Tegoroczny urlop spędziliśmy w Rumunii. To duży kraj, więc ograniczyliśmy się tylko do północnych rejonów. Robiliśmy to co zwykle podczas urlopu, czyli trochę leżenia, trochę zwiedzanie i trochę gór. Tym razem w idealnych proporcjach, czyli leżenia mało, gór dużo Serdecznie zapraszam do obejrzenia i przeczytania fotorelacji.
Te wyglądające jak "kwitnące borówki" krzaki to karpacka odmiana rododendronów.
Czy masz jakieś aktualne info na temat możliwości poruszania się granicą rumuńsko - ukraińską na odcinku Roztoki (te koło Kreczeli czy Hnitessy) - Stoh?
Wybieram się od dawna, ale mnie głównie granica interesuje. A teraz się niestety porobiło, a to wojna na Ukrainie, a to imigranci zarobkowi. Spacery po granicach stają się nie tylko problemem administracyjnym, ale i można wplątać się w problemy związane z bezpieczeństwem osobistym. No cóż, trudno, trzeba czekać... Fajną wyprawę miałeś. A jak tam z miśkami?
One takie są, że jak słyszą, to schodzą z drogi, chyba, że się przypadkowo dostaliśmy między nie, a młode. No ale na biwaki to w takim razie trzeba stosować zasady z "bear country", czyli żywność co najmniej 200 metrów od miejsca noclegu, no i nie spać w ciuchach, w których robiło się kolację.
Miśki widziałem w górach w sumie 3x, gdzieś tam z daleka, widząc człowieka spokojnie się oddalały, albo nawet nie zwracały uwagi. Najniebezpieczniejsze bliskie spotkania z dzikimi zwierzętami miałem w swoim rodzinnym 100-tysięcznym mieście Jaworznie. Dwa razy pogoniły mnie dziki. Raz jak wlazłem za stadem w krzaki, żeby im zdjęcia porobić, a drugi podczas biegania, jak nagle wybiegłem na stado przechodzące przez drogę polną. Wniosek z tego taki, że w górach jest bezpieczniej
Obróbki na kompie nie ma żadnej - jpg prosto z aparatu. W stylach obrazu podniesione nasycenie kolorów, balans bieli ustawiany na bieżąco w kelwinach, korekty ekspozycji w zależności od potrzeb.