Życie od nowa, góry od nowa, Masyw Śnieżnika - lipiec 2014

Planujesz wypad? Byłeś gdzieś i masz ochotę podzielić się wrażeniami z innymi - zrób to koniecznie! Zdjęcia mile widziane!
Awatar użytkownika
Spirit
podróżnik
Posty: 227
Rejestracja: 21-07-2008 00:13
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Życie od nowa, góry od nowa, Masyw Śnieżnika - lipiec 2014

Postautor: Spirit » 28-07-2014 14:52

Życie bywa wredne, los potrafi dokopać człowiekowi w najmniej odpowiednim momencie, "co zrobisz, nic nie zrobisz"- jak to mówił jeden z pacjentów.Były plany na ten rok ambitne i wybitne, miały być Tatry Wysokie, już było miejsce zarezerwowane, w STYCZNIU.W kwietniu ląduję w szpitalu z jakimś krwiakiem w głowie, diagnoza; udar krwotoczny, no bomba, tego mi tylko brakowało, kto jest temu winiem i co, jest wiadome, ale już nic nie zrobię("co zrobisz, nic nie zrobisz").Leżę miesiąc plackiem, następne sześć tygodni spędzam na rehabilitacji, wracam do domu, wszystko szlag trafił, pracę, góry.No właśnie, góry, to jedyna rzecz, która trzymała mnie przy życiu w tych cholernych szpitalach, a tu mi mówią, że góry w przyszłości, owszem, ale na najbliższy rok są przeciwskazane i trzeba będzie zacząć od tych najmniejszych.PRZECIWSKAZANE, NA NAJBLIŻSZY ROK, chyba ich pogięło, jeszcze na rehabilitacji planuję, że jak przyjadę do domu i ogarnę ten życiowy bałagan, to jadę do Międzygórza, tam zaczęła się moja przygoda z turystyką, wrócę więc do kolebki, że tak powiem.Człowiek, który jednego dnia zdobywał dwa, trzy, dwutysięczniki teraz musi gór uczyć się od nowa, co za życie.Wkońcu wyjeżdżam na pięć dni, biorę noclegi w "Gigancie", już raz tam byłam nieźle było, poza tym ma nie być łażenia po górach...

Dzień pierwszy: Międzygórze- Igliczna-Ogród Bajek-Wodospad Wilczki-Międzygórze
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Przyjeżdżam do Międzygórza przed 11 rano, lokuję się w "Gigancie" i ruszam, spróbujmy na tę Igliczną, wkońcu obiecałam sobie jeszcze leżąc plackiem w szpitalu, że jak wyjdę z tego, to tam pójdę.Doszłam, czerwonym szlakiem nie jest ciężko, ani daleko, pogoda piękna, tylko trochę wieje, siedzę na ławce i wciąż nie mogę uwierzyć, że wróciłam w góry.I nic się nie dzieje, a co się ma dziać, czuję się normalnie, schodzę do Ogrodu Bajek, potem do wodospadu.Fakt, jestem wieczorem strasznie zmęczona, ale to też efekt niewyspania z poprzedniego dnia.Następnego dnia postanawiam porwać się na Śnieżnik...Niebieskim szlakiem, jest dłuższy,ale łatwiejszy, udało się na Igliczną, dlaczego ma się nie udać ze Śnieżnikem..?

Dzień drugi: Międzygórze-Przełęcz Śnieżnicka-Schronisko Na Śnieżniku-Śnieżnik-Schronisko Na Śnieżniku-Przełęcz Śnieżnicka-Międzygórze
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Rano wcale nie czuję się wypoczęta, mimo, że długo spałam, łeb mnie coś boli, ale wstaję, zjadam jakieś małe śniadanie i ruszam niebieskim szlakiem na Śnieznik, jak coś, to zawsze można zawrócić.W miarę jak pokonuję drogę, czuję się już lepiej, idzie mi się fajnie, po trzech godzinach docieram do schroniska.No i co?Skoro dotarłam aż tutaj, to na szczyt jest tylko pół godziny, że ostro pod górę, może nawet udałoby się do słonia dojść(no nie dało się).Jeszcze nic nie zapowiada specjalnie tego, co się wydarzy, nad szczytem gromadzą się ciemnie chmury, ale nie wygląda mi to na burzę...Ledwo dochodzę do ruin wieży widokowej zaczyna padać, za chwilę leje, potem wali gradem, najpierw drobnym niczym grubsza kasza, potem grad robi się większy, pstrykam tylko ze trzy zdjęcia już wśród tego opadu i lecę w dół do schroniska, grzmi, leje, czekam aż zaraz we mnie trzaśnie, ale jakoś nie chce;)Docieram do schroniska przemoczona, jak zresztą większość ludzi, która wzięła się nagle nie wiadomo skąd, przed godziną schronisko było niemal puste.Siedzę gdzieś z pół godziny, leje dalej i raczej nie przestanie, wychodzę, cholera grzmi, wracam, za chwilę jednak decyduję, że idę, ubieram foliową pelerynę, która i tak już nic nie daje, bo wszystko zamokniętę, zapominam, że mam osłonkę na plecak, nie zakładam jej, potem w plecaku wszystko mi rozmaka, no tak, myślenie nie boli.Lecę niemal biegiem tym samym niebieskim szlakiem do Międzygórza, na około wszędzie grzmi i co chwilę wchodzę w ścianę deszczu, w butach chlupie, ale jest pełnia szczęścia, wreszcie czuję, że żyję, choć nie wiem ile to potrwa, bo łamię wszelkie zasady zachowania się podczas burzy.Jednak udaje się dotrzeć do Międzygórza, los mnie oszczędził po raz kolejny, całkiem przemoczona przebieram się w suche ciuchy, z butów wylewa się woda, jest lato, więc grzejniki nie grzeją, ale i na to jest sposób, stosuję patent, który okazuje się bardzo trafiony, suszę buty termosem i czajnikiem z gorącą wodą, na drugi dzień buty są już prawie zdatne do użytku.Jedna mapa jest do wyrzucenia, książeczka GOT całkiem zamokła, ale do uratowania, rozmazało się tylko parę pieczątek.Dzień był niesamowity.

Dzień trzeci: Międzygórze-Zapora-Międzygórze
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Od rana leje, i to cały czas leje, w sumie dziś miał być relaks; zapora, wodospad, takie tam, ale nie siedzenie cały dzień w pokoju, (znowu "co zrobisz, nic nie zrobisz", bo leje), cóż, ogarniam bałagan przemoknięty z poprzedniego dnia, dosuszam buty, gdzieś o drugiej wyskakuję po pizzę do Wilczego Dołu i nową mapę, idę do wodospadu, ale się nie da no, cholera, buty jeszcze nie doschły a znów przemokną, wracam do pokoju, zjadam pizzę, przeglądam mapę, słucham muzyki z komórki.Około piątej przestaje padać, wreszcie się trochę wypogadza, idę do tej zapory, czuję się jakaś nieprzytomna, wracam i na mostku w Międzygórzu jakoś słabo mi się robi, miałam jeszcze iść do wodospadu, nie dam rady.Pogoda, to przez nią takie rewelacje mam teraz, a raczej to, co miałam we łbie powoduje, że na pogodę teraz tak reaguję, cholerny świat.Siadam na ławce przed "Gigantem", gdzieś po paru minutach przechodzi.I teraz znowu mam jakieś lęki, jutro chcę iść na Czarną Górę a tu mi słabo, szlag. No nic, zobaczymy, co będzie jutro.

Dzień czwarty: Międzygórze-Przełęcz pod Jaworową Kopą-Czarna Góra-Przełęcz pod Jaworową Kopą-Igliczna-Międzygórze
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Rano czuję się lepiej, pogoda lepsza, idę na Czarną Górę, przecież jest dużo łatwiej i bliżej, niż na Śnieżnik, dwie godzinki i jestem na szczycie, chmury jeszcze wiszą, widoków nie ma idealnych, ale nie o to, przecież chodziło, jest spokój i cisza, choć nie na długo, bo dociera już jakaś wycieczka, która dotarła tu wyciągiem.Nie idę do wyciągu, trzeba sto metrów w dół, a potem do góry, na dziś mam dosyć wspinania, innym razem.W polowie drogi stwierdzam, że nie ma sensu już tak wcześnie schodzić do Międzygórza, czuję się dobrze, pogoda dopisuje, idę jeszcze raz na Igliczną, drogą, poniżej zielonego szlaku.Tam kładę się na ławce i czekam, niech los zabierze mnie z tego świata, wróciłam w góry, zrealizowałam, co chciałam, dziękuję, wszystko mi jedno teraz.Ale los nie daje mi odejść, z zamyślenia wyrywa mnie babka, pilnująca, aby do sanktuarium nie wchodzili ludzie z gołymi ramionani i nogami, stwierdza, że na ławce też nie wolno leżeć.Gadamy chwilę o sprawach wzniosłych i błahych, kręcę się jeszcze trochę po szczycie i schodzę w dół.Na tym kończy się moja przygoda w Masywie Śnieżnika, jak na razie, wieczorem pakuję manatki, na drugi dzień jeszcze oglądam dwa starty w biegach, które akurat się odbywają w Międzygórzu i po południu jestem w domu.
I niech mi teraz ktoś powie, że coś mam przeciwskazane na najbliższy rok, JA decyduję, co będzie przeciwskazane.Jest jeszcze cały sierpień, a nawet wrzesień, możliwości jest sporo.Wyjazd był udany w dwustu procentach.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Awatar użytkownika
Zły Marcin
obieżyświat
Posty: 864
Rejestracja: 19-07-2013 07:10
Lokalizacja: W-w

Postautor: Zły Marcin » 28-07-2014 15:43

Srogo.
Ale z dużym szacunkiem :wink:

teodozjusz
wędrowiec
Posty: 447
Rejestracja: 29-03-2012 19:01

Postautor: teodozjusz » 28-07-2014 16:32

Nie wiem czy to tak całkiem rozsądne, ale troche rozumiem. Może w takiej sytuacji warto zwrócic uwagę na te właśnie mniejsze góry i wzgórza, które potrafia być równie ciekawe jeśli nie ciekawsze niż te bardziej monumentalne. W każdym razie zyczę powodzenia i szybkiego powrotu do pełnego zdrowia. :)

Awatar użytkownika
olo23333
obieżyświat
Posty: 929
Rejestracja: 01-03-2009 14:32
Lokalizacja: Zdzieszowice

Postautor: olo23333 » 28-07-2014 17:13

respekt...!!!!
i powrotu do pełnego ZDROWIA!

Michun
podróżnik
Posty: 242
Rejestracja: 30-05-2012 23:08
Lokalizacja: Western Front

Postautor: Michun » 28-07-2014 17:17

Hehe gratuluję i dalszej udanej górorehabilitacji życzę :D
A tego Giganta to jakoś do porządku doprowadzili? Byłem tam ze dwadzieścia lat temu na Sylwka i już wtedy się lekko sypał :lol:

Awatar użytkownika
Spirit
podróżnik
Posty: 227
Rejestracja: 21-07-2008 00:13
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postautor: Spirit » 28-07-2014 20:32

Niestety, Gigant jak niszczał, tak niszczeje, byłam w Międzygórzu trzy lata temu i niewiele się zmieniło, a jeśli o Gigant chodzi to nic, blacha na dachu rdzewieje, wszystko na zewnątrz się sypie, jedynie łazienki w środku na piętrach mają takie hm, nowoczesne jak by to rzec.

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4930
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Postautor: buba1 » 29-07-2014 05:30

teodozjusz pisze:Nie wiem czy to tak całkiem rozsądne, ale troche rozumiem.


Mi sie wydaje ze organizm bardziej zdrowieje jak czlowiek jest szczescliwy i ma cel w zyciu :D
Ciesze sie ze sie wycieczka udala i piekne jest ze mimo przeciwnosci losu nie rezygnujesz z wedrowek. I zycze ci z calego serca zeby bylo coraz lepiej a paskudne klopoty juz nigdy nie wrocily
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "

na wiecznych wagarach od zycia...

Awatar użytkownika
Spirit
podróżnik
Posty: 227
Rejestracja: 21-07-2008 00:13
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Postautor: Spirit » 29-07-2014 19:20

Dziękuję za słowa otuchy, kłopotów to i tak jeszcze cała masa przede mną, ale w góry udało się wrócić i to największy plus tego wszystkiego.Tatry to na pewno sobie odpuszczam w tym roku, z żalem i wściekłością, ale co zrobisz, nic nie zrobisz, za to z tego, co widzę po sobie dam radę w tym roku gdzieś coś w Sudetach i jeszcze jakiś wyjazd na pewno będzie.Nie ma zmiłuj.


Wróć do „Relacje z wypraw”