Pogórze Kaczawskie - 19.05.2017
: 21-09-2017 17:53
Znowu zaglądam w dalszą przeszłość - 4 miesiące do tyłu. Pogoda w tym roku nie rozpieszczała - długo było zimno i brzydko, ale akurat tego dnia słońce przygrzało i to dość mocno. Niestety, ale forma była dość słaba (korpo, piwo, korpo, piwo - i gdzie tu budować kondycję?), więc postanowiłem, że pochodzę sobie po niższych terenach.
Trasa: Pomocne - Czartowska Skała - Myślinów - Wąwóz Myśliborski - Małe Organy Myśliborskie - Bazaltowa - Radogost - Paszowice - Jawor
Najpierw trzeba dojechać do Pomocnego. Jest to wieś, gdzie można się ukryć przed końcem świata. Położona w dolinie - widać ją w ostatniej chwili. Bardzo spokojna. Dojazd też dość specyficzny. Kursują tam busy, ale tylko w dni nauki szkolnej i jeśli nie przytrafią się wypadki losowe. Podróż z Jawora była bardzo swojska. Byłem jednym z 4 pasażerów, oprócz mnie babcia z wnuczkiem i starsza pani, która ucięła sobie pogawędkę z kierowcą. Oczywiście nie było potem problemu, żeby ją wysadził gdzieś pomiędzy przystankami. Potem było jeszcze lepiej. Na pierwszym przystanku w Pomocnem kierowca zatrzymał pojazd i wysiadł z karteczką. Poszedł z nią na przystanek, a gdy wrócił wyjaśnił całą sytuację. Otóż okazało się, że kursy w najbliższy poniedziałek będą zawieszone, bo... jeden z kierowców będzie miał w niedzielę Komunię syna i nie da rady wstać do pracy, a nie ma go kto zastąpić Pozdrowienia dla kierowcy - Pana Piotra i wszystkich pasażerów.
Wysiadłem przystanek za daleko, więc miałem sposobność, żeby przespacerować się po Pomocnem.
Dotarłem do Szlaku Wygasłych Wulkanów. Miałem trochę problemów ze znalezieniem miejsca, gdzie szlak skręca w pole, ale udało się. Na polu szlak kompletnie zgubiłem, więc poszedłem na skróty na Czartowską Skałę. Bardzo fajne miejsce
Okazało się, że jest to też całkiem zacny punkt widokowy.
Spędziłem tam dłuższą chwilę, a potem skierowałem się na szosę Jawor - Świerzawa. Stamtąd Czartowska Skała prezentuje się najokazalej.
Potem był monotonny marsz po asfalcie i po spokojnej leśno-polnej drodze. Jedynym urozmaiceniem było miejsce na wypoczynek.
Dotarłem do Myślinowa. Też spokojna wieś.
Potem zmieniłem szlak na niebieski, a potem na czarny. Wreszcie znalazłem się w dolinie Jawornika.
Szlak czarny przechodzi przez rezerwat. Mocno nie polecam tej trasy. Jest cała zawalona drzewami o grubych pniach. Trzeba naprawdę dobrze kombinować, żeby się przez nie przedrzeć i jeszcze przy okazji nie zgubić szlaku (chociaż wystarczy iść dnem wąwozu). Wreszcie po torze przeszkód udało się dojść do właściwego Wąwozu Myśliborskiego, który jest już uporządkowany i zdecydowanie bardziej przyjazny dla turystów.
Zupełnie spontanicznym punktem wycieczki stały się Elfie Skały. Nie widziałem na żadnej mapie, żeby była możliwość wejścia tam. Ścieżka chyba nawet nie jest oznakowana, ale jest wyraźna. Co prawda w niektórych miejscach trzeba zdecydować, gdzie iść, ale wystarczy odrobina intuicji, żeby tam trafić. Same skały są dobrze wyeksponowane i zagospodarowane. Stamtąd można podziwiać cały wąwóz. Mimo, że jest zalesiony, to i tak robi wrażenie. W oddali widać też pałac w Myśliborzu, Jawor, a przy dobrej pogodzie również Legnicę.
Zejście z powrotem do wąwozu tą samą ścieżką i dalszy marsz jego dnem. Aż do Myśliborza.
Myślibórz ledwie "musnąłem". Kolejnym punktem były Małe Organy Myśliborskie. I tutaj miałem mieszane uczucia. Sama formacja skalna jest rzeczywiście efektowna, ale zarośnięte okolice świadczą o tym, że stosunkowo niewielu turystów odwiedza to miejsce. Może dlatego, że jest tak ukryte w lesie i nie ma wyraźnych oznaczeń prowadzących do niego (ścieżka dydaktyczna jest, ale przydałyby się tabliczki informacyjne).
Potem była spokojna droga skrajem lasu wzdłuż kolejnego tego dnia pola rzepaku. Przeszedłem przez drogę do Jakuszowej i znalazłem się na stokach Bazaltowej. Najpierw była walka z rzepakiem, a potem dość monotonne podejście.
Z braku kondycji (patrz wstęp) zrezygnowałem z podejścia na sam szczyt. Za to mogłem podziwiać nieczynne kamieniołomy bazaltu. Infrastruktura turystyczna w tym miejscu odstrasza. Wszystko zarośnięte i zaniedbane, a czarę goryczy przelało rozkładające się spod stolikiem ciało lisa. To zdecydowanie nie było przyjazne miejsce.
Poszedłem dalej - na Radogost. Tu miało być fajniej. Po przekroczeniu drogi asfaltowej szlak lekko zbliżył się do zabudowań, po czym zagłębił się w las. Oznakowanie szlaku na mapie różniło się od tego w terenie i koniec końców wybrałem najprostszą taktykę - iść do góry. W końcu dotarłem na szczyt. Tutaj też szału nie było. Niby jest wieża, ale mocno zaniedbana, poza tym żadnej ławeczki, itp. Wokół też pełno chaszczy. Za to widoki wynagradzały wszystko.
Zejście odbyło się "na czuja". Doszedłem do fajnego miejsca biwakowego w Kłonicach, a potem zszedłem do Paszowic, gdzie miała się moja wyprawa zakończyć.
Pewnie by się zakończyła, gdyby faktycznie jeździły tamtędy jakieś autobusy. Niestety, ale tak nie było. Zdezorientowany co nieco postanowiłem podreptać jeszcze kilka kilometrów do Jawora. Tyle, że tam nie chciało mi się już robić zdjęć, ale ogólnie trasa fajna.
Trasa: Pomocne - Czartowska Skała - Myślinów - Wąwóz Myśliborski - Małe Organy Myśliborskie - Bazaltowa - Radogost - Paszowice - Jawor
Najpierw trzeba dojechać do Pomocnego. Jest to wieś, gdzie można się ukryć przed końcem świata. Położona w dolinie - widać ją w ostatniej chwili. Bardzo spokojna. Dojazd też dość specyficzny. Kursują tam busy, ale tylko w dni nauki szkolnej i jeśli nie przytrafią się wypadki losowe. Podróż z Jawora była bardzo swojska. Byłem jednym z 4 pasażerów, oprócz mnie babcia z wnuczkiem i starsza pani, która ucięła sobie pogawędkę z kierowcą. Oczywiście nie było potem problemu, żeby ją wysadził gdzieś pomiędzy przystankami. Potem było jeszcze lepiej. Na pierwszym przystanku w Pomocnem kierowca zatrzymał pojazd i wysiadł z karteczką. Poszedł z nią na przystanek, a gdy wrócił wyjaśnił całą sytuację. Otóż okazało się, że kursy w najbliższy poniedziałek będą zawieszone, bo... jeden z kierowców będzie miał w niedzielę Komunię syna i nie da rady wstać do pracy, a nie ma go kto zastąpić Pozdrowienia dla kierowcy - Pana Piotra i wszystkich pasażerów.
Wysiadłem przystanek za daleko, więc miałem sposobność, żeby przespacerować się po Pomocnem.
Dotarłem do Szlaku Wygasłych Wulkanów. Miałem trochę problemów ze znalezieniem miejsca, gdzie szlak skręca w pole, ale udało się. Na polu szlak kompletnie zgubiłem, więc poszedłem na skróty na Czartowską Skałę. Bardzo fajne miejsce
Okazało się, że jest to też całkiem zacny punkt widokowy.
Spędziłem tam dłuższą chwilę, a potem skierowałem się na szosę Jawor - Świerzawa. Stamtąd Czartowska Skała prezentuje się najokazalej.
Potem był monotonny marsz po asfalcie i po spokojnej leśno-polnej drodze. Jedynym urozmaiceniem było miejsce na wypoczynek.
Dotarłem do Myślinowa. Też spokojna wieś.
Potem zmieniłem szlak na niebieski, a potem na czarny. Wreszcie znalazłem się w dolinie Jawornika.
Szlak czarny przechodzi przez rezerwat. Mocno nie polecam tej trasy. Jest cała zawalona drzewami o grubych pniach. Trzeba naprawdę dobrze kombinować, żeby się przez nie przedrzeć i jeszcze przy okazji nie zgubić szlaku (chociaż wystarczy iść dnem wąwozu). Wreszcie po torze przeszkód udało się dojść do właściwego Wąwozu Myśliborskiego, który jest już uporządkowany i zdecydowanie bardziej przyjazny dla turystów.
Zupełnie spontanicznym punktem wycieczki stały się Elfie Skały. Nie widziałem na żadnej mapie, żeby była możliwość wejścia tam. Ścieżka chyba nawet nie jest oznakowana, ale jest wyraźna. Co prawda w niektórych miejscach trzeba zdecydować, gdzie iść, ale wystarczy odrobina intuicji, żeby tam trafić. Same skały są dobrze wyeksponowane i zagospodarowane. Stamtąd można podziwiać cały wąwóz. Mimo, że jest zalesiony, to i tak robi wrażenie. W oddali widać też pałac w Myśliborzu, Jawor, a przy dobrej pogodzie również Legnicę.
Zejście z powrotem do wąwozu tą samą ścieżką i dalszy marsz jego dnem. Aż do Myśliborza.
Myślibórz ledwie "musnąłem". Kolejnym punktem były Małe Organy Myśliborskie. I tutaj miałem mieszane uczucia. Sama formacja skalna jest rzeczywiście efektowna, ale zarośnięte okolice świadczą o tym, że stosunkowo niewielu turystów odwiedza to miejsce. Może dlatego, że jest tak ukryte w lesie i nie ma wyraźnych oznaczeń prowadzących do niego (ścieżka dydaktyczna jest, ale przydałyby się tabliczki informacyjne).
Potem była spokojna droga skrajem lasu wzdłuż kolejnego tego dnia pola rzepaku. Przeszedłem przez drogę do Jakuszowej i znalazłem się na stokach Bazaltowej. Najpierw była walka z rzepakiem, a potem dość monotonne podejście.
Z braku kondycji (patrz wstęp) zrezygnowałem z podejścia na sam szczyt. Za to mogłem podziwiać nieczynne kamieniołomy bazaltu. Infrastruktura turystyczna w tym miejscu odstrasza. Wszystko zarośnięte i zaniedbane, a czarę goryczy przelało rozkładające się spod stolikiem ciało lisa. To zdecydowanie nie było przyjazne miejsce.
Poszedłem dalej - na Radogost. Tu miało być fajniej. Po przekroczeniu drogi asfaltowej szlak lekko zbliżył się do zabudowań, po czym zagłębił się w las. Oznakowanie szlaku na mapie różniło się od tego w terenie i koniec końców wybrałem najprostszą taktykę - iść do góry. W końcu dotarłem na szczyt. Tutaj też szału nie było. Niby jest wieża, ale mocno zaniedbana, poza tym żadnej ławeczki, itp. Wokół też pełno chaszczy. Za to widoki wynagradzały wszystko.
Zejście odbyło się "na czuja". Doszedłem do fajnego miejsca biwakowego w Kłonicach, a potem zszedłem do Paszowic, gdzie miała się moja wyprawa zakończyć.
Pewnie by się zakończyła, gdyby faktycznie jeździły tamtędy jakieś autobusy. Niestety, ale tak nie było. Zdezorientowany co nieco postanowiłem podreptać jeszcze kilka kilometrów do Jawora. Tyle, że tam nie chciało mi się już robić zdjęć, ale ogólnie trasa fajna.