Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Jeżeli wybrałeś się gdzieś poza Sudety i nie wstydzisz się tego, daj znać!
buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4793
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: buba1 » 31-10-2017 17:32

No i pewnie na tym jadą te hostele, ze przychodza tam rozne dzieci we mgle, ktore nie potrafia zapytac miejscowego gdzie mozna spac i nic nie wiedza o miejscu gdzie przyjechali, bo nawet w internecie sobie nie poczytali. Wiec walą ceny z kosmosu za nocleg bo i tak maja branie...

Choć z tym bywa różnie, gdyż w Tiranie na nocleg kierował mnie dziadek mówiący tylko po albańsku i właśnie rosyjsku :P


O to sympatycznie! :D
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "

na wiecznych wagarach od zycia...

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4193
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: Pudelek » 31-10-2017 19:13

buba1 pisze:ktore nie potrafia zapytac miejscowego gdzie mozna spac

trudno wymagać, aby każdy turysta znał język kraju do którego jedzie - wtedy w ogóle nie istniałaby turystyka masowa, bo raczej mało kto uczyłby się na jeden wyjazd ;) Spytaj się na albańskiej ulicy kogoś o miejsce do spania, jeśli ta osoba umie tylko po albańsku :P Zresztą wy też nie używacie miejscowego języka, ale dawnych okupantów ;) A jakbyście trafili na kogoś, kto gada tylko po gruzińsku albo ormiańsku? Byłby pewnie problem.

Inna sprawa jest taka, że hostele - oprócz spania - służą głównie integracji między turystami (nie miejscowymi). Przyjeżdżają popić, pojarać i poruchać, a z tym w hostelu zazwyczaj nie ma problemu.
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4793
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: buba1 » 31-10-2017 21:24

Pudelek pisze:
buba1 pisze:ktore nie potrafia zapytac miejscowego gdzie mozna spac

trudno wymagać, aby każdy turysta znał język kraju do którego jedzie - wtedy w ogóle nie istniałaby turystyka masowa, bo raczej mało kto uczyłby się na jeden wyjazd ;) Spytaj się na albańskiej ulicy kogoś o miejsce do spania, jeśli ta osoba umie tylko po albańsku :P


Jak z pierwszym nie da sie dogadac to moze sie uda z drugim albo z siedemnastym ;)

Nie mialam na mysli tez koniecznie pytania o nocleg w płynnym lokalnym narzeczu i gwarze- ale umiejetnosc skołowania sobie noclegu jak juz gdzies sie jest, bez wczesniejszych rezerwacji internetowych. Jakos w Albanii jak nawiewalismy z Szengjin udalo sie znalezc kemping o ktorym wczesniej nie wiedzielismy, byl jakis zardzewialy szyld przy drodze a i miejscowi jak machalismy rekami i wolalismy "kemping, kemping" skumali o co nam chodzi i wskazali kierunek. W Serbii gdzie totalnie nie potrafilismy sie dogadac tez jakos udalo sie znalazc dwa razy miejsca do spania pod dachem- wlasnie pytajac miejscowych w pol na migi. I jakos sie udalo nie skonczyc w parku ;)


Przed wyjazdem tez mozna popytac znajomych, przejrzec neta, zadac pytania na jakiejs grupie/forum i miec namierzone kilka roznych miejsc. Hostel z bookingu nie jest wiec raczej jedyną opcją a raczej kwestia wyboru. I mody.


Pudelek pisze:A jakbyście trafili na kogoś, kto gada tylko po gruzińsku albo ormiańsku? Byłby pewnie problem.


A i tak nieraz bywa, ze ktos mowi tylko w lokalnym jezyku. Rzadko bo rzadko ale sie zdarza. W naszym ulubionym hotelu Mze w Tbilisi obsluga po rosyjsku umie tylko "haraszo" i uzywa tego przy kazdej okazji. Ale zwykle akurat hotel jest miejscem gdzie wiadomo po co turysta przychodzi, wiec mimo to nie bylo problemu bo wiadomo ze chcemy spac a cene mozna napisac na kartce. Tylko przykro ze nie mozna bylo pogadac o zyciu czy wytlumaczyc babce ze chcemy u niej upiec rybe ;)


Pudelek pisze:Zresztą wy też nie używacie miejscowego języka, ale dawnych okupantów ;)


Czesto chyba tak jest ze obcy jezyk, ktory w miare zna lokalna ludnosc jest zwiazany z roznymi kolonialnymi sprawami z blizszej lub dalszej przeszlosci...

Pudelek pisze:Inna sprawa jest taka, że hostele - oprócz spania - służą głównie integracji między turystami (nie miejscowymi). Przyjeżdżają popić, pojarać i poruchać, a z tym w hostelu zazwyczaj nie ma problemu.


O tym aspekcie nie pomyslalam. Przypomnial mi sie ten specyficzny blog, ktorego adres kiedys mi podales. Jesli sie w ten sposob postrzega podrozowanie - to faktycznie masz racje. W hostelu zachodnie turystki mają ladniejsze cycki niz panie korytarzowe z hotelu z lat 70 tych ;) A podrywajac handlarki mozna dostac kosą od jej brata a turystka jest sama i chetna bo po to przyjechala. No ten argument do mnie przemawia!
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Awatar użytkownika
Pudelek
bardzo stary wyga
Posty: 4193
Rejestracja: 12-11-2007 17:06
Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: Pudelek » 31-10-2017 21:51

Ale zwykle akurat hotel jest miejscem gdzie wiadomo po co turysta przychodzi, wiec mimo to nie bylo problemu bo wiadomo ze chcemy spac a cene mozna napisac na kartce.

tak mieliśmy w tym roku w Rumunii, więc nie mogłem się spytać, dlaczego mamy płacić 120 a nie 50 lejów za nocleg :P

O tym aspekcie nie pomyslalam. Przypomnial mi sie ten specyficzny blog, ktorego adres kiedys mi podales. Jesli sie w ten sposob postrzega podrozowanie - to faktycznie masz racje. W hostelu zachodnie turystki mają ladniejsze cycki niz panie korytarzowe z hotelu z lat 70 tych ;) A podrywajac handlarki mozna dostac kosą od jej brata a turystka jest sama i chetna bo po to przyjechala. No ten argument do mnie przemawia!

do dużych miast backpapersi (ulubione w końcu słowo w hostelach) przyjeżdżają bawić się, więc taki hostel jest im bardzo na rękę. Bez problemu znajdziesz tam informacje o wszystkich klubach, knajpach, burdelach, a i może sąsiadka da ;)

Tak jak już pisałem - wielu turystów jest po prostu wygodnych. Dla Niemca czy Anglika i tak te ceny z hosteli są niskie. A że zazwyczaj przylatują samolotem, to wolą od razu z lotniska dostać się prosto do hostelu niż szukać na miejscu. O 8 rano jedzą śniadanie w Londynie, a o 13 piją już wino w Sofii ;)
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."

https://picasaweb.google.com/110344506389073663651

http://hanyswpodrozach.blogspot.com/

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4793
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: buba1 » 31-10-2017 22:10

tak mieliśmy w tym roku w Rumunii, więc nie mogłem się spytać, dlaczego mamy płacić 120 a nie 50 lejów za nocleg :P


A z tym sie juz kilka razy spotkalam, ze w niektorych miejscach mieli inne taryfikatory cen noclegu czy w knajpach dla swoich i przyjezdnych, czy uzaleznione w jakim jezyku pytasz o usluge... Nas tak orżneli w tym kempingu kolo Szengjin ale im sie nie dziwie bo mielismy tylko euro, wiec sami sie prosilismy... I tak ich dobra wola ze przyjeli tylko zaproponowali bandycki kurs. (ja w aptece nie przyjmowalam, tylko lecieli w podskokach do bankomatu ;) ) Zreszta moze mielismy wypisane na twarzach ze zaplacimy ile chca tylko zeby brame dobrze zamkneli ;)

Tak jak już pisałem - wielu turystów jest po prostu wygodnych. Dla Niemca czy Anglika i tak te ceny z hosteli są niskie


No wlasnie- wygodni i kasiasci. Wiec by sie wydawalo, ze tacy ludzie pojda do normalnego hotelu, ktore zwykle sa w centrach kazdych miast. Specjalnie sprawdzalam ceny w wypasnym hotelu w centrum Erewania- 150 zl, a hostel 50 zl. By sie wydawalo ze te 25 euro to dla ceniacego wypas Niemca czy Anglika nie jest porazajaca suma, ktorej nie zaplaci zeby miec swoja lazienke i nie musiec sluchac chrapania pieciu innych turystow.

No chyba ze wchodzi w gre ta wygoda w pozyskaniu burdelu ;)
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2208
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: Dolnoślązak » 31-10-2017 22:55

Się rozgadali...

a przed czym to tak uciekaliście, że bramę mieli zamykać? :mrgreen:

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4793
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: buba1 » 31-10-2017 23:02

Dolnoślązak pisze:
a przed czym to tak uciekaliście, że bramę mieli zamykać? :mrgreen:


przed ludzmi o szarych twarzach ;)
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2208
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: Dolnoślązak » 31-10-2017 23:07

Coś kojarzę, choć nie do końca, upiory jakieś czy co? :P

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4793
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: buba1 » 31-10-2017 23:27

Dolnoślązak pisze:Coś kojarzę, choć nie do końca, upiory jakieś czy co? :P


nie wiem, nie sprawdzalismy ;)
http://jabolowaballada.blogspot.com/201 ... gi_26.html
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2208
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: Dolnoślązak » 01-11-2017 00:03

E, a myślałem że to chodzi o tych z busa na stacji benzynowej co chcieli porwać kabaka...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4793
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: buba1 » 01-11-2017 10:16

Dolnoślązak pisze:E, a myślałem że to chodzi o tych z busa na stacji benzynowej co chcieli porwać kabaka...


To na stacji to bylo drugie spotkanie z szarakami! acz tamci to chyba glownie na torby i telefony patrzyli, oni swoich kabakow mieli pod dostatkiem ;)
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4793
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: buba1 » 01-11-2017 11:43

Dzis jedziemy do klasztorku Hohannavank (Ohanavan), ktory wypatrzylismy wczoraj stojąc na brzegu wąwozu. Jedziemy taksówka. Wydostanie sie z miasta wielkosci Erewania stopem lub marszrutką w kierunku małej wsi jest czyms czego ogarnąc nie potrafie. A przynajmniej zajmuje tyle czasu i energii, ze mi sie po prostu nie chce.. Z normalnym powrotem do duzego miasta oczywiscie nie ma juz zwykle zadnego problemu!

Hohannavank jest jednym z sympatyczniejszych klasztorkow jakie widziałam w Armenii. Stoi na skraju wąwozu. Kamienie, z ktorych został zbudowany mają lekko pomaranczowy odcien.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W srodku pełno jest roznych rzezb, kolumn, tajnych przejsc, malutnich kaplic czy schowkow o nieznanych nam przeznaczeniu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chaczkary o ciepłych, lekko cieniowanych kolorach..

Obrazek

Obrazek

Jest okno w ksztalcie aniołka.

Obrazek

Scienne napisy, malunki i płaskorzezby.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obłe nagrobki porosłe porostami.

Obrazek

Obrazek

Wszystko pełga w swietle swiec.

Obrazek

Obrazek

Zapora antybubowa ;)

Obrazek

Kamienie w scianach sa numerowane. Wyglada na to, ze klasztorek byl niedawno remontowany. Potwierdzają to stare zdjecia, gdzie jego stan jest duzo mocniej zruinowany. Naprawde jestem pełna podziwu dla takiej rekonstrukcji- gdzie budynek po niej nadal wyglada jak stary i pokryty patyną!

Obrazek

Bramka, pod ktora troche sie boimy przejsc ;)

Obrazek

Z brzegu wąwozu dostrzegamy kolejny kosciołek a raczej kamienną, czesciowo tylko zadaszona ruine. Połozona jest gdzies w polowie drogi miedzy Hohannavankiem a Saghmosavankiem gdzie bylismy wczoraj.

Idziemy tam przez wioske, mijajac miedzy innymi niwe przerobioną na pick-upa! :)

Obrazek

Z pół godziny kluczymy wsrod wiejskich uliczek, wysokich murów okalających posesje, zelaznych bram, zza ktorych czesto plynie skoczna muzyka. Dzis jest chyba jakies swieto, wiec cała wies sie bawi. Kto sie nie bawi w domu - ten pakuje sie w auto i rusza w strone Erewania albo biesiadek na przyrodzie. Upatrzony kosciolek musimy sobie znalezc sami. Jakiekolwiek proby pytania koncza sie polecaniem trasy dotarcia do jednego z dwoch okolicznych duzych klasztorkow. W koncu sie udaje dotrzec na krawedz wąwozu w odpowiednim miejscu i nie odbic od zadnego płotu. Dach światyni jest czesciowo zawalony, a pozostale fragmenty porasta trawa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wnetrza zdobią rozne obrazki, rzezby, makatki oraz dzieła lokalnych tworcow.

Obrazek

Są rysunki...

Obrazek

A tu jakas metaloplastyka- Matka Boska o nieco dziwnych ustach...

Obrazek

Jest tez sporo mini klasztorkow z drewna czy blachy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporo kamieni, z ktorych sa zbudowane sciany, jest pokrytych rzezbionymi krzyzami czy napisami. Na tym etapie ciezko ocenic czy powstaly przy budowie kosciola, czy umiescili je pozniej pielgrzymi lub zwiedzajacy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedno z drzewek pełni tu specyficzna funkcje obrzędową. Kiedys w Goris miejscowi nam opowiadali, ze przywiazujac chustke czy tasiemke trzeba pomyslec zyczenie czy prosbe do Boga. Cos jak zapalanie swieczki w cerkwi. Acz ponoc chustek nie przywiazuje sie dziekczynnie, tzn. mozna, ale nie jest w zwyczaju.

Obrazek

W oddali fajnie sie przedstawia na tle skał Saghmosavank- klasztorek gdzie bylismy wczoraj!

Obrazek

Przy kosciele mozna tez napotkac znaczek komunistycznej Armenii- popularny na tablicach z dawnych czasow.

Obrazek

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4793
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Wśród wąwozów i spalonych gór czyli Armenia 2017

Postautor: buba1 » 06-11-2017 10:19

Na ostatnie sniadanie idziemy do knajpki przy dworcu, bo sie okazuje, ze całe nasze jedzenie spleśniało. Zemsta myszy, ktorej zabralismy worek gdy spalismy w UFO czy jak? No i sie skonczylo, ze ani mysza nie zjadła ani my ;) Knajpke prowadzi sympatyczny Gruzin o imieniu Siergiej. Zjadamy chaczapuri po adzarsku. Miejsce wyglada troche jak McDonald (takie plastikowe bistro) ale po chwili przestaje to przeszkadzac. Atmosfera przyjemna, niespieszna, stołują sie tu przewaznie miejscowi. I jest lane piwo!

Obrazek

Dzis pętamy sie w okolicach stadionu. Nie wiem czy okolica jest tu jakas niepewna, ale w blokach sa kraty w oknach nawet na 1 pietrze. A jedyne okno bez kraty jest rozbite ;)

Obrazek

Zabudowa jest tu rozna, totalnie wymieszana, nowa, stara, mieszkalna, sakralna, imprezowa..

Obrazek

Obrazek

Jakas ogromna konstrukcja - ni to dzwig, ni to radar...

Obrazek

Spod stadionu, zarowno w strone centrum, jak i dworca Kilikia, idzie sie wzdluz duzych, ruchliwych drog. Pieszych tez sie kręci sporo. Ulica najpierw idzie wzdluz wąwozu a potem go przekracza mostem. Mieszkajac u Stiopy i chodzac do centrum przemierzalismy ten most wielokrotnie, zarowno w dzien jak i w nocy. Dzis jednak przykuwa nasz wzrok kilka rzeczy na dole wąwozu- gdzie nigdy nie bylismy. Jest drugi kamienny most, sa jakies jakby wloty do tuneli. Schodzimy zarastajacymi schodami. Wąwoz jest jakis dziwny. Jakby zapomniany. Powyzej śmigają szosami tysiace aut, jest ludne miasto pełne miejscowych i przyjezdnych a tu nagle pstryk! i wpadamy jakby w inny swiat. Wejscia do tuneli zatkane sa blachą. Nie podchodzimy jednak do nich bo na drodze stoi dwoch gosci, o niezbyt zachecajacych do poznakomienia wyrazach twarzy. Chyba nas nie dostrzegają, ich wzrok jest totalnie błędny. Wygladaja na totalnie zamroczonych, ktorzy utracili kontakt z otaczajaca rzeczywistoscia. Stoją bez ruchu jak manekiny. Albo ćpuny, albo jacys nienormalni. Obieramy wiec kierunek przeciwny. Kit z tunelami! W tym miejscu zaczynam żalowac po raz pierwszy, zesmy tu zlezli…

Dalej sa jakies oprzyrządowania zaglonionych kanałow. Mały kamienny most konczy sie kratą. Nie wiem dokad dalej prowadzi. Krata jest zamknieta na dobre.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijamy tez pożar. Nie wiem, ktory to juz w tegorocznej Armenii. Nie powinno nas to dziwic. Tylko, ze tu … pali sie jakby woda…

Obrazek

Wypływ rwącej rzeki zza zelaznej kraty.

Obrazek

Mijamy budynek jakby starej przepompowni gdzie jakas ekipa zrobila sobie imprezownie. Siedzą za stolem a ze srodka wyraznie wali bezdomnym. Ci nas akurat zauwazyli. Na ich twarzach rysuje sie ogromne zdumienie i jakby niedowierzanie. Nie czekamy na przyplyw kolejnych emocji u tej dziwnej ekipy i podązamy dalej płytowymi drogami. W strone wielkiego mostu. Moze tam uda sie wyjsc na powierzchnie i wrocic do Erewania, ktory znamy ;)

Obrazek

Kolejne miejsce schadzek jest pod mostem. Tu chyba spotkania mają inny charakter bo wiszą trzy roznobarwne biustonosze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W wąwozie jest jeden domek. Chyba zeskłotowany na dziko. Nie podchodzimy jednak do niego.

Obrazek

Obrazek

Gdybysmy byli wieksza ekipą - tak z 4-5 osob mozna by sie tu pokrecic dłuzej i kto wie co jeszcze napotkac. We dwojke raczej nie polecam eksploracji tego wąwozu.. Cieszymy sie, gdy znow jestesmy na mostowym chodniku wsrod ryku aut, z widokiem na Ararat, ktorego nie widac i fabryke koniaku ;) Ten wąwoz to chyba pierwsze miejsce w Armenii, w ktorym czulismy sie naprawde nieswojo i oględnie mowiac “mało komfortowo” ;) Acz trzeba przyznac, ze owo miejsce zapada w pamiec.

U dołu duzego mostu wisi tablica. “Most Pobiedy” , kiedy zostal zbudowany i nazwisko glownego inzyniera. Pozostale napisy zostały dokladnie skute. Zarowno ormianskie jak i rosyjskie. Wyglada na to, ze bylo tam jeszcze jedno nazwisko. Dlaczego? Tego nie wiemy. A bardzo bysmy sie chcieli dowiedziec!

Obrazek

Na skarpie wąwozu stoja budynki o stylach zroznicowanych.

Obrazek

Obrazek

Na dachu jednego z blokow jest chyba dobudowany cały domek. Nie mam pojecia jak to działalo- czy kazdy mogł osiedlic sie na dachu bloku i zbudowac tam sobie chalupe? Bardzo mnie ciekawi mechanizm powstawania takich dodatkowych pieter. Ciekawe tez jaki mają adres? ;)

Obrazek

Na trasie z mostu w strone dworca autobusowego całe płoty sa udekorowane starymi zdjeciami ukazujacymi Erewan sprzed lat. Stara zabudowa centrum, ktora praktycznie cała zostala zrownana z ziemia, jakies targi, place, parady sprzed lat. Nawet chyba jakis tramwaj sie zalapal. Mnie najbardziej urzekło to zdjecie!

Obrazek

Szukamy tez hali targowej, gdzie ostatnio obkupilismy sie w pysznne łakocie! Patrzymy w mape, idziemy pod “hale targową” i... to nie jest to miejsce! Z zewnatrz wyglada jeszcze znosnie, ale w srodku to jest jakis market!

Obrazek

Nieopodsal trafiamy jednak na fajną, uliczną suszarnie wełny.

Obrazek

Wpadamy tez na meczet!! Wstyd przyznac, ale nie wiedzialam, ze w Erewaniu jest meczet… Ba! Bylam pewna, ze gdzie jak gdzie, ale w Armenii to nie ma zadnego meczetu!!! Meczet jednak jest i ma sie dobrze. Szok totalny!

Mozna go zwiedzac. Nalezy do mniejszosci iranskiej. Oprowadza nas po nim miła starsza pani. Zwracaja uwage ładne mozaiki na kopułach i scianach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W srodku nie bardzo mozna robic zdjecia, ale babka pozwala na jedno "z biodra" ;)

Obrazek

Przybył tez jakis bosonogi pielgrzym. Umył zakurzone nogi, napił sie z fontanny i napełnił skórzany bukłak. Z torby przerzuconej przez ramie wyjął kawałek chleba i z apetytem zjadł. Otrzepał z kurzu długie dredy i zwiazal w kucyk sznurkiem. Usiadł na ławce, odsapnął troche… po czym wyciągnał smartfon i zrobił sobie 10 roznych zdjec- "samojebek" z kija. Potem podłączył telefon kablem do laptopa i zaczał zapamietale walic w klawisze. Taaak…. Nawet koles z makatki nie wytrzymał ;)

Obrazek

W koncu przypominamy sobie, ze nasza hala targowa byla zaraz obok obrzydliwego marketu "Taszir" gdzie bezskutecznie szukalismy butli gazowych. Tym sposobem docieramy juz bez problemu. Jak zwykle naszym zainteresowaniem cieszą sie głownie dwa rodzaje produktów - bakalie i domowe wódki owocowe. Niestety jestesmy ograniczeni wagą bagazu, wiecej niz 28 kg na osobe wziac nie mozemy. Pomni tez doswiadczen sprzed 3 lat (gdy zabrano nam na lotnisku alkohol w plastiku) przelewamy bimber do szklanych butelek (co oczywiscie wpływa na mase...) Nabywamy suszono-kandyzowane figi, gruszki, wisnie, czeresnie, brzoskwinie. Kurcze, czemu u nas tego nie ma? Jedynie daktyle sa u nas dobre, reszta takowych owocow jest sucha i twarda...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z ostatnim półdniem jak zwykle nie wiemy za bardzo co zrobic. Włóczymy sie wiec bez celu po centrum, pijemy piwo przy fontannach, zagladamy na Wernisaż, mimo ze koszulek i magnesikow z Armenii mamy juz zatrzesienie. Na koniec zapodajemy do knajpy "Kaukaz" gdzie nażeramy sie po brzegi, coby nie musiec juz jesc na lotniskach, gdzie jest upiornie drogo i wszystko smakuje jak z kartonu.

Obrazek

Obrazek

Na lotnisku jestesmy koło 23. Czekaja nas upojne, dlugie godziny oczekiwania na samolot, ktory odlatuje o jak zwykle idiotycznej porze, chyba 5 rano. Ani to przeżuc ani wypluc.. ni czekac od wieczora, ni isc spac u Stiopy i przyjechac rano, ni siedziec w knajpach w centrum i potem szukac taksowek... Sprytny toperz przynajmniej ma ksiazke (ja nie mam tyle samozaparcia aby takie rzeczy dzwigac przez 2 tygodnie po górach...) Zeby nie umrzec z nudów kupiłam sobie w centrum dziwną gazete "Tajemnice CCCP" ;) o ekspedycjach na opuszczone stacje kosmiczne, sekrecie mumii Lenina, Majaku- starszym bracie Czarnobyla, utajnionych tsunami niszczacych Kuryle czy rzekomym otruciu Andropowa ;) Taki "Super Express" tylko tematyczny ;) Siedzenia na lotniskach sa chyba specjalnie tak konstruowane aby nie dało sie na nich wygodnie spać - podłokietniki oddzielajace siedzenia, dziwne wyprofilowanie a wszystko zrobione z lodowatego metalu. Na podlodze spac sie nie da bo ciagle jezdza czyszczarki. Obkładam wiec ławke karimatami, swetrami i czym sie da.. Zwijajac sie w w jakas spirale udaje mi sie zasnac na okolo 3 godziny. Śnią mi sie jakies niesamowite rzeczy- tęczowe fale z koziołkujacymi wiewiórkami, zalewa do kiszonych ogórkow, z ktorej musze wydłubac fioletowy brokat czy murzynskie dziecko, ktoremu otwiera sie główke pilotem a w srodku sa lody pistacjowe.. Nie wiem czy to spowodowała lektura tej gazety, zwiniecie w korkociąg podczas snu czy moze w "Kaukazie" dodali do zarcia inne przyprawy niz zwykle?? ;)

Samolot jest oczywiscie opozniony. W Polsce przezywamy szok termiczny - ze slonecznych 35 stopni wpadamy w 8 stopni i siąpiący deszcz. Tegoroczne zakonczenie lata bylo wiec szybkie i brutalne.

Kolejna kaukaska przygoda przeszła do historii...

KONIEC
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...


Wróć do „Relacje z wypraw”