milionów kilogramów dynamitu. Asfalt położono do 1980 roku.
Obrazek

Surowy krajobraz dopełniają stada owiec i wodospady.
Obrazek
Obrazek

A tam pojedziemy dalej: za winklem ze schroniskiem zaczyna się najdłuższy rumuński tunel, a jeszcze dalej siedmiogrodzka część Karpat.
Obrazek

Naciskam pedał gazu i słyszę przeraźliwy dźwięk miażdżonego metalu! Ku...a, wielki kamień! Leżał na poboczu, kompletnie o nim zapomniałem. Stojący obok Rumun aż się złapał za głowę. Bardzo wolno cofam do tyłu. Zaglądam pod drzwi: chyba nic poważnego się nie stało. Szczęście w nieszczęściu, dobrze, że nie wystartowałem w stylu rajdowym. Mój niepokój budzą krople spadające z podwozia na ziemię, ale potem okazało się, że to tylko klima. Takie niespodzianki także się tutaj zdarzają, trzeba uważać.

Po drugiej stronie tunelu armagedon: jeden wielki korek i tłum ludzi! Masakra! Tu znajdują się parkingi, restauracje, schroniska, stragany, początki szlaków. I masa człowieków zapragnęła przyjechać do nich właśnie dziś!
Obrazek

Transfogaraską odradzają na wizyty w weekendy, ponieważ bywa oblegana - wychodzi na to, że w czwartek jest nie lepiej! Rumuńskie ciołki w srebrnym brytyjskim aucie cisną się z boku na chama, krzyczą i trąbią. No to ja też krzyczę i trąbię. Przerywają, gdy widzą zagraniczną rejestrację - od razu uśmiech, gest przeproszenia... ale i tak dalej się pchali :D.
Obrazek

Nieee, w takim miejscu zatrzymywać się nie będziemy, zresztą nie ma nawet gdzie, bo auta czekające na pozwolenie na wjazd do parkingu tworzą największy zator. Niektórzy zostawili wozy na poboczu, ale to dobre dla osób chcących pozbyć się lakieru.

Zjeżdżamy w dół. Już po chwili robi się spokojniej, a widoki na północną stronę także są bardzo ładne.
Obrazek
Obrazek

Wysokość 2034 metry n.p.m. na którą wbija Transfogaraska to prawdopodobnie mój rekord samochodowy; pobił o niecałe sto metrów poprzedni, pochodzący z bułgarskich gór.

Podróż północną stroną jest znacznie szybsza niż wjazd od południa: raz, że w dół, dwa - bliżej do cywilizacji.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2208
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Dolnoślązak » 25-10-2017 18:20

Która jest ładniejsza - ta czy Transalpina? Dowiem się, gdy zaliczę obie, choć podejrzewam, że to dyskusja na poziomie wyższości jednych świąt nad drugimi

To ktoś ma jakieś wątpliwości? Ja tam nigdy nie miałem, przecież wiadomo że Boże Narodzenie lepsze :mrgreen:

I byś pokazał te skasowane auto :wink:

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 25-10-2017 22:28

Jakie skasowane? Trochę obtarło podwozie :P
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2208
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Dolnoślązak » 26-10-2017 10:26

Żeś tak barwnie opisywał ten chrzęst metalu, Rumun trzymający się za głowę... :P

Ja tam jak raz Felą przywaliłem w betonowy słupek bo przed nim zaparkowałem i o nim zapomniałem to tylko plastikowa zaślepka odpadła. Gorzej wyrwany z ziemi słupek na tym wyszedł :lol:

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 26-10-2017 10:31

Z takich zapomnień to raz było to drzewo na kempingu przy cofaniu i tam zostało wgniecenie to wyklepania ;) I raz cofając na mołdawskiej drodze w remoncie przyhaczyłem w słupek, ale na szczęście był plastikowy ;)
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 27-10-2017 14:59

Na Wołoszczyźnie zwiedza się zabytkowe cerkwie, w Siedmiogrodzie to kościoły ewangelickie, zwłaszcza warowne, przyciągają turystów. Według pobieżnych szacunków jest około stu pięćdziesięciu miejscowości z takimi świątyniami. Kilka wpisano na listę UNESCO, większość zaś zapomniano i są rzadko odwiedzane. Zapewne można zorganizować cały wakacyjny wyjazd i skupić się tylko na takich obiektach, a i tak ciężko byłoby wszystkie obejrzeć.

Rok temu zaliczyliśmy kilka w okolicach Sybina. W sierpniu 2017 po zjeździe z Karpat znowu znaleźliśmy się w tej części Transylwanii i skorzystaliśmy z okazji, aby dokonać małego uzupełnienia.

Cisnădie (Heltau, węg. Nagydisznód) leży kilka kilometrów na południe od najważniejszego miasta Sasów Siedmiogrodzkich. Chciałem tu zajrzeć już podczas ubiegłorocznego wyjazdu, ale na obwodnicy przegapiłem skręt i nie chciało mi się zawracać. Tym razem trafiamy bezbłędnie do samego centrum.
Obrazek

Nazwa banku przypomina w jakim regionie jesteśmy.
Obrazek

Rynek jest zadbany, wyremontowany, sprawia bardziej europejskie wrażenie od ośrodków z południowej części Karpat. Powietrze znowu się rozgrzało, termometr na placu pokazuje 38 stopni, w aucie trochę mniej.
Obrazek
Obrazek

Na początku XX wieku 2/3 mieszkańców było Niemcami i ewangelikami. Rumunii i Węgrzy oraz katolicy stanowili mniejszość. Dziś językiem Straussa posługuje się tylko kilkaset osób, nieco mniej po węgiersku. Ewangelików różnych odmian jest niecały tysiąc w stosunku do 14 tysięcy prawosławnych. Mimo to, jak w wielu miastach Siedmiogrodu, luterański kościół jest dominantą zabudowy.
Obrazek

Bazylika nosi wezwanie św. Walburgi, co już samo w sobie kojarzy się niemiecko (choć patronka pochodziła z Brytanii). Wybudowano ją w XIII wieku, a dwa stulecia później otoczono murami, gdy Turcy zaczęli wyprawiać się na te tereny. Wysoka na 59 metrów wieża to dzieło z XV wieku, przebudowane następnie w 1751.
Obrazek

Na teren kościelny wchodzimy przez bramę w murach. W kasie kupujemy bilet u mrukliwego faceta, a przy okazji czytam kartkę o zakazie robienia zdjęć. "Chyba ich poj...ło" - mruknąłem pod nosem, ale ponieważ podczas zwiedzania nie spotkaliśmy żadnej innej osoby, to nie miałem okazji się o tym przekonać.

Wokół kościoła charakterystyczne obwarowania ze schodami na piętro. Nie widać jednak pomieszczeń, gdzie wierni mogli chronić się przed niebezpieczeństwem.
Obrazek
Obrazek

Mury obronne są podwójne, odgradzała je kiedyś fosa, ale teraz zagospodarowali je okoliczni mieszkańcy. Bardzo tu zielono i kwieciście, widać, że ktoś się o to troszczy.
Obrazek
Obrazek

Wnętrza, jak na luteran przystało, są pozbawione zbędnych ozdób. Na ścianach wisi tylko kilka obrazów, wliczając w to główny ołtarz (który podobno stanowił kiedyś część tryptyku z pracowni Wita Stwosza).
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Między ławkami wiszą psalmy chwalące Pana. Zaglądam do modlitewnika - wydany w Socjalistycznej Republice Rumunii. Ciekawe, kiedy ostatnio używany?
Obrazek
Obrazek

W takim miejscach zawsze odczuwam pewną wewnętrzną sprzeczność - z jednej strony cieszy fakt, że to wszystko nadal istnieje, nie zostało zromanizowane i zprawosławione albo zrównane z ziemią. Z drugiej - narastające z każdą wizytą wrażenie, że to wszystko wydmuszka, atrapa, skansen bezpowrotnie minionych czasów. Cóż, z ekonomią się nie wygra...
Obrazek

Przy drzwiach zaczynają się schody prowadzące na wieżę. Trzeszczą straszliwie i nie sprawiają wrażenie stabilnych, więc wchodzę sam. Spotykam tam kilka dzwonów.
Obrazek

Przez okna widoki na rynek i przyległości. Za boiskiem cmentarz oraz biała bryła nowej kaplicy.
Obrazek
Obrazek

A tu chyba warsztat po gradobiciu.
Obrazek

Znalazłem informację, że kościół posiada najstarszy zegar w Siedmiogrodzie (początek XV wieku) oraz pierwszy piorunochron w Europie południowo-wschodniej (z 1795), ale nie udało mi się tego nigdzie potwierdzić.

Sąsiednia wioska administracyjnie stanowi część Cisnădie, ale w rzeczywistości to osobna miejscowość: Cisnădioara (Michelsberg, węg. Kisdisznód). Tutaj rozkład narodowościowy i religijny jest bardziej wymieszany: 245 Rumunów, 95 Niemców (Sasów) i 5 Węgrów; 230 prawosławnych, 101 luteran i kalwinów. W czasach Austro-Węgier mieszkali niemal tylko Sasi.
Obrazek

Kościoły ewangelickie posiadają dwa - najpierw udajemy się do nowszego, z roku 1764. Wydaje się mieć krzywą wieżę.
Obrazek

Wrażenie to potęguje się jeszcze bardziej, gdy porównamy go z pomnikiem poległych stojącym na wybrukowanym placu.
Obrazek

Monument poświęcony mieszkańcom jest nietypowy - na starszą konstrukcję nałożono szklane ściany, gdzie wymieniono nazwiska poległych w czasie II wojny światowej, a także ofiar wywózek i obozów pracy. Nowe napisy są jednak słabo czytelne w słońcu, lepiej widać te z Wielkiej Wojny.
Obrazek

Mężczyźni z Michelsberg służyli przeważnie w 31 c.i k. pułku piechoty i brali udział w krwawych bojach z Rosjanami na terenie Kongresówki oraz Galicji w 1914 i 1915 roku. Wielu spoczywa na cmentarzach Małopolski. Natomiast tutaj zorganizowano niewielką kwaterę żołnierzy niemieckich, którzy stracili życie w okolicy podczas walk z Rumunami jesienią 1916 roku.
Obrazek

Drzwi są zamknięte, pozostaje nam zerknąć przez kratę.
Obrazek

Kościół z krzywą wieżą nie pełnił funkcji obronnych bo jest zbyt świeżej daty, taką rolę spełniała świątynia położona na wzgórzu, od którego wzięła swą niemiecką nazwę cała wieś.
Obrazek
Obrazek

Kościół św. Michała to prawdziwa perełka: wybudowany na początku XIII wieku (pierwsza wzmianka to rok 1223) zachował swój oryginalny, romański styl. Praktycznie nie dokonywano w nim żadnych przebudów, co czyni go jednym z nielicznych takich (albo jedynym) w całym Siedmiogrodzie. W dodatku jest w świetnej kondycji (o ile tak można określić budynek :D). Są też opinie, że to w ogóle najstarszy istniejący do dziś kościół Transylwanii, ale - podobnie jak w przypadku bazyliki w Cisnădie - można w to wierzyć, albo i nie.

Gdy spoceni wdrapaliśmy się na Michelsberg i zapłaciliśmy za wstęp (7 lei, to chyba opłata stała w wielu kościołach) pojawił się nowy problem: baterie aparatu zaczęły sygnalizować wyczerpanie. Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć środka i padły. Sądziłem, że rezerwa jest naładowana, lecz też była pusta! A nie miałem żadnego ujęcia kościoła z zewnątrz! Ostatecznie prośbami, groźbami i sztuczkami udało mi się wykrzesać jedyną fotografię od strony podwórza :).
Obrazek

W nawie bardzo surowo: na ścianach resztki malowideł, jako ołtarz służy fragment pomnika poległych.
Obrazek
Obrazek

Pierwsze dwa lata Wielkiej Wojny upłynęły w Siedmiogrodzie spokojnie: walki toczyły się daleko, wroga nikt nie widział. Za pasmem Karpat rozciągała się Rumunia, rządzona przez dynastię Hohenzollernów. Pierwszy król - Karol - był zwolennikiem współpracy z Państwami Centralnymi, jednak po jego śmierci w październiku 1914 roku na tron wstąpił Ferdynand. Mimo, iż był etnicznym Niemcem urodzonym w Rzeszy, postawił na sojusz z Rosją. Latem 1916 Rumunia wypowiedziała wojnę i na początku września zaatakowała Transylwanię. Ta granica była słabo obsadzona austro-węgierskim wojskiem, więc na początku Rumuni odnosili spore sukcesy, ale już po kilku tygodniach kontrofensywa ze wsparciem Niemiec zatrzymała rumuński pochód. To w tym okresie - końcówka września - polegli żołnierze, których upamiętniono w świątyni: głównie z jednostek armii niemieckiej i kilku z oddziałów austro-węgierskich, przeważnie honvedów (obrony krajowej).
Obrazek

Są też pojedyncze tablice żołnierzy, którzy zginęli wcześniej na innych frontach i to niezbyt kojarzących się z Siedmiogrodem, np. Gustava Bodnarskiego czy Michała (Mihaly) Budnika z szeregów ułanów polskich legionistów. Ten pierwszy, pochodzący z Przemyśla, zmarł na tyfus w szpitalu w Cisnădie. Drugi zapewne też gdzieś się tu "lazarował".
Obrazek

Kościół sprawia wrażenie mauzoleum wojennego - zastanawiałem się, czy te kamienne epitafia stały tu od początku? I gdzie chłopaków pochowano?

Wracając w dół udaje mi się na umarłych bateriach sfotografować jeszcze ogólny widok wsi...
Obrazek

...oraz stylowe domy przy głównym placu.
Obrazek
Obrazek

Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że w Cisnădioara stoi też cerkiew, ale nowa i kompletnie bezpłciowa.

Zegarek znów pokazuje późne popołudnie - stanowczo czas za szybko ucieka... Bocznymi drogami docieramy do Sybinu, gdzie wjeżdżamy na autostradę i dalsza podróż jest już znacznie szybsza. Zatrzymujemy się dopiero w Orăștie (Broos, węg. Szászváros), które zwiedzaliśmy przed rokiem. Tym razem cel wizyty jest mniej ambitny: chcemy zjeść obiad! Mimo to historia o nas sobie przypomina, bo na ulicy mijamy opiekunka kościołów ewangelickich, który zachrypniętym głosem zaprasza do świątyń. My go pamiętamy, on nas nie :D.
Obrazek

Bardzo towarzyski budynek: w środku stowarzyszenia, partie, gabinety lekarskie, a nawet biuro jakiegoś posła.
Obrazek

Spacer uliczkami miasta nie przynosi żadnych kulinarnych odkryć...
Obrazek
Obrazek

Podobnie jak w 2016 roku w centrum działa tylko jedna restauracja na deptaku: jedzenie ma smaczne, ale obsługa... babka w zaawansowanym wieku, wiecznie zafuczała i z ciągłą olewką. Tak ją zapamiętaliśmy i pierwszy kontakt zdawał się to potwierdzać, jednak potem mile się zdziwiliśmy: tym razem zaczęła się uśmiechać i mówić z przyjemnymi nutkami w głosie, ewidentnie czuła się bardziej zaspokojona ;).

Ostatni rumuński posiłek w wersji tradycyjnej: Teresa ciorbă de burtă, a ja mici (mititei), czyli miejscowa odmiana ćevapi. Do tego lemoniada i "niedźwiadek" :).
Obrazek Obrazek
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2208
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Dolnoślązak » 27-10-2017 19:38

No i zgłodniałem na wieczór... co to za zupa ze śmietaną jak dobrze widzę?

Ból wyładowanych baterii poznałem dobrze w górach swego czasu, ale jeszcze większy był gdy całkiem aparatu zapomniałem :x No ale tyś był w cywilizacji to chyba paluszki by tam mieli?

A tak swoją droga, łazić po 38 upale? Ja z domu nie wychodziłem jak tyle było :wink:

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4191
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Znad Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk. Z Adriatyku do Siedmiogrodu.

Postautor: Pudelek » 27-10-2017 20:05

Zupa to właśnie ciorba de burta, czyli... flaki :P Ja tego nie tykam, choć raz przypadkowo zamówiłem ;)

Paluszki nie na wiele by się zdały, a właściwie na nic, bo wchodzą tylko konkretne akumulatory, to nie idioten-kamera :P

38 stopni to jeszcze nie tragedia, jak się potem do klimy w wozie wskoczy :)
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/


Wróć do „Relacje z wypraw”