A tak z ciekawości - którędy doszurałeś się tam (na Szpiczak) na nartach?
Ja byłem tam w poprzednią niedzielę - ale "tradycyjnie", na piechotę. Wchodziłem od Przełęczy pod Szpiczakiem. Podejście jest CIEKAWE. Było poniżej 15 st. C, a że stromizna po zbóju, to dyszałem jak lokomotywa i nos dosłownie mi zamarzał. Miejscami wydawało mi się, że widziałem na tym podejściu zasypane ślady nart, ale jakoś nie bardzo chciało mi się wierzyć że tam się da...
Końcówkę tego podejścia widać na zdjęciu, choć nie oddaje ono w pełni wrażeń - kto wchodził, ten wie.
Za to w dół - połowę drogi zjechałem na butach jak na ślizgach.