Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Na maile na pewno odpowiedział człowiek , za to odnośnie uwagi wątpię. Jeśli nie było więcej skarg, to na pewno to zlali. Poza tym po takim czasie mało prawdopodobne aby chciało im się szukać winnego (choć podałem dokładną godzinę kursu i relację, więc nie stanowi to problemu).
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
-
- bardzo stary wyga
- Posty: 2208
- Rejestracja: 13-06-2008 12:39
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Po 3 miesiącach? To rzeczywiście firma, którą chyba lepiej omijać z daleka. Może zdradzisz choć jej nazwę?
A komu miałoby przeszkadzać, że pasażer wysiada wcześniej? Dla mnie to jakiś absurd nad absurdami, jak ja se kupię bilet z Wrocławia do Katowic i zechcę wysiąść u Pudla w Opolu czy tam odwiedzić pewną blond aptekarkę w Oławie to będzie to przedmiotem dochodzenia, czy mogłem tak postąpić czy nie?
Przeprosili, powiedzieli, że to my mieliśmy rację, a kierowca był nadgorliwy, bo powinien iść nam na rękę, jeśli w żaden sposób to nikomu innemu nie przeszkadzało.
A komu miałoby przeszkadzać, że pasażer wysiada wcześniej? Dla mnie to jakiś absurd nad absurdami, jak ja se kupię bilet z Wrocławia do Katowic i zechcę wysiąść u Pudla w Opolu czy tam odwiedzić pewną blond aptekarkę w Oławie to będzie to przedmiotem dochodzenia, czy mogłem tak postąpić czy nie?
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Wysiąść mogliśmy bez problemu wcześniej, ale bez bagaży Facet twierdził, że jak wsadziliśmy plecaki do jednego luku, to nie może ich wyjąć, bo wtedy musiałby wyjmować inne i zajęłoby to więcej czasu. Co było bzdurą, bo od początku mógł je wsadzić do odpowiedniego luku, a po drugie "przywalone" były może jedną torbą.
Co do firmy to "Żak Express". W tamtą stronę nie było problemów, poza tym, że klimy nie czuć było w ogóle na środkowym siedzeniu i czułem się jak w saunie
Co do firmy to "Żak Express". W tamtą stronę nie było problemów, poza tym, że klimy nie czuć było w ogóle na środkowym siedzeniu i czułem się jak w saunie
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
-
- bardzo stary wyga
- Posty: 2208
- Rejestracja: 13-06-2008 12:39
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Widzę jakieś nawiązanie do PB. Więc wiadomo już czemu tak kiepsko
Ale żeby nie było ostatnio przejechałem się na niejakim Bus Brothers (już sama nazwa odstrasza) z Wisły do Katowic. Dwie godziny jazdy w busie gdzie masz kolana pod brodą, to stanowcza przesada. Tyle dobrego, że wsiadałem pierwszy to zajałem sobie na samym końcu całą kanapę i siedziałem na środku mając przestrzeń na jedną nogę, raz to zginając lewą pod fotelem, raz to prawą. Z oboma naraz chyba możnaby dostać jakiejś zakrzepicy od tej ciasnoty Więc jak ktoś coś, to zdecydowanie polecam pociąg do Bielska i dalej autobus przez Skoczów. Czasowo tak samo.
PS Zgadnij jednak jak brzmi dewiza Bus Brothers - podróżuj komfortowo. Więc podróżuję, omijając odtąd ich z daleka
Ale żeby nie było ostatnio przejechałem się na niejakim Bus Brothers (już sama nazwa odstrasza) z Wisły do Katowic. Dwie godziny jazdy w busie gdzie masz kolana pod brodą, to stanowcza przesada. Tyle dobrego, że wsiadałem pierwszy to zajałem sobie na samym końcu całą kanapę i siedziałem na środku mając przestrzeń na jedną nogę, raz to zginając lewą pod fotelem, raz to prawą. Z oboma naraz chyba możnaby dostać jakiejś zakrzepicy od tej ciasnoty Więc jak ktoś coś, to zdecydowanie polecam pociąg do Bielska i dalej autobus przez Skoczów. Czasowo tak samo.
PS Zgadnij jednak jak brzmi dewiza Bus Brothers - podróżuj komfortowo. Więc podróżuję, omijając odtąd ich z daleka
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Czasowo tak samo, jeśli trafisz od razu na odpowiednią przesiadkę... a pociągi z Katowic do BB też bywają niemiłosiernie zatłoczone, tyle, że zamiast siedzieć to stoisz...
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
-
- bardzo stary wyga
- Posty: 2208
- Rejestracja: 13-06-2008 12:39
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Z Kato do BB jeżdzę IC, rano Pogoria, w drugą Korfanty vel Inka weekendowo. Całe 3zł więcej jak za KŚ a komfort nieporównywalnie lepszy i czasowo także. Co do przesiadki w BB to zawsze jest loteria i niewiadoma, ale połączeń tam tyle że nigdy długo nie czekam. Ostatnio miałem jechać o 7.30 niejakim Transkom Skoczów a pojechałem Lineą z przystanku na dole bo akurat tam zszedłem i podjechał. Skąd się wziął skoro nawet nie było go na rozkładzie do teraz pozostaje zagadką W Skoczowie też, ledwo wysiadłem i zdażyłem się obrócić a już stał bus wielkości autobusu do Wisły
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Trochę przekombinowane (aż 2 przesiadki) i dużo droższe - w końcu trzeba kupić 3 bilety. Póki nie wyremontują mostów kolejowych na trasie do Wisły nie wybieram się w te tereny komunikacją publiczną.
Wszystko co piękne jest przemija, wszystko co piękne jest zostaje ...
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
czasem 1 przesiadka, z BB można dojechać aż do Wisły. Ale faktycznie, chyba gra nie jest warta świeczki: te 2 godziny jakoś wytrzymam (BB to jeszcze te bardziej komfortowe, Drabas jest jeszcze gorszy ), a jadę cały czas bez przesiadania...
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
-
- bardzo stary wyga
- Posty: 2208
- Rejestracja: 13-06-2008 12:39
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Może źle trafiłem bo miałem dokładnie na odwrót, rano był Drabas, też złom, drzwi się nie domykały i zawiewało, ale sporo większy i odstępy między fotelami też normalne. Za to potem... wieloma busami już przyszło mi jeździć, głównie sprinterami ale ten to była jakaś masakra http://www.beskidzka24.pl/_cache/img/pl ... 490200.jpg
A co do przesiadek, wolę bardziej komfortowo i się przesiadać niż cisnąć 2h bez przerwy. Te parę złotych więcej też żadna oszczędność, w końcu wyjazd ma być przyjemnością a nie mordęgą byle taniej
A co do przesiadek, wolę bardziej komfortowo i się przesiadać niż cisnąć 2h bez przerwy. Te parę złotych więcej też żadna oszczędność, w końcu wyjazd ma być przyjemnością a nie mordęgą byle taniej
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Każda przesiadka to wzrastające ryzyko późniejszego dotarcia. Jeśli komuś zależy na czasie, to raczej jednak wybierze te pojedyncze połączenie.
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
-
- bardzo stary wyga
- Posty: 2208
- Rejestracja: 13-06-2008 12:39
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Los mnie znów rzucił, by świętować 11 listopada w Wiśle I kolejny raz czekając w Skoczowie podjeżdza niczym zmora Bus Sisters i to na dodatek ten sam... szczęście, że akurat w odwrotną stronę do Kato Do Wisły zajechałem zaś po królewsku Wispolem http://tychynews.pl/wp-content/uploads/ ... 00x150.png a w samej Wiśle natknąłem się na takiego Drabasa http://www.drabas.pl/userfiles/image/ga ... 7b9aab.jpg więc nie taki zły Drabas jak go piszą
Kto tu największym złomem jeździ widać chyba czarno na białym... podejrzewam, że gdyby Wispol rozszerzył ofertę do Kato siostry i bracia prędko by się z interesu zwinęli.
Kto tu największym złomem jeździ widać chyba czarno na białym... podejrzewam, że gdyby Wispol rozszerzył ofertę do Kato siostry i bracia prędko by się z interesu zwinęli.
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Mnie Drabas raz wystarczył - był grudzień, a w środku piździawica taka, że niemal wszyscy siedzieli w kurtkach i czapkach. Myślałem, że trafiłem na takiego, ale najczęściej u nich widzę takie złomy.
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Pudelek pisze:Wysiąść mogliśmy bez problemu wcześniej, ale bez bagaży
Jak opowiedzialam historie toperzowi to powiedzial ze trzeba bylo wysiasc tam gdzie chcielismy i powiedziec ze sie zle poczulam i musze wysiasc tu i koniec, nie ma gadania. A jak nie chcial oddac bagazu to zadzwonic na policje, ze zglaszamy kradziez bo kierowca autobusu chce sobie przywlaszczyc nasz bagaz. A najpierw po prostu postraszyc ze zadzwonimy. I ze zapewne szybko by zmiekł. Szkoda ze tak nie zrobilismy! Teraz bardzo zaluje...
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
Dzisiaj los nam sprzyja - udaje sie złapac stopa. Wprawdzie nie do Rutki- Tartak jak chcielismy, ale w dobrą strone. Zabiera nas robotnik odwożący kolege do domu w Baranowie. Z miejsca gdzie wysiadamy roztacza sie taki oto widok:
I zapada decyzja- kit z Rutką! Idziemy na wzgorze! Jest bowiem spora szansa, ze tam bedziemy spac! Mijana chudoba bacznie nam sie przyglada.
Po drodze bagienka i idealnie okragłe oczka wodne, jakby w kraterze wulkanu.
Miejsce okazuje sie bardzo dogodne biwakowo. Dajemy znac chłopakom, ze miejsce na nocleg znalezione. Oni chyba cała droge idą piechotą. Nie wiem naprawde jak to robią ludzie, ktorzy w skonczonym czasie sa w stanie dojechac stopem w konkretne miejsce... To tak po prostu nie działa. Przynajmniej w Polsce. Jazda stopem to loteria- czasem dotrzesz w zaplanowane miejsce, czasem poznasz fajnych ludzi i pojedziesz w przeciwnym kierunku, ale bardzo czesto cała trase zapodajesz z buta. Albo sa dwie rownolegle rzeczywistosci
Grzes idzie do Rutki na zakupy. Ja zostaje z plecakami, wyłaze na wieze. Wokol roztacza sie widok na łagodne wzgorza Suwalszczyzny, oswietlone ciepłym, wieczornym słoncem.
Zaraz za wieżą jest skarpa nieczynnego wyrobiska. Tam planujemy zapodac ognisko. Chrustu za duzo nie ma, ale sa resztki rozwalonego płotu, ktory runął w dół ze skarpy.
Z rozkladaniem namiotow i rozpalaniem ognia postanawiamy sie wstrzymac az bedzie tu sami. Mamy takie podejscie, ze zawsze lepiej jak nikt nie wie gdzie biwakujemy. Moze to przesadna ostroznosc- ale zaszkodzic nie zaszkodzi. W naszych czasach kapusiow niestety nie brakuje, a tak na pierwszy rzut oka to nigdy nie wiadomo kto zacz. A u wlotu do wyrobiska zatrzymały sie dwa auta. Facet i babka. Stoją oparci o auta i sie gapią w naszą strone. Chyba to miala byc randka, ale nieco dziwna.. Skoro bardziej sie interesuja nami niz soba nawzajem? W koncu o 21 odjezdzaja. Wyrobisko jest nasze! Ogien płonie, nalewka jagodowa rozgrzewa chlodny wieczor. Dzieki wyprawie Grzesia do Rutki mamy ziemniaki, masełko i sól. Zresztą nalewke tez dzieki Grzesiowi.
W Bęcejłach kupilismy folie malarska, wiec dzis namiot rozbijamy na niej. I jest duzo lepiej. Nie przesiąka, mimo porannego deszczu. Co najciekawsze- babka w sklepie zarzekała sie, ze nie ma folii. Ale znalazlam takowa na polce- zakurzoną, pozółkłą. Byla kupa smiechu. Widac ta folia czekała na nas 10 lat!
Z racji na poranne siąpiące opady sniadanie wyjątkowo zjadamy bez rozpalania ogniska. Rozsiadamy sie w wiezy bo tu jest dach.
Wreszcie dzis idziemy na wycieczke szutrówkami! Opuszczamy glowne drogi, kierujemy sie na Wierzbiszki i inne małe przysiółki gdzie nic nie ma. I składamy sobie obietnice, ze za rok przez wiekszosc wyjazdu wlasnie tak bedziemy wędrowac! Na pohybel asfaltom! Od razu jakos milej dla oka, od razu jakby wieksza przestrzen i szerszy oddech, a i drewnianych domkow jakby wiecej! Drogi sie wiją wsrod krzewow bzu i starych omszałych płotow. Po polach snują sie mgły, od czasu do czasu popaduje. To zdecydowanie dzien o najbrzydszej pogodzie na calej tegorocznej trasie. Ale chrzęszczący pod stopami żwir i piach niweluje wszelakie niedogodnosci!
Jedną chatynke wyraznie ktos przywraca do zycia!
Co chwile mijamy przydrozne kapliczki.. Ich ilosc jest prawie rownowazna liczbie domow! A zadumanych światków zapewne w rejonie naliczymy wiecej niz stałych mieszkancow rozrzuconych po polach chałupek..
Napotykamy tez mały cmentarzyk z I wojny swiatowej. Groby juz prawie rozpadniete, acz niedawno postawili zbiorczą tablice pamiatkowa. Gdyby nie ona łatwo by mozna przegapic to miejsce, biorac mogiły za kamienie.
Nasza dzisiejsza wycieczka to takie kółeczko po przysiólkach- caly czas łazimy wokół naszej wiezy, tej przy ktorej spalismy. Mamy okazje ją ogladac z kazdej strony! Śmiejemy sie, ze taka widac tradycja naszych wschodniogranicznych wedrowek - kilka lat temu jak plynelismy tratwą to wciaz widzielismy wieze kosciola w Sztabinie. Teraz przesladuje nas dla odmiany inna wieza! Widac los nas pilnuje, zebysmy sie nie zgubili!
W Rutce czekamy na autobus w dziwnych okolicznosciach - ni to plac zabaw, ni to lesny parking, ni to zakręcony sen lokalnego artysty. Mozna tu liczyc zające, ogladac wystrugane z drewna ptactwo albo schowac sie do beczki. Nie wiem komu to ma słuzyc- nie widzimy tu ani dzieci, ani lokalnych żulikow.
est tez wiata z marmurowymi ladami i zlewami z bieżącą wodą. Moze w sezonie dziala tu jakis sklepik albo punkt gastronomiczny? Wiata raczej nie ma walorow noclegowych- przewiewna, blisko zabudowan, no i ponoc wszedzie wiszą kamery... Palenisko tez takie sterylne jakby nikt nigdy w nim nie palil ognia.. Albo potem szorowali domestosem
Za plecami szumi nam Szeszupa. Nie sądzilam, ze to taka duza rzeka! Ma prawie 300 km i plynie tez przez Litwe i Obwod Kaliningradzki! Zawsze myslalam, ze to malutki, regionalny potoczek!
cdn
I zapada decyzja- kit z Rutką! Idziemy na wzgorze! Jest bowiem spora szansa, ze tam bedziemy spac! Mijana chudoba bacznie nam sie przyglada.
Po drodze bagienka i idealnie okragłe oczka wodne, jakby w kraterze wulkanu.
Miejsce okazuje sie bardzo dogodne biwakowo. Dajemy znac chłopakom, ze miejsce na nocleg znalezione. Oni chyba cała droge idą piechotą. Nie wiem naprawde jak to robią ludzie, ktorzy w skonczonym czasie sa w stanie dojechac stopem w konkretne miejsce... To tak po prostu nie działa. Przynajmniej w Polsce. Jazda stopem to loteria- czasem dotrzesz w zaplanowane miejsce, czasem poznasz fajnych ludzi i pojedziesz w przeciwnym kierunku, ale bardzo czesto cała trase zapodajesz z buta. Albo sa dwie rownolegle rzeczywistosci
Grzes idzie do Rutki na zakupy. Ja zostaje z plecakami, wyłaze na wieze. Wokol roztacza sie widok na łagodne wzgorza Suwalszczyzny, oswietlone ciepłym, wieczornym słoncem.
Zaraz za wieżą jest skarpa nieczynnego wyrobiska. Tam planujemy zapodac ognisko. Chrustu za duzo nie ma, ale sa resztki rozwalonego płotu, ktory runął w dół ze skarpy.
Z rozkladaniem namiotow i rozpalaniem ognia postanawiamy sie wstrzymac az bedzie tu sami. Mamy takie podejscie, ze zawsze lepiej jak nikt nie wie gdzie biwakujemy. Moze to przesadna ostroznosc- ale zaszkodzic nie zaszkodzi. W naszych czasach kapusiow niestety nie brakuje, a tak na pierwszy rzut oka to nigdy nie wiadomo kto zacz. A u wlotu do wyrobiska zatrzymały sie dwa auta. Facet i babka. Stoją oparci o auta i sie gapią w naszą strone. Chyba to miala byc randka, ale nieco dziwna.. Skoro bardziej sie interesuja nami niz soba nawzajem? W koncu o 21 odjezdzaja. Wyrobisko jest nasze! Ogien płonie, nalewka jagodowa rozgrzewa chlodny wieczor. Dzieki wyprawie Grzesia do Rutki mamy ziemniaki, masełko i sól. Zresztą nalewke tez dzieki Grzesiowi.
W Bęcejłach kupilismy folie malarska, wiec dzis namiot rozbijamy na niej. I jest duzo lepiej. Nie przesiąka, mimo porannego deszczu. Co najciekawsze- babka w sklepie zarzekała sie, ze nie ma folii. Ale znalazlam takowa na polce- zakurzoną, pozółkłą. Byla kupa smiechu. Widac ta folia czekała na nas 10 lat!
Z racji na poranne siąpiące opady sniadanie wyjątkowo zjadamy bez rozpalania ogniska. Rozsiadamy sie w wiezy bo tu jest dach.
Wreszcie dzis idziemy na wycieczke szutrówkami! Opuszczamy glowne drogi, kierujemy sie na Wierzbiszki i inne małe przysiółki gdzie nic nie ma. I składamy sobie obietnice, ze za rok przez wiekszosc wyjazdu wlasnie tak bedziemy wędrowac! Na pohybel asfaltom! Od razu jakos milej dla oka, od razu jakby wieksza przestrzen i szerszy oddech, a i drewnianych domkow jakby wiecej! Drogi sie wiją wsrod krzewow bzu i starych omszałych płotow. Po polach snują sie mgły, od czasu do czasu popaduje. To zdecydowanie dzien o najbrzydszej pogodzie na calej tegorocznej trasie. Ale chrzęszczący pod stopami żwir i piach niweluje wszelakie niedogodnosci!
Jedną chatynke wyraznie ktos przywraca do zycia!
Co chwile mijamy przydrozne kapliczki.. Ich ilosc jest prawie rownowazna liczbie domow! A zadumanych światków zapewne w rejonie naliczymy wiecej niz stałych mieszkancow rozrzuconych po polach chałupek..
Napotykamy tez mały cmentarzyk z I wojny swiatowej. Groby juz prawie rozpadniete, acz niedawno postawili zbiorczą tablice pamiatkowa. Gdyby nie ona łatwo by mozna przegapic to miejsce, biorac mogiły za kamienie.
Nasza dzisiejsza wycieczka to takie kółeczko po przysiólkach- caly czas łazimy wokół naszej wiezy, tej przy ktorej spalismy. Mamy okazje ją ogladac z kazdej strony! Śmiejemy sie, ze taka widac tradycja naszych wschodniogranicznych wedrowek - kilka lat temu jak plynelismy tratwą to wciaz widzielismy wieze kosciola w Sztabinie. Teraz przesladuje nas dla odmiany inna wieza! Widac los nas pilnuje, zebysmy sie nie zgubili!
W Rutce czekamy na autobus w dziwnych okolicznosciach - ni to plac zabaw, ni to lesny parking, ni to zakręcony sen lokalnego artysty. Mozna tu liczyc zające, ogladac wystrugane z drewna ptactwo albo schowac sie do beczki. Nie wiem komu to ma słuzyc- nie widzimy tu ani dzieci, ani lokalnych żulikow.
est tez wiata z marmurowymi ladami i zlewami z bieżącą wodą. Moze w sezonie dziala tu jakis sklepik albo punkt gastronomiczny? Wiata raczej nie ma walorow noclegowych- przewiewna, blisko zabudowan, no i ponoc wszedzie wiszą kamery... Palenisko tez takie sterylne jakby nikt nigdy w nim nie palil ognia.. Albo potem szorowali domestosem
Za plecami szumi nam Szeszupa. Nie sądzilam, ze to taka duza rzeka! Ma prawie 300 km i plynie tez przez Litwe i Obwod Kaliningradzki! Zawsze myslalam, ze to malutki, regionalny potoczek!
cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Wędrówki pograniczem polsko - litewskim (Suwalszczyzna 2017)
buba1 pisze:Pudelek pisze:Wysiąść mogliśmy bez problemu wcześniej, ale bez bagaży
Jak opowiedzialam historie toperzowi to powiedzial ze trzeba bylo wysiasc tam gdzie chcielismy i powiedziec ze sie zle poczulam i musze wysiasc tu i koniec, nie ma gadania. A jak nie chcial oddac bagazu to zadzwonic na policje, ze zglaszamy kradziez bo kierowca autobusu chce sobie przywlaszczyc nasz bagaz. A najpierw po prostu postraszyc ze zadzwonimy. I ze zapewne szybko by zmiekł. Szkoda ze tak nie zrobilismy! Teraz bardzo zaluje...
To się tak fajnie gada po czasie... natomiast na miejscu to mogłoby oznaczać sporą stratę czasu, jeszcze większe nerwy itp.
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/