Relacja naprawiona, zapraszam...
Kilkanaście miesięcy temu padł pomysł na jesienne Pieniny. A jak Pieniny, to może jeszcze pobliski Spisz. Z takim jednym uzgodniliśmy terminy i pozostało czekanie do dnia startu.
Ja na południu zjawiam się dwa dni wcześniej. Jadąc „Zakopianką” od zawsze chciałem się zatrzymać na chwilkę przy pewnym obiekcie i jakoś zawsze przejeżdżałem. Tym razem czas dojazdu nie był zły, więc zajechałem pod Kościół Świętego Krzyża „na Obidowej” w Chabówce. Kościół powstał w 1757r na miejscu dawnej kaplicy. W roku 1994r budynek został przez nieznanych sprawców podpalony. Uratowany został tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności: akurat Zakopianką wracała specjalistyczna jednostka Straży Pożarnej z Krakowa. Dzięki błyskawicznej akcji udało się kościół uratować, spłonęła tylko jedna ściana z zabytkową rzeźbą Ukrzyżowania. Wkrótce dzięki ofiarności miejscowej społeczności kościół został odbudowany.
Tego dnia w planach miałem mała objazdówkę, głównie po drewnianych obiektach pogranicza Pienin i Gorców. Na początek zajeżdżam do Łopusznej. Jest tu kościół św Trójcy i św Antoniego Opata z drugiej połowy XVw.
Niedaleko jest urokliwy Dwór Tetmajerów z 1790r. Obecnie budynek jest filią Muzeum Tatrzańskiego i znajduje się w nim muzeum etnograficzne.
Rzut beretem od Łopusznej leży Harklowa. I tu warto zajrzeć dla kościoła Narodzenia Najświętszej Marii Panny z końca XVw.
Kilka chwil później jestem w Dębnie. Znajduje się się tu drewniany kościół św. Michała Archanioła 1480r. Obiekt wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wieżę z pochyłymi ścianami, silnie zwężającymi się ku górze, wzniesiono w 1601 r. Dziś jest to jedna z najstarszych konstrukcji tego typu w Polsce.
Udaje mi się zajrzeć „przez dziurkę od klucza” do środka. Dwa ołtarze boczne wykonane w stylu barokowym. W lewym, z 1651 roku, znajduje się szafka z gotyckimi rzeźbami Matki Boskiej z Dzieciątkiem w części centralnej oraz świętych Cecylii i Katarzyny po stronie lewej, Barbary i Doroty po stronie prawej. Figury datowane są na około 1440 rok.
Najstarszym zabytkiem kościoła jest krucyfiks z roku 1380.
Kolejny przystanek robię we Frydmanie. Jest tu kościół św. Stanisława z przełomu XIII/XIVw, obiekt uchodzi za najstarszy zabytek architektury sakralnej na Podtatrzu.
Tu też udało się zajrzeć… Do najstarszych elementów kościoła należą romańskie w kształcie okienko we wschodniej ścianie zakrystii oraz wczesnogotycka kamienna głowa na narożniku nawy nad nią. Od południa do nawy wiedzie wczesnogotycki portal. W oknach zachowały się gotyckie maswerki Dobudowaną od zachodu wieżę wieńczy unikatowa polska attyka z końca XVIII w. Zdobi ją zegar z zabytkowym mechanizmem, pod nim widoczne są drewniane kroksztyny – pozostałość po spalonym w 1781 r. drewnianym ganeczku strażniczym.
Z Frydmana mam „rzut beretem” do Niedzicy. Tu, nad brzegiem Zbiornika Czorsztyńskiego, ulokował się się Zamek Dunajec. Pierwsza wzmianka o warowni raz pojawiła się w dokumencie z 1325r. Jedną z najbardziej tajemniczych kart w historii zamku jest odnalezione, podobno tuż po II WŚ, inkaskie kipu – rodzaj zapisu informacji pismem węzełkowym, które zawiera ponoć informacje o ukrytym skarbie. Zamek niedzicki był plenerem wielu filmów. Od marca 1955 r. kręcono tutaj zdjęcia do filmu „Zemsta”. był również miejscem realizacji zdjęć m.in. do seriali telewizyjnych „Janosik” oraz „Wakacje z Duchami”.
Na przeciwległym brzegu widoczne są malownicze ruiny gotyckiego Zamku w Czorsztynie. Tutaj wespół z gorczańskim Lubaniem.
Podglądam chwilkę miejscowych…
Zajeżdżam również nad brzeg zalewu…
Natomiast z okolicznych wzgórz pięknie prezentuje się pasmo Lubania z widoczną wieżą na szczycie.
Ja kontynuuję „dojazd” i kolejny przystanek robię w rezerwacie przyrody „Przełom Białki nad Krempachami”. Rezerwat obejmuje krótki przełom rzeki Białki, pomiędzy skałkami Kramnicą (688 m n.p.m., wysokość względna 65 m) na prawym brzegu i Obłazową (670 m n.p.m., wysokość względna 47 m) na lewym.
Miejsce jest naprawdę urokliwe, tym bardziej, że spojrzawszy „za siebie”, mamy…
Tereny godne do uprawiania wspinaczki, można zatem podziwiać tytanów w akcji…
A ja jeszcze na chwilkę wrócę do sakralnych klimatów. We wsi Trybsz zwiedzam kościół pw. św. Elżbiety Węgierskiej z 1567r.
I znów działa „dziurka od klucza”. Wewnątrz barokowa polichromia z 1647. Na sklepieniu najstarsza malowana panorama polskich Tatr.
W przerwie od zwiedzania architektury sakralnej oddech górskim powietrzem biorę na punkcie widokowym „Litwinka” nad Czarną Górą. Pierwszy raz na tym wyjeździe mam tak bliską panoramę Tatr.
Z drugiej zaś strony piętrzy się Babia Góra wraz z Pasmem Policy.
Dziś jednak jest dzień dolin...i architektury z drewna. Kolejny obiekt mojego zainteresowania jest w Jurgowie. Mamy tu Kościół św. Sebastiana i Matki Boskiej Różańcowej z 1675r.
Kręcąc się lokalnymi dróżkami w przysiółku Rzepisk [Grocholów Potok], natykam się na kolejny drewniany obiekt [niespodzianka gdyż nie zaznaczony na mojej mapie!]. Jest to kościół Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Do jego budowy przystąpiono w 1955 roku, a już 9 lipca 1957 r. miało miejsce jego poświęcenie.
Na dobicie rannych zostawiam sobie kościół św. Katarzyny w Sromowcach Niżnych, gdzie planowałem załapać jakąś kwaterkę. Obiekt został wzniesiony w 1513r. Ostatnim nabożeństwem odprawionym w tym kościele była msza (pasterka) 24/25 grudnia 1986. Po remoncie, od 2010r, mieści się w nim galeria sztuki.
Jako, że drzwi tym razem były otwarte na oścież, zachodzę… W kościele pozostały obrazy św. Antoniego Paderewskiego i św. Katarzyny Aleksandryjskiej oraz ambona.
Pokoik znajduję bez problemu. W planach mam odespać dyżur i nocną podróż z Gdańska, a w kolejnym dniu będę chciał czysto rekreacyjnie pokręcić się po pagórkach polskiego Spiszu. Zaczynam od miejsca, które od dawna krążyło mi głowie – od Przełęczy nad Łapszanką. Stoi tu murowana dzwonnica z 1928r, która miała ostrzegać ludzi przed zbliżającą się burzą. Wierzono również, ze ma ona zdolności odpędzania burzy. 17 lipca 1967 podczas jednego z takich ostrzegań piorun zabił dzwoniącego w kapliczce młodego mieszkańca Łapszanki.
Z przełęczy rozciąga się bajeczny widok na Tatry!
Miedziane [z lewej] i Wołoszyn Wielki [w centrum].
Z przełęczy zupełnie nieśpiesznie wędruję zboczami Pustego Wierchu, następnie wchodzę na Piłatówkę [1004mnpm]. Alpejskie klimaty w wersji spisko-podhalańskiej…
Nowoczesną zabudowę okolic Podhala każdy zna, ale czasem można natrafić na takie perełki, wysoko nad Rzepiskami, w najwyżej położonym osiedlu w Polsce [Pawliki].
Kręcę się trochę bez celu, najpierw po Pawlikowskim Wierchu [1016mnpm], następnie schodzę na Sarnowską Grapę [900mnpm].
Stoją tu dwie kapliczki, młodsza…
i...starsza, kapliczka św. Jana z drugiej połowy XIXw. Kapliczka usytuowana jest na tzw „Drodze Umarłyk”. Nazwa wzięła się stąd, iż wsie Jurgów, Rzepiska i Czarna Góra nie miały swoich kościołów, więc tym odcinkiem polnej drogi szły rodziny z nieboszczykiem do kościoła w Łapszach Wyżnich.
A tak prezentują się wzgórza nad Łapszanką, po lewej najwyższy Kuraszowski Wierch [1038mnpm].
Po tej totalnej regeneracji kręcę jeszcze nieco po okolicy Sromowców. Tutaj charakterystyczne kształty okolicznych gór i dwaj przedstawiciele Pienin Czorsztyńskich – bliżej Stronia [663mnpm], w głębi Rabsztyn [691mnpm].
Gapię się na to co przede mną w kolejnych dniach…
Zachodzę do schroniska PTTK „Trzy Korony”
Kolejnego dnia pakuję już cały barłóg, który będę nosił na plecach. Na miejsce zrzutu podwozi mnie miły gość poznany na kwaterce w Sromowcach. Jako, że lądujemy w Łapszach Wyżnich w zamian za podwózkę wskazuję mu przełęcz nad Łapszanką jako godne miejsce by zacząć miło dzień. Ja natomiast za znakami czerwonymi kieruję się na Grandeus [795mnpm].
Szczyt jest bardzo widokowy, jako że Taterki są już „pod słońce” odpuszczam sobie focenie. Łypię za to w kierunku Babiej Góry…
Chwilkę mi zajmuje zejście do Dursztyna, gdzie znajduje się dość charakterystyczny kościół św. Jana Chrzciciela z 1989r
Opuszczam Dursztyn, żegnam chwilowo Spisz, a witam się z Pieninami Spiskimi. Znaki czerwone prowadzą na Żar [883mnpm]. Straszono mnie stromym podejście i...rzeczywiście. Rzeź.
Na szczycie znów południowy horyzont zajmują Tatry. Jest też bardzo widokowa wychodnia skalna na północ. Po „złapaniu oddechu” ruszam dalej i za jakieś 100m...niespodzianka! Na górze jest wieża, nie zaznaczona na mojej mapie [wyd. VII, 2017r]
Z wieży pięknie widać pasmo Lubania, w tle jest też Gorc, poniżej Frydman. Do tego mimo niedużej wysokości pewne poczucie „lufy” pod nogami.
Kolejne kilometry nie są zbyt ciekawe, głównie jest to łażenie po lesie. Widoki pojawiają się dopiero na górze Tabor nad Niedzicą. Znów Lubań, który w tej okolicy „gra pierwsze skrzypce”.
Jest też zamek w Czorsztynie…
...oraz ten w Niedzicy.
Ja natomiast patrzę na wschód, na to co przede mną – Pieniny Czorsztyńskie.
Około 14-tej schodzę do Niedzicy. Kończę wędrówkę solo.
Ponieważ tam oczekuje mnie już od kilku minut On...niejaki Menel!
Idziemy na placek kasztelański do „Hajduka”. Po posiłku czas na rozkminkę. Myślimy rozbić się na pobliskiej przełączce. Opuszczamy lokal, przechodzimy zaporę, mijamy klimatyczną bacówkę i podchodzimy bezszlakowo na trawiaste siodło pomiędzy Łysą Górą, a Piekiełkiem.
Na przełączce ma miejsce mała scysja z bacą i jego...owczarkami. Nic tu po nas. Nasza wina była. :-/ Ruszamy dalej z zamiarem przebrnięcia do szlaku niebieskiego i ewentualnego noclegu na Przeł. Sańba. Średnio to wychodzi, bo w lesie łazimy raz w prawo, raz w lewo. Ostatecznie, już nieco po zmroku lądujemy na dość rozległej polanie. Tutaj dyskusja nad mapą - „gdzie my są”, ale i tak decyzja jest jedyna możliwa – zostajemy. I stało się dobrze, bo rano…
...widoki z namiotu nas „pozamiatały”.
Ustalamy też gdzie jest prawo, gdzie jest lewo, gdzie północ i południe. Tu niejaki Rabsztyn we wschodzącym słońcu.
Jemy śniadanie z takim widokiem…
Zwijamy biwakowy barłóg…I ruszamy w drogę!
Początkowo leziemy po prostu w górę przez las. Po chwili spotykamy grzybiarza, który uświadamia nas, że spaliśmy na hali na południowych stokach Macelaka [856mnpm]. Dobijamy do szlaku niebieskiego i dość sprawnie dochodzimy do Przeł. Szopka. Nie ma już legendarnego kefiru… Wspinamy się na Trzy Korony…
Jesienne Pieniny i Gorce na horyzoncie…
A nad nami krąży jakiś drapieżnik [jest jakiś ornitolog na sali?]
W dole Sromowce, na horyzoncie Tatry, we włosach górska bryza – ale trafiliśmy!
Z Trzech Koron, przez Czerteż, Czertezik, przychodzi nam podchodzić pod Sokolicę. Na szczytowej skałce znów…
Klimat jesiennych Pienin!
A my zerkamy już na wschód, za nami Pieniny Właściwie, przed nami Małe Pieniny…
No i nieco nadwątlona „klasyka Pienin”.
Schodzimy. Na polanach poniżej szczytu widzimy pobliskie wzgórza nas Szczawnicą oraz schronisko PTTK. Szlak sprowadza nas nad brzeg Dunajca. Tu, pomiędzy kwietniem a październikiem działa przeprawa promowa na drugi brzeg. Ładujemy „szafy” na pokład i płyniemy.
Pierwszym obiektem na drugim brzegu jest schronisko PTTK „Orlica”. Zachodzimy!
To był ciężki dzień. Mocno interwałowy. Czujemy go w nogach i ramionach. Zamawiamy schabowego w wersji „grande”, do tego po litrze Kofoli. Decyzja przychodzi naturalnie...zostajemy na noc.
Po solidnym śnie i godnym śniadaniu ruszamy na kolejne pienińskie szlaki. Przed nami Małe Pieniny. Zanim jednak pokażą nam swoje uroki musimy uporać się z zachodnią „ścianą” Szafranówki. Gdy już jakoś poszło wychodzimy na widokowe łąki, za plecami długo jeszcze piętrzyć się będzie masyw Trzech Koron.
Będąc na szlaku granicznym zawsze warto zerknąć na słowacką stronę mocy…
Szczawnica i najbliższe wzniesienia Pasma Jaworzyny w Beskidzie Sądeckim.
Łaźne Skały [773mnpm]
Źle nie wygląda również jesienna Jarmuta [794mnpm]
Zrzucamy klamoty na kilka minut…
Mamy mega-radochę z tych jesiennych klimatów w tak pięknych miejscach!
W partiach podszczytowych Wysokiego Wierchu bacówka z możliwością nabycia serów, żętycy itp., a także wodopój.
Do tej pory brakowało mi troszkę takich klimatów, są zatem i one!
Wysoki Wierch [898mnpm] z podejścia na Durbaszkę. Ta część Małych Pienin robi na mnie kapitalne wrażenie. Dla mnie w zasadzie „górski raj”…
Na Durbaszczce [942mnpm] Menel znakami znanymi jedynie wtajemniczonym zarządza...”małe pięć!”
Pogoda [o dziwo!] zaczyna się psuć, coraz więcej chmur i wiatr. W takim, gorszym nieco warunie, zdobywamy Wysoką [1050mnpm]. Dla mnie jest to ostatni szczyt do KGP...jestem pierwszy raz w życiu w Pieninach!
Na szczycie nie bawimy zbyt długo. Schodzimy wschodnim zboczem, u podnóża Wysokiej całkiem widokowe łąki.
I sama „wschodnia ściana” Wysokiej…
W tym miejscu opuszczamy Ojczyznę i schodzimy na Słowację. Opuszczamy też Pieniny, a wkraczamy w Magurę Spiską. Menel wymyślił wejście na Veterny Vrh, najwyższy szczyt tej części Magury. Po drobnych komplikacjach na szlaku, już w wieczornej szarudze dochodzimy do miejsca planowanego noclegu – chaty myśliwskiej pod szczytem.
Wieczór bardzo klimatyczny, gadamy z kubkiem herbaty na werandzie chaty, a cały zaganiany świat został gdzieś na dole.
Rano budzi mnie ryk szczęścia Menela. Po stronie słowackiej piękne „morza mgieł".
Wyłażę z namiotu...no cóż, znów Tatry!
Jest Łomnica, jest Durny Szczyt, jest Kieżmarski, jest Jagnięcy…
Biegniemy na „stronę polską”, a tu? Hit wyjazdu! Całość w gęstym „morzu mgieł”, tylko co wyższy szczyty wystają ponad...magia!
Taki widok na Trzy Korony „wbija w fotel”, w tle Lubań z wieżą.
Jest mocno klimatyczne…
Ja jeszcze na chwilę wracam do tatrzańskiej panoramy…
Po sesji foto wracamy do obozowiska, jemy śniadanie i powoli ogarniamy barłóg…
Chatkę po Veternym Vrh’em zostawiamy w dobrym zdrowiu i ruszamy na atak szczytowy…
Z okolic chatki widzieliśmy, że na szczycie łopocze słowacka flaga, ale to co zastaliśmy...przerosło nas.
Jaka specyficzna panorama Tatr, z Bialskimi po prawej stronie, a Wysokimi po lewej.
Masyw Veternego Vrh’u, dalej Małe Pieniny z Wysoką, na ostatnim planie Pasmo Jaworzyny w B. Sądeckim.
I rozstępujące się „morze mgieł”...
Ze szczytu schodzimy do Vel’kego Lipnika. Co jakiś czas mam widokowe łąki, z których najładniej prezentują Małe Pieniny z Wysoką na czele.
W Vel’kim Lipniku ładujemy się do „potravin” celem uzupełnienia płynów i szybkich kalorii. Na wejściu do miasteczka wita cerkiew św. Michała z 1794r.
Ze sklepu wracamy do szlaku czerwonego i podchodzimy na Przeł. pod Tokarnią [słow. Lesnickie sedlo]. Stąd w zasadzie połogimi łąkami powoli pniemy się w kierunku Aksamitki. Za plecami Małe Pieniny…
Horyzont zamyka Beskid Sądecki.
Słowacka odsłona Wysokiego Wierchu [słow. Ślachtovsku vrh]
Potem było nieco nużącego przebijanie się lasem do Czerwonego Klasztoru. Ostatecznie lądujemy na kładce nad Dunajcem, gdzie klasycznym widokiem kończymy wspólną imprezę.
Ostateczne zakonczenie ma miejsce klasycznie w gospodzie. Idzie trunek jedyny słuszny, wraz z vyprażanym syrem, hranolkami i omaćką.
Dla mnie był to jeden z najlepszych wyjazdów w karierze. Zagrało wszystko: towarzystwo, plenery, pogoda...ciężko będzie to przebić, ale próbować trzeba.
Dzięki za wspólne wędrowanie.
Należy przestrzegać przepisów BHP...zwłaszcza na kolei.