Tym razem nieco z innej beczki bo na rowerowo. Głowę żona mi suszyła Doliną Baryczy już od dawna, jednak jak mam jechać na wycieczkę koło domu i po płaskim zawsze wolałem nieco dalej w góry Ale w końcu przeważyło szalę powstanie ciekawej trasy śladem kolei wąskotorowej A, że zacięcie kolejowe mam...
Sama trasa powstała co prawda już 2 lata temu ale jakoś dotarł do mnie ów fakt całkiem niedawno - cóż, reklama robi albo nie robi, jak w tym wypadku, swoje
Zatem skoro świt wyruszamy zapakowani z rowerami do Sułowa, gdzie jesteśmy po godzinie. Parking kolejki znajduje się akurat przy samym wjeździe więc błądzić nigdzie nie trzeba. I rozpoczynamy 20 kilometrową trasę do Grabownicy:
Do samego Milicza szybki i wygodny asfalt, wg mnie najciekawszy odcinek.
Od Milicza nieco gorszą już nawierzchnią druga część trasy do Grabownicy.
Stacja Milicz - Zamek gdzie piknikujemy.
Milicz Wąskotorowy. Tu też kończy się "lepsza" część ścieżki z asfaltem równym jak stół a zaczyna się asfalt drugiej kategorii
Ruda Milicka.
Jedzie się jednak dość szybko więc po niecałych 2 godzinach (z przerwą na piknik) jesteśmy u celu.
I Grabownica...
Podjechaliśmy więc jeszcze na wieżę Ptaków Niebieskich która to znajduje się przy największym stawie kompleksu.
W Grabownicy
I czas pomyśleć o jakiejś rybce celem czego udajemy się w drogę powrotną do stolicy karpia - Milicza.
Dworzec kolejowy w Miliczu. Niestety, rozkład nie napawa optymizmem, pociąg jedzie tylko 2 razy w tygodniu...
Samo zaś miasto sprawia wrażenie nieco wymarłego...
Ni stąd ni zowąd jakaś ozdobna brama...
A nieco dalej w parku natrafiamy na pałac w którym obecnie mieści się technikum leśne. Zamiast zachęt do zwiedzania tylko tabliczki pewnej firmy ochroniarskiej Oglądamy więc tylko z zewnątrz.
Zwiedzić można za to całkiem bezpłatnie ruiny zamku...
Głód jednak daje coraz bardziej o sobie znać się pora rozejrzeć się za jakiś karpiem. Jednak jak to w życiu bywa, szewc bez butów chodzi i typowych smażalni ze świecą szukać. Są co prawda jakieś restauracje, ale to nie to czego szukamy. A ponadto w jednej z nich jakieś przyjęcie i na posiłek trza czekać kilka godzin...
Koniec końców udaje się znaleźć jakąś przydrożną knajpę na jakimś osiedlu przy wyjeździe z Milicza gdzie spożywamy rzeczonego karpia - smakuje dokładnie jak ten ze stołu wigilijnego
I tu postanawiamy odbić w niebieski szlak pieszy, by nieco urozmaicić wycieczkę. Początek zapowiada się obiecująco, szeroką drogą leśną mijamy miejsce spoczynku hrabiego Maltzana (tego od pałacu)
i dojeżdzamy do Ostoi Koników Polskich i Gospodarstwa Rybackiego, gdzie mimo popołudnia dopiero się rozkładają z towarem więc na rybkę także nie byłoby co szybko liczyć... Opuszczamy zatem zaspaną Ostoję i kierujemy się dalej lasem ku osadzie Koruszka zwaną też Gruszeczką.
Niestety, od tej pory szlak niebieski z szerokiej drogi zmienia się wpierw w leśną ścieżynę po czym w chaszczowisko po pas, jechać nie da rady trza zejść z roweru i pchać
Miały być przepiękne malownicze meandry i zakola Doliny Baryczy a były same chaszcze
No dobra, jakieś malownicze zakola w jednym miejscu tam były...
Dokulaliśmy się do ambony na skraju pola/lasu i wyszliśmy na drogę w kierunku Sułowa... Razem jakieś 50km, w sam raz na weekendowe popołudnie (prócz szlaku niebieskiego), bo błądzić nim po nocy podejrzewam mogłoby być niefajnie - oznaczenie w gąszczu traw na jakimś krzewie raz na kilkaset metrów
Sułów - Milicz - Grabownica śladem kolei wąskotorowej
-
- bardzo stary wyga
- Posty: 2208
- Rejestracja: 13-06-2008 12:39
- Lokalizacja: Wrocław
- Zły Marcin
- obieżyświat
- Posty: 864
- Rejestracja: 19-07-2013 07:10
- Lokalizacja: W-w
Wiadomo - bo przyszłość to windykacja a nie jakieś tam...
Ostatnio zmieniony 21-08-2014 22:01 przez Zły Marcin, łącznie zmieniany 1 raz.
- Zły Marcin
- obieżyświat
- Posty: 864
- Rejestracja: 19-07-2013 07:10
- Lokalizacja: W-w