Zapomniana rezydencja poznańskiego księcia

Gdzie jechać? Jak dojść? Co zobaczyć? O turystyce w Sudetach.
Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Zapomniana rezydencja poznańskiego księcia

Postautor: Lech » 06-09-2006 20:07

U podnóża śmiało wyrastających z Kotliny Jeleniogórskiej i imponujących swym ogromem wschodnich grzbietów Karkonoszy z górującą nad nimi Śnieżką, w Ciszycy koło Kowar, stoi urokliwie położony lecz mocno zaniedbany pałac. Przez długi czas, wraz z otaczającym go parkiem, stanowił scenerię niezwykłych wydarzeń opisanych w literaturze.

Początek wieku XIX to czas romantyzmu. Europa oszalała na punkcie turystyki i romantycznego krajobrazu. Karkonosze nadawały się do tego wprost znakomicie. Dlatego u podnóża tych gór nie brakowało letnich rezydencji. Zjeżdżała do Kotliny Jeleniogórskiej pruska arystokracja wraz z dworem królewskim na czele.

Obrazek
Ruina zameczku myśliwskiego na Radziwiłłówce w Ciszycy

Pałac w Ciszycy (wówczas Ruhbereg) został zbudowany na początku XIX wieku dla namiestnika Śląska hr. Carla Georga von Hoyma. W 1824 roku pałac ten zakupił namiestnik Wielkiego Księstwa Poznańskiego, książę Antoni Henryk Radziwiłł wraz z otaczającym go parkiem i romantycznym zameczkiem myśliwskim zbudowanym w formie pseudoruiny na pobliskim wzgórzu, zwanym obecnie Radziwiłłówką. Razem z rodziną przyjeżdżał on tam głównie latem.

Antoni Radziwiłł z Wielkopolski do Ciszycy nie miał daleko, więc bywał tam stosunkowo często. Cała rodzina Radziwiłłów bardzo polubiła swoje miejsce w Karkonoszach. Księżna Luiza, żona Antoniego, wraz z córkami Elżbietą i Wandą spędzali tam lato. Często zdarzały się tu towarzyskie wizyty przyjaciół. W wydanym w Poznaniu polskim przewodniku propagującym wędrówki po Karkonoszach znalazła się propozycja wycieczki ze zwróceniem uwagi na rezydencję Radziwiłłów w Ciszycy: "Chcąc ze Szmideberga udać się w podróż na góry, można z dwóch ścieżków iedną obrać; iedna prowadźi do przyiemney, o 3/4 mile od miasta odległey wioski Buszvorwerk ku Szteinseifen: druga idźie wzdłuż miasta, koło plantacyów, gdzie Jey Królewiczowska Imci Xiężna pruska Louiza, godna małżónka J.O.Xięcia Radziwiłła latową porą przebywa ..." Robiono również wypady do sąsiednich posiadłości zaprzyjaźnionych arystokratów.

Księżniczka Elżbieta, zwana przez najbliższych Elizą, bardzo lubiła piesze wycieczki. Była ona bardzo dzielną i wytrwałą dziewczyną. Gdy większość arystokracji jej czasów pokonywała wzniesienia noszona w lektyce, ona zwiedzała okolicę na własnych nogach. Eliza była uzdolniona artystycznie. W domu często bywali nauczyciele rysunku i malarstwa. Rodzina Radziwiłłów organizowała wspólne muzyczne wieczory. Eliza i Wanda wówczas śpiewały swoimi pięknymi głosami także pieśni autorstwa ich ojca. Antoni Radziwiłł skomponował w Ciszycy sporą część muzyki do romantycznej opery pt. "Faust" Goethego, której premiery Poznań doczekał się dopiero 5 kwietnia 2003 roku.

Obrazek
Widok na Karkonosze spod wzgórza Radziwiłłówka

Niekiedy w czasie rodzinnych koncertów można było przez szybę dojrzeć twarze okolicznych mieszkańców oczarowanych śpiewem i grą Antoniego i jego córek. Zarówno Eliza, jak i Wanda nazywane były w okolicy "aniołami z Ciszycy" ze względu na ich życzliwość i dobroć, zwłaszcza dla okolicznych biednych wieśniaków, oraz niezwykłą urodę.

Obrazek
Muzyczny wieczór rodziny Radziwiłłów. Mal. H. Siemiradzki

Pałac w Ciszycy był miejscem dość popularnym. Częstym jego gościem był brat ówczesnego króla Prus, książę Wilhelm. Eliza i Wilhelm bardzo przypadli sobie do gustu. Wkrótce nastąpiły ich zaręczyny. W scenerii ciszyckiego majątku narodziła się historia wielkiej miłości.

Radziwiłłowie byli Polakami. Jak się okazało stanowiło to spory problem dla części pruskiej arystokracji. Odnosili się oni z wrogością do Antoniego i jego rodziny. Cała ta sytuacja przyczyniła się do rozbicia tak pięknie zapowiadającego się związku Elizy Radziwiłł z Wilhelmem Hohenzollernem.

W dniu 8 stycznia 1826 roku książę Wilhelm zatrzymał się na kilkanaście godzin w Poznaniu. O północy opuszczał rezydencję Radziwiłów. Mimo silnego mrozu Eliza ubrana w cieńką czarną suknię, w atłasowych trzewiczkach zbiegła ze schodów, narzuciwszy tylko futro, odprowadzając narzeczonego do powozu. Pożegnanie było bardzo smutne. Księżniczka zalewała się łzami, jakby przeczuwając, że to już koniec jej snów o szczęściu.

Wilhelm podążył do Petersburga. Tutaj widziano jego przyszłość u boku kogoś całkiem innego. Pod presją sił nieprzychylnych księżniczce, w której żyłach płynęła polska krew, król Fryderyk Wilhelm III zajął stanowisko jednoznacznie przeciwne małżeństwu Wilhelma z Elizą. Książę nie był zdolny do przeciwstawienia się ojcu...

Matka Elizy poczuła się bardzo urażona stanowiskiem pruskiego dworu. Trzeba pamiętać, że Radziwiłłowie to jeden z najznakomitszych polskich rodów arystokratycznych. Księżna Luiza powiedziała po zerwaniu zaręczyn: "Może król lekceważyć naszą rodzinę, jeżeli mu się to podoba, ale osobisty szacunek, którego nie może nam odmówić, szacunek, jaki ma prawo żądać moja córka nie pozwala na to, by dać odmowną odpowiedź."

Zerwanie zaręczyn bardzo dotknęło Elizę. Długo nie mogła dojść do siebie. Do końca życia z nikim się już nie związała. Zamieszkała na stałe w Ciszycy i tu leczyła swoje troski. Spory uszczerbek na jej zdrowiu musiały pozostawić wszystkie nieprzespane noce i morze wylanych łez. Zaczęła chorować na gruźlicę. Dwa lata walczyła z chorobą i zmarła w 1834 roku, w wieku 31 lat. Została pochowana w rodzinnym grobowcu w Antoninie koło Ostrowa Wielkopolskiego. Tak skończyła się dla "ciszyckiego anioła" historia niespełnionej miłości.

Po śmierci Elizy letnia rezydencja Radziwiłłów przeszła w ręce jej siostry Wandy, wówczas już żony księcia Adama Konstantego Czartoryskiego. W rękach Czartoryskich Ciszyca pozostawała do roku 1927.

Natomiast drugi bohater tego tragicznego romansu, Wilhelm, przeżył okres romantyzmu i swoich konkurentów do tronu i wkrótce został koronowany, najpierw na króla Prus, a później został cesarzem Niemiec - Wilhelmem I. Niespełniona miłość Elizy Radziwiłłówny i Wilhelma Hohenzollerna zainspirowała niemieckiego pisarza Bauera Oswalda do opisania jej historii w powieści zatytułowanej: "Engel von Ruhberg" ("Anioł z Ciszycy"), wydanej 1889 roku we Wrocławiu.

Pozwoję sobie nieco przybliżyć powojenną sytuację tego zabytku. Otóż latach 1945 - 1989 w budynku mieścił się ośrodek wczasowo – kolonijny. Potem stał się własnością prywatną, dlatego ze zwiedzeniem tego miejsca mogą być pewne utrudnienia. Dziś ta była rezydencja magnacka w niczym nie przypomina dawnej świetności. Wraz z przyległym parkiem, w którym znajduje się grota i zameczek myśliwski zbudowany około 1790 r. w formie romantycznej pseudoruiny z wieżą widokową na szczycie wzgórza dziś zwanego Radziwiłłówką (463 m n.p.m.), leży poza znakowanymi szlakami turystycznymi. Jest to o tyle dziwne, że przecież jest to jedno z niewielu na tym terenie miejsc tak silnie związanych z historią Polski i polskimi rodami magnackimi. W dodatku za transakcją zakupienia przez Antoniego Radziwiłła tego pałacu kryje się inspiracja wydania w Poznaniu pierwszego w historii polskiego przewodnika górskiego po "Olbrzymich górach" (tak wtedy nazywano Karkonosze) z przeznaczeniem dla goszczących tu Polaków. Polskie przewodniki górskie po Tatrach i Beskidach nie mogły pojawić się wcześniej, zbyt bowiem nikły był stopień rozwoju polskiej turystyki górskiej na tamtych terenach i trwało jeszcze wtedy tych gór turystyczne odkrywanie.

Obrazek

Strona tytułowa pierwszego w języku polskim przewodnika po Karkonoszach i w ogóle po polskich górach

Radziwiłłowi i jego córkom rozmiłowanym w tej okolicy niewątpliwie zależało na propagowaniu piękna śląskich gór wśród rodaków i zrobili wszystko, aby taki polski przewodnik się ukazał. A na to wzgórze naprawdę warto się wybrać, choć odnalezienie tej ruiny dla kogoś, kto jest tam po raz pierwszy, nie jest wcale łatwe. Warto tam pójść także dla widoku spod tego wzgórza (platforma widokowa na szczycie już nie istnieje), gdzie Karkonosze chyba najbardziej imponują swym ogromem. Niestety miejscowi przewodnicy z wycieczkami też tam prawie wcale nie zaglądają. Miejsce to od dawna aż prosi się o wytyczenie i wyznakowanie tam szlaku pieszego, jak i objęcie tego niszczejącego zabytkowego zespołu pałacowo-parkowego należytą opieką.
Obrazek

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 05-12-2007 11:08

No coż. Marzyło mi się, aby w dawnej rezydecji namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego pod Karkonoszami urządzić choćby skromną izbę pamięci dawnych właścicieli, aby miejscowi przewodnicy z wycieczkami zaczęli tam zaglądać, mimo że to miejsce leży poza szlakami turystycznymi i trasami typowych wycieczek.

Tymczasem doszły do mnie słuchy, że w poprzedni weekend w sąsiadującej z Ciszycą wsi Bukowiec odbyły się zajęcia kursowe Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich PTTK z Wrocławia. Zastanawia mnie, dlaczego program kursu pominął pobliską zapomnianą rezydencję poznańskiego księcia, a skupił się drobiazgowo na szczegółach dotyczących byłej posiadłości pruskiego rodu arystokratycznego von Reden? Czyżby historia związków tych terenów z Polską w ogóle nie leżała w zainteresowaniach tych, którzy ustalili kanon jedynych słuszych prawd objawionych dla przyszłych kandydatów na przewodników sudeckich?

W Ciszycy można ukazać nie tylko rozdział pięknej historii, ale też wzbudzić zainteresowanie losem zabytków świadczących o historycznych związkach Polski, a ściślej Wielkopolski i Poznania z regionem Sudetów oraz ogromym wkładzie Wielkopolan w popularyzowanie tych terenów jako miejsca kuracji zdrowotnych i turystyki. Wspomniałem jedynie o zapomnianej i zaniedbanej dawnej rezydencji namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego w Ciszycy koło Kowar, a przecież drugą posiadał w Lądku Zdroju. Jest taki na przykład zaniedbany pomnik św. Jana Nepomucena w Cieplicach z XVIII w. związany z fundacją kasztelana poznańskiego Rafała Gurowskiego, doprowadzona do ruiny po pożarze willa dra Aleksandra Ostrowicza - autora wydanego w Poznaniu w 1881 r. pionierskiego przewodnika po Lądku i kłodzkich górach i wiele innych miejsc i pamiątek związanych z działalnością Polaków, a zwłaszcza Wielkopolan na tych terenach. To przykre, że o tych miejscach się zapomina, że o nie się nie dba, że są ludzie, którym to jest na rękę. Tacy ludzie najchętniej by przywrócili nazwę "Wieży Bismarcka" na Wielkiej Sowie, a przecież wiadomo kim ów twórca Kulturkamfu był dla Polaków.

W swoim czasie działacze PTTK związani z wrocławskim Studenckim Kołem Przewodników Sudeckich usiłowali storpedować inicjatywę upamiętnienia wpomnianego polskiego lekarza z Lądka. Za ich sprawą władze Lądka i Stronia Śląskiego po kolei odmówiły zgody na umieszczenie tablicy pamięci dr. med. Aleksandra Ostrowicza. O niewybrednych atakach na Klub Sudecki i artykułach ośmieszajacych sylwetkę i dokonania polskiego lekarza w Ladku pisała nawet prasa. W wydawnictwie wrocławskiego SKPS "Karkonosz" opublikowany został wtedy paszkwil zatytułowany "O Aleksandrze Ostrowiczu - inaczej", w którym wszyscy niemieccy lekarze w Lądku zostali przedstawieni jako "wybitni", natomiast polski lekarz - jako przeciętny i niczym nie wyróżniający się lekarz uzdrowiskowy. Więcej o tej sprawie => http://www.ksp.lanet.wroc.net/kto.htm
Zwracam na takie sprawy szczególnie uwagę, bo niestety pewne tendencje - jak widać - się umacniają.
Obrazek

Awatar użytkownika
buba
obieżyświat
Posty: 923
Rejestracja: 11-08-2006 19:21
Lokalizacja: Oława

Postautor: buba » 05-12-2007 15:51

o jakie kapitalne ruinki!!!! lechu! dzieki za umieszczenie informacji o nich! nie wiedzialam ze cos takiego tam jest! musze sie tam wybrac! zostalo tylko tyle co na zdjeciu??
"ujrzałam kiedys o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną.. cała reszta jest wynikiem , że ją wybrałam"

http://picasaweb.google.pl/topeerz (biedronka.buba, osiolek.widmo)
http://www.biedronka-buba.fotosik.pl

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 06-12-2007 08:17

buba pisze:o jakie kapitalne ruinki!!!! lechu! dzieki za umieszczenie informacji o nich! nie wiedzialam ze cos takiego tam jest! musze sie tam wybrac! zostalo tylko tyle co na zdjeciu??

Jeśli interesują Ciebie niezwykłe przygody, pragniesz niezapomnianych przeżyć, polecam kontakt z SKPS i udział w ich szkoleniach w specyficznym górskim terenie. Dla zobrazowania na czym takie szkolenie polega polecam ten link =>
http://skps.wroclaw.pl/galeria/223_ruda ... index.html

W galerii tej możesz obejrzeć rewelacyjne zdjęcia z "atrakcjami", jakich nigdzie nie spotkasz. Szczególnie interesujące są zdjęcia przedstawiające szkolenie z zakresu, jak sobie radzić w sytuacji zabłądzenia, a zwłaszcza nowoczesne techniki chodzenia na skróty z naruszaniem terenu własności prywatnej i pokonywaniem płotów i zasieków z drutu kolczastego z wykorzystaniem modnych w ostatnim czasie kijków treckingowych.
Zobacz => http://skps.wroclaw.pl/galeria/223_ruda ... F0861a.JPG
Ostatnio zmieniony 06-12-2007 13:23 przez Lech, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek

Awatar użytkownika
buba
obieżyświat
Posty: 923
Rejestracja: 11-08-2006 19:21
Lokalizacja: Oława

Postautor: buba » 06-12-2007 11:41

no niestety wyjazdy z tego typu kolami nie sa dla mnie- oni zwykle planuja dosc ambitne trasy a ja chodze bardzo wolno.. nie wiem jak skps ale jezdzilam pare razy z skpb czy skpg i jak dla mnie to byly istne przepedy :( poza tym lekko mnie zawsze odstrasza zasada typu "na wyjazdach zero alkoholu" , troche smieszy mnie jak mi ktos zaglada do kubka czy mam tam herbate czy grzaniec...acz zwykle do tych organizacji naleza bardzo sympatyczni ludzie wiec spotkanie ich gdzies na trasie czy w schronisku jest zawsze super (znaczy mozesz poprzebywac z fajnymi ludzmi ale nie musisz przestrzegac ich zasad ;)

a co do pokonywania tego rodzaju zasiekow to oprocz kijow moze sie nieraz przydac gaz na ewentulnego psa ;)

fajny ten stary browar w zapodanym linku!!!! i ruiny opactwa i kosciola :)
"ujrzałam kiedys o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną.. cała reszta jest wynikiem , że ją wybrałam"



http://picasaweb.google.pl/topeerz (biedronka.buba, osiolek.widmo)

http://www.biedronka-buba.fotosik.pl

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 06-12-2007 13:26

buba pisze:mozesz poprzebywac z fajnymi ludzmi ale nie musisz przestrzegac ich zasad
Z tymi ich zasadami to chyba spora przesada. Przecież wstawiłem tu zdjęcie za pomocą hiperłącza do ich strony z galerią, które obrazuje jak to kierownictwo kursów z SKPS olewa wszelkie zakazy i bez skrupułów włażą na teren prywatny pokonując płoty czy zasieki z drutu kolczastego za pomocą wypracowanych przez lata specjalistycznych technik. Zjęcie zastąpiłem teraz linkiem, bo zostałem wezwany do jego usunięcia lub zastąpienia samym odnośnikiem. Nawiasem mówiąc autor zdjęcia ma wyjątkowy tupet aby się upominać o prawa autorskie, bo przecież sam złamał prawo własności przechodząc z całą grupą kursantów przez ogrodzenie z drutem kolczastym na teren prywatny. No ale taka to już moralność Kalego cechuje to środowisko.
Obrazek

Awatar użytkownika
buba
obieżyświat
Posty: 923
Rejestracja: 11-08-2006 19:21
Lokalizacja: Oława

Postautor: buba » 06-12-2007 21:50

ja tam nie widze w tym nic zlego, ani tam zboze nie roslo ktore by zdeptali ani nic nie zniszczyli... wedlug mnie raczej teraz ludzie przesadzaja z grodzeniem wszystkiego do przesady. Wiele razy widzialam tabliczki z napisem "teren prywatny wstep wzbroniony" na szlaku turystycznym albo w dolinie w ktorej np. jest jakis zabytek opisywany w przewodnikach- i co, turysta nie ma prawa zobaczyc zamku czy kosciola bo jakis dupek wykupil cala doline??? wiec chyba z tym poszanowaniem wlasnosci prywatnej tez trzeba zachowac umiar..

a akurat do przekroczenia tej wysokosci plotu to chyba nie trzeba specjalistycznych metod... co innego np. pokonywanie sistiemy na granicy z ukraina... to byly zasieki ;)
"ujrzałam kiedys o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną.. cała reszta jest wynikiem , że ją wybrałam"



http://picasaweb.google.pl/topeerz (biedronka.buba, osiolek.widmo)

http://www.biedronka-buba.fotosik.pl

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 06-12-2007 22:13

buba pisze: wiec chyba z tym poszanowaniem wlasnosci prywatnej tez trzeba zachowac umiar..
Jak piszesz o umiarze to z pewnością zauważyłaś, że autor zdjęcia mocno przesadził w swym upominaniu się o prawa autorskie żądając zamiany hiperłącza do obrazka na odnośnik, bo podobno zamieszczenie zdjęcia za pomocą wstawienia hiperłącza do serwera na którym się ono znajduje jest publikacją, a zamieszczenie linku już nie.
Ponieważ wolę tym ludziom schodzić z drogi w myśl zasady, że mądry głupiemu ustępuje, niezwłocznie zastosowałem się do jego żądania, choć sam przecież naruszył prawo własności wchodząc na teren prywatny z całą dużą grupą kursantów przez ogrodzenie z drutem kolczastym.
I próba usprawiedliwienia takiego postępowania koniecznością zachowania umiaru może tylko śmieszyć, i w żaden sposób nie zmienia faktu, że ci ludzie kierują się w swych działaniach moralnością Kalego.
buba pisze: akurat do przekroczenia tej wysokosci plotu to chyba nie trzeba specjalistycznych metod...
Czyżbyś nie zauważyła, że po prostu sobie zażartowałem z takiego szkolenia kandydatów na przyszłych przewodników? A tak na poważnie, to nie sądzisz, że jeśli na szkoleniu uczą się wchodzenia przez płot całą chałastrą na teren prywatny, to czy później już jako przewodnicy nie będą robić tego samego chodząc na skróty i przeciągając wieloosobowe grupy uczestników wycieczek przez różne parkany i ogrodzenia?
Obrazek


Wróć do „Turystyka - pieszo i ogólnie”