Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Jeżeli wybrałeś się gdzieś poza Sudety i nie wstydzisz się tego, daj znać!
buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 23-10-2016 13:18

Super klimaty! bedziesz kiedys pisal z tego dokladniejsza relacje? bo widac ze tam az ocieka od przygod i integracji z miejscowymi!

Gdzie ten hotel? wyglada na takowy jakis wszedzie szukamy!

Obrazek
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "

na wiecznych wagarach od zycia...

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2209
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Dolnoślązak » 23-10-2016 18:52

A ja już widząc post buby spodziewałem się dalszej relacji :evil: :mrgreen:

Radek
obieżyświat
Posty: 729
Rejestracja: 19-02-2011 10:31

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Radek » 23-10-2016 19:37

Trochę szkoda mi czasu na klecenie relacji, póki dzień jeszcze w miarę długi kolejne wyjazdy trzeba uskuteczniać a jesień coraz piękniejsza.
Użhorod hotel Svitanok 80 hrywni czyli jakieś 11 zł za noc :D

https://www.google.pl/maps/place/Svitan ... 22.2941797

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 24-10-2016 09:23

Dzieki za namiar! :mrgreen: Zapewne odwiedze! Mysle ze obiekt moze spelniac moje dosyc wygorowane wymagania!

póki dzień jeszcze w miarę długi kolejne wyjazdy trzeba uskuteczniać a jesień coraz piękniejsza.


Radek ty chyba w jakims innym swiecie zyjesz! u nas ciagle szaro, ciemno, zimno i leje.. Tak paskudnego pazdziernika to ja nie pamietam! (no moze ten w 2009 roku co byslismy w Miedziance :P Ide na spacer albo na ognisko na walach i wracam zmarznieta na kosc (a moze za dlugo w cieplych krajach siedzialam i mi sie odwyklo? :P
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 24-10-2016 09:44

Batumi nas wita pochmurnym niebem i potworną duchotą. Nie pada, nie ma mgly a w powietrzu wisza ogromne ilosci wody. Jest jak w jakiejs szklarni, palmiarni albo egzotarium. Tak sobie wyobrazalam malaryczne puszcze rownikowe. Nie ma najmniejszego przewiewu, powietrze stoi, nie przepraszam- obkleja nas ze wszystkich stron jakas ciepla wilgotna mazią. Nie wiem czy to kwestia pory dnia (8 rano czasu lokalnego) czy pory roku (srodek lipca) ale nie ma tlumow, miasto nie robi dzis wrazenia wielkiego kurortu. Pierwsze wrazenie z Batumi jest dosyc sympatyczne. Zatrzymujemy sie na przepakowanie na jakims dzikim biwakowisku polozonym praktycznie w centrum miasta. Plaza jest stad rzut beretem. Wokol stoja hotele i jakies nowoczesne wieze ktore nie wiem co w srodku mieszcza. Tu jest jakas mala enklawa dzikosci- stoja namioty ozdobione palmowymi liscmi, wisza hamaki, kreci sie mlodziez z bębnami. Atmosfera przypomina klimaty woodstockowe.

Obrazek

Obrazek

Zaraz obok jest wypasny bulwar nadmorski z czerwonymi lsniacymi chodnikami, sciezkami rowerowymi itp Deptakiem czasem przemknie jakis turysta z walizka na kolkach, jakis podrostek na rowerze albo babcia obwieszona rogalikami na sprzedaz. Ale ogolnie jest dosc pusto.

Obrazek

Obrazek

Plaza jest kamienisto- blotnista. Nie wiem czy jest po jakis solidnych deszczach ale wszystko jest takie jakies gliniaste, jakby z mokrego popiolu ktory jak sie na nim siądzie to zaraz oblepia stopy i kuper. Morze jest przyjemnie cieple. Wchodze troche powyzej kolan i zaraz wpadam w jame gdzie zakrywa mnie prawie z glowa. Ogolna atmosfera jakos nie sprzyja dlugiemu plazowaniu. Chyba sie rozpuscilismy na cudnych, klimatycznych i dzikich plazach Bulgarii, gdzie albo piaseczek, albo wygrzana skala i slonce dzien w dzien.

Obrazek

Wbijamy kawalek w miasto. Trafiamy na dzielnice wąskich uliczek, pietrowych kamienic, uroczych podworek i malenkich knajpek. Zadziwia tu ogromna ilosc zakwefionych kobiet, jakbysmy sie nagle znalezli w jakims Iranie albo innym islamskim kraju. Jakos poczatkowo bardzo nas to szokuje- trzeci raz jestesmy w Gruzji i wczesniej nie bylo takich cudow. Ale pierwszy raz jestesmy w Adżarii i powoli to do nas dociera, ze to w koncu autonomiczna republika, jak Abchazja czy Osetia, tylko ta jedna nie postanowila sie odłaczyc. Wiec nic dziwnego ze jest tu troche inaczej.

Obrazek

Obrazek

Wyjezdzajac na spokojnie z Batumi dostajemy kubel zimnej wody na glowe. Droga to istne rodeo. O swiatlach, znakach drogowych czy wszelakich informacjach wyuczonych na kursach prawa jazdy mozna zapomniec. Jakies udumane i przyjete w innych krajach zasady ruchu drogowego nie sa tu nawet sugestia. Jakies zasady wyprzedzania, pierwszenstwa przejazdu? Takie cos nie istnieje. Pierwszenstwo ma ten kto ma wieksze auto lub ewentualnie silniejsze nerwy i mniej do stracenia. Mozna dodatkowo dodawac sobie animuszu klaksonem ale i tak nie ma to zadnego znaczenia bo i tak wszyscy ciagle trąbia. Skodusia niestety ma małą sile przebicia bo jest zdecydowanie mniejsza od popularnych tu aut- busow, suvów i terenowek. Pozostaje wiec uciekanie na pobocza (o ile akurat nikt tamtedy nie wyprzedza) lub kombinacje jak gdzies dojechac i nie musiec skrecic w lewo- bo w wielu miejscach po prostu sie nie da… Wszystko to wyglada jak w jakiejs zwariowanej grze komputerowej. Po raz pierwszy w tym roku mamy takie wrazenie obłędu, jakos wczesniej tego az tak nie odebralismy. Jak sie potem okazuje cos w tym bylo- we wschodniej Gruzji jest jakos spokojniej na drogach, na tym wyjezdzie to takze sie potwierdzilo.

Zwiedzamy sobie twierdze Petra, pomiedzy Batumi a Kobuleti. Z twierdzy zostalo niewiele i wlasnie jest tu jakis remont albo wykopaliska. Calosc jest utopiona w tropikalnej roslinnosci i oblepiona Rosjankami ktore fotografuja sie telefonami w wyszukanych, ponetnych pozach. Jedna prawie spada z wysokiego muru gdy stojac na jednej, lekko ugietej nodze probuje wypiac kuper i wydąc usta. Kolezanka łapie ją w ostatniej chwili, ufff.. Prawie zdjecie byloby naprawde ciekawe!

Obrazek

Obrazek

W tym rejonie plaze tez sa szare. W powietrzu dalej wisi ten dziwny jakby smog i z godziny na godzine gęstnieje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawalek dalej mijamy kosciolek na blokowisku, bardzo przypominajacy te ormianskie.

Obrazek

W Kobuleti odnajdujemy miejsce ktore nam polecali znajomi- wzdluz plazy ciagnie sie trawiasto lesisty pas, ktorzy sluzy jako dzikie biwakowisko. Sporo ludzi rozstawia tu namioty, przyczepy i spedza cale wakacje. Osiedlamy sie i my. Gdy wracamy wieczorem to wszedzie wisza tabliczki ze zakaz wjazdu i biwakowania. Hę? Czlowiek jedzie ponad 2 tys kilometrow aby znalezc normalnosc i zastaje takie samo skurwielstwo jak ma wszedzie wokol siebie w Polsce. Gadamy z dziadkiem i dwoma mlodymi chlopakami. Sa wzburzeni i rozzaleni. Przyjechali tu na 2 tygodnie- i co niby teraz maja zrobic? Biwakuja tu kazdego roku i nigdy nie bylo problemow. Do dzisiaj, bo przyszly jakies dwa typy i bez slowa rozwiesili to badziewie..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pranie nie schnie, mimo temperatury kolo 30 stopni. Wiecej- mamy wrazenie ze suche rzeczy wilgotnieja w zastraszajacym tempie. Jak tak dalej pojdzie to w skodusi zalęgna sie zaby ;)

W miasteczku zwiedzamy sobie dwa opuszczone hotele. Jeden wprawdzie tylko z zewnatrz bo czesc schodow jest zerwana. Byl to jakis potworny moloch. Gdyby zasiedlic ludzmi wszystkie jego pokoje to chyba by sie nie zmiescili na plazy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pewnie wiec dla nich zrobili tu dodatkowo basen ;) Acz tez strasznie malutki w porownaniu do gabarytow mieszkalnych.

Obrazek

Obrazek

Drugi hotel ma dosc wydziwiasta bryłe a dostepu do niego bronia jeżyny o kolcach okolo 1 cm. Tu nie ma opcji zagryzc zęby i sie przedzierac bo by wydarlo nogi do kosci. Trzeba omijac albo wedrowac z maczetą. W srodku budynku jest nietypowa akustyka. Gdy ide to slysze gdzies w sasiednim pomieszczeniu jakby kroki. Gdy przystaje to i one milkna. Probuje cos mowic a w koncu korytarza odpowiada mi dziwny glos. Echo? Ale jakies takie nietypowe.. Innych “zwiedzajacych” nie widac a mimo to ma sie wrazenie ciaglego towarzystwa…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Plaza jest pelna jajowatych kamykow co bardzo podoba sie niemowleciu. Zabawa jest przednia acz ma tez efekty uboczne- dwa razy dostaje w łeb kamieniem.

Obrazek

Obrazek

Mozna sie poprzygladac roznym lokalnym klimatom, zarowno w kwestii spedzania wolnego czasu na nabrzezu oraz tutejszego handlu.

Obrazek

Obrazek

Ten niebiesko-pomaranczowy kawal gumy to zjezdzalnia. Ciagnie ją za soba kilkunastoletni chlopiec. Gdy zawieje wiatr zjezdzalnia wykonuje podskok, przewraca sie i zakrywa chlopaka z glowa. Nieraz ma problem sie spod niej wydostac i musza pomagac plazowicze. Chlopak w koncu wypelza i dalej ją ciagnie. Sytuacja sie powtarza. Chetnych na platne zjazdy do morza jakos dzis nie ma zbyt wielu.

Obrazek

Nasz biwakowy lasek, oprocz nowych wrazych tablic, ma jeszcze inne wady. Wieczorem, w cichych za dnia knajpach, zaczynaja sie dyskoteki. O spaniu czy sluchaniu szumu fal mozna wiec zapomniec...

Wieczorem dostrzegamy tez ze zaczynaja sie zbierac nad morzem granatowe chmury, ktore formuja sie w cos przypominajacego traby powietrzne. To tu to tam rosna w dol takie cienkie i grubsze wypustki. Wiekszosc z nich zaraz sie “wsysa” spowrotem, ale powstaja kolejne nowe. Nie tylko my to dostrzegamy. Miejscowi tez grupuja sie na plazy i pokazuja sobie palcami nietypowe zjawisko. Pytam ich czy tu tak zawsze. Ponoc nie… I chlopakom to cos tez sie niezbyt podoba..

Obrazek

Na tym etapie problem tabliczek z zakazami i dudniacych dyskotek schodzi na dalszy plan. Przestajemy obserwowac chmury gdy robi sie ciemno. Tam gdzie byc moze cos niedobrego sie kroi teraz co chwile rozjasniaja niebo blyskawice. Wyraznie to cos sie do nas zbliza. Siedzimy wiec przy skodusi i sie troche boimy. Rozwazamy co nalezy zrobic w ciemna noc jak traba powietrzna zaatakuje a my z namiotem pod drzewami.. Uciekac do knajp? To tez sa namioty. Wbijac do jakis hoteli, czynnych lub opuszczonych? Nawiewac pieszo czy lepiej skodusią? Acz jazda samochodem po ciemku w tym kraju raczej odpada... Tak sobie myslimy, ze dobrze zesmy takich trąb nie zobaczyli z promu bo dopiero bysmy byli posrani! (na tym etapie jeszcze nie wiemy ze zobaczymy... ;)

Dochodza tez do nas smsami rozne wiesci ze swiata- ze w Erewaniu jakies zamieszki, ze we Francji maja 80 trupow, ze w Turcji zas cos wybuchlo.. Kurde, co za rok! Znajomi pytaja- a jak tam w tej waszej Gruzji, bezpiecznie? Odpisuje ze “tak, bez problemu”, rzut oka na morze, “noo...chyyba tak”... ;)

Przy dyskotekach mijam jakas starsza pare, jak widac po blachach samochodu to Bialorusini. Jakby bylo malo halasu ktory robia knajpy, u nich w aucie tez wali muzyka az szyby podskakuja i mozg sie lasuje. Babka mowi (tzn. krzyczy) do goscia: “Dobrze ze przyjechalismy tu, bo Batumi jest dla mnie za glosne”...

Kolo polnocy probujemy polozyc sie spac wsrod jazgotu plynacego zewszad. Czy oni sie jakos licytuja kto glosniej? Z 250 metrow nie da sie tego sluchac- to jak tam musi byc w srodku? Ci ludzie tam w epicentrum sa chyba zupelnie głusi.. Czasem uspokaja sie na chwile dudnienie i puszczaja jakies tańce- przytulance, wtedy bardziej mozna wytrzymac. Jakas babka spiewa smętnym glosem, slychac ze na zywo a nie z plyty. Jest o syberyjskiej milosci wsrod lodu i sniegu i co gorsze bez wzajemnosci, bo dziewuszka wybrala cieple okolice i go rzucila. Tam na polnocy oprocz faceta miala rodzicow, dom i dobrze platna prace. Tu jest nikim, nikogo nie zna i tylko gra w podrzednej knajpie za marne grosze. Ale (tu leci refren) “wszystko dla tych promieni slonca i zieleni drzew”. Dziwna piosenka, spiewana tu w Gruzji, w łopoczacym na wietrze knajpianym namiocie, w nielokalnym jezyku- brzmi troche jak autobiografia… Moze rzeczywiscie nią jest? Potem wracaja łomoty z bumboksa. Brzmi to jak odglosy swidrow i wiertarek wkrecajacych sie w sciane z litego betonu, ktorym towarzyszy walenie kilofem i rozbijanie garnkow. W tle wycie chyba juz nie ludzi- jakis potepiencow, wilkolakow, albo osob nacpanych mocno trefnym, zanieczyszczonym towarem. Nie wiem jak sie nazywa ten typ muzyki ale zdecydowanie go nie trawie. Tylko kabak spi jak aniolek, nie wiem jakim cudem bo to niemowle zwykle budzi sie na odglos rozmowy czy skrzypu drzwi. Widac zmeczyl ją dzisiejszy dzien- coz.. w koncu dobre kilka kilo kamieni poprzerzucala na tej plazy! ;)

W nocy przychodzi burza, ktora zrywa cale moje pranie. Leje solidnie i duje, ale trąba na szczescie to nie byla. Rano dalej leje i musze w deszczu po calym polu zbierac rozwloczone wiatrem koszulki, spioszki, skarpetki. Pozniej sie orientuje ze chyba nie tylko moje pranie porwalo- brakuje trzech naszych skarpetek- za to mam rownowazna ilosc jakis cudzych… (Niestety wtedy gdy to dostrzegam jestesmy juz daleko od Kobuleti…)
Nie bardzo jest jak zrobic sniadanie w tym deszczu wiec idziemy do pobliskiej knajpy. Na chaczapuri po adżarsku. To danie jemy po raz pierwszy i bardzo przypada nam do gustu. Smakuje troche jak jajecznica zapiekana z serem i podana w bułce. Super sprawa.

Obrazek

Zwijamy mokre, ba! ociekajace graty do skodusi i walcząc z parujacymi szybami i zacinajacym deszczem jedziemy dalej podziwiac uroki gruzinskiego wybrzeza…. :)

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Awatar użytkownika
voi-vod
obieżyświat
Posty: 693
Rejestracja: 22-09-2008 22:25
Lokalizacja: Sobótka

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: voi-vod » 24-10-2016 12:59

Obrazek
Prawie jak Manhattan :mrgreen:
"Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem"

"Lepiej jest milczeć, narażając się na podejrzenie o głupotę, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości."

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 24-10-2016 14:39

Prawie jak Manhattan :mrgreen:


hmmm.. moze byla az tak dobra widocznosc? :P
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2209
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Dolnoślązak » 24-10-2016 23:02

A ja się zastanawiam czy nie mogliście zmienić miejscówki skoro tak tam nieprzyjaźnie było. No i widzę, że kolejny raz coś co polecają znajomi wcale do końca takie dobre nie jest :wink:

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2209
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Dolnoślązak » 24-10-2016 23:07

voi-vod pisze:Obrazek
Prawie jak Manhattan :mrgreen:

W nocy zaś jak Las Vegas http://www.kruzo.com/uploads/images/20160408162644.jpg

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 25-10-2016 08:48

Dolnoślązak pisze:A ja się zastanawiam czy nie mogliście zmienić miejscówki skoro tak tam nieprzyjaźnie było. No i widzę, że kolejny raz coś co polecają znajomi wcale do końca takie dobre nie jest :wink:


Nie bardzo bylo jak.. Przynajmniej my nie wpadlismy na pomysl jak to zrobic. Przeszlam caly pas wybrzeza w Kobuleti- wszedzie łupało tak samo. Auta nie moglismy ruszyc bo wypilismy wino, poza tym nie chcielismy jezdzic w nocy po Gruzji bo nie mamy wyrobionego kociego wzroku ktory rozpoznaje w ciemnosci rozpedzone nieoswietlone auta, ktorych tam jest masa. Lepiej siedziec w halasie niz wjechac pod ciezarowke. Moglismy zostawic auto i gdzies isc- tylko gdzie? Ciezko sie szuka miejscowki na namiot po ciemku w terenie zabudowanym. Isc spac do pensjonatu? i zaplacic kupe kasy i z pokoju sluchac tej samej łupanki?

A z poleceniami znajomych jak taki problem ze tego co bylo fajne w 2013 roku moze juz nie byc a zastana rzeczywistosc moze byc krancowo inna. A niestety tak jest ze rzadko zmienia sie cos na lepsze
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 26-10-2016 10:17

Po wyjezdzie z Kobuleti pogoda nieco sie poprawia, przestaje przynajmniej padac. Jedziemy w strone Poti. Gdzies w rejonie miejscowosci Maltakwa odbijamy w strone morza. Nie wszedzie w Gruzji sa kamieniste plaze, tu dominuje bloto. Od strony lądu podchodzi tu jezioro, ktorego odnoga czy wyplywajaca z niego rzeka wpada tu gdzies do morza. Wszystko jednak jakby troche wyschlo. Plaze tworzy wiec rozmiekly grunt w ktory zapadam sie nieraz powyzej kostek. Miejscowi jezdza po tym autami, co widac po zostawionych sladach. My nie mamy odwagi wiec zostawiamy skodusie na twardym gruncie i dalej idziemy pieszo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest to jedna z bardziej zasmieconych plaz jakie w zyciu widzialam (a myslalam ze Albanie bedzie ciezko pobic ;) ) Nie wiem czy fale to wyrzucaja na brzeg czy zwozą tu ciezarowkami odpady z calej okolicy- bo nie wyglada aby az takie ilosci byli w stanie zostawic plazowicze.. Dziwne, geste zamglenie utrzymuje sie caly czas. Nie mozna tej plazy odmowic swoistej mrocznej atmosfery, napewno jest miejscem specyficznym, ktore zapada w pamiec. Nie wiem czemu, ale same nasuwaja sie skojarzenia roznych klimatow postapokaliptycznych - “wybrzeze po wybuchu atomowki”, “odradzajace sie zycie po III wojnie swiatowej”, “skazony teren zasiedlony przez zombie” itp ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fale sa dzisiaj ogromne ale kilku stracencow zazywa kapieli. Nie sa w stanie utrzymac sie na nogach dluzej niz kilka sekund i rzuca nimi we wszystkie strony w dosyc niekontrolowany sposob. Oni tylko zerkaja czy zgromadzone na plazy dziewczeta patrza, ktory najodwazniejszy! Kapie sie tez jedna dziewczyna ktorej fale zrywaja stanik. Nie wiem czy wlasnie o to chodzilo ale spotyka sie to z aplauzem wszystkich zgromadzonych na plazy.

Obrazek

Na nadwodnej glinie stoi kilka namiotow. Troche sie dziwie ze ich mieszkancy czuja sie komfortowo gdy fale obmywaja glebe pol metra od ich domku. Dwoch chlopakow to istna oaza spokoju- woda wplywa im prawie do przedsionka a oni siedza, pala spokojnie papierosy i pokazuja sobie jakies artykuly w gazecie. Kawalek dalej, na samej plazy, stoi zruinowany szkielet jakiejs sporej budowli. Wewnatrz widac slady ognisk i scienne podpisy (rowniez Polakow- pozdrowienia dla Agaty i Tymka z Zakliczyna, ktorzy byli tu rok temu!). Niektore, bardziej zabudowane czesci budynku nadawalyby sie na nocleg, nawet chronia przed deszczem, ale niestety malo przed wiatrem. Rozwazamy pozostanie tu, jednak tracimy zapal gdy podczas zjadania melona wiatr wyrywa nam z reki foliowy worek i unosi w dal, ku pelnemu morzu (ha! juz wiem skad tu tyle smieci ;) ) a potem nagly podmuch probuje zrobic to samo z kawalkami owoca. Jedziemy spac gdzies dalej bo tu bysmy sie pozegnali z polowa skladnikow namiotu…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wzdluz wybrzeza idzie nowa droga z rowniusiego asfaltu, ktora ogolnie mowiac pasuje tu jak pięść do nosa..

Obrazek

Obrazek

Na przyplazowych oczeretach biwakuje oprocz ludzi przydomowa chudoba. Bydelko ma jakies nietypowe ulubienia kulinarne bo pije wode nie tylko z kaluzy ale tez slona wode prosto z morza. Przeciez je po tym pokręci! A moze im brakuje jakis mineralow i to taki instynkt??

Obrazek

Obrazek

Na plazy kolo ruin widac tez rowne stosiki ulozone z drewna, ktore wyrzucilo morze. Jest tego na tyle duzo, ze to raczej nie biwakowicze szykuja wieczorne ognicho. Chyba ktos tak pozyskuje drewno na opal do domu. Chwile pozniej przyjezdza bus i trzech gosci ładuje wszystko na pake

Obrazek

W przeciwna strone niz morze idzie stary chodnik z szesciokątnych plyt. Boki sa obsadzane wyrosnietymi juz tujami. W ten sposob docieramy do solidnej kladki za ktora sa i domy mieszkalne, i jakby zabudowania przemyslowe, jakies hangary, jakies maszty ktore na wietrze wyja przerazliwym cienkim glosem.

Obrazek

Obrazek

Przy drodze zapoznajemy Kahe z kolega. Obaj sa uchodzcami z Abchazji, pochodza spod Suchumi. Kaha przyjechal dzis w odwiedziny do ojca, ktory mieszka tu w Maltakwie. Gruzinski rzad zbudowal dla przesiedlencow kilka blokow, ktore stoja tu posrodku niczego.

Obrazek

Kaha ze swoja rodzina mieszka w Tskaltubo w dawnym sanatorium Centr-Sajuz. Zaprasza nas tam na impreze, zachwalajac okoliczne cieple zrodla. Tskaltubo zdecydowanie lezalo na naszej liscie gruzinskich planow wiec cieszymy sie podwojnie. Chlopaki opowiadaja tez, ze w zeszlym roku jeszcze nie bylo tej nowej drogi na ktorej stoimy. Zbudowali ją bo tutaj powstanie kurort. Postawia drewniane eleganckie domki kempingowe, knajpy, dyskoteki i miejsca parkingowe. Nie wiem wprawdzie co zamierzaja zrobic z gliniasta, grząska plażą, ale moze kurortowiczom nie beda przeszkadzac takie drobnostki ;) Jako ze dalej planujemy ruszyc w strone Kulevi to rozpytujemy miejscowych o stan malego mostu nad rzeka Rioni. Odradzaja nam przejazd tamtedy samochodem- rowery, motocykle- tak. “Pod wami tak na 75% most sie zawali” zauwaza kolega Kahy z powazna miną.

Obrazek

Kawalek dalej, juz przy glownej drodze, dostrzegamy betonowy pomnik, opatrzony data drugowojenna. Ciekawe co mialy symbolizowac te trzy biale “wypustki”. Najbardziej kojarza mi sie z falami, takimi wielkimi jak byly dzis!

Obrazek

Idac do pomnika mijamy postoj tirow. Zagladam czy nie widac jakis znajomych z promu- niestety nie… Za to trafiam na ciekawa scenke- wraz z tirowcami siedzi na kartonach pop, w wielkiej czapie, takiej jakby kwadratowej, ze zloconym krzyzem na szyi ktory wazy chyba z 5 kg. Raczą sie koniaczkiem i przegryzaja pomidorem. Macham do nich, oni odmachiwują i kontynuują biesiade. Sa czasem piekne scenki ale jakos nie mam odwagi zrobic zdjecia.

Gdy jedziemy do Kulevi znow zaczyna padac.. Droga jest wyboista i zupelnie nie zgadza sie z nasza mapa tzn. wedlug mapy droga wiedzie przez 10 km przez puste tereny a wies lezy dopiero nad morzem. W rzeczywistosci caly czas sie jedzie przez teren o dosc zwartej zabudowie, wiec namiot trzeba by rozlozyc komus w szopie albo pod plotem. Jadac czujemy sie jak na srodku pastwiska. Przywyklismy do tego ze krowy przechodza przez droge albo ida poboczem. Tu krowy leża na drodze, czesto zajmujac stadkiem cala jej szerokosc. Bo bokach maja trawiaste kawalki, jednak z nieznanych nam przyczyn zdecydowanie wola odpoczywac na asfalcie. Niechetnie zmieniaja swoje polozenie, jezdzace samochody ignoruja, sygnaly dzwiekowe typu klakson lub “a pojdziesz ty, siooooo” - rowniez. Miejscowi maja widac wyprobowany inny sposob- i jak widac skuteczny. Jada w strone krowy pelnym impetem, nie hamuja, nie probuja omijac. Gdy maska samochodu jest okolo pol metra od zwierzecia, krowa z ociaganiem sie i zblazowana mina przesuwa sie odrobine, na tyle zeby samochod mogl ją minac na grubosc lakieru. Popularną dyscypliną, opanowana przez miejscowych do perfekcji, jest tu slalom miedzy krowami, a dla prawdziwego lokalnego dżygita wstydem byloby przy tym manewrze zwolnic ponizej 90 km/h. Pomiedzy tymi tutejszymi uzytkownikami drogi musi sie jakos odnalezc nieco zdezorientowana i jeszcze nie do konca przywykla do gruzinskich warunkow jazdy skodusia :)

Obrazek

Obrazek

Krowy wygladaja tu nieco inaczej niz u nas, jakas to chyba inna rasa. Maja wieksze rogi i ogolnie wyglad taki bawołowaty. Umaszczenie zwykle brazowe lub czarne, wiele z nich porasta grube, szczeciniaste lub kręcone futro.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Swinie i drob sa bardziej plochliwe, na widok auta bez zastanowienia spierniczaja w panice. Nie wiem czy takie cechy gatunkowe czy decyduje o tym roznica masy. Domy w wiosce sa glownie drewniane, z balkonikami. Wiekszosc ma podobny ksztalt i gabaryty, wyglada jakby byly budowane w jednym czasie albo odlewane z podobnej formy. Czas juz troche nadal im cech indywidualnych ale wciaz widac podobny szkielet. Domy sa na palach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czyzby mieli tu czesto powodzie? Rzut oka na mape nie wyklucza tego- Kulevi lezy pomiedzy dwoma solidnymi rzekami- Rioni i Khobistsquali, a miedzy nimi jeszcze dwa pomniejsze strumienie. Rzeka nad ktora lezy wies i dzis ma wysoki stan- do drogi brakuje gdzies metra a wokol drzewa sa pozalewane.. Na tym etapie jakos spada nam ochota na nocowanie w rejonie tej wioski. Caly czas pada.. A jak nas tu odetnie?

Na koncu drogi nie ma morza, tzn jest ale calkowicie przysloniete terminalem przeładunkowym gazu. Wszystko jest tu bardzo nowe- budynki, cysterny, zasieki. Kreci sie sporo ochroniarzy ktorzy z duza nieufnoscia gapia sie na zielone autko ktore zaparkowalo im pod plotem. Mozna jechac dalej szutrowka, ktora zakreca w strone Poti i ciagnie sie wzdluz plotow terminalu.

Obrazek

A tak wygladaja nadbrzezne zabudowania Kulevi widziane z daleka (z Anaklii- okolo stukrotne zblizenie wiec jakosc zdjecia pozostawia wiele do zyczenia)

Obrazek

Obrazek

Gdzies tam dalej przy tej szutrowce zmierzajacej z Kulevi na poludnie powinno byc morze, puste plaze a na koncu dziurawy most o 25% przejezdnosci ;) Ale zaczyna sie juz sciemniac, slalom miedzy krowami nam zajal wiecej czasu niz myslelismy. Jedziemy wiec dalej a glownym celem jest wydostanie sie z widel rzek. Znow leje tak ze wycieraczki ledwo co wyrabiaja sie ze zgarnianiem wody. Znajdujemy jakis hotelik w Khobi ale na dole maja restauracje gdzie muzyka łupie identycznie jak w Kobuleti! Ratunku! Spadamy stad! A tak sobie obiecywalismy - nie jezdzimy na wschodzie po zmroku. Trzy malownicze katastrofy wystarcza ;) Ale tym razem udalo sie dotrzymac obietnicy- w ostatniej szarówce wjezdzamy do Zugdidi….

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 28-10-2016 08:15

W Zugdidi mijamy ciekawą płaskorzezbe na scianie jakiejs kamienicy

Obrazek

Na przedmiesciach, w plataninie malych uliczek, znajdujemy jakis hostel. Zostajemy ulokowani za glownym domem, w malym dwupoziomowym niezaleznym domku, ktory wyglada jak przerobiony z garazu albo komorki. Wokol rosna palmy i agawy.

Obrazek

Obrazek

Hostel prowadzi Katja ktora bardzo lgnie do kabaczka. Jej dzieci sa juz dorosle i mowi ze bardzo teskni za zapachem niemowlecia w domu. Kabaczę jest wiec ciagle obwąchiwane i reaguje na to rechotem.

Obrazek

Czy juz wspominalam ze niemowlak uwielbia psy i nie wiemy po kim ona to ma?

Obrazek

Rano pogoda jest lepsza. Jedziemy do Khety gdzie mamy namiar na dawny kolchoz mandarynkowy.

Obrazek

Obrazek

Na zjezdzie z glownej drogi zaczepia nas policja. Nie sa zbyt mili. Twierdza ze zjechalismy w droge jednokierunkowa, mimo ze zadnego znaku mowiacego o tym nigdzie nie ma. Chwile pozniej wogole traca zaintersowanie naszym rzekomym przestepstwem drogowym i zaczynaja dopytywac czego my tu wlasciwie szukamy, jaka jest nasza trasa. I ze lepiej zebysmy pojechali nad morze albo do Swanetii zamiast krecic sie w miejscu gdzie nic nie ma. Mowimy im ze chcemy sie wykąpac w pobliskim jeziorku, na ktore mamy namiary od miejscowych. Policjanci natychmiast staja sie sympatyczniejsi, jakas przedziwna odmiana. A gdy jeszcze zauwazaja kabaczka to wogole zaczynaja polecac nam rozne okoliczne atrakcje i wychwalac uroki Gruzji. Na koniec jeszcze przestrzegagaja zeby nie spac przy jeziorku, idac na spacer dokladnie zamykac samochod i odmeldowac sie straznikowi na bramie dokad i na ile idziemy to on popilnuje auta. I z nikim innym nie rozmawiac, a szczegolnie unikac kontaktu z dziecmi. Nic wiecej w celu rozjasnienia sytuacji panowie mundurowi nie chca powiedziec.

Idziemy wiec dalej, faktycznie jest szlaban i budka ze straznikiem, ktory bez problemu puszcza nas dalej. Zaraz za szlabanem jest i jeziorko gdzie dluzsza chwile plywamy. Nie sklamie gdy powiem ze bylo to najfajniejsze miejsce kąpielowe w calej Gruzji :P Woda jest chlodna i przypomina nam mocno "nasze" kamieniolomy. Toperz sie smieje ze jedziemy tysiace kilometrow by zazyc kapieli w klimatach zywcem przeniesionych z Dolnego Slaska :)

Obrazek

Potem idziemy pod gore droga z polamanego asfaltu, mijajac wiele ruin i opuszczonych domow. Widac byla tu kiedys jakas osada

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy drodze rosna egzotyczne drzewka, ktore byc moze sa owymi mandarynkami, tylko ze nie trafilismy w sezon :( Wszystkie owoce sa jeszcze male i zielone. Plan objedzenia sie po uszy zdziczalymi mandarynkami upada wiec bardzo szybko…

Obrazek

Na gorce jest jakas wioska. Wsrod palm i wyrosnietych tuj stoja pietrowe domy z kolumnami. Tu juz na dawny kolchoz raczej nie wyglada. Gdzies w dali biegaja jakies dzieci. Pewnie to te ktorych mamy unikac ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy wracamy do skodusi zagaduje nas straznik podszlabanowy. Poleca nocleg na pobliskiej łące. Mowi, ze zadzwoni na policje i jak oni pozwola to mozemy tu spac a on nas bedzie pilnowac. Dziwne miejsce. Niby teren prywatny, straznik go pilnuje a o pozwolenie na namiot trzeba pytac policji? Tzn straznik chce pytac bo nam juz powiedzieli ze nie wolno? Poza tym do konca sie nie wyjasnilo przed czym oni nas tu tak przestrzegali a ten chce pilnowac? Dalej jedziemy przez Torse, Natchkadu, Ergete, Kirovi. Mijamy wyprazone sloncem wioski, gdzie przy domach rosna palmy i bananowce. Domy zwykle posiadaja ogromne balkony, nie brakuje takze blokow z drewna i eternitu.

Obrazek

Obrazek

Po drodze hasają swinie, w wiekszosci przypadkow w drewnianej trojkatnej obrozy. Nie wiem czemu ona ma sluzyc, czy zeby prosię nie ucieklo za daleko, nie obgryzalo sobie kopytek czy po prostu nie bylo zbyt szczesliwe? Trafiamy tez na stadko rozowiusich kwiczacych prosiąt, ktore biegna za mamą truchcikiem i popijaja mleczko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporo jest tez w regionie bawołowatych krow, ktore zamiast sie paść leza zanuzone po uszy w blocie. Nic dziwnego ze nazywaja je tu “gruzinskimi hipopotamami” :) Czyli tutaj rolnicy nie tylko dla kaczek ale i dla krow musza robic bajorka? ;)

Obrazek

Obrazek

Zawijamy tez do Ingiri gdzie szukamy glowy Lenina. Mimo dokladnych namiarow gubimy sie w plątaninie wiejskich uliczek. Uderzamy wiec do miejscowych. Babuszki oczywiscie wiedza czego szukamy ale sa ogromnie rozbawione faktem, ze ktos mogl przyjechac autem z Polski i interesowac sie ich betonowa glowa. Kiedys stal tu caly Lenin, w wyniku pewnych niezgodnosci pomiedzy przeciwnikami a zwolennikami pomnika w wiosce ostala sie sama glowa. Losy korpusu i konczyn nie sa znane. Łeb stoi przy torach, patrzy z melancholią na abchaskie gory zamykajace horyzont i ma lekko utluczony nos.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kupuje tez dzis chleb w aptece, przed ktora stoi stary fotel dentystyczny, na ktorym ma w zwyczaju siadac sprzedawczyni gdy akurat nie ma klientow. Na budyneczku widnieje napis “apteka” a w srodku oprocz lekarstw sa artykuly spozywcze, alkohol i kolorowe plazowe pilki :)

Gdzies miedzy Kirovi a Ingiri (zapomnialam jak sie nazywala wioska) zagladamy tez do kosciolka otoczonego wysokim kamiennym murem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na dziedzincu stoi fontanna polaczona z basenem, do ktorego wchodzi sie po schodkach. Wyglada jak miejsce jakiegos rytualnego obmywania sie. Zanurzam palec w wodzie. Jest ciepla jak zupa.

Obrazek

Wnetrze kosciolka ma wystroj bardzo surowy.

Obrazek

Mijamy tez charakterystyczne cmentarze. Przy grobach sa tu nie tylko laweczki i stoliki ale calosc jest zadaszona solidnymi wiatami. Wiaty najczesciej sa z metalu, ozdobione wycinankami z blachy i podrzezbianymi plotami.

Obrazek

Obrazek

Na wielu plytach nagrobnych znajduja sie kolorowe wizerunki lezacych tam zmarlych, czesto na tle gor, zabytkow, domu. Niekiedy zmarli sa wyobrazeni nie sami ale z krewnymi lub znajomymi, ktorzy nadal zyją.

Obrazek

Obrazek

Wieczorem wracamy do naszego hostelu. Dzis oprocz nas nocuje czworo turystow z Moskwy- Dima, Artiom i dwie dziewczyny. Przez stol przewija sie wino, koniak i miedowucha. Do imprezy dołącza tez Enriko- gospodarz, ojciec Katji. Artiom urodzil sie w Polsce, w Bornym Sulinowie. To znaczy nie w centrum miasta ale w jakims lesnym osiedlu- wiec pewnie Kłomino... Jego dziadek byl wojskowym. Wyjechali w 92 roku gdy Artiom mial dwa lata. Nie pamieta wiec za bardzo Polski, ma w domu tylko kilka zdjec stamtad. Adresu tez nie pamieta. Smiesznie, bo byc moze chodzilam po jego mieszkaniu i pstrykałam zdjecia. Pytam czy mial zielony nocnik, bo taki kiedys w jednym z mieszkan znalezlismy. Artiom az sie krztusi winem- tak, mial zielony. Acz raczej takie przypadki chyba sie nie zdarzaja. Predzej w Bornym Sulinowie sprzedawali w tamtych latach tylko zielone nocniki ;) Enriko opowiada o pobliskim "niby- kurorcie", o Anaklii (dokladniej o niej napisze w kolejnej czesci relacji), ze obecnie jest plan aby zbudowac tam wielki port. Bo ze kurort nie wypalil to wszyscy powoli zaczynaja sobie zdawac sprawe. Teraz jest inny prezydent i inna wizja- wizja portu. Ciekawe wiec czy do opuszczonych hoteli dołączą opuszczone zurawie i ładownie? Bo jest jeden problem- aby mogly tam wplywac statki trzeba troche poglebic morze bo poki co jest zbyt plytkie- wpadajaca ogromna rzeka nanosi duzo mułu… Gospodarza wogole oburza samo slowo “Anaklia”- jak władza mogla tak zmarnotrawic grube miliony aby realizowac swoje chore ambicje, zwlaszcza w kraju gdzie sie zbytnio nie przelewa.. Twierdzi, ze byly prezydent wogole jakby nie znal kraju ktorym przyszlo mu rzadzic. Albo co bardziej prawdopodobne- nie chcial znac.. Wogole sporo miejscowych ludzi nie chce rozmawiac o Anaklii, tak jakby sie troche wstydzili tego miejsca, a napewno budzilo w nich rozżalenie lub zlosc. Gospodarz kilkakrotnie podkresla rozne nieszczescia Gruzji, np. odłączenie sie Abchazji i teatralnym szeptem mi na ucho- “to wszystko przez Ruskich,to oni namieszali, wczesniej zylismy w zgodzie z Abchazami”. Moskiewska ekipa oczywiscie to slyszy i stara sie ratowac sytuacje roznymi toastami, w stylu “za pokoj miedzy narodami swiata” lub “aby politycy zmadrzeli i byli dobrzy”. Artiom ze swoja dziewczyna maja dziwna maniere, ze co chwile do rozmowy wtrącaja angielskie slowa. Nie wiem czy robia to ze wzgledu na nas i chca pokazac jacy sa europejscy, czy wsrod swoich znajomych tez tak maja w zwyczaju? Obydwoje tez z duma opowiadaja o swoich pracach. Sa konsultantami i “tak naprawde 90% ludzi nie wie czym polega nasz zawód”. Ona zajmuje sie doradztwem w salonach pieknosci (nie wiem czy chodzi o dobor koloru lakieru do paznokci do barwy oczu klientki ;) ). Profesja Artioma jest jeszcze bardziej zawiła i dotyczy branzy ekonomiczno- informatyczno -budowlanej.

Obrazek

Obrazek

Rano zawijamy do Rukhi, miejscowosci przy granicy z Abchazja, gdzie sa ruiny zamku. Mury robia wrazenie czesciowo odbudowanych w czasach niedawnych- kamienie w scianach sa ulozone bardzo rowno i posklejane betonem. Na mury wspinaja sie grube pędy pnaczy. Na dziedzincu pasą sie krowy i sa slady wielu ognisk

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za twierdza jest posterunek wojskowy, ukryty pod siatka maskujaca. Najpierw wylazi z niego dwoch mlodych chlopakow, ktorzy mam wrazenie ze nas sledza (jest wiec problem z pojsciem do kibla). Potem wychodzi tez starszy mundurowy i nam sie bacznie przyglada, acz nie reaguje na pozdrowienie.

Obrazek

W Rukhi jest tez bardzo duzo starych opuszczonych kolchozow, po ktorych pozostala ogromna ilosc mozajek. Ale o gruzinskich mozaikach zbiorczo bedzie w innej czesci relacji. Przy drogach w tej wsi jest cos, co nie wiem czy jest rowem, rynsztokiem czy gwarantem bezpieczenstwa przed autami dla pieszych na chodniku? Nie tylko ze wzgledu na otwarte studzienki trzeba na wschodzie zachowywac czujnosc.. ;)

Obrazek

cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 30-10-2016 11:22

Dzis odwiedzamy najbardziej polnocny kraniec gruzinskiego wybrzeza. Miejscowosc Anaklia lezy przy granicy z Abchazja, tam gdzie rzeka Enguri wpada do morza. Na pierwszy rzut oka teren wokol robi wrazenie normalnego kurortu ale to wrazenie bardzo złudne. Bardzo szybko, gdy rozejrzymy sie wokol siebie, zaczyna “cos nie grac”. Byla sobie tu kiedys wies, kury, kaczki, małe domki, bagniste morze i chaszcz.... I nagle w glowie gruzinskich władz powstal szatanski plan! I w miejsce to zostaly wpompowane gigantyczne pieniadze aby w pustce i nicosci wzniesc od podstaw super nowoczesną i ekskluzywną miejsowosc wypoczynkowa. Poniosła fantazja, starczylo władzy i wpływów aby rozpoczac i rozhulac inwestycje. Ale cos nie wyszlo. Czy kasa sie nagle skonczyla czy pomysl jednak okazal sie nierealny i zweryfikowalo go zycie? Prace w polowie zawieszono, strumien turystow chcacych wyskakiwac z pieniedzy nie nadplynal a wszystko wokol uleglo zawieszeniu w jakims niebycie. Zostalo miejsce o wygladzie i atmosferze jak z kosmosu- pelne nowych fikusnych budowli, ktore powstawaly naraz, na wyscigi ale wiekszosc nie ulegla wykonczeniu. Przy wjezdzie na nadbrzeze stoi znak. A zaraz za nim jest wypozyczalnia quadow. To zestawienie moze byc symbolem calej miejscowosci.

Obrazek

Jest kilka skonczonych i oddanych do uzytku hoteli ale kosmicznie drogie ceny powoduja ze niewielu wczasowiczow chce z nich korzystac. Basen przed dzialajacym hotelem porasta chwastem. Jest koniec lipca. Turystow spotkalismy tu kilkunastu.

Obrazek

Plaza jest srednia, blotnista, utwardzona ratrakiem. Przy niej jest trawnik i palmy, wyraznie pochodzace ze sztucznych nasadzen. Dzis sa ogromne fale ktore jakos powstaja nagle przy brzegu bo dalej morze jest spokojne. Fale niosą ze soba muł i strasznie piorą kamieniami. Toperz bardzo szybko ucieka z kapieli. Morze jest metne i brazowe, chyba z racji tego zbełtania przez fale.

Obrazek

Przez miejscowosc idzie szeroka, wybetonowana promenada, obsadzana palmami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przechodzi ona w ogromny wiszacy most nad rzeka Enguri.

Obrazek

Obrazek

Pod mostem stoi wrak drobnego plywadla- wyglada na pogłebiarke, ktora probowala wykonywac jakas prace a nie uratowala nawet siebie. Muł nanoszony przez rzeke Enguri wygral tym razem.

Obrazek

Obrazek

Kawalek dalej w ocembrowanej przystani stoi wypasny jacht. Dlugo chodzimy wokol i rozwazamy. Rozwazamy jak on sie tam znalazl i czy juz tam na zawsze pozostanie. Wokol beton. Tam gdzie jest połączenie z morzem jest mielizna, moze po kolana wody. Nie rozwiazalismy zagadki jachtu. Czy wplynal tam w czasie wyzszej wody i utknal? I teraz czeka na przyplyw albo drugie zycie poglebiarki? A moze postawili go tam do ozdoby, jak pomnik czy makiete - aby miejscowosc wygladala bardziej wypasnie i kurortowo?

Kawalek dalej na nabrzezu stoi jakby wieza stylizowana na pojazd kosmiczny. Najwyzsze pietro tworzy kilka ogromnych “talerzy”. Blaszane fragmenty zdolaly juz podrdzewiec.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na gore prowadza prowizoryczne pomosty, pozbijane gwozdziami i lekko skrzypiace pod nogami. Nie wiem czy to pozostalosc po robotnikach budowlanych z przeszlosci czy oddolna inicjatywa lokalnych dzikich eksploratorow.. Probuje sie wspiac po owych dechach ale dosc szybko opuszcza mnie jednak odwaga.

Obrazek

Obrazek

U podstawy wiezy wisza jakies kable i akumulatory, wszystko wyglada na duzo swiezsze niz cala konstrukcja budynku.

Obrazek

Kawalek dalej stoi pagoda.

Obrazek

Chyba z zalozenia miala byc knajpa, teraz zamieszkują ja jedynie pająki tkajace wyjatkowo ładne i mocne sieci (wpadlam w jedna i nie udalo mi sie jej zerwac- wyplatalam sie a pajeczyna zostala na miejscu prawie nietknieta).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Lampy mi sie tu podobaja!

Obrazek

Obrazek

Miejsce wyglada fajnie na nocleg- zaciszne, osloniete, czyste. Tak wemknac sie wieczorem z plecakiem, jakby siedziec cicho to nikt by sie nie czepil. Troche sie obawiam ze nas moglyby poki co zdradzic chichoty, kwiki i radosne gugania ;) Nie wiem jak to dziala ale najglosniejsze gugania i spiewy włączaja sie wlasnie tam, gdzie nie jest to wskazane. Wiec poki co z konspiracja i bezglosnym skradaniem sie mamy pewien problem ;)

Obrazek

Obrazek

Przy pagodzie jest czerwne molo, przywodzace na mysl deptak bedacy duma Batumi. Podobna kolorystyka i rozmach. Fale jednak nie doceniaja elegancji i wykwintnosci tego miejsca i dosyc skutecznie go rozpiepszaja. Po bokach owego molo postawiono wiele malych latarni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy blizszym przyjrzeniu odkrywamy ze latarnie zostaly zbudowane z….. gipsu i plastikowych butelek. Ciekawy patent! :D

Obrazek

Gdy oddalamy sie od morza dostrzegamy jeszcze kilka wykonczonych hoteli pod ktorymi pasa sie krowy.

Obrazek

Zreszta one sa tez glownymi uzytkownikami promenad i wielopasmowych autostrad, ktore nagle koncza sie w polach na ogromnych rondach prowadzacych donikad.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drodze kolejny dziwnoksztaltny nieczynny budynek przed ktorym siedzi straznik i widac go pilnuje.

Obrazek

Z daleka wypatrzylismy kolejny budynek z serii “tak szkaradny ze az ładny”, ktory fikusnoscia przebija wszystkie pozostale. Wyglada troche jakby zbudowano go z papieru, jak origami. W dwie strony stercza jakby ogromne szczypce. Stoi sobie na koncu molo. Nie ma do niego dostepu, bo u nasady betonowej mierzei jest jakis plac budowy czy zaklad przemyslowy. Nie wiem wiec czy budynek ma wejscie i jak wyglada w srodku. Wiem tylko ze wyje na wietrze tak przerazliwym dzwiekiem jak jakas setka dusz potepionych ;) Brzmi jak histeryczny płacz osoby obłąkanej. Sciezka dzwiekowa zdecydowanie wiec pasuje do obrazu!

Obrazek

Obrazek

Cala okolica jest tu zarzucona betonowymi klocami do ochrony przed falami. Nie wiem czy faktycznie pełnia tu taka funkcje- czy moze tu je odlewaja?

Obrazek

Obrazek

W to miejsce z Anakli mozna dotrzec droga o zmiennej nawierzchni i niepewnych mostkach. Prowadzi ona rownolegle do ślepej pieciopasmowki, ktora sie konczy na rondzie widmo.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stoja tu jeszcze kolorowe bloki, otoczone murem z basztami. Wszystko jest utrzymane w barwach cukierkowych i wyglada jak kostrukcja z klockow albo imitacja placu zabaw.

Obrazek

Obrazek

Wokol rosnie sitowie, kreca sie miejscowi, rybacy, pozyskiwacze zlomu, zakochane pary.

Obrazek

Cala ta miejscowosc ma iscie nieziemski klimat- obłędu, absurdu, megalomanii, nierealnych fantazji na prochach a przede wszystkim utopionych w błocie pieniedzy. Atmosfery obledu dodaje fakt, ze wszystko w tutejszych sklepikach czy namiotowym barze jest przynajmniej dwa razy drozsze niz gdzie indziej. Facet w sklepie oburza sie gdy rezygnuje z zakupow slyszac ceny. “Panią to dziwi? W nadmorskich kurortach ceny sa zawsze wyzsze. Jak kogos nie stac to niech nie przyjezdza”. Widac ludzie dostosowali sie do tych wymagan. Jestem jedyna niedoszla klientka tego sklepu. W barze rowniez hula jedynie wiatr i snuja sie dwa chude psy, jakby wciaz pelne nadziei ze zdarzy sie cud- przyjedzie bogaty wczasowicz, ktory nie dosc ze cos kupi- to jeszcze im rzuci jakis ochłap. Choc chyba złudne to nadzieje. W barze podaja jedynie piwo w puszkach i lody na patyku.

Wedlug opowiesci Enriko, gospodarza z Zugdidi, obecne władze Gruzji mają plan. Moze nierealny, moze absurdalny, ale napewno z rozmachem i przytupem. Anaklia nie nadaje sie na kurort, ktory mial pobic a przynajmniej odciazyc zatloczone Batumi. Tu teraz ma powstac wielki port. Symbole niedoszlego kurortu chca zrownac z ziemia, zaorac i zaczac od podstaw wielka budowe. Trzeba odciazyc port w Batumi. Trzeba sie uczyc na błędach swoich poprzednikow...

Moze za pare lat znow przyjade do Anakli… ;)
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

Dolnoślązak
bardzo stary wyga
Posty: 2209
Rejestracja: 13-06-2008 12:39
Lokalizacja: Wrocław

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: Dolnoślązak » 30-10-2016 12:53

Oglądać tym razem port widmo? :mrgreen: Swoją drogą, skoro kurort nie wypalił przez muł? to port ma wypalić?

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4926
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czas nie goni nas czyli skodusia na Kaukaz

Postautor: buba1 » 30-10-2016 19:35

Dolnoślązak pisze:Oglądać tym razem port widmo? :mrgreen:


Nigdy jeszcze nie widzialam portu widmo! :mrgreen: Moze byc ciekawy- np. statki ugrzezniete w mule ;)
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...


Wróć do „Relacje z wypraw”