Pewną tradycją od kilku lat stały się moje górskie spotkania z kolegą Menelem. Początkowo były to raczej jednodniówki [ze strony Menela ], pierwszy raz spotkaliśmy się w Górach Izerskich, następnie w Górach Kaczawskich. Kolejne spotkania były już dłuższe – 3-4dni wspólnego łażenia z noclegami głównie pod namiotem. I tak przeszliśmy razem kawał Pienin i kawał Beskidu Śląskiego. Los chciał, że ostatnio te spotkania mają miejsce raz na 2lata.
W tym roku padło na wspólny Beskid Niski!
Za punkt startu i zbiórki obieramy...Komańczę!
Ja tradycyjnie w środku nocy wstaję i ruszam furmanką na południe. Zanim dojadę, to szybko zjeżdżam z obranej drogi do Klimkówki. Jest tu drewniany kościół parafialny pw. św. Michała Archanioła wzniesiony w 1854r., według projektu miejscowego majstra ciesielskiego Floriana Waisa. Przebudowany i remontowany w II poł. XIX w. i pocz. XX w. Wnętrze ozdobione secesyjną polichromią z 1906r., autorstwa lwowskiego malarza Tadeusza Popiela. Cennym zabytkiem kościoła, odkrytym podczas renowacji w 1997 roku, jest obraz „Wizja św. Jana na Patmos” z 1529 roku, przedstawiający wizerunek Matki Boskiej Apokaliptycznej koronowanej przez anioły, w aureoli słońca.
Udaje mi się nawet dostać do środka…
Około 13tej parkuje w Rymanowie. Przepak, staram się pogadać z miejscowymi odnośnie dojazdu do Komańczy, ale co człowiek to inna opinia. Na pewno spróbuję od południa się tam dostać. Wyłażę na przystanek PKS/bus w kierunku Rymanowa Zdroju, Deszna, Królika Polskiego i zaczynam “stopowanie”. Liczę, że pójdzie na dwie tury – Rymanów – Daliowa i potem do Komańczy. Stoję w upale 20min i nic, pojedyncze auta chcą mnie zabrać do Rymanowa Zroju, ale to tylko kilka km. W końcu “ten” samochód, dwaj goście biorą mnie do...Komańczy! Na miejscu jestem kolo 14tej. Menel już czeka przy cerkwi, więc tam się od razu udaję. Cerkiew jest piękna! Od razu, na starcie mamy “ten klimat”.
Cerkiew Opieki Matki Bożej w Komańczy wybudowano w latach 1800–1803 (dawna greckokatolicka, od 1963 cerkiew prawosławna). 13 września 2006r jak wiadomo cerkiew niestety spłonęła, udało się uratować jedynie wolnostojącą dzwonnicę. Oryginalne wyposażenie cerkwi uległo zniszczeniu. Świątynia została pieczołowicie, wg oryginału, odbudowana w latach 2008–2010. Wyremontowano wtedy także dzwonnicę i ogrodzenie. Obecnie wewnątrz znajduje się współczesna kopia ikonostasu z 1832r autorstwa Afanazego Rużiłowicza, który był przeniesiony do cerkwi w Komańczy z Wołosianki.
Przy cerkwi łapię oddech po podróży i powoli przyswajam klimat TEGO Beskidu. Po tym miłym wstępniaku ruszamy w kierunku szlaku czerwonego. Meldujemy się w dawnym schronisku PTTK - obecnie Leśna Willa PTTK im. Ignacego Zatwarnickiego.
Uzupełniamy wodę, zjadamy co nieco i zaczynamy podejście – plan jest prosty – Wahalowski Wierch. Miejsce jest urocze i tu planowaliśmy zostać na nocleg…
Rozbijamy namioty w zasadzie na samym szczycie. Po wyjściu z namiotu widoki na pasmo Rzepedki i Długi Łaz. Genialne miejsce na biwak!
Jeszcze wieczorne spojrzenie na okoliczne łąki i pasmo graniczne. Kubek herbaty w dłoni, cisza miejsca, czad!
Czadowe są też inne kwestie związane ze spaniem na szczytach przy dobrej pogodzie, otóż te zachody słońca!
A jak zachody, to rano są...wschody!
I klasycznie, poranne mgły w dolinach...też były!
No i kwestia nie mniej ważna niż wschody i zachody...posiłek na łonie natury! Uwielbiam!
Czas zwijać barłóg i ruszyć na pierwszy, pełen dzień wędrówki.
Na początek kontynuujemy szlak czerwony, naszym pierwszym celem jest Tokarnia [778mnpm]. Tutaj widziana z łąk nad dawną wsią Przybyszów…
Vis a vis Tokarni Szeroki Łan [688mnpm]
Zanim rozpoczniemy podejście pod Tokarnię, schodzimy do doliny potoku Płonka, tu w chaszczach odnajdujemy resztki cmentarza w Przybyszowie.
Podejście na Tokarnie...mordercze W tym skwarze i w pełnym rynsztunku. Na wierzchołku jest ławeczka oraz...pieczątka szczytowa! Widok na Bukowsko i górującą nad nim Żurawinkę.
Z Tokarnia schodzimy do krzyżówki ze szlakiem żółtym, którym schodzimy do Wisłoka Wielkiego. Przed Wisłokiem okoliczne pola…
Tutaj zaczynają się nasze perypetie co do sklepu, na szlaku nastawiamy się na sklep, którego w Wisłoku Wielkim nie ma… Wodę uzupełniam u proboszcza i nogi same niosą do…dawnej cerkwi grekokatolickiej pw św Onufrego. Obecnie jest kościół rzymsko-katolicki wybudowany wraz z murowaną dzwonnicą bramną w latach 1850-1854. Świątynia w Wisłoku, podobnie jak kilka innych zachowanych w dolinie Osławy cerkwi reprezentuje typ architektury sakralnej, rozpowszechniony w XIX w. na terenie środkowego i wschodniego Podkarpacia.
Obok cerkwi znajduje się zadbany cmentarzyk, w takie miejsca w Beskidzie zawsze warto zajść dla chwili zadumy…
Zaraz za cmentarzem widzimy ścieżkę, podążamy nią bezszlakowo na wzniesienie o nazwie Hora. Za plecami mamy dolinę Wisłoka, najbliżej po prawej jest Ubycz [605mnpm], na horyzoncie Horbki Sabaryniackie - Polańską [737mnpm] oraz nieco z prawej Jawornik [761mnpm].
Po prawej zaś mamy widok na pasmo graniczne z Kanasiówką na pierwszym planie. Po lewej przedłużenie łąk na Wahalowskim Wierchu, które kumulują się na szczycie Jasieniny [667mnpm]
Z grzbeitu Hory odbijamy w dolinę, schodząc do Wisłoka Górnego, w zasadzie bezpośrednio pod szlak żółty na Kanasiówkę. Sklepu brak…:-)
W dobrym tempie zdobywamy szczyt. W trakcie dnia wykrystalizował się plan i pomysł aby nocleg spędzić w Jasielu, do którego schodzimy nieco przed zmierzchem. Miejsce jest przezacne, są wiaty, ale przede wszystkim jest potok, tuż obok płynie Jasiołka. Rozbijamy się, następnie raczymy kąpielą w rzece. Nie jesteśmy tu sami, więc wieczór mija na pogawędkach “ludzi gór”
W nocy i rano rosy było pod dostatkiem, więc zanim wyruszymy musimy podsuszyć namioty. Poza tym Menel musi niestety pogłówkować nad uszkodzonym stelażem. Ja w tym czasie idę na mały spacer do Jasiela, cisza tych wzgórz nieco mnie przytłacza, historia jest wręcz namacalna, takie poczucie, że nie jestem tu sam…
Śniadanko w Jasielu…
Żegnamy Jasiel i ruszamy w dalszą drogę…
Na początek czeka nas długie zejście do Moszczańca. Tu filujemy na...sklep i znów klapa, a zapasy żywności są już kiepskie. Chwilę odpoczywamy w pobliskiej wiacie i ruszamy szlakiem zielonym w kierunku nieistniejącej wsi Surowica. Po drodze czeka nas duży i głęboki brud na Moszczańcu, trzeba zdjąć buty i przedreptać na drugi brzeg. A tam zaczynają się łąki i bezleśne wzgórza, można też trwać dzikie jabłka garściami…
Za Surowicą odbijamy na ścieżkę ze znakami rowerowymi, początkowo wzdłuż Wisłoka następnie wzdłuż jego dopływu. Przed nami jeden z głównych punktów programu – Polany Surowiczne.
Szlak co chwilę przecina dopływ Wisłoka, takich brodów mamy kilka po drodze.
W końcu pokonujemy ostatni bród na Potoku Surowicznym i meldujemy się na Polanach. Na starcie wita nas fenomenalnie zrekonstruowana kilka lat temu dzwonnica stojąca niegdyś obok drewnianej cerkwi grekokatolickiej w łemkowskich Polanach Surowicznych…
Miejsce jest niesamowite! Kilka kroków dalej ulokowała się chatka studencka – Chałupa Elektryków. Tak się składa, że dzień naszego przybycia jest też ostatnim dniem funkcjonowania chaty w obecnym sezonie. Zostaliśmy jednak wpuszczeni na salony, były miłe pogawędki, otrzymaliśmy “resztki” w pańskiego stołu – ciasto drożdżowe, nadzienie do naleśników z serem, śliwki, jabłka, baaardzo pozytywne miejsce I ludzie – polecam!
Po wypoczynku i popasie ruszamy dalej wzdłuż Potoku Surowicznego, po prawej stronie słynna Polańska [Horbki Sabaryniackie], tu też kiedyś trzeba będzie podejść. My tymczasem kierujemy się na Jaśliska – tam ma być sklep! W tym celu kierujemy się traktem konnym na Ruską Górę [583mnpm], a za plecami…
Na ostatnim planie Jawornik [761mnpm]
My natomiast gubimy trakt konny i czasem po prostu przez łąki, czasem przez nikłe ścieżki w lesie, głównie na czuja, a trochę na azymut przebijamy się na Łysą Górę [557mnpm], tu też widoki kojące rany i serce…
Ostatecznie psim swędem schodzimy do Posady-Jaśliska, jest niedziela, ale mamy info, że w rynku jest sklep i działa do 17:00. Na zegarkach 16:30, więc ciśniemy DK 897 na Jaśliska. W pewnym momencie zaczepia nas miejscowa i każe czym prędzej wracać, wskazując cenny skrót. Tym sposobem tuż przed 17tą lądujemy zmachani i zapoceni jak dziki na rynku w Jaśliskach, sklep jest...otwarty!! Uzupełniamy zapasy jedzenia i picia. Ależ to cudne uczucie
W Jaśliskach jest jeszcze jedna kwestia do sprawdzenia, otóż jeszcze w Jasielu dowiedzieliśmy się o piekarni, która słynie w całej okolicy. Najpierw pieczywko jest rozwożone po okolicy a od 16:00-17:00 sprzedawane na miejsce, świeżutkie, gorące, i jak pachnące – przepraszam, ale pachnie jak w piekarniach PRLu – cuuudo! Bierzemy gorące buły, mieszamy to z zasobami sklepu i relaksujemy się w ryneczku…
Cóż, tak po prawdzie, wg planu pierwotnego to mieliśmy dziś przejść jeszcze Jaśliska, Lipowiec, dojść do granicy, zejść do Zyndranowej... Ale w Beskidzie tak się nie da, poza tym grubo przeszacowaliśmy dystans. Menel wpadł na pomysł aby przenocować w wiacie “Strażacka Polana” tu za Jaśliskami. Mamy niedaleko, nasyceni błąkamy się jeszcze przez chwilę po Jaśliskach…
Do wiaty dochodzimy pod wieczór. Obok płynie Biełcza, nie wytrzymuję i od razu wbijamy saute do rzeki, cudowne uczucie zanurzyć się w potoku po całym dniu w beskidzkich bezdrożach…
Przy wiacie kilka rodzin zebrało się przy urodzinowym grillu. Bardzo mili ludzie, większość z Posady, z miejsca pytają czy mamy ochotę na kiełbasy itp… Czy mamy ochotę? No jasne!
Dobrzy ludzie nie bawią się przesadnie długo i wkrótce pozostawiają lokal tylko nam. My mościmy się na ławach, gadamy przy herbacie i rozgwieżdżonym niebie. Super nocleg, dla mnie pierwszy raz w wiacie
Rano? Klasyka! Uwielbiam to!
O dobrej porze udaje nam się zebrać barłóg. Do Zyndranowej, po sugestii Imć Menela, ruszamy nie przez granicę, a ścieżką przez Kamarkę, na początek…
Kamarka [630mnpm] oferuje widokowe łąki, głównie na północ, a wiec mamy tu od lewej: Dział Szklarski [652mnpm], Przełęcz Szklarska oraz Banię Szlarską [695mnpm]
Zerkamy też w bliższą okolicę...Daliowa.
...Jaśliska
Droga przez las mija bezproblemowo i po około 1,5h wychodzimy na pola nad Zyndranową. Jak Zyndranowa, to oczywiście chatka SKPB Rzeszów. Zachodzimy, rozmawiamy z chatkowymi, ostatecznie wychodzimy z flakonem 1,5l średnionasyconej Nałęczowianki… bardzo miłe miejsce!
W planach mamy kolejną chatkę studencką, w Zawadce Rymanowskiej. Po drodze jednak...Czerwony Horb [618mnpm], Ostra [687mnpm], zejście do Stasianego, Piotruś [728mnpm]. Zanim jednak góry...to doliny A tu, murowana cerkiew św. Mikołaja. Wzniesiona w latach 1983–1985, poświęcona w sierpniu 1985r. Była pierwszą cerkwią zbudowaną na Łemkowszczyźnie po II Wojnie Światowej.
Zaglądamy jeszcze na pobliski cmentarz…
Potem jest orka, czyli włażenie na Czerwony Horb, następnie na Ostrą. Nazwa tej drugiej nieprzypadkowa , jest stromo jak cholera. Nie idzie mi się dziś najlepiej, do tego szlak błotnisty, gęsta roślinność – czuję się trochę jak w Panamie… Menel ma zdecydowanie lepsze nogi i łączymy się dopiero na szczycie… Ostrej Nie wiem ile czekał, ale rzekomo “niedługo”
Chwila odpoczynku i zaczynamy złazić do Stasianego, gdzie mieliśmy w planie trochę relaksu przed atakiem na Piotrusia [728mnpm]. Mieliśmy, bo...podczas zejścia z Ostrej rozpadł mi się but Prawda jest taka, że przyjechałem na imprezę w już nieco niesprawnych butach – w obu zaczynała się odklejać podeszwa… Cóż w tym momencie podeszwa została na szlaku… Menel proponuje zakończenie szlajanka, ale...bez przesady. Jakoś złażę do z Ostrej. Na dole, już na płaskim gruncie mija nas auto leśników – łapie stopa, dobrzy ludzie zabierają nas ze sobą, jadą do Tylawy, a nas wysadzają na DK9, przy zajeździe “Bartnik”. Proponuję nowy plan. Piotrusia objedziemy stopem, a resztę trasy spokojnie przejdę na zdezelowanej podeszwie. W “Bartniku” idziemy na obiad, a potem wystawiamy “łapę” i po chwili już siedzimy w furmance u miłego tatuażysty, który godzi się zjechać z DK9, aby wysadzić nas w Zawadce Rymanowskiej. Pierwsze kroki nasze nie mogą być nigdzie indziej jak do Cerkwi Narodzenia Bogurodzicy. Ten drewniany obiekt wzniesiony w 1855r, to obecnie kościół katolicki.
Prawda jest taka, że już na starcie eskapady Menel proponował i marzył aby jeden z noclegów odbył się na szczycie Bania Szklarska [695mnp]. Dziś miał być ten dzień, ale prawda jest taka, że po tym stopie lądujemy w Zawadce około 15:00, gdyby wariant przez Piotrusia odbył się, to w Zawadce bylibyśmy koło 17:00 i z planów nici. A ja z tym “półbutem” na szutrówkach i łąkach spokojnie daję radę. Ruszamy zatem przez wieś z zamiarem biwaku na Bani… Klimaty łemkowskie….
Następnie bawimy chwilę u dziewczyn w Chacie Studenckiej SKPT Lublin. Tu czerpiemy pyszną wodę prosto ze studni. Menel dokonuje nawet ablucji górnej części ciała – ryczał przy tym nie gorzej niż okoliczne jelenie
Sama chatka – fajne miejsce!
My natomiast rozpoczynamy ostatni etap naszej wędrówki do planowanego miejsca biwaczku. Musimy przejść całą wieś. Na jej samym końcu trafiamy na zarośnięty cmentarz po nieistniejącym przysiółku Kamionka…
Z tego miejsca czeka na podejście łąkami na Kamionkę [ok 640mnpm], w zasadzie do Przełęczy Szklarskiej idziemy cały czas łąkami, na ostatnim planie nasz cel – Bania Szlarska [695mnpm]…
Tak mieliśmy
Po lewej masyw Cergowej [716mnpm]
Na Przełącz Szklarską dotarliśmy gdy cienie już powoli się kładły. Czekał nas ostatni akt na dziś – podejście na szczyt. Kilka dni temu tą samą ścieżką wędrował Król Lasu…
Na szczęście poza ptakami na szczycie do samego rana nie było innej zwierzyny.
Rozbijamy sprawnie obozowisko. Jest ławeczka i tradycyjnie wieczorna herbata, pogadanki. W dole pojedyncze światła cywilizacji, w górze cała masa światła od gwiazd i Drogi Mlecznej. Takie niebo tylko w górach!
Jak wieczór I szczyt, to zachód też nam sie trafił niezgorszy…
Potem słońce jeszcze na chwilę wychyliło się spod tej chmury…
Noc jest ciepła, jest najcieplejszy biwak podczas całego wyjazdu, nawet nie włażę do śpiwora, rano zero kondensacji, wszystko suchutkie. Te poranki w górach...zawsze są magiczne
Śniadanie w takim plenerze zawsze smakuje wiele razy lepiej niż w dolinach…
Cóż, to był nasz ostatni dzień wędrowania. Z powodu moich butów i po trosze aby spełnić marzenia Menela odnośnie noclegu na Bani Szlarskiej nieco zmodyfikowaliśmy końcówkę trasy, ja pierwotnie planowałem przebijać się wzgórzami z Zawadki Rymanowskiej do Bałucianki, a całość zakończyć na Przymiarkach. Tak czy inaczej wyszło mega elegancko. Jako że mamy jeszcze jeden dzień urlopu postanawiamy dziś zejść w doliny, ogarnąć się – w końcu ostatnie cztery noce były spędzone na biwakach
W planie mamy zejście w doliny, przejazd do Rymanowa, gdzie została “furmanka”, następnie objazdówka po okolicy celem ogarnięcia zabytków sakralnych budowanych w drewnie, a potem relaks gdzie..? Jak to gdzie?! W Jaśliskach!
Z Bani schodzimy w kierunku Przeł Szklarskiej… Żegnają nas widoki na wczorajsze przejście przez Kamionkę, w tle Cergowa.
Jakoś tak jest, że w górach człowieka dotyka pasmo szczęścia… Otóż wg moich wstępnych rozeznaniu w dniu przyjazdu busiki z Rymanowa jeżdżą nie dalej niż do Królika Polskiego [inne gminy czy coś w ten deseń], więc jesteśmy nastawieni na stopowanie, a tu...po 30sek stania podjeżdża busik do Rymanowa! Phi..! Za 20min stoimy przy aucie. Przepak i rozpoczynamy zwiedzanie typu all-inclusive!
Na początek jedziemy nieco na wschód za Rymanów, do wsi Glębokie. Stoi tu drewniany kościół [kiedyś cerkiew] pw Narodzenia Matki Boskiej z 1874r
Zachodzimy również na mały cmentarzyk…
Następnie zajeżdżamy do Wróblika Szlacheckiego, jest tu dawna drewniana cerkiew pw Zaśnięcia Matki Boskiej z 1869r, aktualnie remontowana…
Obok oryginalna w swoim kształcie, murowana dzwonnica…
Niedaleko kościoła w oczy rzuca się stara zabudowa, podchodzimy. Takich domostw jest w okolicznych wsiach zapewne jeszcze niemało, ale taki widok powoli pewnie będzie odchodził w zapomnienia, warto to uwiecznić “na kliszy”.
Kawałek dalej, w Targowiskach jest kolejny obiekt. Jest to kościół parafialny pw św Małgorzaty zbudowany w latach 1736-1740. Do budowy użyto drewna z rozbiórki starszej świątyni (na ścianach zachowane ślady późnośredniowiecznych zacheuszy). W II poł. XIX w. został rozbudowany (dobudowano kaplicę, przedłużono nawy). W latach 80’ XXw przeprowadzono gruntowny remont kościoła dokonując znacznego przekształcenia budowli…
Jakoś tak poczuliśmy tutaj, że się oddalamy od klimatu Beskidu Niskiego, wracamy zatem na południe… Aby odczarować miejsce i nasze dusze znów ukoić “duchem czasów minionych” zajeżdżamy do Bałucianki. Znajduje się tu drewniana cerkiew greckokatolicka pw. Zaśnięcia Przeświętej Bogurodzicy, wzniesiona prawdopodobnie w XVII w. [1750 to najstarsza data wyryta w nadprożu], obecnie filialny kościół rzymskokatolicki. W latach 1820 i 1899 przebudowana i remontowana. Jedna z dwóch zachowanych cerkwi prezentujących typ budowli sakralnej charakterystyczny dla obszaru środkowej i wschodniej Łemkowszczyzny, gdzie upowszechniło się stosowanie wielopolowych sklepień zrębowych.
Obok zabytkowy cmentarz, spędzamy tu kilka chwil…
Z Bałucianki niedaleko na...Przymiarki, gdzie pierwotnie mieliśmy być
Bawimy tu chwilę znów czując górski wiatr we włosach, tym bardziej, że vis a vis nas pyszni się Cergowa [716mnpm]
A tu widok na północ, na przedgórza I Pogórza: Strzyżowskie i Dynowskie.
Po tym ostatnim już górskim akcencie, znów wracamy w doliny. Tym razem Królik Polski i Kościół Narodzenia Najświętszej Marii Panny wybudowany w 1754r. W okresie reformacji starosta sanocki Zbigniew Sienieński, zamienił kościół w zbór helwecki, następnie ariański, za co został wyklęty przez bp. przemyskiego. Z boku świątyni widoczna jest murowaną zakrystia z XVIIw. W kościele znajduje się barokowy ołtarz z 1771r a na nim obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, namalowany przez Piotra Burnatowicza z Brzozowa z umieszczoną datą 1636.
Tuż obok kiedyś ulokowany był Królik Wołoski. Dziś pozostały po nim ruiny murowanej cerkwi greckokatolickiej pw. Przeniesienia relikwii św. Mikołaja. Obiekt zbudowano w 1843r z kamienia rzecznego. Obecnie trwają prace rekonstrukcyjne – wygląda to okazale!
W lipcu 1996 znajdujący się obok cerkwi cmentarz został odremontowany przez uczestników obozu konserwatorskiego „Nadsanie” zorganizowanego przez Stanislawa Krycińskiego.
Ostatnim przystankiem w poszukiwaniu drewnianych obiektów sakralnych jest Daliowa i jedna z moich ulubionych cerkwi w B. Niskim. Tutejsza drewniana cerkiew greckokatolicka pw św. Paraskewy została wybudowana w 1933r, w stylu ukraińskim [została wzniesiona na planie krzyża, z pojedynczą kopułą nad skrzyżowaniem naw] , a więc nietypowym dla Łemkowszczyzny.
Potem już zajeżdżamy do Jaślisk, łapiemy baaardzo sympatyczny nocleg nad “naszym” sklepem. Kręcimy się zatem już nieśpiesznie po Jaśliskach i łapiemy klimat tej mieściny, który jest nie do podrobienia. Zaglądamy też w miejsca, gdzie za pierwszym razem gdy tu byliśmy nie było nam dane…
Nie możemy odpuścić również wizyty w słynnej piekarni...zapach chleba i bułek...mmmmm…
Sprzedawca daje nam cynk, że po 17tej wjadą tu świeże drożdżówki z cala masą różnego nadzienia… Przybyliśmy pod okienko! Poszły m.in z jabłkiem i toffi...przepyszne!
Wieczór spędzamy na rozmowach przy herbacie i drożdżówkach na werandzie naszego przybytku z miła parą z Krakowa. Na pożegnanie dostaję od Pani mały koszyk borowików!
Wyjazd to był przedni, myślę, że urobiliśmy kawał terenu w tym pięknym i klimatycznym paśmie - “Sercu bliski Beskid Niski”
Dziękuję koledze Menelowi za kilka dni wspólnej włóczęgi.
Do następnego Spotkania na Szczycie
Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Należy przestrzegać przepisów BHP...zwłaszcza na kolei.
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Ooo, mój ukochany Beskid! I sporo znajomych miejsc.
Noclegi w namiocie super, ale ja bym jednak nie odpuścił nocowania w chatkach
Kto bazował w Zyndranowej??
Noclegi w namiocie super, ale ja bym jednak nie odpuścił nocowania w chatkach
Kto bazował w Zyndranowej??
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Niestety nie znam ludzi...
Należy przestrzegać przepisów BHP...zwłaszcza na kolei.
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Satan, jakbym wczoraj wrócił z imprezy, a to już bez mała 2 tygodnie! Ja ze swoją wersją wydarzeń dopiero na półmetku. Piekarni w Jaśliskach nie zapomnę, to majstersztyk! Za tak zacną wyrypę dziękować!! Do zobaczyska...niebawem
ps. Satan, tam się wkradł błąd, chodzi o Kamińską.
ps. Satan, tam się wkradł błąd, chodzi o Kamińską.
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Piekarnia w Jaśliskach to faktycznie majstersztyk, ale... jakość i tak trochę im spada. Za duża popularność, ludzie potrafią tam przyjechać po buły nawet z Krosna.
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Pudelek pisze:
Noclegi w namiocie super, ale ja bym jednak nie odpuścił nocowania w chatkach
Oj nie, zdecydowanie namiot i zachód słońca plus poranne mgiełki, tego w chatkach nie ma...
menel pisze:Satan, tam się wkradł błąd, chodzi o Kamińską.
Menel, tak mam na swojej mapie...
Należy przestrzegać przepisów BHP...zwłaszcza na kolei.
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
W chatkach jest coś innego, czego nie ma na samotnych noclegach A z drugiej strony w Zyndranowej jak najbardziej mogą być mgiełki, zachody itp
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Coś z tym Jasielem jest na rzeczy. W roznych opustoszałych wioskach sie bywalo, ale to dziwne odczucie, ze cie ktos obserwuje wlasnie w Jasielu mialam najsilniejsze...
I zaciekawiło mnie wasze menu kanapkowe. Ja zazwyczaj na tego typu wyjazdach zywie sie glownie zoltym serem, bo ile razy wzielam kielbase to na drugi, gora trzeci dzien, była już oślizgła albo zielona i sama uciekała z plecaka. A z opisow wynika, ze dni byly cieple i sloneczne. Gdyby jeszcze to byla ekipa, ktora codziennie wali wóde w duzych ilosciach to bym stwierdzila, ze kolor kiełby nie przeszkadza, bo i tak sie czlowiek odkaża Ale z tego co kojarze to nie wasz przypadek. A moze lubiący nowoczesne sprzęta menel jakąs przenośną lodówkę skołował???
I zaciekawiło mnie wasze menu kanapkowe. Ja zazwyczaj na tego typu wyjazdach zywie sie glownie zoltym serem, bo ile razy wzielam kielbase to na drugi, gora trzeci dzien, była już oślizgła albo zielona i sama uciekała z plecaka. A z opisow wynika, ze dni byly cieple i sloneczne. Gdyby jeszcze to byla ekipa, ktora codziennie wali wóde w duzych ilosciach to bym stwierdzila, ze kolor kiełby nie przeszkadza, bo i tak sie czlowiek odkaża Ale z tego co kojarze to nie wasz przypadek. A moze lubiący nowoczesne sprzęta menel jakąs przenośną lodówkę skołował???
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Ja w Jasielu nie miałem żadnych dziwnych doznań. Może jakbym spał sam, ale oprócz mnie było dwóch gości przy ognisku i troszkę alkoholu oraz jeszcze jedna grupka kawałek dalej. Bardziej interesowało nas, czy przyjdzie niedźwiadek z wizytą
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
buba1 pisze:Coś z tym Jasielem jest na rzeczy. W roznych opustoszałych wioskach sie bywalo, ale to dziwne odczucie, ze cie ktos obserwuje wlasnie w Jasielu mialam najsilniejsze...
Tak, coś jest na rzeczy... ja jeszcze podobne odczucia miałem podczas samotnej wycieczki do Nieznajowej...
buba1 pisze:I zaciekawiło mnie wasze menu kanapkowe. Ja zazwyczaj na tego typu wyjazdach zywie sie glownie zoltym serem, bo ile razy wzielam kielbase to na drugi, gora trzeci dzien, była już oślizgła albo zielona i sama uciekała z plecaka.
Ser też potrafi "wypłynąc"..?
To była kiełbasa podsuszana, wytrzymała pierwsze 2-3dni, kolejną zakupiłem w Jaśliskach...
Pudelek pisze:Ja w Jasielu nie miałem żadnych dziwnych doznań. Może jakbym spał sam, ale oprócz mnie było dwóch gości przy ognisku i troszkę alkoholu oraz jeszcze jedna grupka kawałek dalej. Bardziej interesowało nas, czy przyjdzie niedźwiadek z wizytą
Pudelek, ja na pewno, a myślę, że Buba równeż - mamy na myśli nieistniejącą wioskę, w dole rzeki a nie pole namiotowe
Należy przestrzegać przepisów BHP...zwłaszcza na kolei.
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4195
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
A faktycznie, tam byłem tylko przejściem.
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
Re: Beskid Niski, wrzesień 2023r - fotorelacja
Pudelek, ja na pewno, a myślę, że Buba równeż - mamy na myśli nieistniejącą wioskę, w dole rzeki a nie pole namiotowe
No ja mialam na mysli okolicy ruin strażnicy. Bo tam kiedys probowalismy spac i to nie byl najlepszy pomysl
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...