Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
W którym miejscu są takie solidne wiaty?
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
hm0 pisze:W którym miejscu są takie solidne wiaty?
W Borach Stobrawskich jedna jak jechac z Kuznicy Katowskiej do Pokoju, a druga kolo Rogalic przy zoltym szlaku
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Pewnego, niezwykle pogodnego, listopadowego dnia wybralismy sie połazic wałami nad Odrą koło Jelcza. Tereny okazały sie chyba jeszcze bardziej malownicze niz te u nas pod domem!
Miedzy starorzeczami wiją sie aleje starych drzew.
Podłuzne jeziorka zachęcajace by nad nimi rozbic biwak czy zapalic ognisko.
Czasem po wodzie cos pływa np. rybacka budko- tratwa?
Tu chyba cos hodują?
W nadrzecznych okolicach nietrudno o klimatyczne obejscia, domy, stodoly, płoty pokryte patyną lat..
Dla niektorych najwiekszą atrakcja jest jednak murek.
Nie no - chyba jednak kudłata gąsienica!
Na połwyspie nad starorzeczem połozone sa ruiny zamku. Nie udaje sie nam jednak do nich dojść. Od kazdej strony albo woda, albo bagno. Chyba wrocimy tu zimą jak wszystko zamarznie albo w czasie suszy Poki co mozemy sobie jedynie popatrzec jak jakies mury siedzą za drzewami...
Na mniej grząskich miejscach mozna spotkac pasące sie stada owco-koz!
Im blizej rzeki tym wiecej błota. Kabaczę, ktore siedzi na baranach (tzn. toperzowych, nie tych co sie pasą ) ciągle woła chlup, chlup, domagając sie, zeby toperz raz po raz wskakiwał w kałuze
Okoliczne zarośla pełne sa splątanych malowniczo drzew, krzewów i oplatających wszystko jakis lian, wszelakich pnączy i innych kolczastych atrakcji. Sporo jest tez połamanych gałezi a nawet całych powalonych, uschłych drzew, ktore chyba nie przetrwały okolicznych wiatrow. Wszystko to sprawia wrazenie jakies dzungli
Pętając sie tu i tam w koncu udaje sie nam odnalezc głowny cel naszego dzisiejszego wypadu- porzucone, zwałowane na pryzme bunkry. Takie małe betonowe domeczki, jak nieraz strzegą kamieniołomow, drog czy mostow. Tu trafiły na wysypisko. Leżą juz zapewne troche czasu bo zdołały omszec, porosnąc jeżynami i stworzyc labirynt, jakby gorgan, gdzie bardzo łatwo wpasc w jakaś rozpadline nawet po szyje (mnie sie udaje dwa razy Bunkierkow naliczylam chyba 17.
A na koniec jeszcze mamy cudną niespodzianke - Odrą płynie barka! Niestety pusta.. Widziałam na Odrze tylko trzy barki- jedna w 2008 roku (z węglem), teraz latem (pusta) no i dzis. Toperz mowil nieraz, ze kiedys po Wrocławiu to pływała ich masa! Moze chcą przywrócic ten rodzaj transportu? Marzy mi sie dostac na pokład takowej- najlepiej na stopa! I spłynąc sobie gdzies w dal...
Bardzo lubie promy a barka kojarzy mi sie ze specyficzną odmianą promu- ktory nie płynie w poprzek tylko wzdłuż
Miedzy starorzeczami wiją sie aleje starych drzew.
Podłuzne jeziorka zachęcajace by nad nimi rozbic biwak czy zapalic ognisko.
Czasem po wodzie cos pływa np. rybacka budko- tratwa?
Tu chyba cos hodują?
W nadrzecznych okolicach nietrudno o klimatyczne obejscia, domy, stodoly, płoty pokryte patyną lat..
Dla niektorych najwiekszą atrakcja jest jednak murek.
Nie no - chyba jednak kudłata gąsienica!
Na połwyspie nad starorzeczem połozone sa ruiny zamku. Nie udaje sie nam jednak do nich dojść. Od kazdej strony albo woda, albo bagno. Chyba wrocimy tu zimą jak wszystko zamarznie albo w czasie suszy Poki co mozemy sobie jedynie popatrzec jak jakies mury siedzą za drzewami...
Na mniej grząskich miejscach mozna spotkac pasące sie stada owco-koz!
Im blizej rzeki tym wiecej błota. Kabaczę, ktore siedzi na baranach (tzn. toperzowych, nie tych co sie pasą ) ciągle woła chlup, chlup, domagając sie, zeby toperz raz po raz wskakiwał w kałuze
Okoliczne zarośla pełne sa splątanych malowniczo drzew, krzewów i oplatających wszystko jakis lian, wszelakich pnączy i innych kolczastych atrakcji. Sporo jest tez połamanych gałezi a nawet całych powalonych, uschłych drzew, ktore chyba nie przetrwały okolicznych wiatrow. Wszystko to sprawia wrazenie jakies dzungli
Pętając sie tu i tam w koncu udaje sie nam odnalezc głowny cel naszego dzisiejszego wypadu- porzucone, zwałowane na pryzme bunkry. Takie małe betonowe domeczki, jak nieraz strzegą kamieniołomow, drog czy mostow. Tu trafiły na wysypisko. Leżą juz zapewne troche czasu bo zdołały omszec, porosnąc jeżynami i stworzyc labirynt, jakby gorgan, gdzie bardzo łatwo wpasc w jakaś rozpadline nawet po szyje (mnie sie udaje dwa razy Bunkierkow naliczylam chyba 17.
A na koniec jeszcze mamy cudną niespodzianke - Odrą płynie barka! Niestety pusta.. Widziałam na Odrze tylko trzy barki- jedna w 2008 roku (z węglem), teraz latem (pusta) no i dzis. Toperz mowil nieraz, ze kiedys po Wrocławiu to pływała ich masa! Moze chcą przywrócic ten rodzaj transportu? Marzy mi sie dostac na pokład takowej- najlepiej na stopa! I spłynąc sobie gdzies w dal...
Bardzo lubie promy a barka kojarzy mi sie ze specyficzną odmianą promu- ktory nie płynie w poprzek tylko wzdłuż
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Powodzie zazwyczaj nie kojarzą się z niczym dobrym i ciężko powiedzieć o nich coś korzystnego. Ale jak widać, we wszystkim można się doszukać pozytywów Dwie powodzie, które w minionym roku przetoczyły się przez nadrzeczne okolice naszego miasta, naniosły na nadbrzeżne łozy spore ilości piachu i drewna. I wreszcie, rzut kamieniem od domu, mam piaszczyste łachy, których zawsze bardzo zazdrościłam ludziom mieszkającym nad Wisłą! No a splątane pryzmy drewna nie dość, że dodają okolicy malowniczości, to jeszcze można je wykorzystać w celach zarówno ogniskowych, jak i budowlanych!
Suniemy nad rzekę w szary i ponury dzień, gdy o panującej wokół zimie przypominają jedynie zlodowaciałe chwasty.
Latem te miejsca są zazwyczaj kompletnie nie do przejścia, no chyba że z maczetą!
Na biwak obieramy sobie jedną z piaszczystych pryzm, udekorowaną sporą ilością powalonych drzew. Analizując ślady - to zarówno powódź jak i bobry posiały tutaj nieco spustoszenia.
Kształt jednego z leżących (a raczej wiszących) drzew natchnął nas aby zbudować szałas! Konstrukcja jest solidna (można się uwiesić ), a lepszego szkieletu do budowy własnej chatki to sami raczej nie postawimy! Tak więc się zaczyna nasza akcja!
Drewna i zapału nie brakuje!
Gdzieś na tym etapie budowy postanawiamy przerwać działania i zająć się ogniskiem!
Nad nami krążą stada dzikich gęsi i żurawi. Niecodzienny widok! Tylko kaczuchy bełtają się w rzece jak zwykle, też jakby nieco zdziwione tymi "tłumami", które się tutaj kręcą... Ciężko wydedukować - czy te klucze odlatują, czy przylatują? Czy raczej ogłupiały i nie wiedzą co ze sobą zrobić, więc kręcą się w kółko jak g... w przeręblu?
Dziś na obiad grzanki z serem, kiełbaski, herbata z dzikim bzem, czeremchą i cytryną. I orzechówka!
Posileni i właściwie podwędzeni w dymie kontynuujemy uszczelnianie naszej wspaniałej konstrukcji!
Krótki styczniowy dzień niestety szybko przechodzi w mglistą noc, a na wszystkim wokół osiada marznąca mżawka...
Suniemy nad rzekę w szary i ponury dzień, gdy o panującej wokół zimie przypominają jedynie zlodowaciałe chwasty.
Latem te miejsca są zazwyczaj kompletnie nie do przejścia, no chyba że z maczetą!
Na biwak obieramy sobie jedną z piaszczystych pryzm, udekorowaną sporą ilością powalonych drzew. Analizując ślady - to zarówno powódź jak i bobry posiały tutaj nieco spustoszenia.
Kształt jednego z leżących (a raczej wiszących) drzew natchnął nas aby zbudować szałas! Konstrukcja jest solidna (można się uwiesić ), a lepszego szkieletu do budowy własnej chatki to sami raczej nie postawimy! Tak więc się zaczyna nasza akcja!
Drewna i zapału nie brakuje!
Gdzieś na tym etapie budowy postanawiamy przerwać działania i zająć się ogniskiem!
Nad nami krążą stada dzikich gęsi i żurawi. Niecodzienny widok! Tylko kaczuchy bełtają się w rzece jak zwykle, też jakby nieco zdziwione tymi "tłumami", które się tutaj kręcą... Ciężko wydedukować - czy te klucze odlatują, czy przylatują? Czy raczej ogłupiały i nie wiedzą co ze sobą zrobić, więc kręcą się w kółko jak g... w przeręblu?
Dziś na obiad grzanki z serem, kiełbaski, herbata z dzikim bzem, czeremchą i cytryną. I orzechówka!
Posileni i właściwie podwędzeni w dymie kontynuujemy uszczelnianie naszej wspaniałej konstrukcji!
Krótki styczniowy dzień niestety szybko przechodzi w mglistą noc, a na wszystkim wokół osiada marznąca mżawka...
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Są momenty, gdy w przyrodzie dzieje się coś nieoczekiwanego i niesamowitego. Gdy pojawia się anomalia pogodowa wprawiająca w osłupienie wszystkich wokół. Gdy człowiek patrzy za okno, patrzy... i nie wierzy własnym oczom! Tak.. Właśnie w jeden ze styczniowych weekendów stało się coś takiego - w Oławie spadł śnieg! Chyba pierwszy od 2 albo 3 lat! Ludzie nie wiedzieli co ze sobą począć. Niektórzy, z przyzwyczajenia zabarykadowali się w mieszkaniach. Jak powszechnie wiadomo, “zostań w domu” jest lekarstwem dobrym na wszystko, zwłaszcza jak się go połączy z oglądaniem TVP. Niektórzy odważni wychylnęli jednak z nor i kręcili się po mieście w kółko, ciągnąc za sobą sanki z dzieciarnią siłą oderwaną od tabletów i płacząca z zimna. Wszystkie górki (a jest ich niewiele w naszym plaskatym mieście) natychmiast zostały wytratowane do ziemi. Cóż.. No śnieg niby spadł, ale dużo to go nie było A my postanowiliśmy odwiedzić nasz szałas. Zobaczyć czy w zimowej szacie prezentuje się tak samo pięknie jak w późno jesiennych szarościach. Była to też chyba jedyna w swoim rodzaju okazja, aby wyprowadzić na spacer nasze zabytkowe sanki. Zakupione kilka lat temu na bytomskiej giełdzie staroci, wyścigowe sanki “Jested” produkcji czechosłowackiej. Trzeba przyznać, że czuć ich przeznaczenie - z niewielkiej górki idą jak burza, myśleliśmy, że zatrzymamy się we Wrocławiu! I zarówno z szałasem, jak i patelnią pełną ziemniaczków smażących się na ognisku - prezentowały się wybornie! Krecik, jak można się domyśleć, pokochał je od razu! Byl tak oszołomiony, że nawet na krótką chwilę stracił zainteresowanie butelką A to całkiem nie w jego stylu!
Sanki to wygodna rzecz! Można przywiązać bambetle, a nie wszystko targać na plecach!
Ptactwa ostatnimi czasy nad Odrą nie brakuje!
Łąkami, polami, chaszczami…
A tu już na naszym biwakowisku! Dotarlim!
Wyciągamy całą “zastawę stołową”. Kabaczę też domagało się lampy naftowej, bo ponoć Włóczykij na którymś z filmów miał takową w swoim namiocie. Patent ze świeczką w kloszu na szczęście póki co przeszedł Ognicho z początku nie pali się najlepiej, wszystko zmarznięte na kość!
Sekundę przed wytrąceniem mi kijem aparatu…
Wytrząsanie z dziecka niegrzeczności Skądinąd ona musiała mieć wśród przodków jakieś nietoperze.. Ludzie chyba zazwyczaj nie mają aż takiej miłości do wiszenia głową do dołu?
O ciągle kręcących się stadach ptactwa chyba już wspominałam?
Już nie wiem o co chodziło z tymi minami, ale śmiesznie wyszło!
Biorąc pod uwagę okoliczności pogodowe, Krecik postanowił też zabrać na wycieczę swoją nową koleżankę. Skubana próbowała nam zgasić ognisko, ale na szczęście szybko interweniowaliśmy, przenosząc Bukę w inne miejsce
No bo poprzednim razem to się źle skończylo!
(kadr z filmu "Zimowe Ognisko": https://www.youtube.com/watch?v=v3XQq9a_wNw )
Do smażonych ziemniaczków łapiemy ostatnie promienie zachodzącego słońca!
Prawdziwa nafta by zapewne ładniej świeciła (no chyba, że by wcześniej zalała plecak lub sanki
Zima więc w tym roku zaliczona - czekamy na wiosnę!
Sanki to wygodna rzecz! Można przywiązać bambetle, a nie wszystko targać na plecach!
Ptactwa ostatnimi czasy nad Odrą nie brakuje!
Łąkami, polami, chaszczami…
A tu już na naszym biwakowisku! Dotarlim!
Wyciągamy całą “zastawę stołową”. Kabaczę też domagało się lampy naftowej, bo ponoć Włóczykij na którymś z filmów miał takową w swoim namiocie. Patent ze świeczką w kloszu na szczęście póki co przeszedł Ognicho z początku nie pali się najlepiej, wszystko zmarznięte na kość!
Sekundę przed wytrąceniem mi kijem aparatu…
Wytrząsanie z dziecka niegrzeczności Skądinąd ona musiała mieć wśród przodków jakieś nietoperze.. Ludzie chyba zazwyczaj nie mają aż takiej miłości do wiszenia głową do dołu?
O ciągle kręcących się stadach ptactwa chyba już wspominałam?
Już nie wiem o co chodziło z tymi minami, ale śmiesznie wyszło!
Biorąc pod uwagę okoliczności pogodowe, Krecik postanowił też zabrać na wycieczę swoją nową koleżankę. Skubana próbowała nam zgasić ognisko, ale na szczęście szybko interweniowaliśmy, przenosząc Bukę w inne miejsce
No bo poprzednim razem to się źle skończylo!
(kadr z filmu "Zimowe Ognisko": https://www.youtube.com/watch?v=v3XQq9a_wNw )
Do smażonych ziemniaczków łapiemy ostatnie promienie zachodzącego słońca!
Prawdziwa nafta by zapewne ładniej świeciła (no chyba, że by wcześniej zalała plecak lub sanki
Zima więc w tym roku zaliczona - czekamy na wiosnę!
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
I znów kolejny raz wśród ośnieżonych pól suniemy w nasze ulubione, nadrzeczne miejsce!
Trochę pobłądziliśmy.. Gdzie to u licha było???
Ale udaje się w końcu je odnaleźć.
Dziś mamy ambitny plan! Robimy drzwi do szałasu! Tu sam początek - 3 kije!
Już powiązane sznurkiem!
Tu wstawione na miejsce, nieco krzywe, ale nie można mieć wszystkiego
A tu już nieco wyplecione
A Krecik nic nie pomagał! Cały czas się byczył i opalał!
Kormorany też się przyglądały.
Ech… a słoneczko coraz niżej i kolory coraz bardziej złote mimo wczesnej godziny…
Trochę pobłądziliśmy.. Gdzie to u licha było???
Ale udaje się w końcu je odnaleźć.
Dziś mamy ambitny plan! Robimy drzwi do szałasu! Tu sam początek - 3 kije!
Już powiązane sznurkiem!
Tu wstawione na miejsce, nieco krzywe, ale nie można mieć wszystkiego
A tu już nieco wyplecione
A Krecik nic nie pomagał! Cały czas się byczył i opalał!
Kormorany też się przyglądały.
Ech… a słoneczko coraz niżej i kolory coraz bardziej złote mimo wczesnej godziny…
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Wycieczki wiosenne. Pewnego kwietniowego dnia wybieramy się rowerami na czosnek. A innym razem pomoczyć wędkę.
Drogi nie zawsze nadają się do jechania Na tej wycieczce to chyba wychodzi więcej pchania niż kręcenia pedałami…
Spotykamy różnistą zwierzynę, odżywiąjącą się na soczystych łąkach…
Ptactwo żywe...
… i takie ciut mniej
Ptactwo wyklute
Wracając zawsze zatrzymujemy się przy naszym szałasie.
Czasem nam go lekka nam go podleje...
Ognicho musi być!
Próby nawiązania relacji z rybami
Plac zabaw.
Ulubiona kabacza czynność biwakowa - zalewanie ogniska!
Drogi nie zawsze nadają się do jechania Na tej wycieczce to chyba wychodzi więcej pchania niż kręcenia pedałami…
Spotykamy różnistą zwierzynę, odżywiąjącą się na soczystych łąkach…
Ptactwo żywe...
… i takie ciut mniej
Ptactwo wyklute
Wracając zawsze zatrzymujemy się przy naszym szałasie.
Czasem nam go lekka nam go podleje...
Ognicho musi być!
Próby nawiązania relacji z rybami
Plac zabaw.
Ulubiona kabacza czynność biwakowa - zalewanie ogniska!
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
W stronę naszego szałasu wybieramy się też kiedyś jesienią.
Bitwa na słoneczniki!
Konstrukcja już nieco podupadła, bardziej przypomina bezładną kupę gałęzi niż budowany kiedyś szałas. Drzwi ktoś spalił w ognisku No cóż.. Nic nie jest wieczne.. Może kiedyś zbudujemy inny szałas w nowym miejscu?
Na ognisko miejsce wciąż się fajnie nadaje, acz już dużo mniej widać piach, który rok temu naniosła powódź... Wszystko mocno zarosło.
Dary lasu i pól
Ślimaki chyba nie lubią chodzić po piasku?
A rzeka sobie płynie i pluszcze o cypelki…
Bitwa na słoneczniki!
Konstrukcja już nieco podupadła, bardziej przypomina bezładną kupę gałęzi niż budowany kiedyś szałas. Drzwi ktoś spalił w ognisku No cóż.. Nic nie jest wieczne.. Może kiedyś zbudujemy inny szałas w nowym miejscu?
Na ognisko miejsce wciąż się fajnie nadaje, acz już dużo mniej widać piach, który rok temu naniosła powódź... Wszystko mocno zarosło.
Dary lasu i pól
Ślimaki chyba nie lubią chodzić po piasku?
A rzeka sobie płynie i pluszcze o cypelki…
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Większość wycieczek nad Odrą odbywamy w okresie późnojesienno - zimowo - wiosennym. Głównie z tej racji, że letnią porą busz nadrzeczny staje się trudny do pokonania bez meczety, a komary, meszki czy inne kleszcze próbują intruzów pożreć żywcem Zimą chaszcz nadbrzeżny nadal jest gęsty, pokręcony i malowniczy, ale można dogodnie wbić w jego labirynty i cieszyć się ciekawą wędrówką.
Poniżej zbiorcza relacja z kilku różnych wycieczek w zimowych okresach, w warunkach krańcowo odmiennych. Bo zimowe dni przybierają najróżniejsze formy i kolory.
Pierwsza z nich upłynęła pod hasłem szadzi. Śnieg był, ale mało. Zmrożona wilgoć udekorowała za to wszystko wokół w malownicze, trzeszczące igiełki. Z daleka wygląda jakby wszystko osiwiało!
W niektórych miejscach ciekawe jest połączenie częściowo oszronionych traw i gałęzi z ciepłymi, wręcz letnimi kolorami reszty krajobrazu. Żółcie, rudości i brązy w całkiem sporej ilości przezierają spomiędzy szarych połaci zimy.
Najbardziej niesamowicie tego dnia wyglądają chaszcze z bliska! Bo każda najmniejsza, najbardziej zwyczajna trawka, gałązka, listek, baldach czy inna chmielowa rosochata szyszka, wszystko jest udekorowane dziesiątkami połyskujących w słońcu igiełek!
Struktura jak firanki czy wydzierganej na szydełku koronkowej serwetki!
Na naszej trasie nie brakuje również ptaków. Ptactwo jednak prezentują się normalnie, nie ma na nich kryształków szadzi
A i sam lód, porastający nadrzeczne kamienie, ma od czasu do czasu ciekawe formy.
Wieczór idzie.. Wracamy do zamglonego miasta..
Poniżej zbiorcza relacja z kilku różnych wycieczek w zimowych okresach, w warunkach krańcowo odmiennych. Bo zimowe dni przybierają najróżniejsze formy i kolory.
Pierwsza z nich upłynęła pod hasłem szadzi. Śnieg był, ale mało. Zmrożona wilgoć udekorowała za to wszystko wokół w malownicze, trzeszczące igiełki. Z daleka wygląda jakby wszystko osiwiało!
W niektórych miejscach ciekawe jest połączenie częściowo oszronionych traw i gałęzi z ciepłymi, wręcz letnimi kolorami reszty krajobrazu. Żółcie, rudości i brązy w całkiem sporej ilości przezierają spomiędzy szarych połaci zimy.
Najbardziej niesamowicie tego dnia wyglądają chaszcze z bliska! Bo każda najmniejsza, najbardziej zwyczajna trawka, gałązka, listek, baldach czy inna chmielowa rosochata szyszka, wszystko jest udekorowane dziesiątkami połyskujących w słońcu igiełek!
Struktura jak firanki czy wydzierganej na szydełku koronkowej serwetki!
Na naszej trasie nie brakuje również ptaków. Ptactwo jednak prezentują się normalnie, nie ma na nich kryształków szadzi
A i sam lód, porastający nadrzeczne kamienie, ma od czasu do czasu ciekawe formy.
Wieczór idzie.. Wracamy do zamglonego miasta..
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Nieraz bywają zimy całkowicie bezśnieżne - takie chyba lubię najbardziej! Drzewa i krzaki czasem zadziwiają rosochatością, a siano wisi na wysokości kilku metrów. Tak malowniczo bywa tylko po powodziach. W niektórych miejscach te chochoły przyjmują kształty jakiś przedziwnych stworów - i co najgorsze cały czas się ruszają na wietrze! I nawet trochę śpiewają, cienkim furkoczącym głosem...
Wieka woda przynosi też inne skarby - okna, drzwi, skrzynie...
A tak się prezentuje mój ulubiony sektor najgęstszych wiatrołomów, zawalisk popowodziowych i błoto-bagien z gatunku zasysających Plan tego dnia zakłada wędrówkę jak najbliżej lustra wody - niezależnie od okoliczności towarzyszących. Tempo zapewne mamy gdzieś 500 metrów na godzinę, ale za to ile radochy!
Czasami robi się trudniej niż zazwyczaj
A potem w nagrodę urokliwe, piaszczyste mierzeje!
Ciekawa konstrukcja - huba przebita patykiem. A patyk solidnie wrośnięty.
Chaszczowy popas.
I hamaczek na ulubionym drzewie o 20 pniach!
Wieka woda przynosi też inne skarby - okna, drzwi, skrzynie...
A tak się prezentuje mój ulubiony sektor najgęstszych wiatrołomów, zawalisk popowodziowych i błoto-bagien z gatunku zasysających Plan tego dnia zakłada wędrówkę jak najbliżej lustra wody - niezależnie od okoliczności towarzyszących. Tempo zapewne mamy gdzieś 500 metrów na godzinę, ale za to ile radochy!
Czasami robi się trudniej niż zazwyczaj
A potem w nagrodę urokliwe, piaszczyste mierzeje!
Ciekawa konstrukcja - huba przebita patykiem. A patyk solidnie wrośnięty.
Chaszczowy popas.
I hamaczek na ulubionym drzewie o 20 pniach!
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Są dni, gdy uda się trafić na dywany z kaczek! Acz takie zagęszczenie to napotkaliśmy chyba tylko raz! Grzały się w słońcu, nie uciekały na nasz widok i radosny gęgot setek dziobów niósł się polami wokół!
A potem kaczuchy postanowiły zmienić lokalizację - znów decyzja była zbiorowa.
I tylko czasem w cieniu można sobie przypomnieć, że jednak wciąż mamy grudzień. Zima jest, tylko się nieco przyczaiła!
Uroki niskiego stanu wody - czasem pojawi się na rzece nowa wyspa.
Albo plątanina półwyspów!
Wesoły ponton walczy z prądem! Silniczek rzęzi a trzech panów z pieśnią na ustach kontunuuje swój spływ. A my zazdrościmy!
Tu kiedyś pomieszkiwał bezdomny. No ale potem przyszła powódź…
Wędrujemy dalej, śladem miejsc, które zazwyczaj siedzą głęboko schowane pod wodą.
Zły brzeg wybraliśmy na wędrowanie… U nas jest zima, a tam nie!
Nie ma chaszcza nie ma wycieczki!
Był sobie ambitny bóbr! Ale chyba w końcu jednak się poddał? Czy to akcja zaplanowana i teraz czeka cierpliwie aż drzewo uschnie albo się samo obwali?
Naturalny szałas!
Atak grzankowych piromanów! Mini ognisko z popowodziowego sianka!
Wyspy, piaszczyste łachy… Jak nie nad Odrą!
Czasem jakieś wielkie drzewo chlupnie do rzeki!
A potem kaczuchy postanowiły zmienić lokalizację - znów decyzja była zbiorowa.
I tylko czasem w cieniu można sobie przypomnieć, że jednak wciąż mamy grudzień. Zima jest, tylko się nieco przyczaiła!
Uroki niskiego stanu wody - czasem pojawi się na rzece nowa wyspa.
Albo plątanina półwyspów!
Wesoły ponton walczy z prądem! Silniczek rzęzi a trzech panów z pieśnią na ustach kontunuuje swój spływ. A my zazdrościmy!
Tu kiedyś pomieszkiwał bezdomny. No ale potem przyszła powódź…
Wędrujemy dalej, śladem miejsc, które zazwyczaj siedzą głęboko schowane pod wodą.
Zły brzeg wybraliśmy na wędrowanie… U nas jest zima, a tam nie!
Nie ma chaszcza nie ma wycieczki!
Był sobie ambitny bóbr! Ale chyba w końcu jednak się poddał? Czy to akcja zaplanowana i teraz czeka cierpliwie aż drzewo uschnie albo się samo obwali?
Naturalny szałas!
Atak grzankowych piromanów! Mini ognisko z popowodziowego sianka!
Wyspy, piaszczyste łachy… Jak nie nad Odrą!
Czasem jakieś wielkie drzewo chlupnie do rzeki!
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Nasza wielka rzeka czyli wałami nad Odrą
Po roku nieobecności wracamy na nasze miejsce szałasowe. Ciekawe czy w ogóle jakis ślad po nim jeszcze został - w końcu budowaliśmy go już prawie 2 lata temu i od tego czasu nie przechodził żadnej konserwacji
Po drodze mijamy nadrzeczne place zabaw.
A potem pole słonecznika, na którym dokazują gołębie.
Odkrywamy też drzewka orzechowe! W przyszłym roku będę robić nalewkę! A póki co napychamy kieszenie - i będziemy zagryzać ogniskową kiełbaskę orzeszkami!
Tak wyglądają resztki naszego szałasu. Pewnie nie wiedząc nawet by się człowiek nie zorientował - ot pryzma gałęzi wyrzucona przez powódź. Acz po dokładnych oględzinach widzimy, że obiekt komuś oprócz nas służył! Część gałęzi jest powiązana sznurkiem i podparta od spodu inną żerdzią - ta główna oś "budynku" dawno się zawaliła. Nie będziemy więc podejmować próby odbudowy w tym samym miejscu. Znajdziemy inne! Nadrzeczne tereny mają to do siebie, że nie są stałe i niezmienne. Są w ciągłym ruchu i procesie przepoczwarzania. Nie ma tu szans na stabilizację.
Ognisko też palimy w nowym miejscu - tamto na pryźmie piachu całkowicie zarosło. Jest z nami oczywiście Krecik z dziewczyną. Teraz jak skubańce są dwa - to musimy im nosić większą flaszkę, bo Krecikowa doi jeszcze bardziej ochoczo! Na tą wycieczkę dołaczył też nasz nowy znajomy - Fenek. Acz mam wrażenie, że jest nieco onieśmielony (żeby nie powiedzieć zdegustowany) zachowaniem Krecików. Może się chłopak ośmieli? Kreciki nie jednego sprowadziły na złą drogę
Miejsce, w którym siedzimy przy ognisku, też jest w pewnym sensie szałasem - takim naturalnym! I całkiem solidnym! Przez pół godziny padał lekki deszcz i w ogóle nas nie zmoczył! Więc chyba taka rola szałasu! Przyroda widać lepiej buduje niż my!
A kolejny szałas zbudujemy tam!
Zaczątek nowej konstrukcji. Póki co stopień ażurowości jest znaczny, ale może będzie okazja w przyszłości coś tu jeszcze podziałać!
A rzeka sobie płynie, ryby pluskają, kaczuchy latają. Raz nawet plusnęło coś znacznie większego! To chyba był bóbr!
Po drodze mijamy nadrzeczne place zabaw.
A potem pole słonecznika, na którym dokazują gołębie.
Odkrywamy też drzewka orzechowe! W przyszłym roku będę robić nalewkę! A póki co napychamy kieszenie - i będziemy zagryzać ogniskową kiełbaskę orzeszkami!
Tak wyglądają resztki naszego szałasu. Pewnie nie wiedząc nawet by się człowiek nie zorientował - ot pryzma gałęzi wyrzucona przez powódź. Acz po dokładnych oględzinach widzimy, że obiekt komuś oprócz nas służył! Część gałęzi jest powiązana sznurkiem i podparta od spodu inną żerdzią - ta główna oś "budynku" dawno się zawaliła. Nie będziemy więc podejmować próby odbudowy w tym samym miejscu. Znajdziemy inne! Nadrzeczne tereny mają to do siebie, że nie są stałe i niezmienne. Są w ciągłym ruchu i procesie przepoczwarzania. Nie ma tu szans na stabilizację.
Ognisko też palimy w nowym miejscu - tamto na pryźmie piachu całkowicie zarosło. Jest z nami oczywiście Krecik z dziewczyną. Teraz jak skubańce są dwa - to musimy im nosić większą flaszkę, bo Krecikowa doi jeszcze bardziej ochoczo! Na tą wycieczkę dołaczył też nasz nowy znajomy - Fenek. Acz mam wrażenie, że jest nieco onieśmielony (żeby nie powiedzieć zdegustowany) zachowaniem Krecików. Może się chłopak ośmieli? Kreciki nie jednego sprowadziły na złą drogę
Miejsce, w którym siedzimy przy ognisku, też jest w pewnym sensie szałasem - takim naturalnym! I całkiem solidnym! Przez pół godziny padał lekki deszcz i w ogóle nas nie zmoczył! Więc chyba taka rola szałasu! Przyroda widać lepiej buduje niż my!
A kolejny szałas zbudujemy tam!
Zaczątek nowej konstrukcji. Póki co stopień ażurowości jest znaczny, ale może będzie okazja w przyszłości coś tu jeszcze podziałać!
A rzeka sobie płynie, ryby pluskają, kaczuchy latają. Raz nawet plusnęło coś znacznie większego! To chyba był bóbr!
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...