Skodusia (rocznik 1999) została pozyskana przez nas w roku 2008. Toperz odkupił ją od swojej siostry, gdzie wiodła spokojne i monotonne życie drugiego samochodu w rodzinie. Jeździła do pracy, na zakupy i chyba rzadko opuszczała rogatki Wrocławia. Na liczniku miała chyba poniżej 50 tysięcy... Przez 9 lat swojego żywota stała sobie w ciepłym garażu, na eleganckim osiedlu o równych alejkach i pewnie myślała, że już ją nic ciekawego nigdy nie czeka Jak to można się pomylić! Pewnie wtedy w najśmielszych snach nie przypuszczała, że za kolejne 8 lat będzie spoglądać w nieprzebrane mgły kaukaskiej przełęczy Goderdzi, zdobywając po zderzaki w błocie ponad 2 tys metrów, prawie każdy kawałek karoserii będzie innego koloru, a pod brzuszkiem wkręcone sprężyny z dostawczaka ...
No ale po kolei
Bardzo długa relacji do zobaczenia TUTAJ : https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... -2008.html
Nasza skodusia i 12 wspólnych lat (2008-2020)
Nasza skodusia i 12 wspólnych lat (2008-2020)
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza skodusia i 12 wspólnych lat (2008-2020)
ale tasiemiec!
ale oglądnąłem z uwagą i ani chwili nie miałem myśli, żeby przewinąć na koniec i sprawdzić jak zakończyła życie u Was
Przygody z nią mieliście niesamowite, najlepsza chyba moim zdaniem to ta z tym opadniętym silnikiem i zbieranie części auta po drodze, a później przywiązanie silnika do kija, holowanie i testowanie na "dziuroodporność"
Niesamowite też to, że niby zwykłe stare auto może wywoływać tyle wspomnień Zakończenie życia u Was tego auta też ciekawe, choć myślałem, że skończy inaczej i rozbierzecie go na części, zrobicie jakiś kwietnik czy coś, albo postawicie gdzieś jako pomnik
Apropo aut jeszcze mój ojciec miałem do nie dawna też takiego sentymentalnego "rzęcha" - Daaewoo Espero - 1997 r. którego tyle razy wskrzeszał i nie chciał się go pozbyć. Choć przygód miał zdecydowanie mniej i nie jeździł tak daleko za granicę to kilometrów przejechanych znacznie więcej bo u nas skończył na około 500 tys. km (licznik zatrzymał się kilka lat temu, a ojciec tłukł się nim głównie do pracy). Też były z nim przygody wakacyjne, jak jeździliśmy 5 osobową rodziną wyładowani po dach z namiotami nad morze, albo w Beskid Wyspowy, Tatry czy Bieszczady. Najciekawsze były problemy z hamulcami w B. Wyspowym, gdy na krętych drogach prawie przestał hamować, jakieś szybkie prowizorki i trzeba było znaleźć mechanika. Jazda w Bieszczady: postoje techniczne zaczynaliśmy w Kędzierzynie od wymiany świec, potem wjechaliśmy na A4, jakoś się na początku jeszcze jechało, ale im dalej tym gorzej i autostradą z góry 130 km/h pod górę 30 km/h bo w ogóle tracił moc, te same ciężarówki wyprzedzały/wyprzedzaliśmy kilkadziesiąt razy Nie wiem co o nas wtedy myśleli kierowcy w tych tirach... Potem jak zjechaliśmy z tej autostrady auto padło nam całkowicie w Jaśle albo Krośnie (już nie pamiętam w którym mieście), szukaliśmy mechanika, znaleźliśmy, na szczęście zrobił i służył nam już do końca wyjazdu bez zarzutu, ale straciliśmy kilka godzin. Jechaliśmy w te Bieszczady chyba z 20 godzin Potem było jeszcze wiele różnych przygód bardziej lokalnych z nieposłuszeństwem tego auta i problemy z naprawami u mechaników.
Przegląd z każdym rokiem teraz coraz trudniej było mu przejść, bo rdzewiał okropnie, ile razy on był łatany, ale silnik chodził bez zarzutu do końca. Nawet mechanicy mówili, że chodzi jak u kilkulatka. Kres jego przyszedł jesienią 2019 gdy padło sprzęgło. Miał iść do naprawy i dalej jeździć, ale wisiało ryzyko, że przeglądu już nie przejdzie, po za tym sypało się już w nim wiele innych rzeczy, stał tak na podwórku do lata i czekał na przyszłość, czasem, go jeszcze odpalaliśmy, odpalał za pierwszym razem po kilku miesiącach. Jego życie u nas skończyło się we wrześniu 2020, podjęliśmy decyzję złom, obdzwoniliśmy kilku skupujących. W końcu podjechał z lawetą, okazało się jednak, że kupuje go od nas, ale nie na złom. Kupuje i sprzedaje do... Iraku, tam go naprawią i będzie dalej jeździć.! Zdziwiliśmy się no ale jego historia chyba nadal trwa, choć ja już go raczej nie zobaczę? Jeśli ktoś przypadkiem będzie kiedyś w Iraku albo gdzieś w tamtych stronach to może spotka te auto! Auto spędziło u nas prawie 20 lat.
W Beskidzie Wyspowym trochę na dziko
tutaj czasem służył nam nawet jako sypialnia
nad Bałtykiem - pole namiotowe w Jastrzębiej Górze Wyładowany wtedy był po brzegi.
a tu lokalnie - Pokrzywna
Samo auto było rzadkim celem fotografowania więc tyle ciekawych zdjęć co Ty nie mam, trochę szkoda. Częściej robiliśmy zdjęcia przy nim, jeszcze jako dzieci.
ale oglądnąłem z uwagą i ani chwili nie miałem myśli, żeby przewinąć na koniec i sprawdzić jak zakończyła życie u Was
Przygody z nią mieliście niesamowite, najlepsza chyba moim zdaniem to ta z tym opadniętym silnikiem i zbieranie części auta po drodze, a później przywiązanie silnika do kija, holowanie i testowanie na "dziuroodporność"
Niesamowite też to, że niby zwykłe stare auto może wywoływać tyle wspomnień Zakończenie życia u Was tego auta też ciekawe, choć myślałem, że skończy inaczej i rozbierzecie go na części, zrobicie jakiś kwietnik czy coś, albo postawicie gdzieś jako pomnik
Apropo aut jeszcze mój ojciec miałem do nie dawna też takiego sentymentalnego "rzęcha" - Daaewoo Espero - 1997 r. którego tyle razy wskrzeszał i nie chciał się go pozbyć. Choć przygód miał zdecydowanie mniej i nie jeździł tak daleko za granicę to kilometrów przejechanych znacznie więcej bo u nas skończył na około 500 tys. km (licznik zatrzymał się kilka lat temu, a ojciec tłukł się nim głównie do pracy). Też były z nim przygody wakacyjne, jak jeździliśmy 5 osobową rodziną wyładowani po dach z namiotami nad morze, albo w Beskid Wyspowy, Tatry czy Bieszczady. Najciekawsze były problemy z hamulcami w B. Wyspowym, gdy na krętych drogach prawie przestał hamować, jakieś szybkie prowizorki i trzeba było znaleźć mechanika. Jazda w Bieszczady: postoje techniczne zaczynaliśmy w Kędzierzynie od wymiany świec, potem wjechaliśmy na A4, jakoś się na początku jeszcze jechało, ale im dalej tym gorzej i autostradą z góry 130 km/h pod górę 30 km/h bo w ogóle tracił moc, te same ciężarówki wyprzedzały/wyprzedzaliśmy kilkadziesiąt razy Nie wiem co o nas wtedy myśleli kierowcy w tych tirach... Potem jak zjechaliśmy z tej autostrady auto padło nam całkowicie w Jaśle albo Krośnie (już nie pamiętam w którym mieście), szukaliśmy mechanika, znaleźliśmy, na szczęście zrobił i służył nam już do końca wyjazdu bez zarzutu, ale straciliśmy kilka godzin. Jechaliśmy w te Bieszczady chyba z 20 godzin Potem było jeszcze wiele różnych przygód bardziej lokalnych z nieposłuszeństwem tego auta i problemy z naprawami u mechaników.
Przegląd z każdym rokiem teraz coraz trudniej było mu przejść, bo rdzewiał okropnie, ile razy on był łatany, ale silnik chodził bez zarzutu do końca. Nawet mechanicy mówili, że chodzi jak u kilkulatka. Kres jego przyszedł jesienią 2019 gdy padło sprzęgło. Miał iść do naprawy i dalej jeździć, ale wisiało ryzyko, że przeglądu już nie przejdzie, po za tym sypało się już w nim wiele innych rzeczy, stał tak na podwórku do lata i czekał na przyszłość, czasem, go jeszcze odpalaliśmy, odpalał za pierwszym razem po kilku miesiącach. Jego życie u nas skończyło się we wrześniu 2020, podjęliśmy decyzję złom, obdzwoniliśmy kilku skupujących. W końcu podjechał z lawetą, okazało się jednak, że kupuje go od nas, ale nie na złom. Kupuje i sprzedaje do... Iraku, tam go naprawią i będzie dalej jeździć.! Zdziwiliśmy się no ale jego historia chyba nadal trwa, choć ja już go raczej nie zobaczę? Jeśli ktoś przypadkiem będzie kiedyś w Iraku albo gdzieś w tamtych stronach to może spotka te auto! Auto spędziło u nas prawie 20 lat.
W Beskidzie Wyspowym trochę na dziko
tutaj czasem służył nam nawet jako sypialnia
nad Bałtykiem - pole namiotowe w Jastrzębiej Górze Wyładowany wtedy był po brzegi.
a tu lokalnie - Pokrzywna
Samo auto było rzadkim celem fotografowania więc tyle ciekawych zdjęć co Ty nie mam, trochę szkoda. Częściej robiliśmy zdjęcia przy nim, jeszcze jako dzieci.
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
- Lech
- bardzo stary wyga
- Posty: 3612
- Rejestracja: 08-01-2005 18:39
- Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)
Re: Nasza skodusia i 12 wspólnych lat (2008-2020)
Ja miałem Skodę 105. Kupiłem używaną i kilkanaście lat mi dobrze służyła.
Re: Nasza skodusia i 12 wspólnych lat (2008-2020)
Ja miałem Skodę 105. Kupiłem używaną i kilkanaście lat mi dobrze służyła.
To byl fajny model! Sasiad taka mial! Tez bardzo dlugo nią jezdzil i sobie chwalił!
ale tasiemiec!
Niełatwo opisac 12 lat!
Kupuje i sprzedaje do... Iraku, tam go naprawią i będzie dalej jeździć.!
O kurcze! Moze i mało ma zdjeć ale ta samą koncówką to pozamiatales!
Zdziwiliśmy się no ale jego historia chyba nadal trwa, choć ja już go raczej nie zobaczę?
Moze go jeszcze kiedys zobaczysz w jakis wiadomosciach, przerobionego na czołg! Taka jak ta terenowka z Jeleniej w Donbasie!
https://jeleniagora.naszemiasto.pl/jele ... c4-3326005
jakoś się na początku jeszcze jechało, ale im dalej tym gorzej i autostradą z góry 130 km/h pod górę 30 km/h bo w ogóle tracił moc, te same ciężarówki wyprzedzały/wyprzedzaliśmy kilkadziesiąt razy Nie wiem co o nas wtedy myśleli kierowcy w tych tirach...
To zupelnie jak nasz wyjazd z rodzicami nad morze maluchem! Chyba przez 100 km w falistym terenie tak jechalismy, ze z gorki nas wyprzedal trabant, a my pod gorke trabanta!
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...