Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Jeżeli wybrałeś się gdzieś poza Sudety i nie wstydzisz się tego, daj znać!
buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 13-10-2025 10:38

W tym roku, po prawie 10 letniej przerwie, odwiedzamy mój ulubiony kraj byłej Jugosławii :) Przybywam tu po raz czwarty (poprzednio 2008, 2015 i 2016), pozostali uczestnicy wycieczki po raz trzeci (acz kabak nie ma raczej szans pamiętać cokolwiek ;) ) Poprzednie pobyty były łączone, przy okazji ogólnej włóczęgi po Bałkanach. Teraz po raz pierwszy Czarnogóra jest naszym głównym (i jedynym) miejscem docelowym. Liczę więc, że pozwiedzamy ją dokładniej.

Podobnie jak w poprzednie wakacje lecimy samolotem, jako że oszczędność czasowa tej formy jest piorunująca. Dawno też nie mieliśmy tak pięknych widoków z okna. W sumie lepsze to były tylko raz - w 2012 roku podczas przypadkowego przelotu nad Kaukazem o świcie. Gdy nasz nocny samolot relacji Tbilisi - Warszawa miał opóźnienie o kilka godzin, podstawili jakiś gigant co zwykle lata chyba międzykontynentalnie, a na dodatek leciała z nami jakaś tajemnicza "przesyłka specjalna". Niezbyt nam się wtedy to wszystko podobało, ale widoki wynagradzały niepokoje. Tym razem wszystko szło zgodnie z planem, a otwierające się pod nami górskie widoki były równie ciekawe!

Pierwsze pojawiły się chyba Tatry. Zgadzała by się mniej więcej odległość od Warszawy i kierunek występowania. Góry były dość wysokie, skaliste, pełne jeziorek i zajmujące dosyć małą powierzchnię.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem przez spory czas dominował rolniczy krajobraz równinny. Niekończące się fraktale pól uprawnych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Później pojawiły się kolejne góry. Zielone, dość dzikie, o wąskich dolinach. Niewielkie miejscowości otoczone bezmiarem gęstych lasów. Może to jaka Rumunia?

Obrazek

Obrazek

Rogaty zbiornik wodny.

Obrazek

Na koniec, już blisko celu, wyłoniły się znów góry skaliste, o częściowo ośnieżonych szczytach i wielgachnych kanionach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szkoda, że w samolotach zamiast pierdzielenia po raz piąty o zapięciu pasów i udostępnianiu durnowatych gazetek pseudopodróżniczych - nie mówią nad czym aktualnie przelatujemy. A zamiast plastikowych, słodkich bułeczek mogliby rozdawać mapki z zaznaczoną trasą przelotu. No ale tak nie jest... Tkwimy więc w nieświadomości jakie szczyty i miejscowości mijaliśmy, ale z drugiej strony może nie są ważne ich nazwy? Grunt, że było ładnie a podróż minęła z nosem rozpłaszczonym o szybę.

Tu chyba też coś hodują - a poletka rysowali z linijką!

Obrazek

Już prawie przy lądowaniu. Coś się jara, a w tle zapewne rozlewiska jeziora Szkoderskiego.

Obrazek

No to siup! Dotarlim! :)

Obrazek

Obrazek

Wyjście z samolotu powoduje natychmiastowy uśmiech na gębie! :) TU JEST CIEPŁO!!!! Od razu można ściągnąć antyklimowy szalik i chustkę z głowy. Wyplątać się z bluzy i schować ją na dnie plecaka (i prawie o niej zapomnieć). Gorący wiatr owiewa gębę, aż lekko zaczyna skwierczeć jak rzucona na patelnię kiełbaska. Wzrok zawiesza się na jakiś płowych wzgórzach. Po 8 miesiącach marznięcia można wreszcie odetchnąć pełną piersią, usiaść na rozgrzanym betonie i pomyśleć o wyjęciu sandałów! :)

Praktycznie przez cały wyjazd temperatura dzienna utrzymuje się w rejonie 32-33 stopnie, a w nocy spada zaledwie o kilka. Jak dla mnie ideał :)

Pobyt w Podgoricy rozpoczynamy od odzyskania bagażu. Nie lubię się rozstawać z plecakiem. Zawsze to stres. Boję się, że gdzieś zaginie i co wtedy? Ale znów się udało. Trzy nieregularne kształty owinięte w szarą folię wyjeżdżają na taśmę. Nikt inny nie rzuca się, aby je pochwycić. Bo z czarnymi, prostokątnymi walizkami na kółkach to różnie bywa. Często ludzie muszą zajrzeć do środka by sprawdzić czy złapany bagaż na pewno należy do nich ;)

Kolejny krok to pozyskania auta. Tym razem mamy więcej szczęścia niż rok temu. Przyznane autko, w odróżnieniu od zeszłorocznego Szaraka, okazuje się być bardzo poczciwą samochodziną. Może bycie skodą zobowiązuje? Po pierwsze bez szemrania jedzie do przodu, niezależnie od ukształtowania terenu. Poza tym nie myśli za dużo, tylko się słucha i np. gaśnie wtedy, gdy chce tego kierowca, a nie według własnego widzimisia. Posiada zawieszenie może nie przesadnie wysokie, ale umożliwiajace przejechanie nad żołędziem, bez strat w podwoziu. Do bagażnika mieszczą się wszystkie trzy duże tłumoki. Tylne szyby odkręcają się do samego końca (a nie tylko do połowy), co umożliwia nie tylko nam, ale również kabakowi cieszenie się tzw."zimnym łokciem". W końcu tego nie mamy w naszych północnych krajach, aby podczas jazdy mieć radość z wiatru we włosach, bez ryzyka nieuchronnego zapalenia zatok dnia kolejnego.

Pojazd zgodnie z tradycją dostaje imię - nazywamy go Babf.

Obrazek

Babf oczywiście nie jest bez wad, jak przystało na ziemską maszynę. Najmniej się nam podoba, że ma ubrane zimowe kapcie, co w połączeniu z panujacymi tu temperaturami - może mieć skutki piorunujące. Babf posiada również dwie cechy, które sprawiają, że czujemy się w nim nadwyraz swojsko. Ciągle świeci jedna z kontrolek na pulpicie sterowniczym, taka znajoma, z wykrzyknikiem (ponoć to skutek przepalonego światła postojowego), a po pewnym czasie jazdy zaczyna piszczeć jedno z kółek! Dokładnie ten sam, dobrze nam znany dźwięk! Trochę jak cykada, trochę jak ptak, jakby tarcie metalu o metal? Bardziej na zakrętach, bardziej przy dłuższej jeździe na upale. Klasyka. Może tak powinno się zachowywać auto na Bałkanach? Może to dźwięk odstraszający węże i skorpiony? Sprawdzamy nawet na wszelki wypadek jak jest w lokalnym języku "łożysko". Może się przydać w niespodziewanym momencie ;) Ciekawe czy gdybyśmy wyruszyli Babfem w dal i przejechali 2 tys km - czy trzeba by je wymienić? Tego się nie dowiemy. Czarnogóra jest krajem na tyle niewielkim, że przemierzamy tu naprawdę znikome odległości. Tajemnica Babfowego kółeczka pozostaje więc dla nas nieodkryta i czeka na kolejnych najemców ;)

Skoro mamy już nasze bagaże i mamy gdzie je wpakować, możemy przejść do realizacji kolejnych punktów koniecznego startu na wakacje. Póki co jeszcze nie mamy co jeść (oprócz dwóch paczek sucharów i 6 worków kaszy, które zapobiegliwa buba przyciagneła z Polski). Czeka nas więc wątpliwa przyjemność zapoznawania się z supermarketami na peryferiach stolicy. Trzeba naładować żarcia na przynajmniej kilka dni. Szukamy też sklepu o nazwie Okov, coby nabyć butle gazowe, bo tych w odróżnieniu od kaszy nie wpuszczają na pokład samochodu. Zajeżdżamy na marketowy parking - i co się ukazuje naszym oczom na pobliskim skwerku? Opuszczone pociągi! Wagony, stare lokomotywy! Wszystko utopione wśród płowych traw, falujących na wietrze jak dojrzałe zboże. Ja od razu chce biec w tamtą stronę, jednak toperz, nasz rodzinny głos rozsądku, szybko sprowadza mnie na ziemię: "buba, te lokomotywy stoją tam zapewne od jugosławiańskich czasów, więc pewnie jeszcze jakiś czas poczekają. A za chwilę mogą zamknąć sklep...". To prawda... Dziś jest sobota, a nisko wiszące słoneczko sugeruje już godziny mocno popołudniowe. W niedzielę mają tu nieczynne markety, a na zadupiach zapewne odpowiedniej butli nie kupimy. Jak nie zrobimy tego teraz - to albo nas czeka kiblowanie w stolicy do poniedziałku albo spędzanie dwóch tygodni bez ciepłej herbaty. Obydwie ewentualności są w pełni nieakceptowalne, więc wiem, że toperz ma rację. Ale jest mi strasznie ciężko ruszyć w przeciwną stronę... Pokusa jest tak silna! Jak to człowiek musi nieraz staczać wewnętrzne walki ;)

Na wyciągnięcie ręki...

Obrazek

Po zaopatrzeniu w butle - sztuk dwie, pomni na zeszłoroczny smutny ostatni dzień w Bułgarii, możemy wreszcie biec tam, gdzie wyrywa się serce! :) Skądinąd co za fajny kraj, że nawet wycieczka do marketu może obfitować w takie ciekawe i zupełnie niespodziewane znaleziska.

Tu kiedyś była chyba jakaś stróżówka. Ale zrobiło się pewnie zbyt przewiewnie, więc ochroniarz zmarzł i sobie poszedł gdzie indziej ;)

Obrazek

To wygląda na jakiś kanał naprawczy.

Obrazek

W tych okolicach pozyskiwanie złomu chyba nie jest w modzie. Mam przypuszczenia granicząca z pewnością, że to by u nas tak nie leżało...

Obrazek

Wagony "utonięte" w "zbożu". To ten rodzaj roślin posiadający nasiona, które się koszmarnie wbijają w skarpetki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Resztki starych torowisk.

Obrazek

Obrazek

W jednym z wagonów. Wnętrza są mocno wypatroszone, ale jakieś wspomnienie dawnych czasów wciąż pozostało.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najciekawsze jednak okazują się lokomotywy. Jedną zdecydowanie musiała spotkać jakaś niemiła przygoda. I to chyba raczej nie zderzenie? Bo dolna część zderzaka nie jest mocno uszkodzona. Jakby coś upadło na nią od góry? Skała się obwaliła? Ale cokolwiek to było - maszynista chyba dobrze nie skończył... Do tej lokomotywy jakoś nie mamy parcia włazić.. Jeszcze tam straszy albo co?

Obrazek

Co innego takie ślicznotki! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W lokomotywach zachowało się całkiem dużo tabliczek, napisów, schematów. Jest na czym zawiesić oko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czymś tu straszą - pewnie chodziło o nagłe burze albo wnyki zakładane przez kłusowników ;)

Obrazek

Obrazek

Zatarty symbol na jednym przodzie wygląda troche jak niemiecka gapa.

Obrazek

Można się przez chwilę poczuć jak hobo - włóczęga podróżujący na gapę pociągami towarowymi. Skądinad to jedno z moich marzeń - taki rodzaj podróży. Tu wprawdzie bez wiatru we włosach, turkotu kół i zmieniającego się krajobrazu po bokach, ale zawsze jakaś namiastka :)

Obrazek

Obrazek

Trochę się pieczemy, bo póki co nie zdążyłyśmy przebrać krótkich spodni. Jakoś nie było czasu ;)

Obrazek

Obrazek

Różne okołokolejowe migawki. Dziesiątki pordzewiałych detali, śrub, pokręteł. Chaotyczny spacer wsród zgrzytu starych, metalowych kawałków i zapachu smaru dojrzewającego na słońcu. Z bujną roslinnością, której pędy trochę nieśmiało, ale powoli pochłaniają kolejne maszyny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A te skubańce chronią się chyba przed słońcem. Tak, tak... To nie zimna Polska - tutaj i my nieraz będziemy szukać cienia ;)

Obrazek

Obrazek

A potem robi się już wieczór, więc jedziemy na nocleg. Obrzeża miasta, małe uliczki, gdzie Babf musi nieraz wciągać brzuszek, a do okien włażą nam luźno zwisające pędy winorośli. Można powiedzieć, że jak na stolicę to widoki są tu całkowicie akceptowalne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasza noclegownia to dwupiętrowy budynek, w stylu nowego bloku. To chyba nie jest żaden pensjonat, raczej normalny dom i jedno z mieszkań przeznaczono na wynajem.

Obrazek

Obrazek

Dużo malw rośnie w okolicy!

Obrazek

Mamy też pewne podejrzenia, że głównymi bywalcami naszej kwatery nie są klasyczni turyści. Zalatuje tu nieco klimatem z obiektów zgoła odmiennych. Oświetlenie sypialni jest zmienne i nie brak mu wyrazu ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wietrzenie naszego pokoju jest nieco utrudnione ;) Może chodzi o to, aby klienci nie uciekali przez okno przed uiszczeniem opłaty za usługi?

Obrazek

Jakiś lokalny sikacz do kolacji i walimy spać.

Obrazek

W nocy dochodzę do wniosku, że czeka nas jeszcze jeden zakup. W naszych puchowych śpiworach raczej nie da się wytrzymać w tutejsze noce po 25 stopni (a bez okrycia spać to jednak za chłodno ;) W najbliższym czasie udaje się więc pozyskać coś pokroju prześcieradełko-poszewek i przez większość noclegów obie z kabakiem używamy tychże szmatek. Szmatki niestety były dostępne jedynie w kolorze białym, więc po kilku dniach białe one już nie są i mimo kompulsywnych przepierek trochę przypominają okrycia, z których korzystają bezdomni w pustostanach ;) Toperz od początku do końca pozostaje wierny śpiworowi.


cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "

na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 15-10-2025 12:00

Rano ruszamy w stronę morza. Szybko po wyjeździe ze stolicy pojawiają się fajne widoki. Tu chyba większość dróg została wykuta w skałach.

Obrazek

W dole zostaje Cetinje.

Obrazek

Obrazek

Przerwa na kibelek przy ruince z ładnym malunkiem.

Obrazek

Przyjemne tu mają te góry. Tylko, że one są w większości białe a nie czarne... Czemu więc Czarnogóra? ;) Nie pasuje!

Obrazek

Obrazek

Co chwilę stajemy przy drodze by ponapawać się przestrzenią, górskim wiatrem o zapachu tymianku i zatopić wzrok gdzieś tam hen! daleko na postrzępionych szczytach przysłoniętych mgiełką. Droga jest wąska, ale ruch jest na tyle znikomy, że nawet stanięcie na chwilę na środku szosy nie stanowi problemu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz taka mała dygresja. W dzisiejszym świecie przewijają się rozliczne teorie spiskowe. Są tacy, co uważają, że Ziemia jest płaska albo że rządzą nami reptilianie. Przewija się również "teoria symulacji", której zwolennicy twierdzą, że żyjemy w czymś na kształt gry komputerowej, że świat wokół nie istnieje - jest jedynie wyświetlony. Jeden ze znajomych, sympatyków tej opcji, twierdzi, że ostatnimi czasy owa symulacja zaczyna się trochę psuć. Że "podkład gry", tło, grafika - stają się bardziej uproszczone, pojawiają się błędy. Tak jakby była wgrana tańsza wersja. Czemu w ogóle w mojej czarnogórskiej relacji piszę o takich nic nie związanych z tematem pierdołach? Ano dlatego, że dzisiaj, właśnie tutaj w górach Lovcen, ten znajomy i ta teoria stanęły mi jak żywe przed oczami. Bo ów kolega opowiadał też (na potwierdzenie swojej opcji), że inaczej wyglądają miejsca, w które jedziemy, w zależności czy nasz pobyt tam jest planowany czy nie. Że gdy pojawiamy się gdzieś spontanicznie - to symulacja nieraz nie zdąży się załadować, więc miejsca nieplanowanych pobytów są bardziej puste. Nasza decyzja o pojechaniu do mauzoleum Niegoszy pojawiła się na zakręcie drogi. Gdy toperz spytał "w lewo czy w prawo"? A ja mówię: "a dawaj w prawo, kiedys tam byłam, są ładne widoki. Jak już tu jesteśmy..." Jest niedziela, ładna pogoda (no dobra, tu pogoda zawsze jest ładna ;) ) ale parkingi, punkty widokowe, obiekty muzealne - są praktycznie puste! Mamy je prawie wyłącznie dla siebie. Inaczej zapamiętałam to miejsce z roku 2008, gdy byłam tu z mamą. Były dzikie tłumy, jak zwykle w atrakcyjnych, popularnych i łatwo dostępnych miejscach turystycznych. Nie wiem więc jak wytłumaczyć rewelacyjne okoliczności, które zastaliśmy tym razem? Chyba tylko tak, że nasz wjazd tutaj był totalnie nieplanowany i tłum nie zdążył się wyświetlić ;)

Jezerski vrh i zabudowa na jego szczycie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na górę idzie się tunelem po schodach.

Obrazek

W części pomnikowo-kryptowej można porządnie zmarznąć! Temperatura jest tu chyba o 15 stopni niższa niż na zewnątrz. Dokładnie wszędzie zaglądamy, w każdy zakamarek. Poprzednio jak tu byłam to nic nie było widać spod ludzkich cielsk. Teraz normalnie inne miejsce, inny klimat, inny zapach - jak jakaś zaginiona w górach zapomniana świątynia...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odnajduje też miejsca, których nie pamiętam z pobytu tutaj 17 lat temu. Okrągły, wymurowany taras widokowy - wtedy chyba go nie było, a widoki ogladało się ze skały.

Obrazek

Boczny tunelik, który wtedy chyba musieliśmy przeoczyć.

Obrazek

Obrazek

I wszędzie szeroka przestrzeń, kwiaty i szum traw!

Obrazek

Obrazek

Štirovnik - najwyższy szczyt w paśmie Lovcen. Ponoć niedostępny dla turystów, z racji na znajdującą się tam bazę wojskową.

Obrazek

Obrazek

Odległe pasma na większych zoomach. Tam gdzie wzrok już nie całkiem sięga, ale aparato-luneta i owszem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szczycie mamy atak chrabąszczy! Więc jeśli na którymś ze zdjęć są jakieś tajemnicze obiekty latające - to najprawdopodobniej są to właśnie one.

Potem czeka nas zjazd w stronę Zatoki Kotorskiej - dziesiątki wściekłych serpentyn. W końcu z 1657 m zjeżdżamy do poziomu morza - trochę to jest! Przy serpentynach są różne kramy. W jednym kupujemy wino z granatów :) Widoczki z drogi:

Obrazek

Obrazek

Jeszcze trochę do zjechania mamy...

Obrazek

Obrazek

Mijamy jaskinię.

Obrazek

Tym razem już do niej nie zaglądamy. Wiemy co jest w środku. Dokładnie ją obczailiśmy w 2016 roku. Całkiem spore i ciekawe miejsce!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to nowość! Tego 9 lat temu chyba nie było. Kolejka linowa przelatuje nad drogą. Szkoda, że nie taka z bujanymi krzesełkami - wtedy byśmy się pewnie przejechali. Bo siedzieć w zamkniętym wagonie to raczej mała atrakcja...

Obrazek

Obrazek

Tunele większe i mniejsze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I wjeżdżamy na półwysep Luštica, gdzie spędzimy najbliższe 2 dni.

Mijamy kolejne, niewielkie, kamienne wioski. Półwysep ten w porównaniu z innymi terenami przylegającymi do Zatoki Kotorskiej jest dosyć mało zabudowany. Ponoć ma to związek z istniejącymi tu dawniej poligonami, które zawsze nieco ograniczają powstawanie turystycznej infrastruktury. Na tym wyjeździe, już na dniach, będziemy oczywiście wpadać na pozostałości wojskowej historii tego półwyspu.

Dziś nie zwiedzamy dokładnie mijanych wiosek. Późno jest, a nam się spieszy do morza. Tak by się już chciało wskoczyć w ten bezkres błękitu. Kilka razy jednak musimy stanąć. Nie ma innej opcji, gdy oczom ukazują się tak piękne pojazdy! Pierwszy to przytulona do kamiennego murku Zastawa. Raczej już nie na chodzie - opony porządnie wrosły w ziemię...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Druga stoi w krzakach, na starym betonowym podjeździe. Ma nawet rejestracje i napompowane kółka. Może więc czasem wyjeżdża ze swojej kryjówki?

Obrazek

Obrazek

Jest też brzuchata ciężarówka, niestety nie wiem jakiej marki. Ale chciałoby się takową złapać na stopa i jakiś fragment Czarnogóry przejechać na pace!

Obrazek

A w oddali widać morze! Uśmiechy więc nie schodzą z gęby :) Już za chwilę tam będziemy!

Obrazek



cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 16-10-2025 20:41

Zajeżdżamy do wioski Veslo, na kemping położony na samym brzegu morza. Ten widok utwierdza nas w przekonaniu, że zostajemy tu na więcej niż jedną noc! :)

Obrazek

Takie wybraliśmy miejsce na namiot! Śledzie trochę słabo wchodzą, ale nie spodziewamy się jakiś wielkich wichur.

Obrazek

Mamy stół z wielkiej bryły skalnej, w krzakach znajdujemy deskę na ławeczkę.

Obrazek

Czy może być coś lepszego niż taki lasek? :) Pachnie, daje cień i jaki idealny dla hamaków!

Obrazek

Trzeba tylko uważać, żeby się nie zabić o kable, które wszędzie się wiją jak węże - wśród skał, piachu, liści. Gdyby nie te kable to by można nieraz zapomnieć, że to kemping - tak tu jest przyjemnie jak na zupełnie dzikim wybrzeżu. Kable jednak są oznaką cywilizacji i udogodnień dla turystów - możemy wsadzić łapę między zarośla i podłączyć bateryjki. Przed wsadzeniem wtyczki w kontakt trzeba zazwyczaj przepędzić jaszczurkę. Jaszczurki uwielbiają siedzieć na kontaktach - może one się w ten sposób ładują i dlatego potem tak szybko biegają???

Prawdziwej przytulności biwakowi zawsze dodaje powiewające na wietrze pranie! :D

Obrazek

Obrazek

Na większości naszych tegorocznych noclegów w Czarnogórze namiot stawiamy bez tropiku. W przykrytym robi się od razu upiornie duszno. Tutejsze noce są na tyle ciepłe, że ochrona przed chłodem nie jest konieczna. I wciąż mamy nadzieje, że przed deszczem również... ;) A rano po otwarciu oczu mamy taki widok z namiotu! Takie spanie daje dużo pełniejszy kontakt z otaczającym nas światem, bo i widok, i zapach, i dźwięki.

Obrazek

Morska woda ma nieziemsko piękny kolor! :)

Obrazek

Obrazek

Wybrzeże jest tu skaliste, a "półek" do typowego plażowania jest raczej niewiele. Mimo wszystko w najbliższej okolicy kempingu trochę ludzi się kręci. Nie mamy ochoty siedzieć w widocznej w oddali kolonii fok, więc postanawiamy odejść kawałek dalej.

Obrazek

Obrazek

Czy te skarpy nie wygladają jak dawne wyrobisko? Aż dziw, że to tak by samo powstało. Ludziki dobrze obrazują wielkość kamulców.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na skałach jest sporo małych jeziorek czy raczej kałuż morskiej wody, gromadzącej się we wgłębieniach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Te bardziej podeschnięte porastają solnymi kryształami przypominanającymi szron. Wygląda na to, że w tych miejscach kiedyś była woda, ale się cofnęła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Między skałami co chwilę otwierają się błękitne zatoczki. Chyba ta spodobała nam się najbardziej :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej też były fajne groty, osypiska, bulgoczące potoki wcinające się w ląd. Niestety dostępne wyłącznie wpław, więc wycieczka odbywała się bez aparatu, więc wrażenia zostaną jedynie w naszej pamięci.

A wracając jeszcze do naszego kempingu. Oprócz zagajnika pogiętych drzewek, jest tu kilka kamiennych zabudowań. Jedno z nich to knajpa. Można coś zjeść, można coś wypić. My raczej nie korzystamy bo jest dosyć drogo. Ale stoły z beczek bardzo mi przypadły do gustu :)

Obrazek

Obrazek

Jest też budynek łazienkowy, który za każdą wizytą oferuje inne atrakcyjne spotkanie :)

Obrazek

Korzystając z prysznica czy posiadówki na kibelku zawsze mamy jakieś miłe i ciekawe towarzystwo. Bywa zielona żaba kaskader. A może to rzekotka? Łazi po ścianach jak mucha, wspina się po każdych powierzchniach. Potrafi się zwieszać z sufitu na przednich łapkach i majtać tylnymi. I nie spada - potem idzie dalej. Nieraz przeskakuje z jednej ściany na drugą (albo na głowę wskakuje, ale tylko po to, aby się odbić i śmigać dalej). Bardzo ją interesuje moje mydło. Nie ma opcji się umyć, aby choć raz nie mieć żaby w mydle :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przewija się również patyczak...

Obrazek

Wije?? Na to patrzę najmniej przychylnym okiem. Nie mam pojęcia czy toto nie jest jakieś jadowite?

Obrazek

Jedno jest pewne, znów sprawdza się zasada - do kibla zawsze należy chodzić z aparatem. Jak zapomnimy to potem bardzo żałujemy i buczymy z rozpaczy, że owe piękne kadry już się nie powtórzą.

Najwięcej zdjęć porobiliśmy skoczkom wszelakich - jakieś stworzenia podobne do pasikoników, świerszczy, cykad. Tu dalej okazy łazienkowe:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Te śliczności napotkaliśmy na przyknajpianych ławeczkach.

Obrazek

Obrazek

Polowanie również udało się na pobliskiej górce, wśród zarośli. Skubaniec ma ciekawy kolec na odwłoku!

Obrazek

Obrazek

Wieczorem idziemy zobaczyć pobliską wioskę. Mini przystań dla łódek.

Obrazek

Plaża dla uzależnionych od piasku.

Obrazek

Droga. Wygląda jakby dokądś prowadziła. Ale ostatecznie rozmywa się w niebycie. Wiemy, bo właśnie nią poszliśmy.

Obrazek

Słoneczko przyświeca już tak z lekka wieczornie. Cały czas nie możemy się jakoś do tego przyzwyczaić, że czerwcowe dni są tutaj jednak sporo krótsze niż w Polsce. Nie ma, że godzina 22 a ty nadal łazisz bez latarki...

Obrazek

Obrazek

Według mapy dalej tu jest droga ;) Krzaczki o grubych liściach porastają skały. Przypominają mi one rośliny hodowane w doniczkach. W mojej szkole pełno było takich podobnych.

Obrazek

Obrazek

Ktoś tu chyba czasem bywa? Tabliczka sama nie wyrosła.

Obrazek

Schodzimy na ogromne skalne półki i nimi próbujemy obejść półwysep. Jest ciepło, cicho, jedynie dźwięk cykad wypełnia powietrze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziwna struktura powierzchni skał. Jakby odciśnięte na nich jakieś liście czy inne fragmnety roślin?

Obrazek

Obrazek

Na pobliskiej górce widać resztki muru.

Obrazek

Obrazek

Widoki na okolicę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wczesne lato to dobry czas na łażenie po chaszczach - wszystko kwitnie :)

Obrazek

Choć to wygląda raczej jak jesienne suszki ;)

Obrazek

Jak już wspominałam wcześniej - nocując w Czarnogórze zazwyczaj nie zakładamy tropiku na namiot. Drugiej nocy jednak musimy się z nim przeprosić... Budzimy się od prysznica, może nie bardzo intensywnego (bo rozbiliśmy się pod drzewami) ale mimo wszystko wodospad jest ciągły, trwa, nie ustaje i co gorsza przybiera na intensywności. Trzeba po ciemku szukać kamieni na odciągi, bo śledzie tu nie wchodzą w ogóle... Niech to szlag! Czy nam na pustyni Atakama też by dopizgało deszczem??? To jest jakieś fatum! Rano też popaduje. Chyba to jednak jakaś anomalia - skoro na ziemi, pod odkrytym niebem, leżą wszędzie w liściach kable przedłużaczy i kontakty... Koło południa pogoda się poprawia i w mig wszystko wysycha.

Idziemy więc na nadmorskie skały. Dziś jest zupełnie pusto. Osiedlamy się w grocie, którą wczoraj okupowały niemieckie nudystki. Mamy masę planów na dzisiejszy dzień, ale ta błękitna woda nas jakoś zassała. A zwłaszcza mnie... Jest to jedna z najpiękniejszych morskich kąpieli jakich miałam okazję zaznać. Może dlatego, że ten kawałek wybrzeża przypomina kamieniołom? Nie ma w ogóle fal, woda jest obłędnie przejrzysta i bardzo głęboka. Jak nie morze - jak jakaś zupełnie inna jakość. Kamieniołom - ale taki po horyzont :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakieś kraby tu mieszkają w szczelinach.

Obrazek


Będąc w Veslo rozważaliśmy wybranie się do Błękitnej Groty - zalanej jaskini, dostępnej jedynie od strony morza. Jednak ostatecznie nie doszło to do skutku. Może i dobrze? Potem czytałam, że miejsce ostatnimi laty stało się bardzo popularne. Że wożą tu turystów z nawet odległych hoteli, że w jaskini nieraz jest po 10 motorówek, więc można zapomnieć o pływaniu. Może lepiej sobie nie psuć wspomnien?

Tak się prezentowała owa grota we wrześniu 2008:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 19-10-2025 20:31

Wjeżdżamy wgłąb półwyspu. Wąskie, asfaltowe drogi rozchodzą się na wszystkie strony. Ruch jest tu niewielki, acz nie można ani na chwilę tracić czujności. Co jakiś czas mija nas wywrotka widmo! Pojawia się jakby znikąd, wyłaniając z obłoku kurzu. Niknie tak samo, gdzieś za zakrętem, jakby wjeżdżała w zarośla i ulegała dematerializacji. Jednak to chwilowe spotkanie może być mocno nieprzyjemne - popyla ona chyba setką i biorąc pod uwagę gabaryty - zajmuje praktycznie całą szerokość drogi. Spotykamy ją trzykrotnie. Czy ona jest jedna i krąży w kółko? Czy jest ich kilka? W sumie nie ma to znaczenia. Biedny Babf ratuje się ucieczką w krzaki, do rowu, próbuje przykleić się do skalnych ścian. Wściekła wywrotka zdaje się zupełnie ignorować czy na drodze jest sama czy nie. Masakra jakaś...

Z wielką radością więc witamy ten moment, gdy w końcu możemy zaparkować i dalej iść pieszo (łatwiej się ucieka w krzaki jakby co ;)

Na półwyspie Luštica miłośnik ruin nie będzie zawiedziony. Zwłaszcza nie brakuje tutaj takich o wojskowej przeszłości. Na początek trafia się nam opuszczona baza z czasów jugosławiańskich. W różnych źródłach podają o niej odmienne informacje - jedni że to była baza radarowa, gdzie indziej że skład paliw. Ruinki są równie malownicze czymkolwiek by niegdyś nie były. Ponoć koło roku 2000 jeszcze działała, ale już wtedy była w stanie z lekka rozpadłym.

Kanał naprawczy i wpełzające na niego bluszcze.

Obrazek

Zaraz obok nieco ażurowy hangar w otoczeniu dorodnych tuj czy tam innych cyprysów.

Obrazek

Obrazek

Kilka domów mieszkalnych - również już niezasiedlonych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mam tu nieodparte wrażenie chodzenia po zdziczałym parku albo innym ogrodzie botanicznym.

Obrazek

Z gąszczów wyłania się kilka podłużnych, obłych budynków o żebrowanych stropach. Hangary? Zbiorniki? Wewnątrz mocno daje paliwem. Ogniska bym tu nie rozpalała ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wychodzimy na spory plac wyłożony betonowymi płytami.

Obrazek

Do placu przytykają kamienne ściany, które już prawie podejrzewamy o bycie kolejnym fortem. No ale jednak nie... Tylko mur. Acz forty są całkiem niedaleko stąd.

Obrazek

Obrazek

Bardzo nam przypadły do gustu rosnące w murze agawy! To się nazywa skalniaczek! :) I te wodospady bluszczy! Nawet jakby ktoś nie lubił ruin, rozwalisk i miejsc opuszczonych - to warto się tu powłóczyć dla samych odczuć botaniczno - estetycznych :)

Obrazek

Obrazek

A jak wyleźć na dach to i góry się ukazują! :)

Obrazek

Toperz się trochę z nas śmieje, żeśmy się ubrały jak na spacer promenadą, a nie na eksplorację podziemi, dachów i bunkrów. No cóż... Trochę racji ma... Ale przynajmniej dobrze się maskujemy w kwiatach :P A do podrapanych nóg, pleców i podartych ciuchów - to w Czarnogórze niestety musimy sie przyzwyczaić ;) Tak tu jest. Ale przynajmniej kleszczy nie ma.

Obrazek

Przyjemna droga wije się po wzgórzach. Na widoki w tym kraju nie można narzekać. Gdzie indziej to się trzeba wysilić, żeby jakis widoczek zobaczyć - tu po prostu wystarczy być i nie zamykać oczu.

Obrazek

Droga momentami nawet nosi ślady asfaltu. Wije się i opada w dół, w stronę morza. Moglibyśmy pojechać tu Babfem, bo nawierzchnia jest całkiem dobra. Jednak gdyby tu wyskoczyła nasza ulubiona wywrotka - to by raczej nie było ratunku.

Obrazek

Po drodze mijamy kolejne ruiny z czasów, gdy półwysep służył za poligon. Rozważamy czy tu nie przyjechać na nocleg (z dachów powinien być ładny widok). Ostatecznie jednak pojedziemy gdzie indziej. Ale miejsce rokuje bardzo pozytywnie (o ile oczywiście cię wcześniej nie staranuje wywrotka na tej wąskiej drodze ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu docieramy na wybrzeże. Pośrodku niczego pojawiają się takie wielkie schody.

Obrazek

Obrazek

Prowadzą one na betonowy placyk - to chyba jakaś dawna przystań.

Obrazek

Obrazek

Stary beton, rdza, skały i bezmiar morskiego błękitu. No i góry! Nie zapominajmy o malowniczo sfalowanych horyzontach :)

Obrazek

Można też przysiąść w miejscu o przyrodzie bardziej naturalnej. Niezależnie czy to beton czy skała - przyjemnie grzeje od spodu :)

Obrazek

Obrazek

No to chlup!

Obrazek

Dużo łódek pływa po zatoce, ale droga tutaj i placyk są zupełnie puste. Tzn. nie ma ludzi. Inne gatunki występują. Odwiedza nas całkiem spory wąż, który wyłazi ze skał. Wężowi się chyba bardzo nie spodobało, że ktoś mu wlazł na JEGO placyk. Bardzo nas osyczał. Nie lubię jak wąż pełznie w moją stronę, syczy i podnosi łeb patrząc mi prosto w oczy... Cóż, ciepły klimat ma swoje wady - tego dziadostwa jest tutaj w cholerę... Przekonamy się o tym jeszcze nie raz na tym wyjeździe.

Obrazek

Dobrze żeśmy się pokąpali wcześniej, bo po spotkaniu z wężem jakoś nam opadł zapał do dalszego przebywania w tym miejscu. Bo co jak on ma rodzinę i znajomych? ;)

I jeszcze jedna przydrożna ruinka o nieznanym nam przeznaczeniu.

Obrazek

Na północy półwyspu jest jeszcze przynajmniej jedna opuszczona baza wojskowa i dwa bunkry dla łodzi podwodnych. Ale tam tym razem nie dotarliśmy. Może kiedyś tu jeszcze wrócimy to porządnie obczaić?

Bo z tymi bunkrami łączy się pewna tajemnica ;) W jednym z nich byliśmy w 2016 roku. No ale ten "nasz" bunkier nie bardzo przypomina te dwa znaczone na internetowych mapach. Nie ma metalowych konstrukcji przy wejściu. Czy jest więc trzeci?

Obrazek

Obrazek

Obrazek



cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 22-10-2025 10:54

Kamienista droga usiana kwiatami wije się przez wzgórza. Zeschłe trawy rozgniecione ciężkim butem zmieniają się w pył. Jaszczurki całymi stadami uciekają spod nóg. Morze cały czas pozostaje w zasięgu wzroku.

Obrazek

Pierwszy na naszej trasie jest fort Kapala. Duży fort austro-węgierski, zbudowany pod koniec XIX wieku. Wraz z innymi fortami na wyspach i półwyspach miał ochraniać Zatokę Kotorską. Takie forty lubimy najbardziej - opuszczone, puste i ogólnodostepne.

Spomiędzy dżungli wyłania się wielka brama, o lekko rdzawym zabarwieniu.

Obrazek

Przy bramach w podłodze widoczne są resztki jakby toru. Pewnie jakieś gigantyczne drzwi kiedyś po tym jeździły.

Obrazek

W kącie choinka jak na Boże Narodzenie - tylko ozdoby powiesić ;)

Obrazek

Wąska ścieżka prowadzi "wąwozem" o wysokich, pionowych ścianach.

Obrazek

Wślizgujemy się w ciemne, chłodne czeluście.

Obrazek

Obrazek

Zdecydowanie jest tu gdzie połazić. Niektóre pomieszczenia mają metalowe sufity.

Obrazek

Obrazek

Inne ceglane i półkoliste.

Obrazek

Obrazek

Ciekawe co tu napisali?

Obrazek

Ścienne malunki...

Obrazek

Inne dzieła artystyczne wyklejane są z kamyczków.

Obrazek

Okienko zawiera jeszcze dawne elementy metalowe.

Obrazek

Tu jakby koryto?

Obrazek

Wąskie schody prowadzą na piętro.

Obrazek

Malownicze korytarze drugiego poziomu dużo bardziej są przesiane słońcem niż utopiony w mrokach parter.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki z okna można uznać za całkiem akceptowalne :)

Obrazek

Schody na dach spełniają warunek zarówno użyteczności, jak i klimatu.

Obrazek

Obrazek

Tarasy dachowe podobają nam się chyba najbardziej z całego fortu. Połączenie słońca i wiatru zawsze cieszy!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fajnie widać kopuły pancerne. Niestety nie bardzo się da je zobaczyć od wewnątrz - jest tylko żebrowany, metalowy sufit.

Obrazek

Fort widziany z oddali, przysłonięty nieco przez zjadającą go z apetytem roślinność.

Obrazek

Obrazek

Miłośnicy kaktusów również będą zadowoleni.

Obrazek

Obrazek

Drugi odwiedzamy fort Luštica, odległy w linii prostej o jakieś pół kilometra. Strzegą go kolczatki naturalne i sztuczne.

Obrazek

Okołofortowe umocnienia rozłożyły się pod aromatycznymi iglakami.

Obrazek

Obrazek

Las agaw porasta skarpę.

Obrazek

Obrazek

Fort Lusica kiedyś był chyba identyczny jak odwiedzona wcześniej Kapala. Teraz widać wyraźną różnicę - jest w nieporównywalnie gorszym stanie zachowania. Porasta go też dużo bujniejsza roślinność - chyba mniej osób go odwiedza, więc ścieżki nie są przedeptane.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Całkiem sensowne miejsce na ognisko - raczej ogień się nie powinien roznieść, nawet w czasie suszy. Acz przy 35 stopniach to nawet mój instynkt ogniskowy nieco słabnie ;)

Obrazek

Fort wewnątrz jest mocno zruinowany. Rozburzone schody, pozapadane piętra, wszędzie leżą bryły gruzu. Wyraźnie widać, że nie zawalił się tak sam ze starości. Na pobliskiej, wyblakłej tablicy napisali, że został wysadzony przez Austriaków w 1918 roku, kiedy się wycofywali z tych terenów.

Obrazek

Obrazek

Dachu praktycznie nie ma. Rozpierduszka w stopniu znacznym.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To chyba najwyżej położony punkt widokowy w tym forcie ;)

Obrazek

Fort Kapala napewno jest ciekawszy na dłuższe zwiedzanie i zaglądanie w różne kąty. Luštica - lepsza na biwak i ognisko, bo dużo mniejsza szansa na nieproszonych gości. Moim zdaniem warto odwiedzić obydwa - każdy ma swoj urok :)

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 24-10-2025 10:56

Zatrzymujemy się na ładnym widokowym placyku. Nawet rozważamy czy tu nie zostać na noc, ale nie bardzo jest gdzie postawić namiot - wszędzie twardo i nierówno. W takich momentach trochę żałujemy, że jednak nie przywieźliśmy tu busia.

Obrazek

W pobliskiej skale widzimy jakiś otwór. Jaskinia?

Obrazek

Chyba raczej sztolnia? U wejścia nieco zaśmiecona.

Obrazek

Dalej korytarzyk robi niewielkie zakole i wychodzi drugim otworem, częściowo zamurowanym.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są tu też obok kamienne misy - jakby kiedyś było jakieś źródełko?

Obrazek

Obrazek

Potem idziemy kawałek wzdłuż morza (są to rejony miejscowości Mirišta). Mamy w planie rzucić tu okiem na kolejne forty, położone tym razem nie wysoko w górze, ale nad samą wodą - na wyspach czy półwyspach. Gruntowa, acz dość ruchliwa droga wiedzie przez zarośla, skrajem prywatnych domków czy ogrodów.

Obrazek

Trafia się też przedstawiciel tradycyjnej motoryzacji.

Obrazek

Samo morze tutaj średnio zachęca do kąpieli. Zatoczka pełna jest motorówek - to tak jakby się kąpać w porcie. Silniki hałasują, ludzie się kręcą... A może to my zrobiliśmy się zbyt wybredni? ;)

Obrazek

Rzucają się w oczy też jakieś ruiny jakby knajpy.

Obrazek

Obrazek

Molo z torowiskiem. Początkowo mi przeszło przez głowę, że to pewnie zjazd dla łódek. Tory jednak nie dochodzą do końca, a molo kończy się dość wysoko nad wodą - łódki musiały by nauczyć się latać!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Leżak plażowy dla miłośników industrialu.

Obrazek

Budynki, które początkowo wzięliśmy za opuszczone, są jednak zamieszkane przez kocią rodzinkę.

Obrazek

Obrazek

Nieopodal jest wyspa Otocic Gospa, gdzie znajduje się monastyr. Z daleka początkowo też go wzięliśmy za fort ;) Wyspa jest blisko, rozważaliśmy nawet czy nie udać się tam wpław, ale ostatecznie odpuściliśmy, bo głupio by zostać staranowanym przez motorówkę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na drugiej wyspie, położonej kawałek dalej, znajduje się fort Mamula. W czasie II wojny światowej był wykorzystywany jako więzienie, pobytu w którym sporo osadzonych nie przeżyło. Obecnie zrobiono tam hotel (ciekawe czy wczasowiczów czasem coś straszy? ;)

Obrazek

Na większym zoomie:

Obrazek

Szkoda, że nie zdecydowaliśmy się tam wybrać podczas poprzednich pobytów w Czarnogórze, gdy miejsce było jeszcze bezludną wyspą ze zruinowanym fortem. Cóż... Nie da się wszędzie zdążyć na czas... Tak prezentowała się wyspa Mamula z łódki, w roku 2008.

Obrazek

Na powyższe zdjęcie załapał się jeszcze jeden fort - na półwyspie Prevlaka, już po chorwackiej stronie (z lewej strony zdjęcia). Obecnie też jest w remoncie, więc można o nim zapomnieć.

Przyjemna droga prowadzi na sam czubek półwyspu.

Obrazek

Obrazek

Stoi tam fort Arza. Budynek zdaje się być całkiem fajny, ale niestety jest zamknięty i nie udaje się nam dostać do środka. Można się poczuć jak w Polsce - pokratowali wszystko jak wściekli :(

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tędy pewnie dało by się wleźć, ale to nie nasz poziom wspinaczkowy...

Obrazek

Fort Arza widziany od strony morza w roku 2008.

Obrazek

Obrazek

Ogólnie więc wychodzi, że forty położone w górskich chaszczach są dużo ciekawsze niż te przycupnięte na brzegu morza. I tego będziemy się trzymać przy planowaniu kolejnych wycieczek!



cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 26-10-2025 22:49

Droga ku kolejnym górskim fortom już od początku jest malownicza. Kwiaty, cykady i białe góry zamykające horyzont.

Obrazek

Obrazek

Dalej jakby dzikość i pierwotny urok okolicy nieco spada - włazimy na dzikie wysypisko. Tym razem to nie trawa chrzęści nam pod nogami ;)

Obrazek

Szczęśliwie odcinek naznaczony współczesną działalnością człowieka nie zajmuje dużej powierzchni - w porywach kilkanaście metrów. Dalej znowu jest miło.

Obrazek

Wychodzimy na wąskie wzgórze skąd się otwierają rozległe widoki!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Możemy sobie popatrzeć jak startują samoloty z lotniska w Tivacie.

Obrazek

Błota na brzegu zatoki. Dawniej były tu zakłady pozyskiwania soli, teraz jest ponoć rezerwat ptaków.

Obrazek

No dobra. Wszystko ładnie pięknie - ale gdzie fort??? Wygląda na to, że chyba tutaj - pośrodku zdjęcia ;)

Obrazek

Oglądałam zdjęcia z tego miejsca, ale teraz jak o tym myślę, to one były z bezlistnych okresów roku... I wychodzi na to, że mój fort zarósł tak maksymalnie, że chyba nikomu z nas nie chce się do niego przedzierać.

Obrazek

Odpuszczamy sobie więc temat, ciesząc się, że chociaż widoki były ładne. Stąd też widać kolejny fort, do którego zaraz pójdziemy. Może tam bardziej dopisze nam szczęście? Czy widać go pośród zieloności?

Obrazek

A tu na większym zoomie:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga do fortu Škaljari początkowo biegnie szeroką drogą.

Obrazek

Jest ona dobrze przejeżdżona, bo użytkowana przez miejscowych jako wysypisko. Wbrew pozorom droga przez śmietnisko może być ciekawa! Oprócz opon czy starych lodówek można tu napotkać porzucone okazy dziwnej broni. Wygląda trochę jak oręże kosynierów, ale na bazie nie kosy a sierpa ;) Nawet chciałyśmy z kabakiem sobie to zabrać na pamiątkę, ale toperz nam przypomniał, że do domu nie wracamy busiem tylko samolotem...

Obrazek

Walają się tu też dykty o bardzo ciekawych fakturach - jak jakieś mandale!

Obrazek

Dalej są opuszczone bacówki... no i na tym etapie można powiedzieć, że kończy się wszystko mogące być nazwane ścieżką...

Obrazek

Obrazek

Dalej czeka nas jakieś 200 metrów dżungli. Niby nie dużo, ale tak wygląda nasza droga - zwarta ściana zieloności, w którą musimy zanurkować.

Obrazek

Nie wszyscy bywający tu przed nami przeżyli.

Obrazek

Wygląda niegroźnie, ale pomiędzy tymi ziołami czają się również jeżyny i kolczaste pnącza. Czapkę to muszę przywiązać pod brodą jak przy silnym wietrze, bo nie jest w stanie utrzymać się na głowie.

Obrazek

Dobrze, że nie było nikogo kto by nas słuchał, bo na tych odcinku, mimo jego niezaprzeczalnego piękna, padło wiele przekleństw ;)

Obrazek

No ale w końcu się udało! Jest nasz fort! I to taki fajny - spowity atmosferą dzikości. Przypomina mi nieco ormiańskie kościółki zagubione gdzieś w przepastnych górach. Jak się można domyślać - nikogusieńko ani po drodze ani na forcie ;) No są ptaki, cykady, jaszczurki!

Obrazek

Wspinamy się na mur. To trochę jakby skalista wyspa wyłaniająca się z morza zieleni.

Obrazek

Ciepły wiatr owiewa nam pyski. Przed oczami szerszy widok - na góry, chmury, a nie tylko zaduch, gąszcz i kolejne gałązki smagające cie po nosie.

Obrazek

Obrazek

No ale nie na długo jest nam dana ta przestrzeń. Nasza trasa wiedzie tam:

Obrazek

Mały otwór gęsto opleciony pnączem. Fragment betonowej konstrukcji juz na tyle nadgryziony przez czas, że zaczyna przypominać naturalną skałę i wejście do jaskini.

Obrazek

Idąc dalej jednak wyraźnie widać, że miejsce jest wytworem człowieka, a przyroda stopniowo usiłuje to połknąć. Póki co - z całkiem dużą skutecznością.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiekszość komór ma półkoliste sufity.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nieraz mur jest całkiem mocno obudowane metalem, który ze starości zaczyna mieć fakturę kory drzewa. Skubaniec podobnie jak beton próbuje się coraz bardziej upodobnić do wytworów naturalnie przyrodniczych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu mamy sufit żebrowany, ale chyba z betonu.

Obrazek

Chyba trochę mało wody zabraliśmy. Do picia jest jej pod dostatkiem, ale próbujemy jej używać również do ablucji - prób zmycia z siebie dziesiątek pajęczyn, które nas oblepiły w chaszczach (tzn. głównie mnie, bo szłam pierwsza torując drogę i zgarniając większość na siebie). Ostatecznie dochodzimy do tego, że wody szkoda i próbuję się omiatać prowizoryczną miotłą zrobioną z zerwanych ziół. Nie jest to najlepszy pomysł (bo na tych ziołach też są pajęczyny), no ale lepszego nie mam ;) Pozostaje mieć nadzieję, że wieczorna morska kąpiel rozwiąże problem całkowicie.

Na sam koniec krużganku idę sama. Gruzowisko połączone z lasem pokrzyw oraz innych ziół dorodnych i kolczastych - toperza i kabaka skutecznie powstrzymuje. Szczerze mówiąc nie tak wiele stracili, ale ja bym miała poczucie niedosytu nie docierając do końca zamierzonej "ścieżki". A! I było tu jedno niezwykle drapieżne pnącze. Miało kolce na chyba 2 cm, jeszcze takie zagięte na końcu i z zadziorem! Na ryby pewnie taki kształt haczyka byłby zabroniony, bo uznany za niehumanitarny. I atakowało znienacka bo od góry. No i ryba się złowiła ;) Nawet przez chwilę się zastanawiałam czy to nie był żyletkowy drut kolczasty, pozostały tu z dawnych lat - ale nie! Roślinka! Ślady wyrwanego mięsa z ręki mam do dziś - ot pamiątka z tej właśnie ścieżki. Pamiątka z Czarnogóry. Jedni kupują magnesiki, inni mają inne "suweniry" ;) Widać różne są zboczenia ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu sobie chyba czasem ktoś pomieszkuje?

Obrazek




cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 29-10-2025 13:44

Vrmac i Gorazda to dwa forty, w których już byliśmy całą naszą trójką, ale kabak nie ma szans ich pamiętać. No więc nie zaszkodzi powtórzyć zwiedzania.

Oba forty są duże i łatwo dostępne. Nie trzeba z maczetą forsować buszu. Jest gdzie połazić i to bez strat we włosach i odzieniu ;) Acz i tu warto zachować czujność - bo nabić się jest na co...

Obrazek

Pierwszy odwiedzamy Vrmac. Solidna bryła z kamiennych bloków. Ponoć to jeden z lepiej zachowanych fortów w tych okolicach. Brał udział w walkach podczas I wojny światowej. Obszar Zatoki Kotorskiej był najbardziej wysuniętym na południe krańcem Austro-Węgier stąd takie umocnienie okolicznych gór czy wysp.

Obrazek

Obrazek

Okalające go fosy pełne są malowniczych pnączy oplatających stare mury.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W okienkach i drzwiczkach też nie brakuje zieloności.

Obrazek

Obrazek

Jedno z drzew leżących w fosie wygląda jak gigantyczny wij.

Obrazek

O taki! Tych małych jest pełno wewnątrz fortu.

Obrazek

Wciąga nas chłód korytarzy. Ścienne nacieki pachną wilgocią.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Co my tu mamy na poprzednim zdjęciu? :) Ta plama sufitowa z lewej strony coś dziwnie popiskuje! A czasem jej fragmenty się urywają i szybują przez korytarze!

Obrazek

A tu jak raz musiały być kibelki.

Obrazek

Obrazek

W korytarzu zamontowali nawet huśtawkę! :)

Obrazek

Schody na górne poziomy.

Obrazek

Miejsca, gdzie między piętrami można się przemieszczać szybciej niż po schodach ;)

Obrazek

Chyba główną atrakcją tego fortu są dobrze zachowane pancerne kopuły i stanowiska strzałowe. Nie brakuje więc metalowych wzmocnień ścian i sufitów. Z wytłaczanymi napisami i dużą ilością rdzy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jednym z zaokrąglonych pomieszczeń była kiedyś kaplica. Do teraz widać ślady tematycznych malowideł.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ogólnie mówiąc można tu poużywać na różnych ciekawych detalach. Co chwilę coś ściąga wzrok.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A nieraz łatwo można coś przegapić! Ale się zamaskowały skubańce! :)

Obrazek

Dzięki posiadaniu zooma można im się przyjrzeć z bliska, bez konieczności kładzenia aparatu na pyszczku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na parterze fortu ktoś się osiedlił. Zrobili porządną podłogę z desek, wstawili meble. Kręci się kilka osób, słychać muzykę. Teraz pora obiadowa, więc po korytarzach krążą takie zapachy grillowanych potraw, że zaczyna nam skręcać wszystkie wnętrzności. Chyba jesteśmy głodni ;)

Wyłazimy oczywiście też na dach, skąd mamy fajne widoki. Acz zdecydowanie to nie jest najbardziej widokowy fort na naszej trasie!

Obrazek

Obrazek

W oddali widać budynki, do których też zaraz pójdziemy.

Obrazek

Widoczne zabudowania podczas naszego poprzedniego pobytu były opuszczone i walało się tam sporo powojskowego sprzętu - buty, ubrania, dokumenty. Teraz na pierwszy rzut oka budynki też wydają się puste i nieużywane.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jednej z ruin widać malowidło przedstawiające jakiegoś świętego.

Obrazek

Jak się okazuje - jednak się tu pozmieniało. Teren przerobiono na farmę.

Obrazek

Chudoba występuje tu bardzo wszechstronna. Czarne świnki z prosiętami, kury, indyki, kozy - czegóż tu nie ma! Zwierzęta chodzą sobie zupełnie swobodnie i hodują się na wpół dziko. Największe wrażenie robią ogromne świniaki, których dorośli przedstawicie patrzą na nas nieco spode łba. Można się poczuć jak w Bytomiu - gdzie między mieszkalną zabudową ochoczo biegają dziki ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Można też usiaść za stołem, podziwiać widok na zatokę, a buty obgryzają ci prosięta! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest też huśtawka, z której nie omieszkamy skorzystać :)

Obrazek

Można tu kupić sery, mleko czy jaja, ale akurat teraz nie ma właściciela. Może i dobrze, bo zaraz by się nam to wszystko zepsuło. Zwykle takie pyszne ekologiczne produkty mają czas przechowywania w temperaturze 30+ liczony bardziej w minutach niż godzinach...


Dzisiejszy wieczór, noc i poranek również planujemy spędzić w przyfortowych okolicach. Ale nie wśród prosiąt. Jedziemy na kolejny fort. Wąska nitka wygryzionego asfaltu prowadzi wyżej i wyżej - aż przed oczami zaczynają się roztaczać jedne z piękniejszych widoków jakich można doświadczyć w tej okolicy!

Obrazek

Fort Gorazda - miejsce, które chyba nie ma sobie równych! :)

Obrazek

Ciekawe czy stacjonujący tu niegdyś żołnierze też się zachwycali widokami - czy raczej tylko myśleli, z której skały im łeb odstrzelą??

My szczęśliwie możemy się skupić wyłącznie na zwiedzaniu i radości z obcowania z otaczającą nas przestrzenią. Najpierw obchodzimy fort dookoła, zaglądając we wszystkie fosy, baszty i inne "wypustki" konstrukcji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A wokół morze gór! (czy będąc bardziej dosłownym - góry schodzące wprost do morza)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczorne słońce przegląda się w zatoce...

Obrazek

Do fortowych wnętrz prowadzą fajne mostki.

Obrazek

Obrazek

Tak jak Vrmac był we władaniu nietoperzy - to tutaj piski innych gatunków powtarza echo w korytarzach.

Obrazek

Ze środka nie mam dużo zdjęć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bo wszystko co najlepsze czai się tutaj na górze! :) O tu, tymi schodami...

Obrazek

... i wyłazimy na dach!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czy można sobie wyobrazić lepsze miejsce na wypicie wina z granatów? :)

Obrazek

Obrazek

Sporo czasu spędzamy skacząc po kopułach, wylegując się na ciepłym betonie/metalu i podziwiając różne fazy zachodu słońca.

Obrazek

Obrazek

To samo kabaczę na forcie Gorazda - w maju 2016 i w czerwcu 2025. Trochę urosło, nie? :)

Obrazek

Obrazek

Na dół, do namiotu i Babfa, schodzimy już o zmierzchu. Przejście przez fort jest zupełnie inne niż te dwie godziny temu. Korytarze są pełne dziwnych odgłosów - ni to westchnień, ni to chrząknięć. Daje o sobie znać szczególna akustyka czy melodia starych, wilgotnych murów. A może to jakieś ptaki, nietoperze czy inni turyści? Błąkało się nam po głowie czy nie spać gdzieś w forcie (przynajmniej by nas nie obudziło słońce skoro świt), ale jednak stwierdzamy, że tym razem czujemy potrzebę spania na trawie, z widokiem na zatokę. Jakoś tak - nie wiem czemu ;)

Dziś zakładamy tropik. Wieczór nie jest bardzo gorący, a zza gór wyłażą jakieś poszarpane chmury. Szlag wie czy w nocy nie poleje...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obok namiotu mamy mrowisko. Wielkie to szczęście, że mamy nowy namiot - do poprzedniego z dziurawymi powłokami by nam to wszystko wlazło! A tu tylko obserwujemy ich ścieżki. Bo co ciekawe - rozbiliśmy się chyba na odwiecznej ścieżce mrówek. No i one się nie przejęły - chodzą tak samo jak wcześniej. A że na ich drodze wyrosła stroma, stożkowata góra? Nic to! Zatem lezą przez górę. Mrówka za mrówką. Mozolnie jedna za drugą, najpierw w górę, potem w dół. Skubane! Jak taka karawana sunie przez namiot to jest strasznie dziwny dźwięk! Tupanie? Chyba bardziej szeleszczenie.

W nocy szczęśliwie nie padało. Poranek również wstaje pogodny, więc dłużej niż do 7 nie udaje się pospać na słońcu. Musimy o tym pamiętać przy kolejnych noclegach - namiot musi być w cieniu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A jak ktoś jest ciekawy jak bywało na tych fortach w 2016 roku to relacja TUTAJ: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... gi_25.html


cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 31-10-2025 11:41

Przejazd przez Budvę, Święte Stefany i ich najbliższe okolice to jakiś horror, na który lepiej spuścić zasłonę milczenia, bo opisać to (nie używając słów uznawanych za niecenzuralne) jest poza zakresem moich możliwości. Powiedzmy więc, że z fortu Gorazda ulegamy teleportacji pod opuszczony hotel koło Petrovaca, przynależący administracyjnie chyba do miejscowości Perazica Do.

Jak się można zapewne domyślać - ów szkieletor jest główną atrakcją, która nas sprowadza akurat w ten zakątek wybrzeża.

Obrazek

Początkowo myśleliśmy, że to przerwana budowa, na dość wczesnym etapie. Jak później udało się dowiedzieć - fragment owej konstrukcji kiedyś działał! Lewa część budynku, (ta niższa) zbudowana była jeszcze za jugosławiańskich czasów, w latach 70-80 tych. Hotel zwał się "As". Po rozpadzie Jugosławii i w czasie wojen na Bałkanach turystyka w rejonie nieco podupadła i takie molochy przestały być rentowne. "Asa" spotkał więc los podobny jak np. różniste hotele w Chorwacji, które mieliśmy już okazję odwiedzać. ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... wacja.html )


W 2002 roku ów hotel kupiła rosyjska spółka, a w 2006 ponoć odkupił inny irlandzki biznesmen. Jedni i drudzy mieli bardzo ambitne plany rozbudowy, ale coś poszło nie tak. Ostatecznie projekty nie zostały nigdy dokończone. Jak można się domyślać były w to wmieszane różne sprawy sądowe, defraudacje pieniędzy, kredyty, mafijne porachunki - no klasyka gatunku.

Prawa część (ta z dźwigami) jest faktycznie niedokończonym szkieletem - była dobudowywana znacznie później. Niektórzy twierdzą, że to samowola budowlana i powinna zostać rozebrana (aby ją zbudować wysadzono sporą część skały, bo inaczej tak gigantyczny gabaryt by się tutaj nie zmieścił). Faktycznie jest to tak wielkie, że stojąc u podnóża ciężko toto objąć obiektywem, a nie cofniesz się, bo by trzeba wleźć do morza z aparatem.

Obrazek

Obrazek

Dźwigi też tu zostały i na dobre wrosły w krajobraz. Ciekawe, że ich nikt nie zabrał - by się wydawało, że dźwig to dość drogie ustrojstwo i w odróżnieniu od hotelu łatwo można je przenieść w inne miejsce. Teraz to już zapewne totalny złom, ale przed laty?

Obrazek

Okolice hotelu wbrew pozorom puste nie są. Nie jest to odizolowany zakątek zapomniany przez Boga i ludzi. Na parkingu pod szkieletorem stoi kupa aut, a plaże są dosyć zatłoczone - bardzo dużo plażowiczów przychodzi tu z Petrovaca. Może wbrew pozorom ludzie lubią wypoczywać w cieniu ruin i w takie miejsca ściąga ich jakaś magiczna siła?

Woda jest przyjemna, przejrzysta, jak to praktycznie wszędzie w Czarnogórze bywa. Ja się nie mogę nazachwycać kolorem tej wody i błyskotkami słońca, którymi jest przesiana.

Obrazek

Obrazek

Kabak wyczaił, że śliska skałka jest świetną zjeżdżalnią!

Obrazek

Korzystamy więc ochoczo z możliwości przekąpki, jednocześnie ciesząc się, że za chwilę będziemy wędrować - o TAM!

Obrazek

U wejścia. Jak widać ktoś próbuje przestrzegać turystów przed niebezpiecznymi rybami! :D

Obrazek

Potem musimy przejść przez oranżerię.

Obrazek

Kiedyś mieli tu windy. My chyba jednak będziemy musieli skorzystać ze schodów.

Obrazek

Obrazek

Sam hotel to inny świat. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znika plażowy zgiełk i kociokwik. Wszystko tamto zostaje w dole i wraz ze wspinaczką na kolejne piętra - hałasy zmieniają się w cichy pogłos jakby z zaświatów i ostatecznie giną, zlewając się z szumem morza i skrzypieniem dźwigów na wietrze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Można rozsiąść się na krzesełkach ze starego kina i zagapić w siną dal.

Obrazek

Na największy z dźwigów można też bez problemu wejść, choćby korzystając z kładeczki na wyższych piętrach. Ale mi jakoś zabrakło odwagi. Lęku wysokości nie mam kompletnie, ale również nie mam zbyt dużo wiary w swoje ręce i nogi. No ale jak ktoś się czuje na siłach to technicznie się da bez problemu.

Obrazek

Obrazek

Duży dźwig w pełnej krasie. Widziany z dachu.

Obrazek

Dach, pozostałe dźwigi i duuuuużo pięknych gór wokoło!

Obrazek

Widok ze skraju dachu na dwukolorowe morze też jest całkiem przyjemny. A w dole ludzie jak mróweczki, podążają w stronę tunelu.

Obrazek

Kwitnące krzewy można tu napotkać. W pęknięciach betonu różne roślinki się zahaczyły korzeniami. I bardzo to tutaj pasuje - na balkonach powinny być kwiaty!

Obrazek

Obrazek

Są też resztki różnych maszyn.

Obrazek

Obrazek

Obiekt ma chyba z 15 pięter. Na niższych kondygnacjach są pokoje hotelowe (dosyć niewielkie, widać, że plany były takie, aby upchać tu jak najwiecej ludzi, jak śledzi w puszce).

To chyba była (lub miała być) knajpa? Albo zaplecza kuchenne?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jeszcze wyżej są ogromne hale, wewnętrzne dziedzińce - nie wiem czy koncerty mieli dawać czy urządzać kryte boiska piłkarskie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nawet jakiś amfiteatr tu zapodali?

Obrazek

Gdzieś w tych rejonach zaczynamy słyszeć dziwne świsty i obecność czegoś nietypowego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Coś nam towarzyszy w korytarzach i salach - i to coś się przemieszcza z dużymi prędkościami. Dron! I zachowuje się jakby nas gonił. Albo się zawiesza półtora metra nad naszymi głowami i wisi. I patrzy... Tak oględnie mówiąc, trochę niekomfortowo się robi... Jak się potem okazuje, gdy wychodzimy w okolicę wielkiej studni, że odnajduje się i operator drona - szalony Francuz, który ponoć trenuje "latanie w pomieszczeniach". Pokazuje nam różne akrobacje np. jak leci z zawrotną prędkością prosto w betonową ścianę, a potem nagle zawraca. Albo wlatuje w rurę, gdzie z każdej strony swojego wehikułu ma 5 cm zapasu. Ciekawa zajawka! I chyba rewelacyjna miejscówka na takie ćwiczenia!

Na ścianach jest sporo malunków i napisów, od zwykłych gryzmołów po naprawdę artystyczne wizje. Napisy sugerują, że są wykonywane głównie przez turystów, a nie miejscowych. Najwięcej jest chyba rosyjskojęzycznych, a na drugim miejscu plasuje się język angielski. No chyba że lokalsi tak dają upust swojej "światowości", że nie piszą po swojemu?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fajny pomysł z tymi filarami - na trzech kolejnych piętrach. Może było ich więcej, ale nie znaleźliśmy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najbardziej przypadło mi do gustu jedno "malowidło" - dużo okien, robiących z sali jakby świątynię.

Obrazek

Oprócz wielkich dźwigów przed hotelem stoją też inne maszyny budowlane. Jeden jakby mały dźwig na gąsienicach i takie wielkie szczypce.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaraz za szkieletorem kończy się możliwość wędrowania ścieżką wzdłuż wybrzeża - dochodzimy do pionowej skały.

Obrazek

Dalej do miasta wiedzie tunel.

Obrazek

Główna nitka tunelu robi za lokalny deptak, więc jest wybetonowana, ma latarnie, no ale skalne ściany czy sufity zawsze jednak cieszą i dają nieco sztolniowy klimat.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Największy urok mają boczne odgałęzienia, które nie są oświetlone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tunel momentami się kończy i wychodzi na fragment chodnika wiodącego skalną półką.

Obrazek

Obrazek

W tym miejscu widać w dole fajną, pustą plażę, na którą trzeba by schodzić po linie albo dopłynąć morzem.

Obrazek

Po wyjściu z tunelu droga do Petrovaca dalej jest bardzo widokowa i wędruje się nią całkiem przyjemnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teren przywodzi na myśl jakieś dawne kurortowe parki, gdzie przyroda zaczyna już powoli nadgryzać asfalty i ławeczki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na poniższych zdjęciach są widoczne dwie skaliste wysepki.

Obrazek

Obrazek

Jedna to Sveta Neđelja, gdzie znajduje sie mała, kamienna kaplica. Według legendy zbudował ją żeglarz - rozbitek.

Obrazek

Druga, pusta wysepka, zwie się Katiĉ.

Obrazek

Z Petrovaca można tam popłynąć wodnym taxi. Nie ma problemu go znaleźć - po głównym deptaku chodzi dużo naganiaczy. Myśmy rozważali, ale było już za późno. To jest zawsze problem w takich miejscach, że czas nie jest z gumy i nie da się obskoczyć wszystkiego. I potem żal tych atrakcji, które trzeba było odpuscić :(

Te same wyspy widziane kolejnego dnia od drugiej strony.

Obrazek

Sam Petrovac to klasyczny kurort, więc ogólnie masakra, jak to zwykle bywa w takich okolicznościach. Jest jednak kilka pozytywnych rzeczy, jakie mogę powiedzieć o tym miejscu np. widoki są całkiem ładne.

Obrazek

Udaje się znaleźć knajpę, gdzie zjadamy ryby i inne robaki wyjęte z morza.

Obrazek

Dla spotęgowania apetytu ryby wystawiono w gablotce przy deptaku :)

Obrazek

W całej okolicy występuje sporo kotów.

Obrazek

Obrazek

Godzina czy półtorej spędzone w kurorcie, ryby zjedzone, pocztówek nie udało się znaleźć - czas spierdzielać, bo głowa zaczyna boleć od hałasu i tumultu. Do tunelu! Szybko!!! Nasz szkieletor jawi się bezpieczną, spokojną przystanią. Myślę, że gdyby nie spacer do Petrovaca - nie docenilibyśmy go aż tak bardzo! :)

Po drodze jeszcze znajdujemy z lekka zapomniane i dość strome schody prowadzące do skał. Łatwo można przeoczyć mini przerwę w żywopłocie, gdzie się odgałęzia ścieżka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawa, ukośna struktura skał.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nocujemy na drugim piętrze pokojów hotelowych. Długo nie mogliśmy się zdecydować. Początkowo był plan spania na samym szczycie dachu - widoki byłyby przednie, ale znów by nas słońce obudziło. Rozważaliśmy którąś z ogromnych hal, ale tam zazwyczaj fragmenty konstrukcji mocno świszczały na wietrze, co w godzinach nocnych mogłoby nas straszyć ;) Poza tym wyższe piętra wymagałyby więcej trudu z noszeniem wszystkich potrzebnych pakunków, jako że jesteśmy spakowani tak jak na wycieczkę objazdową, więc nie jest wszystko w jednym wygodnym plecaku (bo trzy rosochate plecaki w żaden sposób by do takiego Babfa nie wlazły). Śpiąc więc na 12 piętrze trzeba by latać po schodach z torbami, a to nam się jakoś nie uśmiecha. Zwłaszcza że dotarcie w rejon, który nam się najbardziej podobał, nie jest też oczywiste logistycznie (nie wszędzie są schody, część klatek jest zerwana lub niedokończona). Można by się pogubić, zwłaszcza w ciemności - bo jest szansa, że wieczorem się komuś przypomni, że jednak coś niezwykle ważnego zostało w aucie.

Pomieszczenie, które wybraliśmy na biwak, było zapewne juz używane do celów sypialnych. Jest bardzo ładnie pozamiatane, nie ma w ogóle gruzu, pyłu, itp.

Obrazek

Obrazek

Jako że mamy ze soba mazaki do malowania wędrujących kamieni - postanawiamy też nieco udekorować ściany. Nie mamy wprawdzie ani takich zdolności, ani takiego sprzętu jak graficiarze z wyższych pięter, ale przynajmniej jest zapał :) Od razu robi się bardziej swojsko i przytulnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Łazimy też z kabakiem po sąsiednich pomieszczeniach zbierając cegły, deski i resztki dawnych mebli. Budujemy stół i ławki! No co - pokój hotelowy powinien być komfortowo urządzony! :)

Obrazek

Mamy widok na morze z szumem fal, które w nocy się wzmagają. A do tego piski jaskółek, które wieczorem stają się jakoś bardziej aktywne. Są też nietoperze, ale one mieszkają na wyższych kondygnacjach, widzimy jedynie jak wlatują do budynku. Miejsce bardzo dobrze komponuje się z domowym winem z jeżyn, które jest pyszne, ale nie wiem czemu bardziej zapodaje czereśnią. Może producent pomylił naklejki? ;)

O zachodzie słońca:

Obrazek

Wieczorem okolica pustoszeje. Znikają ostatni plażowicze, a z parkingu stada samochodów. Zostają jakieś dwa kampery i jeszcze jedna osobówka, co do której mamy wątpliwości czy jeżdżący nią turyści śpią gdzieś w terenie czy została porzucona już dawno temu ;)

Schodząc na dół w celu poszukiwania kibelka, tak sobie myślę, że dziś to wyszedł bardzo fajny, taki nasycony atrakcjami dzień. Niby nie jest późno, ale czuję się bardzo zmęczona. Trzeba iść spać - na dziś wrażeń wystarczy! I tu włażę na taki napis! Ki diabeł? Akurat w tym momencie? Dziwne są czasem zbiegi okoliczności. Ktoś chyba musiał mieć bardzo podobne przemyślenia ;)

Obrazek


Koło 23, gdy już mamy układać się spać, słyszymy jakieś głosy i tupoty w korytarzach. Najpierw pod nami, potem w naszym korytarzu, co łączy się również z wyraźnie widocznymi błyskami latarek. Ze strzępków rozmowy (prowadzonej po angielsku) wynika, że to dwóch turystów. Jeden chce zwiedzać i wejść na dach, a drugi się boi i chce tu wrócić, ale w dzień. Ostatecznie szczęśliwie nie trafiają do naszego pokoju (im mniej ludzi wie gdzie nocujemy tym lepiej) i chyba ten przestraszony przekonał towarzysza, bo po chwili widać dwie smugi światła wychodzące na zewnątrz i nurkujące w kamperze. Po chwili kamper odjeżdża, więc porannego zwiedzania też chyba nie będzie. Do rana już nikt nas nie niepokoi i nie włóczy się po naszych apartamentach. Albo przespaliśmy.

Śpimy chyba do 10. Zjadamy śniadanie na balkonie z widokiem na morze.

Obrazek

Obrazek

Długo nam to śniadanie zajmuje. Jakoś nie chce się stąd odchodzić. Chce się posiedzieć dłużej, pogapić w niebieską dal, jak najwięcej wciągnąć w siebie tej wyjątkowej atmosfery, która nas otacza. Można np. przyglądać się rybackim łódkom. Ci chyba wyciagają jakieś ośmiornice?

Obrazek

Jeszcze na tym etapie tego nie wiemy, ale nie jest to najbardziej klimatyczna miejscówka w ruinach na brzegu morza na tym wyjeździe! Urocza, wyjątkowa, ale udało się ją przebić. No ale nie uprzedzajmy faktów ;)

Potem toperz z kabakiem idą się kąpać, a ja pozwiedzać część hotelowego kompleksu, która jest położona dalej od brzegu. Głównie mnie zainteresował fragment z żebrowanym dachem z metalowych rur.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trafiam tam na 2 dziewczyny i chłopaka, którzy akurat dokarmiają stado kotów. Wyraźnie widać, że pomieszkują tu już od jakiegoś czasu. Chłopak jest z Odessy. Wyjechał 3 lata temu, dwa miesiące przed swoimi osiemnastymi urodzinami. Bo wtedy jeszcze mógł - bez ogromnych łapówek czy wielodniowych zabaw w kotka i myszkę na zielonych granicach. Dziewczyny, siostry, pochodzą z dalekiej północy Rosji, z miasteczka Nowy Urengoj. One uciekły przed śniegiem i komarami. Tolik, Oreszka i Nana. Tworzą wspólny trójkącik, bo Tolik uważa, że obie siostry są równie fajne i nie chce wybierać jednej. One również są zadowolone, że nie muszą się pokłócić o chłopaka. Tolik twierdzi, że jest taki nowoczesny termin co się nazywa "poliamoria", że chłopak ma 2 lub więcej dziewczyn i wszystkie kocha, a jednej wybrać nie potrafi i nie chce. Ot takie odrzucenie konwenansów i stereotypów starych dziadków. Mówię mu, że wiem, słyszałam, ale to chyba nazywa się harem i wcale nie jest tak nowoczesnym odkryciem jakby się wydawało. Bo sprawa stara jak świat, że koleś ma tyle kobiet ile jest w stanie utrzymać. Dziewczyny zaczynają się kulać ze śmiechu. Nana twierdzi, że teraz Tolik musi je utrzymywać, a w ogóle to ona jest najstarsza i teraz to ona (a nie Tolik) będzie wybierać kolejną "żonę" do ich ekipy. Jak się można domyślać Tolikowi bardzo nie w smak kierunek, w który potoczyła się rozmowa. Coś długo burczy niezrozumiałego pod nosem (tzn. dla mnie, bo dziewczyny chichrają się coraz bardziej). W końcu stwierdza, że się rozczarował, bo myślał, że "my tam w tej Europie jesteśmy bardziej otwarci na niekonwencjonalne formy miłosne". Ja mówię, że oczywiście tak jest, że my to nawet żaby do haremów przyjmujemy - i tu niespodzianka! To nie miało prawa się wydarzyć! Akurat w tym momencie przez podłogę zaczyna kicać zielona żaba, robiąc donośne kła kła kła. Wszyscy jesteśmy w szoku! No i atmosfera nieco się rozładowuje i wszyscy się śmiejemy.

Nie wiem czemu osiedlili się akurat w tej części budynku. Wydaje się, że nasz apartament z widokiem na morze jest dużo fajniejszy, bardziej przytulny - no ale każdy ma swoje gusta.

Dalej przy wąskiej, płytowej drodze stoją kolejne budynki hotelowego molocha. Tu znów chyba jacyś Niemcy zeskłotowali teren. Musi ich być całkiem sporo, słychać śpiewy, pokrzykiwania i dudniącą muzykę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ile osób i jak się tam urządzili - nie wiem. Muzyka dochodzi zza zamkniętych okiennic, a jak wejść do budynku - też na pierwszy rzut oka nie wiem. Trzeba by się chyba mocno czochrać po krzakach. Poza tym dość długo mi zeszło z poprzednią ekipą, więc toperz i kabak pewnie się już niepokoją co mnie zeżarło. Muszę wracać.

Zatem przekąpka i w dalszą drogę!

Obrazek


cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 03-11-2025 17:39

Kolejnego dnia zatrzymujemy się na kempingu Restella. Już nie pamiętam kto i kiedy mi go polecał, ale mówił, że miejsce jest ciche, położone na totalnym zadupiu, a do jakiejkolwiek miejscowości o zwartej zabudowie jest w cholerę i jeszcze dalej. I wygląda na to, że to wszystko prawda! :)

Widok mamy zarówno na góry, jak i na morze. Krajobraz z zielonym namiotem, chyba z każdej możliwej strony ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaraz koło namiotu rośnie drzewko brzoskwiniowe. I dowiadujemy się, że mamy jeść brzoskwinie do woli :) Tylko, żeby się nie wspinać na drzewo, żeby nie połamać gałęzi. Jakby się skończyły owoce na dole - mamy się upomnieć o drabinę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na jednym z drzew jest tarasik, który robi tu za główny punkt widokowy.

Obrazek

Obrazek

Najbardziej spektakularne widoki były po burzy, o zachodzie słońca.

Obrazek

Obrazek

Wyspa Sveta Neđelja na dużym zoomie.

Obrazek

Nawet kible z góry prezentują się bardziej uroczo ;)

Obrazek

Nieopodal wisi nadrzewna huśtawka.

Obrazek

Obrazek

Można też korzystać z wiaty kuchennej.

Obrazek

W kuchni oprócz palników, patelni czy stolika jest też lodówka z miejscowym winem, więc odwiedzamy ją nadpodziw często. Wino jest przepyszne! Takie właśnie kwaskowate jak trzeba. Może nie tak idealne jak kisłe wina z delty Dunaju, ale jak na napój nie mający z Dunajem nic wspólnego - nie ma mu co zarzucić. Jakby ktoś nie miał ochoty na wino - jest też rakija.

Obrazek

Obrazek

Po całym terenie, a najbardziej w rejonie przykuchennym (jak się można domyślać) kręci się cała kocia rodzinka. Najsłodsze są oczywiście kocięta.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak widać na poniższym zdjęciu koty lubią także kibelki ;)

Obrazek

W kibelku mamy też żabę. Może w Czarnogórze jest taki zwyczaj, że w każdym kibelku oprócz srajtaśmy jest też na stanie zielona żaba ścienna? Bardzo mi się taki zwyczaj podobał!

Obrazek

Jest tu też okienko, więc nawet jak ktos zamknie od środka drzwi - to można go odwiedzić!

Obrazek

Za kibelkiem jest duży zlew, idealny do robienia prania. Od razu na wejściu dostaję też stojącą suszarkę. Nie wiem czy wszyscy tak dostają, czy tylko mnie patrzyło z oczu w ten sposób, że opiekun kempingu już widział całe drzewko brzoskwiniowe obwieszone gaciami? ;)

Obrazek

Za sąsiadów za żywopłotem mamy parę nieco nieogarniętych Holendrów, którzy nie bardzo mają pomysł co ze sobą zrobić "w takim dzikim i niecywilizowanym kraju". W morzu się nie kąpią, bo boją się jeżowców. W góry nie idą, bo boją się węży.

Kawałek dalej stoi też zabytkowa niemiecka przyczepa, ale nie nawiązujemy z jej mieszkańcami kontaktu większego niż poranne "Guten Morgen".

Obrazek

Drogi do kempingu od głównej szosy i dalej ku morzu - to wąskie nitki starego asfaltu, troche przywodzące na myśl dawne bieszczadzkie stokówki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idzie się głównie przez zarośla, łąki czy ślady jakiś mocno zarośniętych ruin.

Obrazek

Do morza mamy jakieś półtora kilometra. Wzdłuż wybrzeża do wioski jakieś kolejne dwa. Bliżej morza pojawiają się daczowe domeczki. Cały teren jest królestwem ptaków i cykad oczywiście. Białe skały zamykają horyzont. Czasem na szosie pojawi się wąż. I to ciekawe, że nie wyleguje się, nie przemyka gdzieś w oddali - tylko zawsze rzuca się nam prawie pod nogi. Trzy sztuki spotkaliśmy na tym odcinku. A tu akurat jeden już nieżyjący (albo dobrze udawał ;)

Obrazek

Plaże mają tu kamieniste.

Obrazek

Obrazek

"Wydmy" przeważnie porasta bagienna roślinność i dużo kwiatów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Woda jest płytka i ciepła jak zupa. Może to kwestia niewielkiej głębokości, a może dlatego, że zatoka? Trochę ciężko przebyć pierwsze 10-15 metrów od brzegu, bo wygląda to jak zalane morzem gołoborze - głazy są duże, śliskie i chybotliwe. No ale trzeba je jakoś przebyć, żeby się dostać do głębszej wody, gdzie można popływać. Pełznąc ku głębinie warto uważać by nie podpierać się rękoma o dno - jeżowce tylko na to czekają! No chyba, że ubierze się też wodne buty na ręce! ;) Największą zaletą tutejszych plaż jest to, że jak okiem sięgnąć nie ma kompletnie nikogo.

Obrazek

Nieopodal rzuca się w oczy nadbrzeżne biwakowisko zwane "Robinzonka". Taka infrastruktura plażowa to ja rozumiem! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej w stronę miejscowości Buljarica prowadzi przyjemna, gruntowa droga.

Obrazek

Obrazek

A słońce wisi już dosyć nisko...

Obrazek

Im bliżej wioski tym pojawia się więcej ludzi i zabudowań. Niektóre obiekty całkiem spełniają nasze oczekiwania - jako ławeczka, jako przebieralnia. Szkoda, że nie zabralismy hamaka - byłoby gdzie go powiesić.

Obrazek

Obrazek

Bagienny strumyk sobie wpływa do morza.

Obrazek

Główne cele osiągnięte: lody kupione, przekąpki zrobione, teren obczajony - można wracać. Droga powrotna mija w coraz to bardziej wieczornych klimatach.

Obrazek

Obrazek

Pierwsza noc na kempingu jest bardzo przyjemna. Najpierw wyją jakieś szakale czy inne kojoty. Co ciekawe, gdy one dają głos to cykady milkną. Gdy głos wyjców ustaje - to cykady zaraz zaczynają dawać pełną parą. Potem zrywa się wiatr - cudowny, ciepły wiatr! I rano też wieje. Uwielbiam taką pogodę, +34 i duje, że urywa łeb! Jedyny minus, że ciągle przewraca moją suszarkę z praniem. Robię obchód po okolicy i udaje mi się wykopać z ziemi około sześciu cegieł, którymi przygniatam nóżki suszarki.

Kolejna noc okazuje się gorsza. Już z wieczora zaczyna być słychać niosącą się z dali muzykę. Początkowo jest całkiem przyjemna, jak jakiś dansing czy wesele. Niosą się różne bałkańskie rytmy, coś w stylu tej piosenki: https://www.youtube.com/watch?v=xddv48_rCs4 Im jednak godzina staje późniejsza, tym bardziej przeradza się to w dyskotekowe umck umck, a głosność stale jest podkręcana. Idziemy się nawet przejść w tamtą stronę, zdziwieni skąd niesie się takie łupanie, bo wydawało się, że tam nic nie ma. Taka okolica:

Obrazek

Obrazek

Jak się nie da spać - to chociaż będzie wieczorny spacer. Może to jaki festyn? Może chociaż rakiji poleją? :P Ale to nie festyn, nie koncert, tylko najprawdopodobniej impreza w prywatnym domu, gdzie uczestnicy postanowili uatrakcyjnić innym życie... I to my mamy tam prawie kilometr. A mieszkańcy z domu obok? Ci to mają przesrane, chyba szklanki ze stołu im spadają..

Napierdziela gdzieś do drugiej w nocy. Reszta usnęła a ja ni cholery nie mogę. To g... wwierca się do mózgu i próbuje rozerwać łeb od środka. Wsadzenie w uszy stoperów w ogóle nie pomaga - jest wręcz gorzej. Bo wtedy słyszę muzykę głośniej. Stopery całkowicie wygłuszają granie cykad, łopotanie wiatru w tropiku - zostaje tylko ta upiorna łupanina. Łażę więc bez celu po kempingu, wychodzę na drzewo, patrzę na ciemne góry, na morze w oddali i coraz bardziej narastają we mnie instynkty mordercze. A wydawało się, że ten kemping będzie dobry na przetrwanie soboty. Wydawało się, że z dala od wszystkiego. Ale jak widać nie ma dobrego miejsca na ukrycie się w weekend, chyba pod ziemię by się trzeba wryć jak dżdżownica...

I jeszcze jedno - istotna sprawa dla sympatyków zabawy w wędrujące kamienie. Tyle co pięknych, płaskich i dogodnych do malowania kamieni można znaleźć w Czarnogórze, to chyba nigdzie! Mamy tu używanie! To dzisiejsza porcja, która rusza w podróż!

Obrazek



cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 05-11-2025 22:50

Jedziemy w okolice Sutomore, a raczej w łąkowe, nadmorskie tereny położone na południowy - zachód od tejże miejscowości.

Obrazek

Na mapach ta "dzielnica" jest opisywana jako Spičansko Polje. Idziemy więc przez te pola, a wokół pasą się krowy. W tej części Czarnogóry krowa to chyba nieczęsty widok.

Obrazek

Obrazek

Mijamy specyficzną zabudowę - coś jakby opuszczone willowe domki na skarpie, z tabliczkami "na sprzedaż". Wyglądają jak zruinowane od lat, ale z jednego łupie muzyka.

Obrazek

Po zdziczałych ogrodach włóczą się świnie z prosiętami. Nie są to różowo umaszczone, zwykłe domowe świnki - bardziej dziki przypominają. Młode nieraz nawet są pręgowane jak warchlaki! Był to też najbardziej zaśmiecony teren jaki napotkaliśmy w Czarnogórze - trochę jak w Albanii...

Obrazek

Jedna świnia, najprawdopodobniej prośna, była dodatkowo tak ogromna, że gabarytami wręcz cielaka przypominała. Nie ma niestety punktu odniesienia, ale jakoś nikt nie chciał koło niej stanąć za blisko ;)

Obrazek

Są też barakobacówki. Tu akurat hodowano stado kóz.

Obrazek

Dalej domki stają się mniejsze i bardziej rozpiżdżone. Jakby slumsy, ale chyba porzucone? Choć, nie - koło jednego kręcą się jakieś opalone dzieciaki! Jak nic wbiliśmy w tabor cygański! Odruchowo przyspieszamy więc kroku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozważaliśmy wcześniej nocleg w pobliskich laskach i nadmorskich skarpach - o takich przyjemnych:

Obrazek

Obrazek

...ale nie trzeba nam stada śniadych dzieciaków wieczorem przy namiocie. Miejscówka noclegowo raczej więc odpada...

Ale po co my w ogóle wbijaliśmy w te dziwne pola? Ano bo gdzieś tu bierze początek tunel, który przebija się przez wzgórze, które nas odgradza od morza. A my tunele bardzo lubimy! :)

Obrazek

Obrazek

To już nie jest deptak jak w Petrovacu. Tu raczej jest to tunel dla wody, ale plażowicze też go ochoczo wykorzystują. Ma około 500 metrów długości. Teraz bez problemu można przejść suchą stopą, ale po ulewnych deszczach podobno bywa w nim hmm... problematycznie ;) Póki co strumyczek cieknie środkiem, ma nieco żelazisty kolor i czasem tworzą się na nim mini wodospady.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tunel prowadzi na skaliste wybrzeże o ceglastych zboczach i fajnych wyspo-kamulcach. Strumyk ścieka sobie po schodach. Chyba więc obecność ludzi była tu przewidziana, bo dla samego strumyka to by schodów chyba nie budowali? ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obecne tu skały mają specyficzny kolor, ale i ciekawą fakturę - jakby ułożyć naleśniki jeden na drugim, czasem nieco ukośnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idąc kawałek wzdłuż wybrzeża "plaża" zaczyna coraz bardziej przypominać osuwisko, acz wciąż nie brakuje amatorów plażowania na wielkich głazach.

Obrazek

Największą atrakcją tego kawałka wybrzeża są "wyspy" - mniejsze lub większe kamulce i skały, do których można dopłynąć lub nawet czasem dobrodzić.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na leżących w wodzie skałach są ciekawe nacieki - jakby kiedyś coś płynęło i nagle zastygło. Albo fale to namyły? Jest to twarde jak kamień, nie da rady tego ręką ukruszyć.

Obrazek

Obrazek

Można też stąd popodglądać terminale przeładunkowe i towarowy port w Barze. Duże zoomy jednak się bardzo przydają!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Domowe wino w takich okolicznościach smakuje wyjątkowo dobrze :)

Obrazek

Na plaży poznajemy dziadka o zawiłej życiowej historii. Sowiecki Niemiec - sam się tak nazwał. Jego rodzinę zabrano w 1941 roku z miasteczka Melitopol pod Zaporożem i wywieziono do Kazachstanu. On wrócił tzn. pojechał do Niemiec w latach 90-tych, gdy tylko pojawiła się taka możliwość. Tam został, bo większe możliwości, praca, dostatnie życie, ale twierdzi, że mimo wszystko nie do końca jest u siebie. Gdy odwiedzał kolegów w Kazachstanie utwierdził się, że jego wybór był dobry. Ponoć tam nie-Kazachowie obecnie mają ciężkie życie i tam teraz nie byłby u siebie jeszcze bardziej. Jeździł też do Melitopola, szukał śladów przeszłości, ale nawet grobu dziadków nie znalazł. Za dziecka matka go zmuszała do nauki niemieckiego, że to jego język ojczysty, że mu się przyda. W domu mówiło się tylko po niemiecku, inaczej dzieci dostawały w tyłek albo jakąś inną karę. Kiedyś się buntował, że koledzy z podwórka nie muszą, ale matka jednak miała rację - przydało się. Ona niestety już nie doczekała powrotu do kraju praojców.

A czemu w ogóle dziadek nam opowiadał o swoim życiu? Tak jakoś wyszło. To on nas zagadał. Przysiadł się i zapytał czy przypadkiem nie jesteśmy z Ukrainy, bo usłyszał "język nieco podobny do rosyjskiego, z którego jednak mało rozumie". Potem prosił nas, żebyśmy mówili do niego coś po polsku, a on będzie próbował zrozumieć o co nam chodziło. Zaraz zjawia się też jakaś para lokalsów, którzy starają się też zgadywać i mu podpowiadać. Czasem wychodzi bardzo zabawnie. Np. utkwiło mi w pamięci słowo "kurczak", które okazuje się dla nich wszystkich zupełnie niezrozumiałe i nie wiem czemu kojarzy się raczej z męskimi narządami niż z drobiem domowym. Uśmialiśmy się setnie.

Naplażowawszy się, wychodzimy też na wzgórze, to pod którym przebija się tunel. Po drodze jeszcze raz mijamy domy-wydmuszki z prosiętami. Tędy wiedzie chyba jedyna droga.

Obrazek

Coraz wyżej, bardziej płowo i lepsze widoki na okolice. Góry, morze, falujące połacie traw i miasteczko w oddali.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Coś tu się porządnie paliło! Acz chyba już dawno, bo trawa i całe poszycie są nietknięte.

Obrazek

Obrazek

Na owych "połoninach" są pozostałości betonowych domeczków, nie wiem jakiego pierwotnie przeznaczenia. Część z nich wyraźnie była kiedyś używana jako bacówki.

Obrazek

Obrazek

Co tam trzymali, że kraty w oknach były potrzebne?

Obrazek

Obecnie można tu spotkać dziecko bez twarzy, najaranego ślimaka czy wizję, której symboliki nie do końca rozumiem. Może to chęć wyrwania się z domu, a jednak coś cię trzyma i nie pozwala ruszyć w szeroki świat?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A zaraz, tuż tuż pod stopami, mamy urwisko.

Obrazek

Gdzieś tam w dole czai się ceglasta plaża za tunelem. Wszystkie dobrze już znane "wyspy" jak na dłoni! Niby blisko, a jednak dość daleko...

Obrazek

Rozsiadamy się na dachu drugiej "bacówki". Dobre miejsce, żeby się zagapić na morski błękit :)

Obrazek

Obrazek

Były jeszcze plany odwiedzenia dwóch twierdz, ale jak to często bywa - zabrakło czasu. Może kiedyś? Ech.. żeby doba trwała z 40 godzin! ;) Albo taki wyjazd przynajmniej 2 miesiące!

Na jedną z nich, zwaną Haj Nehaj, mamy widok z naszego łąkowego wzgórza.

Obrazek

A tak wygląda skalne wzgórze z ruinami od strony głównej szosy.

Obrazek

Druga twierdza zwana Tabija jest nawet w miarę blisko, ale właśnie zaczęło solidnie grzmieć, więc zapał do skakania pod skałkach nieco spada ;) Może kiedyś jeszcze będzie okazja tu wrócić?

Obrazek

Po drodze wpada nam jeszcze w oczy rosochaty budynek. Krzyż, serbska flaga i wesoły prosiak - dziwne połączenie...

Obrazek

Obrazek

Tam gdzieś już ostro polewa... Wszystko wskazuje na to, że nasze pranie pozostawione na kempingu zostanie wyprane raz jeszcze ;)

Obrazek

Ostatecznie pranie zostało uratowane! :) Jakieś 5 minut zapasu mieliśmy zanim lunęło naprawdę solidnie. Zdążyliśmy jeszcze odciągi w namiocie poprawić, zakręcić okna Babfa i schronić się w kuchni. Z racji na deszcz (widać tu nieczęsto pada) - opiekun kempingu przyniósł nam po buteleczce wina za darmo :) I nam, i zakręconym Holendrom, o których wspominałam w poprzedniej relacji. Holendrzy nie tylko morza i gór się bali - wina obawiali się również. Zostawili je na stole, mówili, że nie chcą i wybiegli na deszcz. Musieliśmy się więc nim zaopiekować, żeby nie było mu smutno. Będzie na jutro, zabierzemy go na wycieczkę na jakąś skalistą plażę :)

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 07-11-2025 15:46

Dziś próbujemy się przedostać do miejscowości Čanj przez zbocza góry Ostrowica. Wydawało się niedaleko, ot taki mały spacerek. Początkowo wszystko ładnie pięknie, są widoczki, jest droga.

Obrazek

Obrazek

Stopniowo jednak nasza ścieżyna traci nieco na główności...

Obrazek

Jamy wyglądają na wymyte przez dużą wodę. Tu chyba rzadko pada, ale z tego wynika, że czasem potrafi przybrać konkretnie! Chyba że to nie woda wyrwała?

Obrazek

Obrazek

Kwiatki sobie rosną.

Obrazek

Ścieżka jednak coraz bardziej zanika. Tu jeszcze widać jej zarys.

Obrazek

A tu już nie ;)

Obrazek

Próbujemy być dzielni, toż nieraz się bez ścieżek chodzi, grunt żeby trzymać kierunek. Jasne... To co działa w Polsce, niekoniecznie działa w Czarnogórze... Chaszcz jest tak wielki, zbity i zjadliwy, że ten w drodze do fortu to była dziecinna igraszka. Musimy zawrócić, bo wydrapie nam oczy, oskalpuje i szlag wie co jeszcze. Te rośliny zachowują się tutaj jak żywe, oplatają swoimi kolczastymi pnączami jak jakieś ośmiornice i im bardziej się człowiek szarpie - tym więcej macek okręca się wokół. Toperz szedł pierwszy i w pewnym momencie chyba z kilkanaście łodyg jeżynopodobnych (ale takich grubych jak palec) trzymało go za włosy, koszulkę i skarpetki. Chyba z 10 minut żeśmy go wyplątywały. I to udało się dzięki temu, że zabrałam nożyczki. Nie wiem po kiego diabła w plecaku na jednodniową wycieczkę na plażę wzięłam nożyczki, ale się przydały :) Z innych głupich rzeczy miałam też wełnianą czapkę, no ale ona się nie przydała ;) Ledwo udało się uwolnić toperza - złapało kabaka! Nie no, tak to się nie da iść. Musimy zawrócić. Sądząc po śladach na ziemi - chodzą tędy jakieś dzikie konie. Ale widać one mają skórę grubszą niż my, a i łby im sterczą wyżej.

Kolejnym niezbyt pozytywnym aspektem owej trasy są pająki. Pajęczyny przegradzają co chwilę ścieżkę (tę, której juz nie ma), a gdy je zerwiemy - to gospodarze spadają losowo i świadomość, że mogą wpaść również za kołnierz jakoś nie bardzo nas cieszy ;)

Obrazek

Musimy kawałek podjechać. Widok z szosy. Gdzieś za tym pierwszym zielonym zboczem biegła ta ścieżka, której nie było ;)

Obrazek


W Čanj szybka przekąpka na głównej plaży, żeby zmyć z siebie zaschniętą krew, kolce, pajęczyny i inne pamiątki z "dżungli". Klimat "Riviera" zaliczony na 300% - tłum, muzyka napier%$^$# aż kamienie podskakują. Aaaaaaa! 15 minut i dość!

Obrazek

Ścieżka z Čanj do zatoczki wśród skał jest całkiem dobrze widoczna. Nie wiem czy ktoś tędy chodzi, po drodze nie spotkalismy nikogo. Większość użytkowników zatoki dowożą na miejsce łódki. Widać jednak wyraźnie ślady, że ktoś w tym roku robił przecinkę na tym zboczu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z daleka (i wysoka) nawet kurort, który mijaliśmy, prezentuje się jakoś dużo przyjaźniej.

Obrazek

A tam już widać zatoczkę, do której zmierzamy.

Obrazek

Obrazek

Zatoczka jest niewielka. Jeśli ktos marzy o dalekich spacerach po piasku to raczej będzie zawiedziony. Od jednej skały omywanej przez fale, do drugiej (stanowiącej koniec terenu wędrówkowego), jest bardzo niedaleko. Ale miejsce miłe - zwłaszcza na początku naszego pobytu. Potem łódki dowożą jakąś wycieczkę, no i urokliwość terenu drastycznie spada ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fajne ukośne warstwy skalne :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie wiem czy już kiedyś wspominałam, że nienawidzę plaż, gdzie ustawiają parasole i leżaki. Aż mnie trzepie ze złości i obrzydzenia na ich widok. Tysiąc razy już wolę (co nie znaczy że lubię) modny w Polsce bałtycki parawaning. Przynajmniej parawany są różne, stoją nieregularnie, dzięki nim każdy ma jakiś wycinek prywatności. A takie leżako-parasole w rządkach pod linijkę - to jak jakiś chów klatkowy kur albo inne więzienie o zaostrzonym rygorze. Ale czemu o tym piszę? Bo na tej plaży też jest sporo parasoli, ale rozrzuconych dość chaotycznie i całkiem akceptowalnych :) "Zatoka Zardzewiałych Parasoli" - tak będziemy nazywać od teraz to miejsce :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy plaży stoi zabita na głucho knajpa, do której przylega drewniany domek na palach.

Obrazek

On zainteresował nas jakoś najbardziej! Brakuje nam w Czarnogórze starych ośrodków wypoczynkowych, takich z malutkimi, skromnie urządzonymi domeczkami. Występowały one w różnych krajach, jako pamiątka po czasach komunistycznych. Trafialismy nieraz na takie w Polsce, Czechach, Bułgarii, Rosji, Armenii czy na Ukrainie. Czyżby w Jugosławii tej formy wypoczynku nie było? Albo wszystkie tego typu ośrodki już zrównano z ziemią? A może źle szukamy? A tu taki drewniany domeczek w przyjemnej zatoce! Trochę jakby myśliwska ambona z tarasikiem? Nawet rozważamy czy owego obiektu nie zeskłotować na jakąś nockę. Niestety jakaś parka już nas uprzedziła i się tam zalęgła na czas dłuższy. Ponoć jestem pierwszą osobą, jaka ich odwiedziła od 2 tygodni. Nikt wcześniej nie przedarł się przez zeribę ze szkieletów parasoli i kolczastych kłębów roślin. Ale po naszych dzisiejszych porannych dżunglach - czym była ta ich pseudo zapora :D Śmiech na sali a nie bariera!

Obrazek

Obrazek


cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4927
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 12-11-2025 12:04

Dziś kierujemy się na cypel koło miejscowości Ratac. Nad morzem, na skalistym półwyspie, stoją ruiny średniowiecznego klasztoru obronnego, pełniącego niegdyś różne funkcje np. szpitala, gdzie leczono trędowatych.

Obrazek

Przy ścieżce, wśród zagajnika wysokich, tujopodobnych iglaków, pojawiają się murki, malowniczo porośnięte pnączami.

Obrazek

Wchodzimy na teren otoczony murami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kaplica o łukowatych sklepieniach siedzi za kratą. Chyba czasem odbywają się tu jakieś nabożeństwa, widać zwałowane ławki dla wiernych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mniejsze wnęki, jakby na jakieś boczne ołtarze?

Obrazek

Obrazek

Szerokie schody prowadzą na wyższe poziomy budowli.

Obrazek

Roztacza się przed nami całkiem widokowy płaskowyż - teren z niewysokimi murkami i naturalnymi "skalniaczkami".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obchodzimy jeszcze twierdzę u podnóża. Dopiero stąd widać, że całkiem spore kawałki murów się tu zachowały.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mamy stąd widoki na kolejne stare umocnienia - twierdzę Haj Nehaj na skalistym wzgórzu.

Obrazek

Obrazek

Ceglaste ściany wybrzeża koło Sutomore. Pewnie gdzieś w tych rejonach wychodzi nad morze nasz tunel.

Obrazek

Obrazek

Całkiem fajnie można stąd popodglądać port towarowy w Barze - gazownia, załadunek kontenerów, ogromne dźwigi czy statek wyglądający na wojskowy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W dali majaczą też złote kopuły cerkwi.

Obrazek

I masakrycznie zatłoczone plaże... Jak to jest, że im brzydsza plaża - tym na niej tłumniej? Ciekawe, że ludzie przyjeżdżają do Czarnogóry - kraju o tak cudnej linii brzegowej i potem siedzą w takiej kolonii fok, która oferuje podobną urokliwość wybrzeża jak basen miejski w Oławie...

Obrazek

Acz w sumie bardzo dobrze, że wszyscy siedzą tam i tam im się podoba. Przynajmniej tu ich nie ma... ;)

Tu wysokie wybrzeże porastają zagajniki o iglastych, pogiętych okazach. Powietrze wypełnia niesamowity zapach igliwia, żywicy i ziół. Upalny, bezwietrzny dzień potęguje odczuwanie każdego z tych aromatów. To chyba jeden z bardziej pachnących lasów w Czarnogórze, jaki napotkaliśmy na trasie naszej tegorocznej wycieczki. Przemykamy więc ochoczo zboczem skalistych skarp, pokrytych plątaniną korzeni, a w dole migocze niesamowity błękit wody.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy w dół, na dzikie plaże. Wybrzeże stanowią tu dość duże głazy i powalone drzewa. Wyżarte morską solą rozcapierzone konary tworzą malownicze konstrukcje.

Obrazek

Obrazek

Kawałek wędrujemy wzdłuż wybrzeża, bo jakoś zawsze się wydaje, że o tam! za zakrętem, będzie jeszcze ładniej. Wspinamy się na kolejne ściany, obchodzimy cyple, brodząc w wodzie po pas i wyżej, a skakanie po pniach drzew bardziej przypomina przeprawę przez górskie wiatrołomy niż nadmorskie spacery.

Obrazek

Obrazek

Mijamy golasów, którzy budują ziemiankę z kamulców, wyrzuconych na brzeg pni i plakatu wyborczego. Inni coś pichcą w kociołku, ognisko płonie jakieś 10 cm od brzegu. W sumie dobre miejsce, żeby nic nie podpalić. Jakaś babeczka próbuje wyłapać piątkę małych dzieci, aby je natrzeć kremem do opalania. Przypomina to nieco proces łowienia ryb rękoma :)

Dalej nie ma już nikogo. Tylko kolejne poszarpane skały, które trzeba obejść, przeskoczyć lub opłynąć. Jedno drzewo o tysiącu szyszek tworzy wręcz naturalny szałas. Tu będzie nasza miejscówka! Tego żeśmy szukali! Idealna! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po kilku godzinach pobytu na półwyspie wracamy na parking. Koło Babfa kręci się jakiś podejrzany facet. Zagląda do okien, to z jednej to z drugiej strony. Wsadza łeb również pod auto. Ki diabeł? Czego on tam szuka? Jakoś nam się ten gość nie spodobał. Gdy podeszliśmy do auta, to odszedł kawałek, zaczął coś stukać w telefon, po czym wrócił i zapytał czy może sobie od nas odpalić skuter, bo mu padł akumulator. Raczej nie chcemy mieć z tym kolesiem nic wspólnego, więc toperz odmawia. Już nie pamiętam czy powiedział, że nie rozumie czy tylko pokręcił głową. Gość coś bluzga pod nosem po lokalnemu, spluwa pod nogi i podchodzi do drugiego auta, które stoi nieopodal. Jakaś serbska rodzina przyjechała z wiklinowymi koszykami i leżakami na plażę. Oni się zgadzają, więc po chwili koleś ciągnie spod siedzenia skuteru jakieś kable... ale nie takie kable z jakich zwykle odpala się auta, ale zwój cienkiego drutu zwinietego w kółko. Trochę wyglada jakby je przed chwilą upitolił od jakiejś latarni. Motają te druty przy akumulatorach obu pojazdów. Serb zapala silnik i w tej chwili widzimy snop iskier sięgający prawie drzew (już wiem skąd się biorą w Czarnogórze pożary - i potem jest na niewinnych turystów i ich ogniska!), a potem podnosi się znad maski kłąb czarnego dymu. Nie wiem co było dalej, bo sobie pojechaliśmy.

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...


Wróć do „Relacje z wypraw”