Po południu wsiadam na rower i mknę do Janowic.
Przelatuję przez śnięty Jawor i Góry Kaczawskie.
Trwa wymiana chodnika przed dawnym młynem, ciekawe czy koła młyńskie ostaną się.
Beeeee, z owcami kaczawskimi zapoznawałem sie już jakiś czas temu.
Kaczawskie lasy pełne są grzybiarzy i grzybów.
Słoniowe ucho czeka aż ktoś je przygarnie.
Kaczka zamiast koguta

Wyjazd późny to i noc szybka, dalsza podróż odbywa sie przy świetle lampki.
Koło 20 dojeżdżam w okolice schroniska Szwajcarka gdzie planowałem nocleg ale że noc jest całkiem ciepła rozbijam się pod lasem.
Ehhhh znowu jestem wolny.
Radio Wrocław zapowiedziało na dzisiaj deszcz.
Podobnie jak i muzyka, prognozy pogody tej stacji zeszły na psy.
Co jakiś czas na szlaku pojawia się tabliczka "Punkt czerpania wody", ciekawy jestem jak będzie wyglądał.
Nowiuśki basenik z mnichem spustowym, i krystalicznym strumieniem zasilającym kąpiułkę.
Poezja, trzeba wpaść tu w lecie.
Nad bajoro stawia się rowerzysta.
Cichaczem pstrykam jak zamarza

Słońce zaczyna mocno operować, i zabawiać się z drzewami.
Pieniny mają swoją sosnę na skale, Rudawy nie są gorsze.
Potok Janówka prowadzi mnie w stronę Miedzianki.
Las błyska grzybami.
Mniam, kruszonka jak na najsmaczniejszej drożdżówce

Oprócz grzybów znajduję też pozostałości po dawnych mieszkańcach tych ziem.
Puzzle po złożeniu wyglądają tak

Niespodzianek jest więcej...
...cdn...