Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Jeżeli wybrałeś się gdzieś poza Sudety i nie wstydzisz się tego, daj znać!
Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2209
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Dolnoślązak » 05-10-2016 21:38

buba1 pisze:
Rzadki widok- morze a nad nim wies, nie kurort. Nadmorska miejscowosc a w niej normalne sielskie wiejskie zycie, nie halasliwe tlumy turystow…


Koniecznie trzeba to zmienić, to nie do pomyślenia! :mrgreen:

PS Trochę mnie wystraszyłaś tymi wężami, masz może jakieś inne zdjęcia tego?

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 05-10-2016 21:53

Nie, to jest jedyne zdjecie weza na ktorym cokolwiek wyszlo... Ruchliwe byly bydleta.. i w szuwarach sie chowaly...
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "

na wiecznych wagarach od zycia...

kris_61
wędrowiec
Posty: 266
Rejestracja: 28-01-2013 20:49
Lokalizacja: Księstwo Bytomskie

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: kris_61 » 07-10-2016 05:53

Piękna przygoda : ) Jeśli chodzi o ten traktor, to w polskiej tv był reportaż o gościu, ktory postanowił objechać całą Europę.
Dodajecie wiary ludziom :)
Brawo !!!!!

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 07-10-2016 10:52

Nasza dalsza trasa wiedzie do wsi Enisala. Na rozlewiskach przed wioska stoja zacumowane dwa stateczki. Na pierwszy rzut oka robia wrazenie opuszczonych i chcemy je zwiedzic. Gdy podchodzimy blizej stwierdzamy pomylke- suszy sie jakies pranie, wisza dywany a za łodziami stoi terenowka. I teraz pytanie- czy ktos mieszka na stale na tych lodkach czy moze inni turysci zeskłotowali je przed nami? :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem suniemy w strone zamku na wzgorzu. Chyba polowa murow jest odbudowana a spora czesc zamku jest udekorowana metalowymi schodkami barwy niebieskiej. Na wejsciu siedzi ciec i pobiera haracz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki z murow sa fajne, na rozlewiska, bagna, zatoczki i lagodne trawiaste wzgorza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na okolicznych drogach czasem tworza sie korki

Obrazek

Obrazek

Potem odwiedzamy Babadag- dosyc senne miasteczko z meczetem w centrum i wyprazonymi sloncem ulicami. Pewnie gdyby nie slawa zwiazana z tytulem ksiazki Stasiuka duzo mniej turystow by tu zagladalo.

Obrazek

Obrazek

Co mozna jeszcze powiedziec o tym miasteczku? Ze jest tu 1034 km z Lipowca w Beskidzie Niskim

Obrazek

Obrazek

Na jego obrzezach zatrzymujemy sie pod cerkiewka, gdzie wystepuja ogromne owady. Ten akurat juz nie zyl ale jego wielkosc byla dosc porazajaca- z 10 cm?

Obrazek

Obrazek

Z Babadag jedziemy boczna szutrowa droga w strone dwoch wsi- Ruska Slawa i Slawa Czerkieska- tam tez mieszkaja starowiercy i stamtad Jakub bierze owoce na swoje pyszne wino. Wzdluz drogi ciagna sie pasieki, glownie takie mobilne, gdzie ule stoja na ciezarowkach. Jeden gosc jest jakis niezniszczalny. Pozostali chodza w ubraniech kosmonautow, z zaslonietymi twarzami, a ten w podkoszulce golymi rekami pszczoly maca!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Okolice wypelnia miarowe brzeczenie. Taki dzwiek jak czasem latem mozna uslyszec pod dojrzala lipa tylko duzo duzo glosniejszy. Akurat trwa podkurzanie pszczol, wiec na wszelki wypadek jedziemy z zakreconymi oknami ;) Wszedzie roznosi sie zapach dymu. Droga jest oznakowana po bokach czerwonymi szmatami, takie jak czasem wisza po lasach w czasie polowan. Czy to tu tez ma znaczyc ze teren niebezpieczny - z racji na te pszczoly? Nie mamy pojecia, ale cieszymy sie ze nie musimy tej trasy pokonywac pieszo. Pola wokol żółca sie jak u nas w maju. Z daleka faktycznie jakby rzepak.

Obrazek

Ale to sloneczniki, cale łany slonecznikow!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijamy tez sporo wypasow.

Obrazek

Obrazek

Czesc drogi przebiega wawozem.

Obrazek

Obrazek

Kolo Slawy Ruskiej mam znaczone na mapie trzy klasztorki. Dlugo kluczymy wsrod wiejskich zabudowan i udaje sie znalezc tylko jeden z nich. Monastyrek jest ukryty w dolince wsrod niewysokich gesto obrosnetych kozuchem roslinnosci gor. Brama jest otwarta, ludzi nie ma. Za murami sa dwie cerkiewki i kilka domow mieszkalnych. Widac ze trwaja prace remontowe- wymiana cerkiewnych dachow.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy drodze stoja znaki kierujace do jakiejs atrakcji turystycznej, chyba twierdzy. Jedziemy chwile za nimi i ukazuje sie naszym oczom cos takiego

Obrazek

Gdzies po drodze byl jeszcze taki budynek a raczej ruiny czegos, co zwykla chalupa raczej nie bylo. Ludzi jakos wymiotlo wiec ostatecznie z nikim nie pogadalismy.

Obrazek

Okrążamy tez jezioro Babadag o stromych urwistych brzegach i pelne ptactwa.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 08-10-2016 13:05

Plany na dzis sa proste, a przynajmniej tak sie nam poczatkowo wydaje. Znalezc fajna dzika plaze, rozlozyc sie tam namiotem i oddawac sie radosci biwakowania, lepienia zamkow z piasku i kapieli. Kilka miejsc mamy poleconych przez roznych ludzi. Najpierw jedziemy w okolice Histrii. O tych miejscach opowiadali nam przy wulkanach spotkani Polacy, ci od kampera. Byli tam kilka lat temu. Zajezdzamy zatem do Histrii. Sa tam jakies ruiny za wstep do ktorych trzeba placic, jest tez spory parking i srednio wygladajaca knajpa. Slabo.. Wjezdzamy wiec w boczne gruntowe drogi ktorych platanina wije sie tu i tam. Czesc z nich sie konczy gdzies w polach. Morza nie widac. Ide kawalek pieszo rozeznac teren albo wyjsc na jakies wzniesienie aby sie rozejrzec. Nie bardzo. Wszedzie tylko lataja szerszenie giganty, grube jak palec majace swe nory w ziemi. Nic tu po nas.

Czasem trafi sie jakies jeziorko lub rozlewisko ktorego brzegi porasta uprawa slonecznika. W tle majacza jakies dziwne goreczki, wygladajace jakby je ktos tu sztucznie usypal. Moze kurhany?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wsrod wiatrakow dostrzegamy jednego indywidualiste ;)

Obrazek

Jedziemy do Corbu. Tam znajomi byli kilka lat temu, postawili namiot na plazy i bylo cudnie, widzialam na zdjeciach. Kilka lat potrafi jednak spaprac niejedno miejsce. Kilka lat temu to wszedzie bylo fajniej. Wszystko schodzi na psy, jak widac Rumunia rowniez.. Przy drodze dojazdowej stoi jakas wielka tablica z wrażymi jak przypuszczamy napisami. Przy plazy nielepiej. Droge przegradza szlaban a pas wzdluz calej plazy jest przekopany glebokim rowem- zeby nie wjedzac. Namiotow tez stawiac juz nie wolno- jak nam mowi jeden z plazujacych. Idziemy kawalek wzdluz morza, faktycznie nie widac ani pol namiotu. Przy drodze w jakis zasmieconych krzakach stoi zagubiony kamper z Warszawy. On pewnie tez mial informacje z dawnych lat… Nic tu po nas..

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej na poludnie. W Navodari ogromne zaklady przemyslowe. Kominy, orurowania, dzwigi, pątanina torow pelnych cystern. Zaladunek, przeladunek, dzwigi skrzypia, a kolumna samochodow smiga i trabi gdy ide poboczem aby wdrapac sie na mostek i porobic zdjecia. W tle jakies ogromne statki! Zastanawiam sie jak przedrzec sie i obejrzec port.. Ale chyba nie ma sensu- za jakis czas bedziemy w porcie zupelnie legalnie! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawalek dalej opuszczone bloki ktore ulubilo sobie wodne ptactwo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na to jak wyglada Konstanta lepiej spuscic zaslone milczenia. Tlum, ryk, zgielk, scisk, nerwowosc, pospiech, obłęd.... Jesli pieklo istnieje to musi byc choc troche podobne. Jeden fajny wiezowiec udaje sie wypatrzyc- jak jakies ufo :)

Obrazek

Obrazek


Jedziemy do Kostinesti jako ze mamy informacje ze z tamtejszej plazy widac solidny wrak statku. A my takowych wrakow wszedzie szukamy :) Wrak jest a jego zardzewialy kadlub pomalowali w fajne grafiti. Rozwazamy wypozyczenie rowerka aby podplynac blizej ale wszechobecny tlum lekko nas zniecheca. To kolejna plaza ktora na namiot sie nie nada. Chyba by nas zadeptali. Choc rowerki wodne ciekawe- z wmontowana zjezdzalnia. Jeszcze takich nie widzialam.

Obrazek

Cykamy pare zdjec statku, zjadamy jakies potwornie slodkie ciastko ze zwartej sciany kramow., zalujac ze jednak nie wybralismy hotdoga. Jedziemy dalej. Nic tu po nas…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejny namiar mamy na miejscowosc Olimp. Tez sprzed kilku lat. Poczatkowo rokuje niezle. Dzielnica nadmorska jest zarosnieta i jakby troche zapomniana. 6 hoteli wiezowcow z ktorych 3 sa opuszczone ale niestety zamkniete.

Obrazek

Obrazek

W rejonie jest tez plaza z falochronem z betonowych kotwic, łodzia i widokiem na jakies radary, duza ilosc sieci i slupow.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I “nasz” kemping, Fajny bardzo ale tez opuszczony.. Drzwi dawnej bramy zawiazane lancuchem. Ale furtka otwarta. Moze by i tak tam spac? Wchodze krok ale natychmiast sie cofam. Szczeniaczek. Duzych rozmiarow. W tle slysze skowyt. Zapewne jego mama. Nie mam ochoty wejsc z nia w blizsza znajomosc. Kątem oka zauwazam ze w tle stoi jakas kanapa, garnki. Chyba ktos zasiedlil juz to miejsce przed nami. I wyglada na to ze gosci nie lubi… Nic tu po nas…

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej. Slonce coraz nizej. Kabak ziewa coraz szerzej. Nam tez juz oczy sie zamykaja ze zmeczenia. Chyba nawet od rana nic nie jedlismy oproz tego ciastka z kramow w Kostinesti. Ile mozna tak napier@$#% przed siebie i szukac szczescia w miejscu gdzie go nie ma? Zbyt szybko pochwalilismy rumunskie wybrzeze zachwyceni sielska atmosfera Sarichioi… Mamy juz wszystkiego dosc… Byle gdzies postawic namiot i moc wreszcie zniknac z tych zatloczonych drog pelnych ludzi miotajacych sie w obłędzie. Zatrzymujemy sie na czyms co sie zwie “Eurokemping”. Jak cos ma “euro” w nazwie to wiadomo ze nie bedzie to nic fajnego. Ale nam jest juz wszystko jedno.. Kemping jest nowy i zatloczony, stoi w cieniu jakis budujacych sie hoteli. Każą nam zawiesic na namiocie numerek a na rece przypinaja obrzydliwe odblaskowe opaski. Czuje sie jak znakowane bydlo. Maja tu osobne zlewy do mycia owocow i osobne do mycia naczyn. Informuja o tym ogromne kartki w kilku jezykach i o karach wynikajacych z pomylenia zlewow. Osobno sa tez oczywiscie umywalki. Jest ich kilka, nie wiem wiec czy w jednej wolno myc tylko rece a w drugiej zęby? A czy kible tez sa osobne na mniejsza i grubsza potrzebe? Jakis chlopak myjacy pomidora w umywalce szybko pada ofiara “czujnosci obywatelskiej” i jacys Szwajcarzy czy inni Austriacy biegna do recepcji z donosem.. Boze, co za koszmar! I sa ludzie co siedza tu dwa tygodnie? Na terenie kempingu jest tez basen. W srodku plywa jakis koles w piance, pletwach i masce pletwonurka. Hmmm.. nie lepiej w morzu? ktore jest stad 5 minut drogi? Juz o godzinie 20 grupa dzieciakow zostaje brutalnie wyproszona z basenu przez obsluge “bo juz ciemno i nie wolno byc w wodzie” a basen zostaje otasmowany i otabliczkowany. Ciekawe czy tasmy sa pod prądem i czy pole minowe wokol tez zapodali.. Nie zdziwiloby mnie to.. Namiot stawiamy gdzies przy murze, tu jakos najluzniej

Obrazek

Gdzies po drodze jakies muzeum marynarskie na wolnym powietrzu. Przy jakiejs jednostce wojskowej chyba. Za cholere nie pamietam gdzie to bylo...

Obrazek

Obrazek

Rano postanawiamy dac ostatnia szanse rumunskiemu wybrzezu. Jedziemy do Vama Veche. Ponoc tu ma byc dzika plaza, taka w hipisowskich klimatach, nudysci, zapach ziela i te sprawy. Przed oczami mamy krymska Lisia Buchte, wcisnieta pomiedzy skaly rozlegla zatoke pelna wesolych wolnych ludzi… Tu tymczasem pakujemy sie w srodek miejscowosci gdzie jest klasycznie po nadmorsko-rumunsku czyli tlum, wrzask i wycie klaksonow. Sa jakies odrazajace przepelnione kempingi za kupe kasy, plaza pelna parasoli stylizowanych na slomiane a z glosnikow dudni techno, o glosnosci przeznaczonej chyba dla ludzi o mocno uposledzonym sluchu. To chyba nie tu…

Obrazek

Miejsce ktorego szukamy jest faktycznie gdzie indziej, na poczatku miejscowosci. Jedno co sie zgadza z opisem to to ze tu mozna biwakowac za darmo. I chyba z racji ze gdzie indziej zniknely takie miejsca to teraz cala Rumunia spragniona dzikiego i taniego wypoczynku zgrupowala sie akurat tutaj. Przyczepy kepingowe stoja zderzak w zderzak, a jedni wylewaja pomyje prosto pod nogi tych co wypoczywaja na lezakach.

Obrazek

Obrazek

Chwile kraze miedzy przyczepami. Jedno jest pewne - roznia sie one od kamperow ze wczorajszego “eurokempingu”. Nikt ich tu nie poleruje. Niektore obudowane sa jakimis dechami. Inni wogole pobudowali sobie prowizoryczne domki z dykty i innych dostepnych materialow. Ktos zapodal łoze z baldachimem. Widac ze ludzie przyjezdzaja tu na dluzszy pobyt. Gdzies brzeknie gitara, gdzies przemkna golasy o lekko nieprzytomnym spojrzeniu. Miedzy przyczepy nie wcisniemy namiotu ani skodusi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za przyczepami zaczyna sie piekna pusta ukwiecona łąka a w dole widok na morze.

Obrazek

Ale niech nikogo nie zmyli ten piekny obrazek. Wlasnie jestesmy w kiblu. Tych wszystkich z tych dziesiatkow przyczep. Ilosc odchodow tozsama ilosci przyczep… Dziwny taki kibel, nie ma ani pol krzaczka… Tu tez zdecydowanie nie ma miejsca na nasz namiot… Zaraz za kiblem zaczyna sie uprawa, jakies zboze rosnie.

Tu rowerki wodne tez maja fantazyjne ksztalty

Obrazek

Schodzimy ze skarpy. Skrzypia drewniane schodki prowadzace na plaze. Na piasku jest kilka knajp. Tez przepelnione, ludzie siedza na krzeslach, na pufach ale tez gdzie popadnie na ziemi. Wszystko jest tu jakies klaustrofobiczne, za male w stosunku do ilosci chetnych, jakby nieprzygotowane i zaskoczone naglym najazdem dziesiatek, setek i tysiecy milosnikow rumunskiego wybrzeza. Dalej jest bardzo waska plaza zapchana namiotami. Namiotom nie wroze dobrze- wyglada na to ze albo skarpa sie na nie osypie albo przyplyw zabierze. Miedzy namiotami caly czas chodza ludzie. Wte i wewte. Jakis chlopak probuje czytac ksiazke w wejsciu swojego namiotu. Non stop zgarnia ze stron ksiazki piasek ktory bryzga spod stop przechodzacych. Chlopak to jakies wcielenie cierpliwosci, z obojetna mina zgarnia ten piasek, zgarnia i czyta dalej. Jak jakas maszyna pozbawiona emocji. Jakby go to nie ruszalo, zgarnia i zgarnia, wyciera zapiaszczone oczy. A moze gniew sie w nim zbiera powoli? I jak w koncu wstanie to zabije? Zupelnie jakby sie rozbic na srodku deptaka… Miejsce chyba byloby najfajniejsze z “otwartego rumunskiego morza” gdyby zabrac stad ¾ ludzi … Ale nie w weekend, nie w lipcu.. Moze by tu przyjechac np. w jakas listopadowa srode? Nic tu po nas..

Bez najmniejszego cienia zalu zegnamy nadmorska Rumunie. Nie wiem jak ludzie moga tu spedzac swoje urlopy. Nam wystarczylo poltora dnia. I mamy serdecznie dosc. Konczymy chyba raz na zawsze nasza krotka i łzawa przygode z rumunskim wybrzezem. Pelni nadziei na lepsze jutro wjezdzamy do Bulgarii. Trzeba byc dobrej mysli! Tam musi byc lepiej. Juz na granicy czujemy w powietrzu ze wkraczamy w jakis inny swiat. Nagle jak za dotknieciem czarodziejskiej różdżki znikaja tlumy, milknie wrzask. Na granicy jestesmy sami….

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 10-10-2016 09:48

Na bulgarskiej granicy pytamy straznika w budce o winiety, bo ponoc na wszystkie drogi trzeba tu miec jakis oplacony papierek. Tzn toperz pyta bo on sie po angielsku umie dogadac. No i toperz dostaje opierdziel za ten angielski. “Cos pan oszalal? Polak z Bulgarem po angielsku? slowianskie narody? Mamy swoje jezyki, dogadamy sie! Anglia wyszla z UE, koniec angielskiej dominacji we wschodniej Europie!”. Probujemy przepraszac i sie tlumaczyc, ze ogolnie sie zgadzamy z nim, ale tak z przyzwyczajenia powiedzielismy bo w Rumunii to nie szlo sie inaczej dogadac. “To moze w Rumunii. Ale tu jest BUŁGARIA. Tu jest inny kraj. Tu jest inaczej”- tu wskazuje na powiewajaca niebieska flage- “powiesili to, ale zapamietajcie, tu jest granica, byla, jest i bedzie”. Na tym etapie dociera do nas ze gosc mowi do nas po polsku, nieraz przekrecajac wyrazy czy zjadajac koncowki, ale mowi do nas po polsku.

Pierwsza miejscowosc za granica zwie sie Kosmos. Polecal to miejsce Ukrainiec z Izmaiłu, ktory nocowal u Jakuba w Sarichioi. Skoro mu sie podobalo u Jakuba i w Kosmosie, to i nam w Kosmosie podobac sie powinno. Wita nas brama jak ze starych osrodkow wypoczynkowych, a za nia knajpa “Czajka”. Zjadamy tu jakies pyszne danie ktore troche przypomina pewne odmiany ukrainskich czanachow- mieso, ziemniaki, sos pomidorowy a na tym topiony na cieplo ser…

Obrazek

Do kibelka idzie sie przez ogromna sale wypelniona spiewem mieszkajacych tu jaskolek.

Obrazek

Obrazek

Przed knajpa- wlasciwy znak na wlasciwym miejscu.

Obrazek

Za nadgryzionym zebem czasu plotem stoja w cieniu starych drzew namioty, przyczepy i wiaty. Tu i my sie osiedlamy. Kolo nas rozbili sie Litwini. Jak sie okazuje szukamy na wyjazdach podobnych klimatow i obiektow z historii dosc niedawnej. Nie wiem wiec jakim cudem nie slyszeli o litewskim Grutas Parkas, ktory im polecamy. Oni za to odwdzieczaja sie nam informacja o Cybince. "A wiecie ze Staliny to nie tylko w Gruzji stoja? Jedzcie w lubuskie...". A wieczorem obok rozklada sie bulgarska impreza, cudnie spiewaja, troche jak w cerkwi.

Obrazek

Obrazek

Pomiedzy namiotami stoja nie tylko auta, rowniez pojazdy niespalinowe. Wszystko spowija zapach spadlych kilka dni temu mirabelek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na wszystkie sprzety pobliskiego placu zabaw wspinaja sie stada slimakow.

Obrazek

Nad samym morzem stoja fotele i kanapy a wokol nich rosna kłosy zboz

Obrazek

Obrazek

Plaza szeroka, czesciowo piasek, czesciowo “rakuszecznik”.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieniegdzie stoja rozsiane luzno namioty, na plazy rowniez.

Obrazek

Kawalek za Kosmosem jest przystan rybackich lodek

Obrazek

Vama Veche jest stad kilka kilometrow, a inny swiat.. Graja mi w glowie slowa pogranicznika “Tu jest inaczej”. I jeszcze nie raz te slowa sie nam przypomna. Choc z czasem poczucie “inaczej” sie zatrze, bo do dobrego czlowiek jakos przywyka niezmiernie szybko. Dzis jedziemy obejrzec wybrzeze na poludnie od miasta Szabla. W miasteczku dostrzegamy nietypowy typ wschodniego kablowska. Co to za kokardki i po co?

Obrazek

Miedzy Szabla a Tjulenowem trafiamy na przedziwny brzeg. Jest latarnia morska a kolo niej ogromne śmigła i kotwica, ponoc jakies pomniki zwiazane z jednostka wojskowa ktora tu sie niegdys znajdowala (i chyba czesciowo nadal cos dziala bo dalej jest plot z zasiekami). Przy kotwicy jakas babka sprzedaje magnesiki i gliniane garnuszki. Gadam z nia po polsku. Ponoc sie nauczyla dawnymi laty gdyz bardzo duze ilosci naszych rodakow wypoczywaly niegdys na bulgarskim wybrzezu. W Polsce byla raz, z kolezanka, na handel pojechala, na stadion w Warszawie. Ale cos im z tym handlem nie za dobrze poszlo bo szybko wrocily, skarżąc sie na “nieuczciwa konkurencje Ukraincow”.

Obrazek

Obrazek

Za latarnia sa jakies opuszczone platformy w wodzie, zasiedlone przez ogromne stada kormoranow. Kormorany w morzu? Zawsze ten ptak kojarzyl mi sie z jeziorami!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakies dzwigi stoja, ciezko sie polapac czy cos buduja czy wlasnie rozbieraja. A moze po prostu stoja bo ktos je kiedys postawil?

Obrazek

Z morza w niewielkiej zatoczce wystaja “zęby smoka”- takie same jak kolo MRU mialy robic za zapory antyczolgowe!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obok opuszczony kemping, kilka domkow, jakis jakby basen i knajpa.

Obrazek

Obrazek

Na wjezdzie stoi stary kraz. Plaza jest tu skalista, pomiedzy kamienie obrosniete rudym porostem ucieka krab..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejne wsie sprawiaja wrazenie czegos co bylo wieksze ale zmalalo i popadlo w zapomnienie. Zarosle drogi asfaltowe a przy nich rzedy latarni, chyba juz nie dzialajacych. Nad calym wybrzezem ciagna sie dzikie biwakowiska na spalonym sloncem stepie. Oprocz rozsianych tu i owdzie namiotow, przyczep i kamperow co chwile trafiaja sie jakies ruiny. Ni to fabryczki, ni to kolchozy..

Obrazek

Obrazek

Wszedzie po polach stoja ogromne pordzewiale cysterny, zbiorniki na jakas ciecz. Na wode? Albo na rope? Kiedys chyba bylo tu jakies wydobycie, nadal jakies male szybiki sie trafiaja. Choc teraz to magazynuja chyba tylko powietrze , patrzac na mocno podziurawione od rdzy dna..

Obrazek

Czemu tu az tak pusto? Przegapilismy jakas wojne? A moze tu byl poligon jak na krymskich Generalskich Plazach? Albo morze tu jakies skazone? Caly czas mamy jeszcze w oczach te rumunskie tlumy i tam wystepujace dlugie listy zakazow, wjazdu, biwakowania, palenia ognisk. Tu hula wiatr i wolno wszystko.. “Tu jest inaczej”. Wybrzeze za wsia Kamien Brjag jest takie jak sie nazywa. Wysokie, skaliste, opadajace skarpami do morza. Zejsc do miejsc kapielowych zapewne trudno, ale widoki sa malownicze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sa tez jaskinie.

Obrazek

Na skalach jest kilka symbolicznych grobow- chyba ofiar tych urwisk. Skakali do morza? Probowali sie wspinac? Zlecieli po pijaku idac do kibla w nocy? Tego sie chyba nie dowiemy..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dosc dlugo jezdzimy polnymi drogami lub lazimy spalona sloncem patelnią, gdzie rosliny sa tak wyschniete, ze tylko chrzeszcza pod butami i rozpadaja sie w pyl.

Obrazek

Obrazek

Probujemy sie dostac do metalowej wiezy.

Obrazek

Obrazek

Wieza jednak nie chce nas u siebie- to otwiera sie przed nami wyrobisko kamieniolomu o pionowych skalach, to droga meandruje miedzy skalami i skreca w inna strone, to wieza znika za pagorkiem a my nie wiedziec czemu idziemy nie tam gdzie trzeba. Raz ide sama obeznac jedna ze sciezek i potem nie moge znalezc skodusi. Ponoc ludzi wodzi na bagnach a tu sie okazuje ze na wyprazonych stepach rowniez.. W koncu odpuszczamy sobie wieze, upal chyba przekracza 50 stopni, a my mimo grubej warstwy kremu zaraz obleziemy calkiem ze skory. Kabak wedruje juz od jakiegos czasu pod parasolem i bardzo sie jej poci nos. Zabawnie wyglada z tym noskiem pelnym kropelek. Nie wiem czy jest to normalne ze niemowle wypija ponad litr wody dziennie? ;)

Na wcinajacym sie w morze polwyspie jest miejsowosc Kaliakra. Tu pojawia sie wiecej turystow. Sa jakies ruiny starozytne ktore wygladaja jak wczoraj postawione, przysloniete kramami z pamiatkami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A posrod tego wszystkiego stoja wojskowe radary. Jakis gosc w mundurze tam łazi i grozi mi palcem gdy widzi wymierzony w niego obiektyw. A ja udaje ze focę mewy :P

Obrazek

Obrazek

Tutejszy brzeg tez jest wysoki, woda jest pelna rozstawionych sieci a jej powierzchnia idealnie gladka

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jako ze w Kosmosie nam sie podoba, to planujemy sprobowac tez z Orbita. Nazwa chyba zobowiązuje :P Szukamy jej ale nikt nic nie wie. Na mapie jest taka miejscowosc,a w rzeczywistosci nie ma. Tam gdzie bysmy sie jej spodziewali jest troche hoteli, ogromna skała i dziwny opuszczony fabryko-zamek. Takiego dziwadła to ja jeszcze nie widzialam!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Budynek musi byc łasym kąskiem dla wielu eksploratorow i/lub zlodziei bo jeszcze nigdy nie widzialam na ogrodzeniach tylu informacji o dziesieciu firmach ochroniarskich ktore go strzega,alarmach dzwiekowych, swietlnych, monitoringu, czujnikach ruchu i kilku dlugich listach co czeka osobe tam zlapana- tzn przeszukanie bagazu, spisanie danych, kontrola osobista, zgloszenie do odpowiednich sluzb, mozliwy areszt, grzywna. Jest jeszcze pare punktow ale nie wszystko po bulgarsku daje rade zrozumiec- pewnie przywiazanie do pregierza, biczowanie a na koniec patroszenie tępa zyletka ;)

Obrazek

Po drodze mijamy jeszcze zarosniety pomnik z czasow minionych- jakis koles z kamieniem. Stoi przy samej drodze a jednak ukryty za chaszczem. Spory placyk i jakby dawne zrodelko, ktore wyschlo. Fajne miejsce noclegowe np. dla podążajacych na poludnie autostopowiczow

Obrazek

Obrazek

Spotykamy tez podobne zrodelko ale dzialajace

Obrazek


cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 11-10-2016 09:29

Powłóczywszy sie juz odrobine po bulgarskim wybrzezu postanowilismy obeznac co z naszymi promami do Gruzji. Poszukiwania owych promow zaczely sie juz zima na necie. Ze stronki ukrferry srednio wynikalo czy Warna prowadzi przewozy pasazerskie czy nie. Niby tak ale na stronce ani zadnych cen wyszczegolnionych, ani obszerniejszych opisow. Na maile Warna nie odpowiada. Z centrali w Odessie mail przychodzi z odpowiedzia- “tak plywaja ale o szczegoly trzeba pytac bezposrednio w Warnie”. W odmetach internetu trafilam na dwoch gosci, ktorzy zarzekali sie ze owe promy z Warny plywaja i nawet sugerowali ze sa posrednikami w kupowaniu biletow na nie. Wykazalam zainteesowanie owa transakcja i zadalam kilka pytan. Na tym etapie odpowiedzi przestaly przychodzic albo byly bardzo wymijajace i malo konkretne, a napewno nie przyblizajace nas do posiadania dokumentu umozliwiajacego przejazd tym plywadlem.

Nadszedl czas wyjazdu a nic na odleglosc zalatwic sie nie udalo. Pozostalo nam szukac szczescia na miejscu. Zatem wlasnie dzis wjezdzamy do Warny! Miasto wita nas korkami i brakiem miejsc do zaparkowania. Jak szukac promu w wielkim miescie? Tak na logike wydaje nam sie ze najpierw trzeba znalezc morze. Jest. Potem trzeba znalezc port. Jest.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I tu zaczynaja sie schody… Wiedzialam ze to sa promy widmo- ale zeby do tego stopnia? W porcie sa tylko sklepy bezclowe i jakies przejscia dla pasazerow posiadajacych bilety. Zero kas, informacji, rozkladow, biur. Jest tylko ochroniarz ktory o promach do Gruzji nigdy nie slyszal. Przed portem siedzi trzech gosci. Dwoch z nich wyglada na marynarzy. Porozumiewaja sie ze soba w jezyku nam zupelnie nieznanym, nawet ze slyszenia. Z marynarzami siedzi gosc o przenikliwie bialych zebach (wpadajacych wrecz w blekit) i wygladzie milego cwaniaczka. Reklamuje sie jako osoba wszechwiedzaca i wszechpomagaja i poleca nam odnalezienie jakiegos urzedu morskiego kawalek dalej. Na budynku jest faktycznie tablica z namalowanym promem i nawet sa napisy o przewozie pasazerow i aut. Budynek nie ma jednak zadnego wejscia od ulicy. Sa jakies boczne drzwi ktore wyglada na wejscie dla pracownikow i to przez kotlownie. Spotykamy tam kobiete w eleganckim uniformie ktora informuje nas ze tedy wchodzic nie wolno a innego wejscia do budynku nie ma. Proponuje nam udanie sie bezposrednio do portu. Kolko sie zamyka…. Po przeciwnej stronie ulicy jest kolejny urzad zwiazany z morzem. W srodku jest kupa okienek i do kazdego dlugasne kolejki ludzi chcacych sie rekrutowac do marynarki. Babki w okienkach sa znudzone i wsciekle na caly swiat. Jakis starszy gosc w czyms co chyba mialo byc informacja rozklada rece- promy to nie tu… Czytajac tabliczki na drzwiach pokojow odnajdujemy miejsca zajmujace sie rybolostwem, przetworstwem małzy i cłami na przewoz roznych towarow.

Chyba ostatnim pomyslem jaki przyszedl nam do glowy jest informacja turystyczna. Znajdujemy takowa ale nie ma najmniejszych szans na zaparkowanie nigdzie w rejonie. Robimy trzy kolka zatloczonymi ulicami i dupa. Mijamy nieraz ciekawe auta

Obrazek

oraz napisy ktore nie wiem czemu wywoluja na naszych ustach usmiech- lepiej to jedynie wygladalo w gruzinskich robakach!

Obrazek

W koncu decydujemy ze ja wyskocze i pobiegne do owej informacji a toperz bedzie wykonywal w tym czasie czwarte kolko po miescie. Babki w informacji sa ogromnie zaskoczone pytaniem ktore im zadaje ale pragnac byc mile zaczynaja szukac w necie. Znajduja jakis telefon zwiazany z promami z Warny i tam dzwonia. Promy sa ale miejsc pasazerskich juz nie ma. Na kilka miesiecy w przod juz wszystko wykupione. Pytam na kiedy sa najblizsze wolne miejsca. Nie wiadomo- trzeba pytac blizej terminu. Ale jakiego terminu skoro nie wiadomo kiedy??? Na pytanie odnosnie siedziby biura pada opowiedz- a po co wam siedziba biura skoro miejsc i tak nie ma? A jesli ktos ma jakies pytania to mozemy podac maila.. Z rzuconej na stoliku w informacji mapki wynika ze z Warny plywaja promy ale tylko do Odessy i Stambulu. Prosze wiec babki z informacji aby zapytaly o polaczenia do Odessy (nie wybieramy sie tam w tej chwili, ale czasem jak sie nie da wejsc drzwiami to mozna probowac oknem). Ale na to pytanie juz nie ma odpowiedzi tylko walniecie sluchawka. Kolejny telefon z informacji slyszy juz tylko gluchy sygnal… nikt nie odbiera. Kolejny telefon babka wykonuje do Burgas. Stamtad tez ponoc sa promy. A przynajmniej pisal o nich Paweł na forum rosjapl.info- jedyna osoba w calym przepascistym internecie ktora udzielila na pytanie o promach jakiejs sensownej odpowiedzi: “Promy sa, ja plynalem w maju z Burgas”. Glos w telefonie potwierdza, ze promy do Batumi plywaja, ale nie wiadomo kiedy. Zwykle we wtorki, ale roznie bywa. Prosza aby zadzwonic w piatek. Ale dzis jest poniedzialek! Co z jutrem? Pytac w piatek.
Postanawiamy jechac jutro do Burgas pod wskazany adres- Industrialna 3 i szukac goscia o imieniu Drago. Zawsze lepiej osobiscie dogadac sprawe.

W Warnie niedaleko portu spotykamy tez orginalnego kloszarda. Tzn chyba kloszard bo grzebal w smietniku- choc moze byl to jakis milosnik idei freeganizmu? A moze koneser gatunku i prekursor nowej mody? Koles ma bardzo ciekawe odzienie- cale pozszywane z tysiecy łatek! Nigdy nie widzialam nikogo tej profesji w tak wyszukanym ubraniu! Latwiej chyba znalezc stare ciuchy niz tyle szyc!

Obrazek

Kawalek dalej spotykamy tez pare- naprany gosc i kobieta lekkich obyczajow w wieku dosyc srednim. Koles ciagnie ją w krzaki, ona niby sie opiera ale rechocze ze smichu na caly regulator. Ostatecznie obydwoje wpadaja w te krzaki i sturliwuja sie z wysokiego nasypu w strone polozonych nizej przyportowych kontenerow i dzwigow.

Zagladamy tez w rejon jakiegos muzeum morskiego ale ono oczywiscie tez jest zamkniete i mozna sobie obejrzec łodzie jedynie przez plot.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Burgas juz na wjezdzie wyglada sympatyczniej od Warny- tez duze miasto ale jakies takie spokojniejsze, przyjazniejsze. Czuc zdecydowanie mniejszy pospiech i mniej nerwowosci. Dosyc dlugo błąkamy sie po miescie szukajac owej ulicy Industrialnej. Znajdujemy inne rzeczy rowniez ciekawe- klimaty portowe, nietypowe bloki itp

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wszystko wyglada tu lepiej niz w Warnie- przy wjezdzie do portu jest nawet znak pokazujacy gdzie cumuja promy przewozace samochody. Ochroniarz z portu rowniez chce z nami rozmawiac i wskazuje wysoki budynek jako siedzibe firm przewozowych. Wlazimy.

Obrazek

Juz recepcjonista sprawdza paszporty- “a to wy szukaliscie wczoraj szczescia w Warnie? U nas lepiej!” i wskazuje pietro oraz drzwi gdzie mamy szukac Draga. Drago z kolega rozkladaja rece. Prom odplynal wczoraj rano. Kiedy bedzie nastepny nikt nie wie.. Na granicy rosyjsko- gruzinskiej zeszly jakies potezne osuwiska. Granica jest zamknieta. Transport jedzie objazdami a glowny grzbiet Kaukazu nie tak prosto jest ominac, zwlaszcza jak sie jest tirem a droga przez Abchazje jest niestety “jednokierunkowa” i wlasnie w ta strone przekroczyc jej nie wolno. Prom czeka wiec na tiry z owocami wiec i my musimy czekac. Odplynie jakos w kolejnym tygodniu ale czy we wtorek czy w niedziele to nikt nie wie. Dzwonic w piatek. Poki co tylko tyle moga nam pomoc. Biletow nie ma potrzeby rezerwowac. Turystow i osobowych aut nigdy nie ma zbyt wiele, zmiescimy sie. Na moje usilne prosby rezerwacji Drago usmiecha sie od ucha do ucha, zwlaszcza ze kabaczę pochwycilo w swe łapki jakas ulotke i zapamietale ją miętosi. “Nie ma obawy. Zapamietalem was. Nieczesto na tej trasie podrozuja niemowleta. Napewno beda dla was miejsca”. Nasze paszporty zostaja skserowane i odlozone na jakas kupke za kwiatkiem. Jako ze sympatycznie sie rozmawia pytam o promy z Warny. A plywaja. Ponoc dwie firmy. Glownie woza kontenery ale maja tez miejsca osobowe. Przejazdy dla ludzi zalatwiaja biura turystyczne- moze dlatego brak kas? Drago slyszal rowniez o promach z Warny do Batumi- ale przez Iliczewsk. Z Bulgarii do Gruzji przez Ukraine???? Co zrobic- “takoj marszrut”. Dobrze ze nie przez przyladek Horn....

No coz… Mamy wtorek.. I prawdopodobnie poltora tygodnia czekania na prom. Nie planowalismy tak dlugiego pobytu w Bulgarii- ale widac los tak chcial. Mialo byc bez pospiechu i na luzie- ale nie przypuszczalismy ze az do tego stopnia. Poczatkowo rozwazamy co ze soba zrobic. Moze w gory sie wybrac i sprobowac przejsc Gran Konczeto ktorej kiedys sie nie udalo? A moze pojechac zobaczyc pomnik w Buzluzha? Wszystko to jednak jest dosc daleko stad… A jak ktoregos dnia Drago zadzwoni i powie- “zmiana - prom bedzie jutro”? Prom jest priorytetem wiec ostatecznie postanawiamy zostac na wybrzezu. Poza tym caly czas sa upaly i slonce, wiec przynajmniej zwiedzajac bedzie mozna codziennie sie pokapac! A poki co bulgarskie wybrzeze bardzo nam do gustu przypadlo. Wiec moze warto zobaczyc jego pozostala czesc? Zatem opuszczamy miasto i cel na dzis- biwak na dzikiej plazy i ognicho z konarow wyrzuconych przez morze! :D cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2209
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Dolnoślązak » 11-10-2016 13:01

Robi się coraz bardziej ciekawie :wink:

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 12-10-2016 09:04

Jedziemy na poludnie, mijamy Czernomorec, Sozopol, ktore robia na nas srednie wrazenie, ot kurorty nadmorskie jak wszedzie, owiane aromatem kielbasek z grila i cukrowej waty. Aby wczuc sie w klimat nabywam dmuchanego krokodyla- jakos urzekl mnie swym usmiechem. Jedyne zdjecie z rejonow Sozopola

Obrazek

Miedzy Sozopolem a Carewem, niedaleko od miejscowosci Djune zatrzymujemy sie na dzikiej plazy. Jest dosc pusto, oprocz nas chyba jeden namiot i dwa kampery. Kawalek dalej, na skarpie stoja hotele. Dzis sa duze fale. Kawalek dalej runelo kawalek klifu a fale wlasnie zabieraja knajpe. Podmylo plaze wiec zebrali parasole i lezaki na jedna kupke a goscie hotelowi chyba postanowili pozostac w swych pokojach.

Obrazek

Obrazek

W knajpie jestesmy tylko my i dwoch barmanow popijajacych piwo i grajacych w warcadopodobne cos. Chyba sie ciesza ze wreszcie ktos przyszedl i urozmaicil ich monotonny dzien gdy ich przybytek odwiedzaja tylko spienione fale. Siedzimy sobie raczac sie roznymi napojami a pod nami chlupocza spienione grzywy, co chwile czuc buch! o pale na ktorych stoi budyneczek. Wszedzie wokol roznosi sie zapach swiezosci, cos takiego jak ma czasem powietrze po burzy.

Obrazek

Obrazek

Na resztce plazy siedzi ratownik i patrzy w morze, jakby z przyzwyczajenia sprawdzal czy nikt nie tonie. Az przypomina sie ten dowcip o powodzi i glowie wystajacej z wody, przesuwajacej sie powoli naprzod- “co pan robi?”- “Powodz nie powodz, orac trzeba” :D Jak ryba bez wody- czy tak samo czuje sie ratownik bez plazy?

Obrazek

W pobliskiej skarpie cosik zyje. Wyglada jak skalne miasto ale w miniaturce.

Obrazek

Namiot stawiamy przy plazy ale powyzej linii piasku coby sledzie trzymaly. Tu bedzie nasz domek przez 2 dni.

Obrazek

Obrazek

Obok nas stoi kamper widmo. Ani popoludniu, ani wieczorem, ani rano nikt sie kolo niego nie kreci, nie wysiada. Potopili sie? Ktos zaslabl w srodku? Z tylu wisi rower, z przodu zatknieta gazeta, okienko uchylone. Probuje zagladac do srodka ale nie chce tez wyjsc na wlamywacza.

Obrazek

Czesc ekipy przezywa fascynacje piaskiem.

Obrazek

Zapodajemy tez kapiele w falach, ktore na wieczor troche slabna.

Obrazek

Obrazek

Ja plywam z krokodylem bo wydaje mi sie ze fajnie mozna sie wtedy utrzymywac na powierzchni fal. Nie myslalam ze jest to na tyle niebezpieczne- zaczyna mnie solidnie sciagac wglab morza. Zanim sie orientuje co sie dzieje juz nie dotykam nogami dna a brzeg sie oddala. W sporej panice ale jednak udaje mi sie doplynac do brzegu mimo ze ciagnie paskudnie w przeciwna strone.. Ufff, dobrze ludzie mowia ze krokodyle to zabojcy i trzeba sie ich wystrzegac- zwlaszcza w wodzie, bo na lądzie nie stanowia tak duzego zagrozenia :P

Obrazek

Wieczorem ognisko i grzanki z chleba z zakalcem, ktory w innej formie nie nadaje sie do spozycia. Nie wiem czemu ale tutaj co drugi chleb jest taki. W ktoryms z mijanych kurortow kupujemy na wage pyszne male rybki w panierce. Drewno zbieramy na plazy, jest go calkiem sporo, zarowno drobnica jak i duze, solidne bele. Grzanki upieczone w tym ognisku maja smak morza. Troche ryby, soli, bejcy, smoly, benzyny. Chyba ktoras z zalegajacych na plazy bel musiala pochodzic z burt jakiegos starego kutra.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy ide do kibla na druga strone szosy, na suchy step porosly jalowcami, to spod nog ucieka mi zolw! Jakis ogromny- chyba dwa razy wiekszy niz te co mnie obsikaly w Albanii! Nauczona doswiadzeniem nie dotykam. Cos sie jednak ucze, powoli bo powoli, ale jednak. ;)

W nocy przyjezdza jakas miejscowa para autem z bagaznikiem dachowym. W bagaznik wsadzaja korbe, obracaja, puf puf i na dachu rosnie namiot. Jeszcze tylko drabinka i juz sa gotowi do snu. A ja stoja z otwarta japą. I tylko toperz powtarza: “nie buba, to jest wieksze auto, ma wieksza powierzchnie dachu. Dach skodusi tego nie wytrzyma. Juz od siedzenia na nim sa wgniecione jamy w ktorych teraz zbiera sie woda deszczowa”.

Obrazek

Na plaze przyjezdzaja tez Ukraincy ktorzy na czas swojej kapieli chowaja auto do wielkiego worka. Nie mamy pojecia jaki moze byc cel zabiegu- zeby sie nie nagrzalo, zeby sie nie zapiaszczylo, zeby nie ukradli?

Rano ci od dachowego namiotu przynosza nam kawe i nalesniki. Ot tak, bo robia tez dla siebie. Ich 8 letni syn jest zachwycony kabaczkiem, przytula ją, glaszcze po glowce, przynosi slodycze i swoje zabawki. Ponoc bardzo by chcial mlodsze rodzenstwo, w czym sekunduje mu ojciec. Tylko mama jest przeciwna. Bułgar calkiem dobrze mowi po polsku, ponoc go nauczyla babcia, ktora pochodzila spod Poznania. Opowiada nam rozne ciekawe rzeczy, ktore czesto nie mamy jak zweryfikowac czy sa prawda czy tylko jego barwnymi konfabulacjami. Mowi ze lepiej nie nocowac na dziko w pasie przygranicznym z Turcja. Z kilku powodow. Raz ze mozna sie narazic na nieprzyjemnosci ze strony pogranicznikow, ktorzy moga byc nerwowi widzac namiot bo takowe czesto kojarza z uchodzcami. Pytam czy duzo takowych typow przedziera sie przez granice turecko-bulgarska. Koles mowi- juz nie. Bylo kilkanascie przypadkow zastrzelenia “migrantow” przez nieznanych sprawcow wiec sobie odpuscili ta trase. Kto strzelal nie wiadomo, bo sledztwa utknely z racji braku swiadkow czy innych dowodow. Bulgar opowiada o tym z duma- “Bo my, Slowianie, potrafimy wziac sprawe we wlasne rece, a nie tak jak te pedały z zachodu. My sie nie damy”. Deja vu? Natychmiast staje mi przed oczami pogranicznik! Opowiadaja nam tez ze za skala z hotelami jest ladna plaza, z piaszczystymi wydmami, wyspa kormoranow i wogole bedziemy zachwyceni jak jak tam pojdziemy. Bo to takie miejsce, ze kazdy znajdzie tam cos dla siebie.

Droga na rzeczona plaze jest wylaczona z ruchu kolowego, pewnie dlatego ze powoli obsuwa sie do morza. Na calej szerokosci widac mocne pękniecia i wpuklenia.

Obrazek

Po drodze odchodzi kilka sciezek na dzikie kamieniste plaze, gdzie tylko zerkamy bo z wozkiem zejscie tam byloby dosyc karkołomne a nosidlo zostalo w skodusi.

Obrazek

Plaza z opowiesci Bulgara jest faktycznie polozona wsrod piaszczystych wydm. Jest dosyc zatloczona (acz to slowo znaczy zupelnie co innego niz w Rumunii), platna a ludzie leza tam jak kolonia fok, na lezankach, pod parasolami ze slomy. Jest tez opcja wynajecia plazowych łóżek z baldachimem, w cieniu palm w doniczkach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Co druga osoba gapi sie w laptopa albo probuje sobie zrobic zdjecie telefonem. Kobiety wydymaja do tego usta i przygryzaja język, faceci wciagaja brzuchy i preza bicepsy. Wszystko nie ruszajac sie z lezaka.

Sa dwie knajpy utrzymane w podobnych klimatach. W jednej z owych knajp na plazy pingwinow kupujemy piwo. Na wynos. Wypijemy je w jakims przyjemniejszym miejscu. Obok to samo robi starszy pan z Łotwy, w zielonym kapeluszu, z wedka pod pacha. Mruga do mnie porozumiewawczo- “Widze ze pani tez ma smaka na piwko w normalnym miejscu. Glupi by siedzial w tym jazgocie gdy bulgarskie wybrzeze jest takie piekne”. Typowego piwa na wynos nie ma w ofercie, ale barmani wychodza naprzeciw potrzebom klientow i udaje sie skombinowac dla nas butelki zastepcze. Idziemy sobie na pobliskie molo z pokruszonego betonu.

Obrazek

W dali nad morzem zbieraja sie jakies dziwne chmury, wyglada jakby sie tam cos palilo...

Obrazek

Z molo udaje sie wypatrzec to:

Obrazek

Obrazek

Bulgar mial racje- “to takie miejsce ze kazdy znajdzie tu cos dla siebie”.

Do nieskonczonych hoteli prowadzi asfaltowa droga, z ktora roslinnosc zaczyna sobie radzic. Powoli acz nieublagalnie szary pas cywilizacji zaczyna znikac w jej objeciach.

Obrazek

Wlot drogi jest zabezpieczony przed wjazdem wielka betonowa rura. I jest cos na ksztalt szlaku turystycznego :P Bardzo zachecajacego!

Obrazek

Hotele mialy byc w swoim zamysle jakims potwornym molochem. Czy urywajaca sie droga przerwala ich budowe? Teraz jest tu kilkupietrowy labirynt wypelniony szumem wiatru, kwikiem ptactwa i chlodnym powiewem wilgoci, czyms nietypowym w ten duszny upalny dzien. Gdzies tam w dali na dole ludzie leza jak sledzie, przerzucajac sie na drugi bok w rytm umck umck umck. Widok z gornych pieter jest rozlegly. Wszedzie wija sie slimakami solidne betonowe klatki schodowe.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Piknik zapodajemy sobie na zarosnietej drodze dojazdowej do ruin. Troche nas dzis slonce przypieklo to chetnie posiedzimy w cieniu. Ukladamy sie na cieplym asfalcie a wokol cykady dra geby (tzn. łapy) wyjatkowo glosno i zapamietale.Troche drzemiemy, troche patrzymy w niebo, na plynace obloki i latajace ptactwo. Niektore z nich sa dziwne, leca strasznie wysoko, sa biale, jakby lekko przezroczyste i przemieszczaja sie bardzo szybko. Momentami mamy wrazenie ze to nie ptaki tylko moze leci cos porwane wiatrem? Czas plynie, a nas jakos zassala ta droga, to miejsce, gdzie nikogo nie mamy na plecach a wokol panuje jakis dziwny przejmujacy spokoj. Miejsce to ma urok jaki potrafi miec tylko cienista pusta enklawa w spalone upalnym sloncem popoludnie. Wszystko jest jakby gdzies z boku, niby blisko ale gdzies poza- i szum morza, i slonce, i wiatr, i cykady, nie mowiac o ludziach ktorzy sa gdzies bardzo daleko. A tu jakby nie bylo nic. Tylko my i cisza. To naprawde niesamowite jak malo jest takich miejsc na swiecie. Cos z tego klimatu maja czasem puste koscioly. Ale nie zawsze.


Obrazek

W dalsza droge zbieramy sie dopiero jak zaczynaja nad nami krążyc kruki… ;)

Wracamy na nasza plaze. Wokol wszystko po staremu, bulgarska rodzinka robi grila, kamper widmo stoi otoczony pustką. Gdzies daleko zaparkowal zielony bus z ktorego wysiadlo troche mlodziezy. W nocy ludzie z zielonego busa rozpalaja ognisko, a potem od niego 6 pochodni, ktore wbijaja w ziemie. Tancza wokol tego w powloczystych szatach w rytm jakiejs egzotycznej muzyki. Z odleglosci wyglada to dosyc.. nietypowo :D

A tu zachod slonca nad smietnikiem.

Obrazek

Bo przy tej plazy wogole jest bardzo duzo otwartych duzych kontenerow na odpady. Codziennie przejezdza smieciara i je oproznia. Plaza jest czysta, nie ma stosow butelek, konserw czy podpasek. Jakos u nas zakute łby nie potrafia pojac tego prostego mechanizmu, ze zeby nie bylo smieci w lesie czy miejscach biwakowych to trzeba stawiac ogolnodostepne smietniki a nie wieszac zakazy czy kamery....

Rano mam okazje na dluzsze obserwacje przyrodnicze. Wystepuja tu mrowki giganty ktore nosza kuleczki i rozne nasiona. Sa tak zajete swa praca ze chyba wogole nie zwracaja uwage ze nieopodal przysiadl jakis wielkolud i je bezwstydnie podglada..

Obrazek

Obrazek

Dzis jedziemy dalej na poludnie, dalej i dalej az zobaczymy powiewajaca flage Turcji.


cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3615
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Lech » 12-10-2016 09:46

W nawiązaniu do tytułu wątku dodam, że miałem przyjemność kiedyś jeździć takim samym autem...

Obrazek
Obrazek

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 12-10-2016 10:21

Lech pisze:W nawiązaniu do tytułu wątku dodam, że miałem przyjemność kiedyś jeździć takim samym autem...

Obrazek


slyszalam ze to wlasnie byl najlepszy model skody! bo nasza to juz jest taka troche wydelikacona....
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 13-10-2016 09:20

Kolo miasteczka Primorsko jest polwysep, caly pociety platanina drog a mapa nie przewiduje tam zadnej nazwanej wsi. Jedziemy sobie wiec zobaczyc co tam jest. Sa jakies nieskonczone molochy,

Obrazek

Sa drogi i budki jakie bywaja przy dawnych bazach wojskowych. Co ciekawe z jednej strony ktos sobie zadal trudu zasypania drogi, ze chyba nawet terenowka tego nie sforsuje, a z drugiej strony mozna swobodnie podjechac w to miejsce.

Obrazek

Sa w rejonie tez skalki Beglik Tasz, ktore robia tu za wielka atrakcje turystyczna. Kazda ze skal ma swoje imie, ponoc byly obrabiane przez ludzi i pelnily niegdys jakies funkcje rytualne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pozostala czesc polwyspu przypomina mi troche Beskid Niski- lagodne, porosle lasem wzgorza, plowe trawy łąk, wijace sie drogi prowadzace donikad lub do jakis zaroslych ruin niewiadomoczego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wybrzeze morza jest tu skaliste, zdominowane przez rybakow i pletwonurkow. Ponoc jest tu jakas bardzo ladna podwodna jaskinia.

Obrazek

Obrazek

Wzdluz morza ciagna sie ni to baraczki, ni to wiaty, ni to baza namiotowa, ni to lesny parking, ni to ogolnodostepne, ni to czyjes prywatne. Troche sprawiaja wrazenie opuszczonych ale popiol w ogniskach nieraz jest jeszcze cieply. Jedno jest pewne- oprocz zageszczenia turystow przy skalkach i dwoch pletwonurkow eksplorujacych jaskinie, na reszcie polwyspu nie spotykamy nikogo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Carewie dopada nas ulewa i ogladamy mokry komunistyczny pomnik. Mam wrazenie ze w Bulgarii jest ich wiecej niz w innych “demoludach”.

Obrazek

Obrazek

Kolo Warwary jest troche dzikich plaz i fajnych skalek, gdzie kormorany susza skrzydla i ciezko sie oprzec pokusie kapieli.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W okolicy miejscowosci Delfin szukamy miejsca gdzie do morza wpada niewielka rzeczka. Tworzy sie tam kilka rozlewisk, o wodzie cieplej, plytkiej i zaglonionej. Wokol pusto a kawalek wybrzezem łazimy...

Obrazek

Obrazek

Mozna zanocowac w niedrogim hotelu z widokiem na morze

Obrazek

Niedaleko tez spotykamy parking łodkowy i brama z rybka

Obrazek

Obrazek


W Sylistarze jest jakies bezplatne pole namiotowe acz jest w nim cos “robaczywego”. Wiekszosc namiotow stoi w lesie bez poszycia, na czarnej jakby wypalonej ziemi ktora tu i owdzie tworzy roztrajdane bloto. Wszedzie dominuje dziwny zapach- ciezko powiedziec jaki- ni to naftaliny, ni to acetonu, jakis taki chemiczny i niekoniecznie przyjemny.

Miedzy Sylistarem a Rezowem droga sie zweza, ruch maleje. W lesie pojawia sie solidny zasiek z drutu kolczastego, droge przegradza szlaban, jest budka straznika i kreca sie wojskowi. Skodusie obchodza dookola przygladajac sie jej pilnie. Nikt nie wypowiada nawet slowa. W koncu ruchem reki wskazuja ze mamy jechac dalej. Miny maja takie ze nie mam odwagi zrobic zdjecia postu...

W Rezowie jest punkt widokowy na strone turecka gdzie powiewa flaga. Po bulgarskiej stronie stoi pomniczek- piramida, z napisem gloszacym ze oto znajdujemy sie w najbardziej wysunietym na poludnie punkcie UE tzn lądowym, bez uwzgledniania wysp.

Obrazek

Na nocleg zatrzymujemy sie na obrzezach Ahtopola, w miejscu gdzie zatrzymal sie czas....

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 14-10-2016 09:04

Na obrzezach Ahtopola wpada nam w oko zgrupowanie domkow kempingowych “baza na artistite”.

Obrazek

Wynajecie domku na polskie pieniadze to okolo 8 zl za dobe. Mozna sie szarpnac :D Trafia sie nam domek do ktorego zagladaja galezie uginajace sie od malych jabluszek i mirabelek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W domku na scianie mamy jakies wyliczenie sprzed 8 lat. Jakies kilometry ktos liczyl? Toperz sugeruje wyliczenia z jakis gier hazardowych.

Obrazek

Kible i lazienki sa tu wspolne , umieszczone w blaszanych hangarach, gdzie miedzy sufitami a scianami jest przeswit i do kapiacych sie zagladaja pnacza i galezie drzew.

Obrazek

Umywalki to wielkie blaszane koryta do ktorych by prawie mozna wlezc w calosci. Czesc z nich przez lata nieco oklapła i jest podparta żerdziami i deskami coby zapewnic wieksza stabilnosc.

Obrazek

Kiedys ogladalam jakis taki film, traktujacy o zakladzie przemyslowym z lat 50 tych, kopalnia, huta, szwalnia, nie pamietam dokladnie… I tam mieli laznie robotnicze- i dokladnie tak one wygladaly! Gdy wchodze do lazienek to wlasnie ten film staje mi przed oczami! A ponoc podroze w czasie nie istnieja!

Obrazek

Obrazek

Na scianach z lekka zmatowiałe lustra,te same zapewne od dziesiecioleci. Kilka pan caly czas dba o czystosc obiektu biegajac z wiaderkami i gabkami acz np. pajeczyn nikt nie omiata, bo i po co.. pajaki zyja wiec w symbiozie z ludzmi.

Spotykam na kempingu babke. Jezdzi tu nieprzerwanie od 43 lat. Mowi ze kocha to miejsce bo tu wciaz czuje sie mloda. Najpierw przywozila tu dzieci, teraz spedza wakacje z gromadka wnuczat. Teren wokol wyglada tak samo, tu czas jakby przestal istniec i nie ma zadnego znaczenia. I nadal biega za nia gromada maluchow, wiec poki nie patrzy w lustro wciaz ma poczucie ze sa lata 70 te. Choc zmiany sa.. Kiedys byla na terenie knajpa i dansing. I mniej aut wszedzie parkowalo. I wiecej polskich turystow przewijalo sie przez Ahtopol.

Cala ta dzielnica Ahtopola wyglada jak na wpol opuszczony kurort czy uzdrowisko. Kreta droga z polamanego asflaltu wije sie pomiedzy zespolami kempingow w roznym stanie zagospodarowania. Sa czynne, sa opuszczone i takie na wpol zagospodarowane. Nasz kemping nalezy do tej trzeciej kategorii. Czesc domkow jest zadbana, z kluczem w drzwiach i mozna je wynajac. Innym wala sie dachy i rozbebeszone wnetrza walaja sie wokol.

Obrazek

Obrazek

Czesc domkow wygladaja na zasiedlone jakos bardziej dlugotrwale i ciagle przez tych samych ludzi, widac wiekszy zwiazek z domkami niz tylko wywieszone pranie,wisza anteny satelitarne, doniczki z kwiatkami, baniaki z bulgoczaca ciecza.

Obrazek

Obrazek

Na czesci domkow widnieja tabliczki czy napisy jakis roznych “teatrow dramatycznych” z Sofii, z Plowdiwu, nazwa ‘artist” widac nie jest przypadkowa, kemping musial kiedys nalezec do jakiegos teatru i tu wypoczywali jego pracownicy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na scianach niektorych domkow widnieja malunki, chyba nie "firmowe" a sugerujace dzialnosc oddolną. Wskazujace rowniez ze nie tylko aktorska tworczosc kwitla tu wsrod wypoczywajacych

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miedzy domkami pojawiaja sie wiatki, altanki, czesto ciezko stwierdzic z jakich czasow pochodza. W domkach sa lodowki, firmy Saratow glownie, acz i Donbas sie zdarza.

Obrazek

Latarnia przy parkingu mnie urzekla.

Obrazek

Kilka zespolow kempingowych na wybrzezu jest calkowicie opuszczonych, pasa sie tam tylko konie i czasem nocuja zagubieni autostopowicze, co wynika z napisow nasciennych. Milo bylo przeczytac wpis “hajcarow” z Wronek! Mam nadzieje ze dotarli do Afryki tak jak planowali! :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Plątanina wyboistych drog prowadzi w strone morza.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu ogrodzenie czynnego kempingu. Nie wiem co oznacza ostatni obrazek…

Obrazek

Fajny zderzak!

Obrazek

Spotykamy tam babke ktora 46 lat temu byla w Polsce, w Poznaniu. Wyjazd byl organizowany przez ich uczelniany komsomoł i celem bylo budowanie ogrodu zoologicznego, glownie wybiegow dla zwierzat. Babka wyglasza z zakamarkow pamieci rozne polskie frazy, co ciekawe w ¾ malo cenzuralne. Echh. musieli sie dobrze bawic studenty za dawnych lat uczac polskiego obcokrajowcow. ;) Babka byla tez w chatce Morganka w Karkonoszach. Jej wspomnienie zielonego bimbru o nieznanym pochodzeniu zajezdza mocno absyntem ;)

Na plaze nie schodzimy schodami a starami sie znalezc sciezke pod trojkolowca. Pakujemy sie w tak lepka gline ze kola przestaja sie krecic a podeszwy butow zwiekszaja swoja grubosc wielokrotnie.

Obrazek

Obrazek

Nie da sie tej mazi ani usunac patykiem ani wytrzec w trawe. Trwa sie urywa i przykleja do gliny. Pieknie. Probuje wozek wlozyc do morza celem odmoczenia tej paskudnej gliny jednak slabo mi idzie. Predzej obrasta wodorostem i okleja sie piaskiem. Wypoczywajacy ludzie nieco dziwnie patrza na to nietypowe zachowanie plazowe.

Obrazek

Wracamy juz grzecznie po schodach

Obrazek

Posrod kempingow o roznym stanie opuszczenia wystepuja tez knajpy o wygladzie stolowek robotniczych z czasow minionych i jedna z nich zamierzamy niejeden raz odwiedzic. Podaja tu rozne strawy obiadowe- my skupiamy sie na zupie miesnej, pysznej smazonej rybie i rakiji. Tak dobrej ryby nie jedlismy chyba nawet w ukrainskim Wiłkowie naddunajskim!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W centrum Ahtopola oprocz atrakcji typowo kurortowych mozna znalezc troche starych willowych domkow

Obrazek

Obrazek

i klimatyczne przystanie lodek

Obrazek

I na koniec jeszcze przeglad ahtopolskich makom. (slowo “makoma” jest sporej czesci ludzi nieznane. Jest to niezidentyfikowany owad, pajeczak, czasem i wąż. Ogolnie cos nieznanego co nie wiemy jakie ma zwyczaje, ale istnieje podejrzenie ze np. moze wlezc do buta i upalić. Owe makomy łączylo jedno- wszystkie byly ogromniaste.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dwie rzeczy bardzo mi sie podobaja na bulgarskim wybrzezu. Raz to ogromna roznorodnosc miejsc noclegowych. Sa i wypasne hotele, i pensjonaty, i eurokempingi, zapewne kapiące od norm i standardow. Jest mozliwosc wynajecia pokojow w prywatnych domach na wsiach, ktore wygladaja jak wsie a nie osiedla willowe, gdzie przed domem mozna zobaczyc kure. Sa roznorakie kempingi o cenach i wygodach zroznicowanych , rowniez takie ktore niewiele sie zmienily przez ostatnie 50 lat. Sa opuszczone hotele z widokiem na morze ktorych nikt nie pilnuje. I jest szeroki wybor plaz na dzikie biwaki, zarowno dla zmotoryzowanych, jak i dla nie lubiacych ryku silnikow- w skalistych zatoczkach gdzie nawet quady nie wjada… Kazdy chyba znajdzie tu cos dla siebie. Druga fajną rzecza w Bulgarii jest zdrowe i normalne podejscie do tematu nagosci. Nawet na zwyklych plazach nieraz przewijaja sie golasy. U nas zaraz by byl dym i wzywanie policji. Tu mam wrazenie ze ludziom to nie przeszkadza. Ba! w zagubionych skalistych zatoczkach to tu chyba zwyczajowo nie wypada zakladac gaci ;)


cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 15-10-2016 09:55

Dzis planujemy sie powloczyc po wybrzezu miedzy Ahtopolem a Sinemorcem. Na stepowych łąkach zaraz za Ahtopolem stoja chyba ruiny jakiejs bazy wojskowej.

Obrazek

Obrazek

Calosc jest dosc mocno zniszczona

Obrazek

Obrazek

Zachowalo sie troche betonowych hangarow, z ktorych czesc jest pusta a inne uzywane sa do magazynowania siana.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jedno drzewo ciekawie wrosla tabliczka, ktorej juz nie potrafimy odcyfrowac.

Obrazek

Chodzac po calym terenie bazy mam ciagle wrazenie ze slysze melodyjki, jakby dzwiek telefonow, to tu to tam.. A nigdzie nie ma zywej duszy. Kilka razy ide za dzwiekiem , a on zanika i pojawia sie w innym miejscu, z jakby ciut innym brzmieniem.. Toperz sugeruje ze to moze jakis egzotyczny ptak?

Nabrzezem wija sie splątane gruntowe, piaszczyste lub trawiaste drogi. U nas napewno stalyby na nich zakazy wjazdu...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem trafi sie na samotna kapliczke

Obrazek

Dalej w strone Sinemorca rozciaga sie skaliste nabrzeze ktore sobie ulubily kormorany i golasy. Dno morza jest tu kamieniste, dosc plytkie, potwornie sliskie i przejrzyste. Na skalach z rzadka (mimo weekendu) stoi jakis kamper lub wisza w lesie hamaki wokol ktorych rozciaga sie konopna won :) Plaze tworza najczesciej plaskie, wygrzane sloncem skaly

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Blizej Sinemorca trafiamy na wpolopuszczona osade. Sa cztery budynki, jakby kiedys byl tu jakis sklep. Czesc budynkow jest uzywana, sa zamkniete a w srodku skladuja jakies graty, chyba rybackiego przeznaczenia.

Obrazek

Obrazek

Sa zjazdy do morza dla lodek.

Obrazek

Plaza jest mocno obrosnieta wodorostem.

Obrazek

Zabudowania stoja jakby w jednej z zatoczek.

Obrazek

Obrazek

Forsujac skaly trafia sie na kolejne i kolejne zatoczki. Niektore skaly wrecz pionowo opadaja do morza, w innych miejscach sa miniplaze takie w sam raz zeby postawic namiot.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Krokodyl?

Obrazek

Plaze tutaj sa glownie z “rakuszecznika” przemieszanego z drobnymi kamyczkami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z niektorych skal tak jakby splywala lawa, jakby rzeka jakiegos bialego mineralu. Wszystko jest twarde, zastygniete, ale ma sie nieodparte wrazenie plyniecia

Obrazek

Obrazek

Wsrod skal znajduje muszelki, kraby, kamyki i kolorową plazową pilke. Lezy w zaglebieniu z jeziorkiem- musialo ją wyrzucic morze. Wokol totalnie nikogo. Robi mi sie zal samotnej pilki i ja przyholubiam. Tak jakby w skodusi bylo malo gratow ;) Teraz jeszcze ciagle bedzie na nas spadac pilka… Ale nie byle jaka- zdobyczna!

Obrazek

W plytka zatoczke, odgrodzona od morza wałem z plaskich skal, zawinela jakas łajba. Jeden z zalogi wyskakuje do morza a kumple rzucaja mu siatke (taka jakby na motyle). Gosc idzie po szyje w wodzie z ta siatka pod skaly i zapamietale probuje cos schwytac. Dwoch pozostalych w tym czasie wygrzewa sie na kamieniach i wcina kanapki. Ekipa macha nam wesolo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na brzegu natknelismy sie tez na dziwna konstrukcje- ni to radar, ni to wieza obserwacyjna...

Obrazek

Obrazek

W piatek dzwonimy do Draga, pytac co tam z naszym plywadlem. "Czekamy na prom z Noworosyjska. 3/4 pasazerow naszego promu dotrze dopiero nim. Aha! tamten prom jeszcze nie wyplynal. Czeka w porcie w Noworosyjsku na tiry. Zadzwonie do was w niedziele.." Hmmm.. znaczy nie tylko pociagi ale i promy bywaja "skomunikowane". Znaczy nie mozemy sie oddalac zbytnio od Burgas... A skoro jadac na poludnie juz nam sie Bulgaria skonczyla ;) to odkrecamy na polnoc!

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2209
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Dolnoślązak » 15-10-2016 13:15

Buba, przypadek podejrzenia palenia konopii powinnaś była zgłosić na policję.









:mrgreen: :lol:


Wróć do „Relacje z wypraw”