V (albo VI) JESIENNY ZLOT FORUM SUDETY.IT- DOLINA BOBRU
- Ariel Ciechański
- obieżyświat
- Posty: 846
- Rejestracja: 17-11-2008 10:54
- Lokalizacja: Skierniewice
No generator mnie wprost oczarował, przyznaję, rocznik 1927 A zimowa Biskupia Kopa to całkiem dobry pomysł, do Raubrittera pojedziemy! Aha, i oczywiście na zlocie Ivan się nie zjawił i nie dał znaku życia, to już tradycja
"podróżowanie - nawlekanie koralików geografii na nitkę życia" A. Stasiuk
www.picasaweb.google.pl/nataliataja2
www.picasaweb.google.pl/NataliaTaja
www.picasaweb.google.pl/tifataja
www.trekearth.com/members/nanax86
www.picasaweb.google.pl/nataliataja2
www.picasaweb.google.pl/NataliaTaja
www.picasaweb.google.pl/tifataja
www.trekearth.com/members/nanax86
Relacje zlotowe napiszą inni. Ja byłem za krótko.cezaryol pisze:Trochę krótka ta relacja zlotowa
Mam jedynie parę zdjęć z mojego powrotu do domu. Trasa częściowo pokrywała się z wycieczką zlotową.
http://picasaweb.google.com/11360858341 ... directlink
Jednak udało mi się znaleźć trochę czasu więc napisze krótką relację...
W piątkowy wieczór docieramy do Maciejówki w składzie seb135, misiek, waldi, grzesiu, aga i ja.
Ognicho już nieźle płonie i o dziwo ludzi bardzo dużo Wieczór co tu dużo pisać bardzo udany - jest piwko, kiełbaski się smażą, pogadanki na całego. Na koniec impreza z Ukraińcami - no pierwszy raz się spotkałem żeby zapitka do wódeczki była od niej dużo mocniejsza ....
Sobota - ranne zebranie się, dorzucenie drew do ognia i usmażenie kiełbaski.
Chwilkę czekania na pozostałych i w drogę Michał trasę jak i zresztą całą organizację przygotował na bardzo wysokim poziomie
Poniżej parę zdjęć z naszej przechadzki - pogoda wyśmienita, nastroje nie gorsze więc cały dzień rewelacyjny:
Chmurki na niebie zgotowały nam niezły spektakl
Góry Kaczawskie i pola nad Pokrzywnikiem
Zwiedzanie elektrowni
pilchowicka zapora
Po bardzo mile spędzonym wieczorze niestety z racji koniecznego odpoczynku przed powrotem autkiem do domu kładę się szybciej spać. Impreza trwała jeszcze parę godzin więc ktoś na pewno to opisze.
Niedziela- z racji planu jaki zgotował nam się w głowie, wstajemy w miarę wcześnie. Zaplanowaliśmy z Grzesiem że dzisiaj odwiedzimy Zamek Chojnik i poszlajamy się troszkę po Rudawach.
Plan został w całości zrealizowany a pogoda udała nam się jak nigdy.
Niedzielny spacerek był niezwykle udany, w składzie Waldi / Aga / Grzesiu i moja skromna osoba.
Po drodze takie oto cudne widoczki nam się ukazywały:
Zamek Chojnik
Karkonoskie Śnieżne Kotły
Sokolik Duży
Na Krzyżnej Górze
niestety co przyjemne szybko się kończy i nastaje czas powrotu
Dziękuję wszystkim za mile spędzony czas i do następnego razu - mam nadzieję że wkrótce
Zdjecia standardowo tutaj - http://picasaweb.google.com/olo23333/VZ ... 810102010#
W piątkowy wieczór docieramy do Maciejówki w składzie seb135, misiek, waldi, grzesiu, aga i ja.
Ognicho już nieźle płonie i o dziwo ludzi bardzo dużo Wieczór co tu dużo pisać bardzo udany - jest piwko, kiełbaski się smażą, pogadanki na całego. Na koniec impreza z Ukraińcami - no pierwszy raz się spotkałem żeby zapitka do wódeczki była od niej dużo mocniejsza ....
Sobota - ranne zebranie się, dorzucenie drew do ognia i usmażenie kiełbaski.
Chwilkę czekania na pozostałych i w drogę Michał trasę jak i zresztą całą organizację przygotował na bardzo wysokim poziomie
Poniżej parę zdjęć z naszej przechadzki - pogoda wyśmienita, nastroje nie gorsze więc cały dzień rewelacyjny:
Chmurki na niebie zgotowały nam niezły spektakl
Góry Kaczawskie i pola nad Pokrzywnikiem
Zwiedzanie elektrowni
pilchowicka zapora
Po bardzo mile spędzonym wieczorze niestety z racji koniecznego odpoczynku przed powrotem autkiem do domu kładę się szybciej spać. Impreza trwała jeszcze parę godzin więc ktoś na pewno to opisze.
Niedziela- z racji planu jaki zgotował nam się w głowie, wstajemy w miarę wcześnie. Zaplanowaliśmy z Grzesiem że dzisiaj odwiedzimy Zamek Chojnik i poszlajamy się troszkę po Rudawach.
Plan został w całości zrealizowany a pogoda udała nam się jak nigdy.
Niedzielny spacerek był niezwykle udany, w składzie Waldi / Aga / Grzesiu i moja skromna osoba.
Po drodze takie oto cudne widoczki nam się ukazywały:
Zamek Chojnik
Karkonoskie Śnieżne Kotły
Sokolik Duży
Na Krzyżnej Górze
niestety co przyjemne szybko się kończy i nastaje czas powrotu
Dziękuję wszystkim za mile spędzony czas i do następnego razu - mam nadzieję że wkrótce
Zdjecia standardowo tutaj - http://picasaweb.google.com/olo23333/VZ ... 810102010#
- grzesievip3
- wędrowiec
- Posty: 265
- Rejestracja: 23-06-2009 15:00
- Lokalizacja: JUGÓW
<<aga>>
V zlot forum Sudety zaczęliśmy z grzesiem już od piątku. Wyjechaliśmy z domu o godz. 19.00 w raz z waldi 449. Po drodze w Głuszycy jeszcze na szybkiego zrobiliśmy zakupy. Tuż przed Wałbrzychem na pięknej prostej zostaliśmy zatrzymani przez policję. Sądziliśmy, że to tylko dla sprawdzenia , okazało się jednak, że przekroczyliśmy prędkość- no i MANDACIK! Miny to nam wtedy zrzedły. Początek weekendu zapowiadał się nie źle!
W Jeleniej Górze przy McDonaldzie czekał na nas Olo z Sebą i psem. Po krótkiej rozmowie ruszamy dalej.
Po pół godziny jazdy zawitaliśmy do Maciejowca, gdzie przy ognisku sażyli już kiełbaski: Buba z Toperzem, Michał, Taja z towarzyszem, Mrówka, Wlkp, Skiboj, Mzaku, Strider.(Jeśli kogoś pominęłam to przepraszam).
Po zalokowaniu na piętrowych łóżkach zaczęliśmy biesiadę.Przy piwku i wódeczce szły wyjęte jak z rękawa znakomite kawały. Śmiechu było co niemiara. -Buba- Ten kawał "oj tam, oj tam..." masz rację wcale nie jest taki fajny.
Około godziny 23.00 znalazłam się z Grzesiem w kuchni. Siedzieliśmy w towarzystwie Buby , Toperza i dwóch Ukraińców pijących niewiarygodnie mocny alkohol. Wódkę kazali nam zapijać "kompotem", który był od niej mocniejszy. Wcześniej tam jeszcze siedziała Mrówka, chyba z Tają. Jednak długo nie dały rady dotrzymywać im kroku. Po pewnej chwili dołączył seba z psem, który " ni chuja, nie rozumiał" co mówią. Ukraińcy starali się dogadać ze wszystkimi. Zaczęło się polsko-ukraińskie pojednanie. Z każdym z nas wznosili Bruderschaft. pierwszy raz spotkałam się takim określeniem tj. z bardziej oficjalnej formy "pan", "pani" po bruderschafcie następuje forma bardziej swobodna- "ty".
Do zagryzania wódki wszystkim dobrze smakowało moje ciasto 3-bit, kanapki i słonina. Toperz z Bubą byli bardzo dobrymi tłumaczami.
O 3.00 w nocy położyliśmy się spać. Jednak Buba zakłóciła nie co ciszę wychodząc co 5 minut do toalety, Toperz zastanawiał się z kim ma spać. Pies Seby zaczął językiem mlaskać, coś liżąc, ktoś sobie popierdywał, chrapał itp. Trochę było śmiechu. Zasnęliśmy o 4.00.
Rano pobudka była o 7.00, poranna toaleta i kolejka do niej niemiłosierna , gdy koledzy z piętra Ukraińcy myli się pewnie od 6.00 rano. Przy czterech zlewach ząbki czyścili jak w wojsku.-:)
O godzinie 10.00 rano wszyscy byli gotowi na wycieczkę zaplanowaną przez Michała. Okazało się, że Maciejowiec i pobliskie wioski są bardzo malowniczo położone. Mieliśmy przecudna pogodę. Liście na drzewach wyglądały jak z bajki. Trasa była wyznaczona doliną Bobru.
Po drodze weszliśmy na przepiękną widokówkę. Tam krótki odpoczynek, kilka fotek i ruszamy dalej. Zobaczyliśmy ciekawą elektrownię wodną, o której wspaniale opowiedział nam Michał. Następnie koło godz. 14.00 do Wieży Książęcej w Siedlęcinie, gdzie z samej góry podziwialiśmy okoliczne góry oraz dostrzegliśmy Waldiego jak wsówa jakąś dobrą zupkę obok w barze. Od razu nam zaburczało w brzuchach. Okazało się , że przyjechała kuchnia polowa, ponieważ miała być jakaś impreza. Po chwili wszyscy jedliśmy darmową grochówkę.
Po takim znakomitym objedzie ruszyliśmy w kierunku pkp i stamtąd szynobusem do Pilchowic. Tam podziwialiśmy najwyższą w Polsce zaporę z kamienia, ma 62 metry i trzyma największy akwen wodny polskich Sudetów - Jezioro Pilchowickie - . Niezapomniany widok.
Do Maciejówki dotarliśmy o godz. 19.00, strasznie zmęczeni i nie wyspani. Po woli zaczęli zjeżdżać się wszyscy forumowicze. Ognisko tym razem już się nie paliło. Natomiast kuchnia była przepełniona. Głównym daniem tego wieczoru była pulpa w naszym wykonaniu z pomocą Tai i Mrówki. Po zrobieniu pulpy zasiedliśmy wszyscy w jadali , przy jednym wielkim stole, gdzie nastąpiła cała wspólna biesiada. Przy gitarze, śpiewie i wyskokowych trunkach większość uczestników siedziała do godz. 3.00. My z Olem i Waldim mieliśmy zaplanowaną wcześniej niedzielę, więc udaliśmy się na spoczynek o godz. 12.00.
Rano wcześnie pobudka o godz. 7:00, szybkie śniadanie i pożegnanie z forumowiczami. Parę minut po 7 ruszamy w stronę zamku Chojnik. Na szczycie udaliśmy się do schroniska na podpiwek i po pieczątki. W zamku weszliśmy na wieżę widokową, by podziwiać panoramę. Następnie powrót i kolejnym celem był przejazd w Rudawy Janowickie.
ZAMEK CHOJNIK
Z Olem i Waldim zdobyliśmy Sokolik i Krzyżną Górę, po czym udaliśmy się na kawę do Schr. Szwajcarki.
V ZLOT FORUM SUDETÓW BYŁ W 100% UDANY.
POZDRAWIAMY WSZYSTKICH I DZIĘKUJEMY ZA WSPÓLNE BIESIADOWANIE.
V zlot forum Sudety zaczęliśmy z grzesiem już od piątku. Wyjechaliśmy z domu o godz. 19.00 w raz z waldi 449. Po drodze w Głuszycy jeszcze na szybkiego zrobiliśmy zakupy. Tuż przed Wałbrzychem na pięknej prostej zostaliśmy zatrzymani przez policję. Sądziliśmy, że to tylko dla sprawdzenia , okazało się jednak, że przekroczyliśmy prędkość- no i MANDACIK! Miny to nam wtedy zrzedły. Początek weekendu zapowiadał się nie źle!
W Jeleniej Górze przy McDonaldzie czekał na nas Olo z Sebą i psem. Po krótkiej rozmowie ruszamy dalej.
Po pół godziny jazdy zawitaliśmy do Maciejowca, gdzie przy ognisku sażyli już kiełbaski: Buba z Toperzem, Michał, Taja z towarzyszem, Mrówka, Wlkp, Skiboj, Mzaku, Strider.(Jeśli kogoś pominęłam to przepraszam).
Po zalokowaniu na piętrowych łóżkach zaczęliśmy biesiadę.Przy piwku i wódeczce szły wyjęte jak z rękawa znakomite kawały. Śmiechu było co niemiara. -Buba- Ten kawał "oj tam, oj tam..." masz rację wcale nie jest taki fajny.
Około godziny 23.00 znalazłam się z Grzesiem w kuchni. Siedzieliśmy w towarzystwie Buby , Toperza i dwóch Ukraińców pijących niewiarygodnie mocny alkohol. Wódkę kazali nam zapijać "kompotem", który był od niej mocniejszy. Wcześniej tam jeszcze siedziała Mrówka, chyba z Tają. Jednak długo nie dały rady dotrzymywać im kroku. Po pewnej chwili dołączył seba z psem, który " ni chuja, nie rozumiał" co mówią. Ukraińcy starali się dogadać ze wszystkimi. Zaczęło się polsko-ukraińskie pojednanie. Z każdym z nas wznosili Bruderschaft. pierwszy raz spotkałam się takim określeniem tj. z bardziej oficjalnej formy "pan", "pani" po bruderschafcie następuje forma bardziej swobodna- "ty".
Do zagryzania wódki wszystkim dobrze smakowało moje ciasto 3-bit, kanapki i słonina. Toperz z Bubą byli bardzo dobrymi tłumaczami.
O 3.00 w nocy położyliśmy się spać. Jednak Buba zakłóciła nie co ciszę wychodząc co 5 minut do toalety, Toperz zastanawiał się z kim ma spać. Pies Seby zaczął językiem mlaskać, coś liżąc, ktoś sobie popierdywał, chrapał itp. Trochę było śmiechu. Zasnęliśmy o 4.00.
Rano pobudka była o 7.00, poranna toaleta i kolejka do niej niemiłosierna , gdy koledzy z piętra Ukraińcy myli się pewnie od 6.00 rano. Przy czterech zlewach ząbki czyścili jak w wojsku.-:)
O godzinie 10.00 rano wszyscy byli gotowi na wycieczkę zaplanowaną przez Michała. Okazało się, że Maciejowiec i pobliskie wioski są bardzo malowniczo położone. Mieliśmy przecudna pogodę. Liście na drzewach wyglądały jak z bajki. Trasa była wyznaczona doliną Bobru.
Po drodze weszliśmy na przepiękną widokówkę. Tam krótki odpoczynek, kilka fotek i ruszamy dalej. Zobaczyliśmy ciekawą elektrownię wodną, o której wspaniale opowiedział nam Michał. Następnie koło godz. 14.00 do Wieży Książęcej w Siedlęcinie, gdzie z samej góry podziwialiśmy okoliczne góry oraz dostrzegliśmy Waldiego jak wsówa jakąś dobrą zupkę obok w barze. Od razu nam zaburczało w brzuchach. Okazało się , że przyjechała kuchnia polowa, ponieważ miała być jakaś impreza. Po chwili wszyscy jedliśmy darmową grochówkę.
Po takim znakomitym objedzie ruszyliśmy w kierunku pkp i stamtąd szynobusem do Pilchowic. Tam podziwialiśmy najwyższą w Polsce zaporę z kamienia, ma 62 metry i trzyma największy akwen wodny polskich Sudetów - Jezioro Pilchowickie - . Niezapomniany widok.
Do Maciejówki dotarliśmy o godz. 19.00, strasznie zmęczeni i nie wyspani. Po woli zaczęli zjeżdżać się wszyscy forumowicze. Ognisko tym razem już się nie paliło. Natomiast kuchnia była przepełniona. Głównym daniem tego wieczoru była pulpa w naszym wykonaniu z pomocą Tai i Mrówki. Po zrobieniu pulpy zasiedliśmy wszyscy w jadali , przy jednym wielkim stole, gdzie nastąpiła cała wspólna biesiada. Przy gitarze, śpiewie i wyskokowych trunkach większość uczestników siedziała do godz. 3.00. My z Olem i Waldim mieliśmy zaplanowaną wcześniej niedzielę, więc udaliśmy się na spoczynek o godz. 12.00.
Rano wcześnie pobudka o godz. 7:00, szybkie śniadanie i pożegnanie z forumowiczami. Parę minut po 7 ruszamy w stronę zamku Chojnik. Na szczycie udaliśmy się do schroniska na podpiwek i po pieczątki. W zamku weszliśmy na wieżę widokową, by podziwiać panoramę. Następnie powrót i kolejnym celem był przejazd w Rudawy Janowickie.
ZAMEK CHOJNIK
Z Olem i Waldim zdobyliśmy Sokolik i Krzyżną Górę, po czym udaliśmy się na kawę do Schr. Szwajcarki.
V ZLOT FORUM SUDETÓW BYŁ W 100% UDANY.
POZDRAWIAMY WSZYSTKICH I DZIĘKUJEMY ZA WSPÓLNE BIESIADOWANIE.
Na miejsce zlotu – czyli do PTSMu w maciejowcu na pogorzu kaczawskim docieramy z toperzem i mrowka dosyć pozno- kolo 20. Mimo ze to dopiero piątek zebrala się już spora grupka ludzi. Jak się okazuje nie będziemy w ten weekend sami – dzielimy schronisko ze spora grupa ukrainskich piłkarzy. Kto by pomyslal- czlowiek na zachod jedzie a wschodnie klimaty i tak go dopadna
Mimo niskich temperatur impreza się toczy przed schroniskiem- przy ognisku. Aby uniknac wychlodzenia organizmu dorzucamy często paliwa- zarowno do ognia jak i do wlasnych zoladkow czas milo plynie na opowiesciach, wspomnieniach, planach, smazeniu kielbasek i opowiadaniu kawalow.
Aby pomoc przeznaczeniu ide się troche pokrecic po schronisku i kuchni sportsmeny ze wschodu jak przystalo na tamtejszych ludzi są bardzo towarzyscy i goscinni i zaraz zapraszaja nas do wspolnego stolu. Na stolach napoje i zakaski, przepyszne ciasto agnieszki , wodki wszelakie (niektore w naczyniach bardziej przypominajacych wielkoscia karnister niż butelke), sało, kielbasa, ogoreczki i „kompot”. Jako ze rano trzeba wczesnie wstac na wycieczke decyduje się unikac wodki i popijac tylko „kompot”. Jak się potem okazuje wodka ma 40% a „kompot” 60% !! ale był pyszny!!!!!
nasi nowi znajomi – anatolij i siergiej są trenerami grupy z krzemienca. Przyjechali do jeleniej gory na jakieś miedzynarodowe zawody a jutro jada na wycieczke zwiedzac prage. Dalsze rozmowy dotycza euro 2012, atrakcji zachodniej ukrainy a integracja idzie tak daleko ze wogole cale forum dostaje zaproszenie do krzemienca
Impreza konczy się kolo 3 – zasypiamy kolo 4 ponieważ towarzysza nam jeszcze rozne „atrakcje wewnatrzpokojowe”
rano pobudka kolo 7 jako ze niektorzy forumowicze cierpia na bezsennosc i rozmownosc poranna
dziś ruszamy na zaplanowana przez michala wycieczke
trasa prowadzi przez malownicze dolnoslaskie wioski
których mieszkancy ciekawie się nam przygladaja
pola
gore stanek (kapitanski mostek) z której widoki przywoluja na mysl pieniny i przelom dunajca- tylko tu zamiast rozwrzeszczanych stad wycieczek szkolnych i biletowych kas – tu gra nam tylko wiatr osypujac na skaly niezmiernie kolorowe liscie...
dalej podazamy przelomem rzeki kamienica
zwiedzamy elektrownie we wrzeszczynie- michal opowiada jakieś ciekawe rzeczy o pracujacych wewnatrz maszynach- ja jednak muszę się oddalic bo nie moge wytrzymac wibracji wywolywanych przez ta maszynerie... a taka jestem ciekawa co opowiadal
potem wzdluz bobru wedrujemy do siedlecina,
gdzie zwiedzamy wieze rycerska
a następnie rozsiadamy się w milej knajpce. Obok stoi traktor który przywiozl kuchnie polowa- ma być tu dziś wieczorem jakas impreza. Dzielny waldi zalatwia dla calej grupy gratisowa grochowke!!!
najedzeni zmierzamy na klimatyczny trawiasty peron w siedlecinie
i dalej szynobusem (już mniej klimatycznym- ale grunt ze jezdzi, nie można być wybrednym) suniemy na pieknie polozona stacyjke-pilchowice zapora
jak przystalo na nazwe- niedaleko stacyjki polozona jest zapora. Ponoc najwyzsza w polsce i spiętrza najwięcej wody.
A pod nia dom... ci co w nim mieszkaja muszą mieć mocne nerwy.. i nie lubiec komunikatow o powodziach
dalej dzikim wawozem wracamy do maciejowca. Bardzo nas zaintrygowala szczelina skalna za wodospadem.. trzeba będzie w jakiś letni dzien ja obeznac
wieczorem impreza toczy się już w srodku schroniska - przybyly kolejne mile pyski ) ponoc przez caly zlot przewinelo się 27 osob!
i te najgorsze dylematy- czy gadac z tym czy z owym, czy spiewac, czy pulpe gotowac..
Pulpa jak pulpa- kazda jest inna i niepowtarzalna- ta tez była wyszla trochu ostra.... ale mialo to i dobre strony- jednym garnkiem najadlo się ponad 20 osob!!
Dziś wieczor jest bardziej rozspiewany- ochoczo wyjemy do gitary!!!
gdy ukraincy wracaja z pragi przychodza nas prosic aby ktos od nas zawiozl ich do sklepu po flaszke.. nie pomagaja tlumaczenia ze nie pojedziemy bo tak samo jak oni już nie mozemy troche staja się namolni... przypominam sobie ze mam w plecaku flaszke „na czarna godzine” więc postanawiam ja podarowac naszym „niedopitym” znajomym- może wreszcie przestana nas meczyc zebysmy gdzies po nocy jezdzili autami! Skutek jest nie do konca taki jak przewidywalam... anatolij prawie pada na kolana – ze to my jestesmy jego prawdziwymi przyjaciolmi i nie ze swoimi a z nami musi wypic ta flaszke nie ma odwrotu....
impreza konczy się dla mnie kolo wpol do 3.. mimo ze gitara jeszcze gra a rozmowy w przedpokoju
z ania, frankiem i dertym są arcyciekawe- sen jednak zwycieza... ponoc ostatni najwytrwalsi pozbierali się spac po 3..
rano dosyć wczesnie duza część ekipy rozpelza sie na rozne strony swiata... więc zdjecie grupowe zrobilsmy w mocno przerzedzonych szeregach
dziś z mrowka i toperzem postanawiamy się jeszcze powloczyc troche po pogorzu kaczawskim
odwiedzamy ruiny placyku w barcinku
w miejscowosci mojesz nie mozemy znalezc drogi w lewo aby skrocic droge do płóczek dolnych. Ładujemy się w jakas polna droge której nie ma na mapie- miejscowy tak doradzil, kierunek niby się zgadza... no i pylistosc wlasciwa!!! miejscami pylistosc zanika ale jest rownie klimatycznie!!
Po drodze gdy zatrzymujemy się na kibelek – stajemy się swiadkami spotkania wkur*** rolnika, motocyklisty i quadowca- rolnik goni ich za rozjezdzanie mu obsianych pol.. .Rolnik jest na tyle zly na caly swiat ze oberwalo się nawet toperzowi- ze pije wode z butelki a potem na pewno ja wyrzuci na obsiane pole
kolejnym celem są jaskinie kolo lwowka slaskiego: oaza, krotka, czerwona i lisia. Jaskinie są nieduze, trzeba je zwiedzac metoda kucajaco- pelzajaca ale i tak mi się podobaja
następnie z płóczek gornych ruszamy w strone palacu niedaleko szczytu Kołodziej. Po drodze malownicze ruiny
oraz gospodarskie obrazki pt:” wskaz element niepasujacy do pozostalych”
palac do którego zmierzamy jest jedny w swoim rodzaju- wszystkie inne tego typu obiekty na dolnym slasku spotykalismy w dolinach, we wsi, albo na jej obrzezu. Ten jeden jest polozony na gorce, jakieś 3 km od wsi..
Widac ze jest w remoncie, ma nowy dach, okna, walaja się po okolicy rozne przyrzady swiadczace o zachodzacym remoncie. Bardzo się chwali ze zaczeli od zabezpieczenia dachu a nie od trzymetrowego plotu i tabliczek :”teren prywatny”.
W przypalacowych zagrodach trzymane jest kilka zwierzat... no właśnie.. nie mam pojecia jakich... wielkosci krowy, z morda zubra i rogami bawołu... zzera nas ciekawosc co to za mutanty! Zatem przygladamy się z rowna ciekawoscia- my im i one nam.
Sprzed palacu cudne widoki na glowne szczyty gor kaczawskich
Krecimy się troche po okolicy ale oprócz „bizonow” nie spotykamy zywej duszy.. jakby ktos był w palacu to by albo wyszedl z nami pogadac albo nas popedzic ze mu lazimy w obejsciu...
Więc nasze ciche marzenia o pozwiedzaniu palacu, wysluchaniu jego historii, podszkoleniu się z zoologii zakonczonej zaproszeniem na obiad z kotletami z bizona- pełzną na niczym...
wracamy do płóczek.. po drodze znaczenia szlaku takie jak lubie – razem były chyba ze 4 i już „totalnie wkomponowane w przyrode”
jeszcze tylko odwiedzamy lwowek slaski celem znalezienia knajpy. Miasteczko bardzo urocze
spotykamy instytucje i zakłady pogrupowane "tematycznie"
http://picasaweb.google.com/pulchny.war ... 1794367874
oraz płaskorzezby do których odczuwam empatie jeśli chodzi „o inteligentny wyraz twarzy”
a dalej już tylko ciemne drogi wiodace w strone domu... i zal ze czas tak szybko leci i kolejny udany weekend przeszedl już do historii
komplet zdjec --- dla wytrwalych
http://picasaweb.google.com/pulchny.war ... udeckiego#
Mimo niskich temperatur impreza się toczy przed schroniskiem- przy ognisku. Aby uniknac wychlodzenia organizmu dorzucamy często paliwa- zarowno do ognia jak i do wlasnych zoladkow czas milo plynie na opowiesciach, wspomnieniach, planach, smazeniu kielbasek i opowiadaniu kawalow.
Aby pomoc przeznaczeniu ide się troche pokrecic po schronisku i kuchni sportsmeny ze wschodu jak przystalo na tamtejszych ludzi są bardzo towarzyscy i goscinni i zaraz zapraszaja nas do wspolnego stolu. Na stolach napoje i zakaski, przepyszne ciasto agnieszki , wodki wszelakie (niektore w naczyniach bardziej przypominajacych wielkoscia karnister niż butelke), sało, kielbasa, ogoreczki i „kompot”. Jako ze rano trzeba wczesnie wstac na wycieczke decyduje się unikac wodki i popijac tylko „kompot”. Jak się potem okazuje wodka ma 40% a „kompot” 60% !! ale był pyszny!!!!!
nasi nowi znajomi – anatolij i siergiej są trenerami grupy z krzemienca. Przyjechali do jeleniej gory na jakieś miedzynarodowe zawody a jutro jada na wycieczke zwiedzac prage. Dalsze rozmowy dotycza euro 2012, atrakcji zachodniej ukrainy a integracja idzie tak daleko ze wogole cale forum dostaje zaproszenie do krzemienca
Impreza konczy się kolo 3 – zasypiamy kolo 4 ponieważ towarzysza nam jeszcze rozne „atrakcje wewnatrzpokojowe”
rano pobudka kolo 7 jako ze niektorzy forumowicze cierpia na bezsennosc i rozmownosc poranna
dziś ruszamy na zaplanowana przez michala wycieczke
trasa prowadzi przez malownicze dolnoslaskie wioski
których mieszkancy ciekawie się nam przygladaja
pola
gore stanek (kapitanski mostek) z której widoki przywoluja na mysl pieniny i przelom dunajca- tylko tu zamiast rozwrzeszczanych stad wycieczek szkolnych i biletowych kas – tu gra nam tylko wiatr osypujac na skaly niezmiernie kolorowe liscie...
dalej podazamy przelomem rzeki kamienica
zwiedzamy elektrownie we wrzeszczynie- michal opowiada jakieś ciekawe rzeczy o pracujacych wewnatrz maszynach- ja jednak muszę się oddalic bo nie moge wytrzymac wibracji wywolywanych przez ta maszynerie... a taka jestem ciekawa co opowiadal
potem wzdluz bobru wedrujemy do siedlecina,
gdzie zwiedzamy wieze rycerska
a następnie rozsiadamy się w milej knajpce. Obok stoi traktor który przywiozl kuchnie polowa- ma być tu dziś wieczorem jakas impreza. Dzielny waldi zalatwia dla calej grupy gratisowa grochowke!!!
najedzeni zmierzamy na klimatyczny trawiasty peron w siedlecinie
i dalej szynobusem (już mniej klimatycznym- ale grunt ze jezdzi, nie można być wybrednym) suniemy na pieknie polozona stacyjke-pilchowice zapora
jak przystalo na nazwe- niedaleko stacyjki polozona jest zapora. Ponoc najwyzsza w polsce i spiętrza najwięcej wody.
A pod nia dom... ci co w nim mieszkaja muszą mieć mocne nerwy.. i nie lubiec komunikatow o powodziach
dalej dzikim wawozem wracamy do maciejowca. Bardzo nas zaintrygowala szczelina skalna za wodospadem.. trzeba będzie w jakiś letni dzien ja obeznac
wieczorem impreza toczy się już w srodku schroniska - przybyly kolejne mile pyski ) ponoc przez caly zlot przewinelo się 27 osob!
i te najgorsze dylematy- czy gadac z tym czy z owym, czy spiewac, czy pulpe gotowac..
Pulpa jak pulpa- kazda jest inna i niepowtarzalna- ta tez była wyszla trochu ostra.... ale mialo to i dobre strony- jednym garnkiem najadlo się ponad 20 osob!!
Dziś wieczor jest bardziej rozspiewany- ochoczo wyjemy do gitary!!!
gdy ukraincy wracaja z pragi przychodza nas prosic aby ktos od nas zawiozl ich do sklepu po flaszke.. nie pomagaja tlumaczenia ze nie pojedziemy bo tak samo jak oni już nie mozemy troche staja się namolni... przypominam sobie ze mam w plecaku flaszke „na czarna godzine” więc postanawiam ja podarowac naszym „niedopitym” znajomym- może wreszcie przestana nas meczyc zebysmy gdzies po nocy jezdzili autami! Skutek jest nie do konca taki jak przewidywalam... anatolij prawie pada na kolana – ze to my jestesmy jego prawdziwymi przyjaciolmi i nie ze swoimi a z nami musi wypic ta flaszke nie ma odwrotu....
impreza konczy się dla mnie kolo wpol do 3.. mimo ze gitara jeszcze gra a rozmowy w przedpokoju
z ania, frankiem i dertym są arcyciekawe- sen jednak zwycieza... ponoc ostatni najwytrwalsi pozbierali się spac po 3..
rano dosyć wczesnie duza część ekipy rozpelza sie na rozne strony swiata... więc zdjecie grupowe zrobilsmy w mocno przerzedzonych szeregach
dziś z mrowka i toperzem postanawiamy się jeszcze powloczyc troche po pogorzu kaczawskim
odwiedzamy ruiny placyku w barcinku
w miejscowosci mojesz nie mozemy znalezc drogi w lewo aby skrocic droge do płóczek dolnych. Ładujemy się w jakas polna droge której nie ma na mapie- miejscowy tak doradzil, kierunek niby się zgadza... no i pylistosc wlasciwa!!! miejscami pylistosc zanika ale jest rownie klimatycznie!!
Po drodze gdy zatrzymujemy się na kibelek – stajemy się swiadkami spotkania wkur*** rolnika, motocyklisty i quadowca- rolnik goni ich za rozjezdzanie mu obsianych pol.. .Rolnik jest na tyle zly na caly swiat ze oberwalo się nawet toperzowi- ze pije wode z butelki a potem na pewno ja wyrzuci na obsiane pole
kolejnym celem są jaskinie kolo lwowka slaskiego: oaza, krotka, czerwona i lisia. Jaskinie są nieduze, trzeba je zwiedzac metoda kucajaco- pelzajaca ale i tak mi się podobaja
następnie z płóczek gornych ruszamy w strone palacu niedaleko szczytu Kołodziej. Po drodze malownicze ruiny
oraz gospodarskie obrazki pt:” wskaz element niepasujacy do pozostalych”
palac do którego zmierzamy jest jedny w swoim rodzaju- wszystkie inne tego typu obiekty na dolnym slasku spotykalismy w dolinach, we wsi, albo na jej obrzezu. Ten jeden jest polozony na gorce, jakieś 3 km od wsi..
Widac ze jest w remoncie, ma nowy dach, okna, walaja się po okolicy rozne przyrzady swiadczace o zachodzacym remoncie. Bardzo się chwali ze zaczeli od zabezpieczenia dachu a nie od trzymetrowego plotu i tabliczek :”teren prywatny”.
W przypalacowych zagrodach trzymane jest kilka zwierzat... no właśnie.. nie mam pojecia jakich... wielkosci krowy, z morda zubra i rogami bawołu... zzera nas ciekawosc co to za mutanty! Zatem przygladamy się z rowna ciekawoscia- my im i one nam.
Sprzed palacu cudne widoki na glowne szczyty gor kaczawskich
Krecimy się troche po okolicy ale oprócz „bizonow” nie spotykamy zywej duszy.. jakby ktos był w palacu to by albo wyszedl z nami pogadac albo nas popedzic ze mu lazimy w obejsciu...
Więc nasze ciche marzenia o pozwiedzaniu palacu, wysluchaniu jego historii, podszkoleniu się z zoologii zakonczonej zaproszeniem na obiad z kotletami z bizona- pełzną na niczym...
wracamy do płóczek.. po drodze znaczenia szlaku takie jak lubie – razem były chyba ze 4 i już „totalnie wkomponowane w przyrode”
jeszcze tylko odwiedzamy lwowek slaski celem znalezienia knajpy. Miasteczko bardzo urocze
spotykamy instytucje i zakłady pogrupowane "tematycznie"
http://picasaweb.google.com/pulchny.war ... 1794367874
oraz płaskorzezby do których odczuwam empatie jeśli chodzi „o inteligentny wyraz twarzy”
a dalej już tylko ciemne drogi wiodace w strone domu... i zal ze czas tak szybko leci i kolejny udany weekend przeszedl już do historii
komplet zdjec --- dla wytrwalych
http://picasaweb.google.com/pulchny.war ... udeckiego#
To może być jakaś pompownia- ujęcie wody przemysłowej dla zakładu. W pierwszej chwili podejrzenie padło na nieczynną elektrownię wodną, ale primo, hala maszyn jest z boku, a nie nad kanałami wlotowymi, co pasowało by na pompy a nie generatory, secundo, elektrownia byłaby na pewno czynna.
Gdzie to było?
Pzdr
Gdzie to było?
Pzdr
To już w Jeleniej Górze, dokładnie tu - http://tinyurl.com/mlyn-jeleniabuba1 pisze:co to za budynek?
To był kiedyś młyn, przy rzece Młynówka. Zdjęcie zrobione z ulicy Zielnej.
Niedaleko, na Wzgórzu Krzywoustego, jest wieża widokowa. Bardzo fajna, niedawno wyremontowana.
buba1 pisze:W przypalacowych zagrodach trzymane jest kilka zwierzat... no właśnie.. nie mam pojecia jakich... wielkosci krowy, z morda zubra i rogami bawołu... zzera nas ciekawosc co to za mutanty! Zatem przygladamy się z rowna ciekawoscia- my im i one nam.
To jest chyba bawół irlandzki. Może nastała jakaś moda na trzymanie tych zwierząt w przypałacowych ogrodach, bo spotkałem takie zwierzątko też przy pałacu - w Kurozwękach.