Relacja naprawiona...
Zapraszam.
W końcu i dla służby zdrowia nastal czas urlopu!
Ale na początek garść statystyk: ostatni raz w górach? Rok temu. Ostatni raz w Sudetach? Dwa lata temu. Ostatni raz w Górach Kamiennych? Osiem lat temu...
Ruszam w Kamienne! Mam 4 dni, razem z dniem dojazdu.
W drodze „do” staram się zobaczyć coś ciekawego po drodze i tak skręcam z głównej szosy w kierunku Goli Świdnickiej. Tu, nieco za wioską, w polu stoi okazały krzyż pokutny.
Kawałek dalej, w Kraskowie, jest pałac rodziny von Zedlitz und Leipe z 1746r. Obecnie zdaje się luksusowy hotel.
Kilka kilometrów dalej jest Świdnica, a w niej obiekt, który od dawna zaprzątał moją uwagę… Kościół Pokoju z 1657r. Jest to największa drewniana barokowa świątynia w Europie. Po wybuchu wojny trzydziestoletniej ewangelikom odebrano prawo do wyznawania własnej wiary i posiadania własnych kościołów. Budowa Kościołów Pokoju celowo została obwarowana dodatkowymi warunkami, które miały utrudnić ich budowę bądź w wypadku jej ukończenia spowodować krótkotrwałe użytkowanie świątyni.
Kościół był budowany z myślą o pomieszczeniu jak największej liczby osób, co było ważne zwłaszcza w czasach ograniczania wolności wyznania dla protestantów, ponieważ była to jedna z dwóch świątyń protestanckich na obszarze księstwa świdnicko-jaworskiego. Dlatego też świątynia posiada ogromną powierzchnię wewnętrzną i kubaturę. Oprócz tego w Świdnicy, Kościoły Pokoju powstały w Głogowie i w Jaworze. Ten w Głogowie już nie istniej, ale ten w Jaworze miałem przyjemność oglądać. Wnętrza zrobiły na mnie wówczas kolosalne wrażenie... Tak samo jak te w Świdnicy…
Połaziłem jeszcze po najbliższej okolicy…
Kolejnym punktem programu w dniu dojazdu był Zamek Książ. Trzeci co do wielkości zamek w Polsce. Początki zamczyska sięgają lat 1288–1292 i księcia świdnicko-jaworskiego Bolka I Surowego. Idę na klasyczny punkt widokowy.
Od punktu widokowego mam 3min "na szagie" i już jestem na szlaku, a dokładnie delektuję się przełomem Pełcznicy.
Szedłem tu pierwszy i jedyny raz wiele lat temu. Warto tu wracać. Te mostki, skały i ścieżka „nad przepaścią” są naprawdę klimatyczne.
W takich okolicznościach dochodzę do Starego Książa, czyli romantycznych ruin zbudowanych na murach średniowiecznego zamku piastowskiego księcia jaworskiego Bolka I Surowego. W roku 1794-1797 właściciel zamku Książ Jan Henryk VI von Hochberg zlecił architektowi Christianowi Tischbeinowi urządzenie otoczenia zamku nad potokiem Pełcznicy i przebudowanie istniejących resztek ruin dawnego zamku na romantyczne ruiny.
Potem bezszlakowo docieram ostatecznie do Cisa „Bolko”, który uchodzi za najstarsze tego typu drzewo w Sudetach, jego wiek szacuje się na 400-600lat…
Wieczorem zajeżdżam do schroniska PTTK Andrzejówka, gdzie instaluję się w „dwójeczce” na najbliższe dni.
Kolejnego dnia mam niestety opad od rana. Postanawiam pokręcić się po okolicy z pomocą auta. Pierwszy mój cel to tzw Kamień Hitlera. Głaz leży w lesie, niedaleko drogi łączącej Łęczną z Chełmskiem Śląskim. Kamień powstał na pamiątkę budowy drogi górskiej łączącej te dwie wsie. Napis został najpewniej wykuty przez męską sekcję RAD [Reichsarbeitsdients), która budowała tą drogę.
Zaraz za Przeł. Strażnicze Naroże jest wspaniale położony punkt widokowy, ja nie miałem jednak szczęścia…
Zajeżdżam do Chełmska Śląskiego. Kręcę się w okolicach kościoła…
Chełmsko Śląskie to dla mnie taki sudecki koniec świata, klimatyczne, pozytywne zadupie. Pogodą nieoczekiwanie robi się ładna, więc na ryneczku raczę się śniadaniem.
Oczywiście Chełmsko Śląskie, to przede wszystkim słynnych „Dwunastu Apostołów”, czyli zespół dwunastu domów z 1707 r., wybudowany z inicjatywy cystersów z Krzeszowa dla tkaczy płótna z Czech.
Jako, że pogoda się wyklarowała, decyduję się na pobliskie Głazy Krasnoludków.
Jest tam wiele skał przypominających maczugi, grzyby, zwierzęta itp…
Na polnej drodze natykam się na stary, poniemiecki krzyż przydrożny.
W okolicy są też widokowe polany, wzrok przykuwa oczywiście Królowa…
Wracam do furmanki i jadę kilka kilometrów dalej. Parkuję w Ulanowicach, pod Kościołem św. Krzysztofa z 1723r. Do kościoła prowadziła niegdyś droga oznaczona 14 kolumnami z posągami świętych, z których zostały tylko trzy.
Zupełnie nieoczekiwanie przy wejściu napotykam się na stary kamień graniczny. Moja wiedza na ich temat jest zerowa, ale popytam takiego jednego…
Przyjechałem tutaj aby przedreptać okoliczny szlak zielony. Z Płoniny widoki niczego sobie…
Na Przeł. Trzy Buki skromna wiata.
Moim celem jest Rezerwat Kruczy Kamień i kiedy dochodzę na Kruczą Skałę, odjęło mi mowę…
Jest tu wychodnia skalna, widokowy balkon, rewelacyjne miejsce, mimo że ja tego dnia pogodę miałem wówczas średnią…
To był fajny, nieśpieszny dzień na rozruch. Kolejnego dnia mam w planach spędzić w najwyższej części pasma. Startuję od słynnej, północnej ściany Waligóry.
W okolicach Czerwonych Skałek miło popatrzeń w kierunku Sokołowska nad którym górują Bukowiec i Stożek Wielki.
Potem klasyka G. Kamiennych – Kostrzyna, Włostową i stromo w dół schodzę do Sokołowska, ruiny kaplicy.
Sokołowsko i ten klimat jego wprost uwielbiam. Kręcę zatem po znanych mi punktach.
Cerkiew pod wezwaniem św. Michała Archanioła z 1901r, została wzniesiona dla kuracjuszy przyjeżdżających do uzdrowiska. Cerkiew służyła wiernym do końca lat 30. Po II wojnie światowej została porzucona i zapomniana ulegała dewastacji, przez pewien czas była użytkowana jako kostnica. Od 1998r cerkiew pełni funkcję świątyni parafialnej dla wiernych z Sokołowska i regionu pogranicza polsko-czeskiego.
Przystaję przy Leśnym Źródle (Wald Quelle)
Zawsze zachodzę zerknąć jak się ma słynne kiedyś Sanatorium Grunwald…
Zaglądam jeszcze w boczne uliczki…
Po nasyceniu się Sokołowskiej czas ruszyć ponownie na szlak. Ja kieruję się na Stożek Wielki, po prawej stronie masyw Bukowca. Tam też dziś się pokażę…
Jakoś sobie ubzdurałem, że na Stożku jest wieża widokowa.
No byłem tego w zasadzie pewien...okazało się, że jest tam jedynie wiata. Tak czy siak dobre miejsce na drugie śniadanie.
Ze Stożka schodzę do Unisławia Śląskiego. Moim celem są ruiny kościoła ewangelickiego, ale po drodze zachodzę do innej świątyni – do gotyckiego kościoła Wniebowzięcia NMP z początku XVIw
W takich miejsca zawsze rozglądam się za świadectwem historii, coś tam znajduję.
I w końcu są i ruiny dawnego kościoła ewangelickiego z 1742r, wg mnie bardzo malownicze.
Moim kolejnym celem jest Bukowiec, ruszam na wzgórza nad Sokołowskiem. W tle majaczy Chełmiec.
Jest też Stożek Wielki.
Na szczycie urzekły mnie łany wysokich traw, jak na sawannie!
Będąc na szczycie Bukowca nigdy nie odmawiam sobie wtargnięcia na teren kopalni melafiru, a ze szczytu widok jest naprawdę imponujący!
Schodząc z Bukowca w kierunku Przeł Trzech Dolin natykam się na mała polankę z ładnym widokiem na tutejszą królową – Waligóra [936mnpm]
Mam jeszcze chwilę do zmierzchu, zatem toczę się w kierunku Rybnicy Leśnej, aby podumać przy drewnianym kościółku pw św. Jadwigi Śląskiej. Kościół z 1577r lub 1608r
W drodze powrotnej zerkam na starsze zabudowania Rybnicy, tutaj okolice Andrzejówki.
W ostatnim dniu w planach mam dwie sprawy. Pierwsza to Ruprechtický Špičák. Idę szlakiem czarnym wokół masywu Waligóry. W pewnym momencie otwierają się widoki na wschód.
Na Przełęczy pod Szpiczakiem chwilka relaksu przed ścianką…
Na podejściu, choć pot zalewał mi oczy moją uwagę zwrócił kamień, który okazał się nie być zwykłym kamlotem wbitym w grunt…
Widoczność tego dnia co najmniej marna. Wrzucam jedną fotkę poglądową z wieży na szczycie.
Wracam czarnym szlakiem do schroniska i ruszam furmanką do Głuszycy. Po drodze zajeżdżam do Grzmiącej gdzie jest kolejny drewniany kościółek, tutejszy pw Matki Boskiej Śnieżnej z z połowy XVIw [prawdopodobna data to 1558r].
Z Głuszycy ruszam w kierunku granicy, docieram na Przeł pod Czarnochem. Dobre miejsce na drugie śniadanie.
Moim ostatnim celem tego wypadu jest Trójpański Kamień na szczycie Leszczyńca. Jest to kamień graniczny w kształcie trójbocznego ostrosłupa z piaskowca, który w 1732 roku postawiono na styku dawnych granic: Czech, Śląska i Hrabstwa Kłodzkiego. Na jego ścianach znajdują się nieco zatarte herby i inicjały właścicieli stykających się w tym miejscu dóbr: MGVH (Max Graf von Hochberg) – hrabiego von Hochberg z Książa, JBVS (Joseph Baron von Stiellfried) – barona von Stiellfrieda z Nowej Rudy oraz OAB (Otmar Abbas Braunensis) – Otmara Zinke, opata benedyktynów z Broumowa.
Wracam do schroniska, żegnam się godnie, ostatnia wieczerza z wyprażanego sera, do tego Kofolka z szybkiego wypadu aprowizacyjnego do Mezimesti…
To był fajny, szybki ,ale regeneracyjny dla głowy wypad. G. Kamienne jak zwykle nie zawiodły, a ja upewniłem się, że jest to cały czas jedno z moich ulubionych miejsc w Sudetach.
Pozdrawiam!
Należy przestrzegać przepisów BHP...zwłaszcza na kolei.