Rok 2013, zima.
I polskie schronisko: w pokoju lekki posmród, stół się lepi, za rozsypującą się boazerią sypie się garściami skruszony tynk przy byle poruszeniu. Na parapecie leży stara kiełbasa i smalec. W jadalni zimno, ale nie tragicznie. O 9 czy tam 9:30 wynocha z pokoju bo się inaczej policzymy frajerzy-turyści.
II polskie schronisko: poranna 3 godzinna kolejka do sracza bo sracz szt.1 na całe (niemałe) piętro. Rano wynocha z pokoju.
III polskie schronisko: w pokoju niesamowity smród, zimno że para z buzi kreśli wesołe esy-floresy w powietrzu. Ściany odrapane, tu i ówdzie dziury po petach. W jadalni para z buzi leci bardziej intensywnie niż w pokoju. Pierwszy łyk kuflowego piwa wiele zdradza, chyba musieli do niego sikać. Przy toaletach wesoły pan pobiera wesołe pieniądze w ramach szczytnego pokrywania kosztów ochrony środowiska i że gmina z nich zdziera, o czym głosiła kiedyś kartka A4 na tablicy. Nieistotne czy siku czy kupa, stawka jest ustalona. Przyznać trzeba, że jest mydło, papier i ładny zapach, to na plus, ale jakby policzyć roczna ilość sik i kup jakie zostawiają w ramach szczytnej opłaty turyści (schronisko jest w baaaardzo uczęszczanym miejscu), to być może ajent co roku zaczyna stawiać nową daczę na Mazurach. Oczywiście rano won z pokoju bo wam dopieprzymy taką dopłatę, że wam się będzie opłacało zostać na drugi nocleg.
I czeskie schronisko: ciemne wejście, że można zęby na schodach stracić, oj niedobry ty Czech. W potężnej jadalni gwar porozbieranych do krótkiego rękawa ludzi. Ciepło jak diabli pomimo, że jadalnia ogromna. Przychodzi kelner, się zamawia, przynosi, piwo smakuje jak piwo, cena jak po polskiej stronie z tendencją zniżkową, karta menu bogata w różne cuda. Płaci się dopiero jak się już uchleje, a i paragon uprzejmie doniosą. W korytarzu duże drzwi z napisem "Gents toilet" i te drugie toilet
W środku pachnie, jest papier i mydło, nie ma za to wesołego pana z rączką po pieniążek za każdą potrzebą. Dziwaki, pewnie na pokojach tną jak złoto i nie zdziwiłbym się jakby w nich śmierdziało
Nie chcę generalizować bo nie mam doświadczenia schroniskowego, ale to taka luźna garść uwag. Nie podaję nazw schronisk żeby się na mnie wszystkie schroniska nie poobrażały, bo do Bydgoszczy mi przyjdzie w góry jeździć, parafrazując
Jednakże jeśli się będę wybierał w ten rejon na piwo to pierwsze kroki skieruję na czeską stronę bo to już nie te czasy, że się polaczek cieszył z byle gówna i za butelkę octu robił przed sklepową szpagat z piruetem, ale teraz powoli zaczyna doceniać siłę swoich pieniędzy.
A journey of a thousand miles begins with a single step.
Do not fear going forward slowly; fear only to stand still.
You've got to be original, because if you're like someone else, what do they need you for?