W tym roku była chęć aby po latach wrócić na Bałkany. Wyjazd nieco inny niż do tej pory, bo z 5-latkiem. Włóczenie się zatem odpadało, o zapominanych zaułkach bałkańskich też mogłem...zapomnieć Mnie ciągnęło w góry trochę takie bardziej...spektakularne
Ostatecznie wybór padł na Słowenię. Zahacza o Bałkany, ma piękne góry, jest malutkim krajem i przemieszczanie się jest łatwe, a na koniec...ma jeden z największych kompleksów termalnych i odkrytych basenów w tej części Europy. Kotwiczymy zatem w Terme Čatež. Jest zatem możliwość aby byczyć się na otwartych basenach, a w przypadku niepogody jest też opcja basenu zamkniętego. Ja natomiast mam jakieś 100km autostradą do najbliższych gór – Apl Kamnicko-Sawińskich!
W pierwszą stronę jedziemy z noclegiem w południowych Czechach. Wybór padł na Hustopeče .
Idziemy chwilę powłóczyć się po rynku…
A jak chodzi o Słowenię, to sama infrastruktura hotelu była ok, bo były baseny zewnętrzne, a w razie złej pogody 20metrowy basen wewnętrzny…
Jak chodzi o kompleks Terme Cateż, to był zlokalizowany 300m od hotelu. W cenie noclegu były 2 wejścia/dobę w obręb kompleksu, co w zupełności wystarczało. Ja nie jestem jakimś wielkim maniakiem wypoczynku nad wodą, ale tutaj naprawdę nie było możliwości aby się nudzić. Basenów jest kilkanaście, od brodzików dla najmłodszych do superwysokich zjeżdżalni dla “dużych dzieci”
Ja też zjeżdżałem…
Tu mnie jednak nie było…
Podczas pobytu na termach można było się trochę pobawić aparatem w innym świecie niż góry…
I część kompleksu widziana nieco z góry…
Takie tam…
Z aparatem na termach warto było też pojawić się porą nieco bardziej wieczorową…
Całkiem przyjemnie było też wokół kompleksu…
Czas jednak przejść do relacji właściwiej, czyli do outdoor’u. Byłem dogadany, że na miejscu pozwolę sobie na dwa, no może trzy wyskoki w górki…
Wszyscy wiemy co działo się w te wakacje w Słowenii, wielkie opady deszczu i zalana połowa kraju. Ten główny armageddon zaczął się dziać tydzień po naszym wyjeździe, ale i podczas naszego pobytu w Słowenii zdarzały się masywne ulewy i znaczne wichury, na tyle znaczne, że nie jeden raz po nocnej burzy wokół hotelu pokotem kładły się stare, wysokie drzewa…
Tak więc na swoje wyskoki czekałem w stresie i codziennie zerkałem na pogodę. Słowenia ma ten plus, że jest malutka i bardzo szybko przejezdna, z uwagi na autostrady wzdłuż kraju. My mieszkaliśmy przy granicy z Chorwacją, a pod granicę z Włochami czy Austrią dało się dojechać w...90min. Na pierwszy ogień nie było szlajania po górkach, ale był punkt widokowy, który upatrzyłem sobie jeszcze przed wyjazdem. Musiałem dojechać do wsi Jamnic, do pewnego kościółka… Już podczas podjazdu było pięknie! Na horyzoncie Karawanki z najwyższym Stol’em[2237mnpm]
A bardziej na wschód horyzont pokrywają Alpy Kamnicko-Sawińskie…
Jednak szczytem, który przykuwa najbardziej jest niejaki Storżić. Bestia wyrastająca wprost z Doliny Sawy. Nie jest najwyższy[2132mnpm], ale przewyższenie ma solidne…
Tak naprawdę przyjeżdża się tam celem obejrzenia pewnej świątyni, spod progów której jest zrobiona większość poprzednich fotek. Ta świątynia to Cerkev Svetega Primoża in Felicijana z 1501r. Jest takie miejsce, gdzie tło dla sacrum tworzy właśnie Storżić.
Po tych “wojażach” w końcu wg prognoz w górach miało być dobrze. Od początku za cel wybrałem sobie Alpy Kamnicko-Sawińskie. Jako szczyt rozgrzewkowy wybrałem Lediński vrh [2108mnpm]. Wstaję o 4:00, ruszam 20min później, około 6:00 parkuję w miejscu startu I zaczynam podejście. W dość dobrym czasie dochodzę do schroniska Kranjaska koća na Ledinah [1700mnpm]. W tle, po prawej, Karawanki na granicy słoweńsko-austriackiej.
Przy schronisku jest taras widokowy, warto się pofatygować. Na tej polanie w dole jest wyznaczony parking [płatny]
Karawanki o poranku jeszcze widoczne jako tako, później już zupełnie w mgiełce niestety…
Około 2h stąd, terenem niełatwym technicznie, można się dostać do innego schroniska – Ceśka koća [1542mnpm]
Widać stąd też górne przysiółki Zgornje Jezersko, z centralnie ulokowanym kościołem pod wezwaniem Sv Andrej…
Czas jednak ruszać dalej i wyżej
W okolicy Ledine mogę podziwiać północne zbocza Skuty[2533mnp], Skrbiny[2408mnpm] I innych molochów…
Doliny coraz niżej, a Karawanki na horyzoncie coraz mniej widoczne…
Ja tymczasem dochodzę powoli do grani, moim celem jest Jezersko sedlo [2036mnpm], po lewej stronie widzę już mój dzisiejszy cel – Ledinski vrh [2108mnpm]
Na przełęczy, stąd już blisko na mój pierwszy alpejski szczyt…
Odwracam się, stąd przyszedłem. Schodzić też będę tą samą drogą, tutaj nie ma możliwości zrobienia pętelki.
Od przełęczy odbiega też trawers na kolejna przełęcz – Savinjsko sedlo [2001mnpm], potem żałowałem, że tam nie pobiegłem w drodze powrotnej i nie zajrzałem celem obczajenia widoków…
Szlaki oznaczone są dobrze, choć jednolicie – biała plamka z czerwoną obwódką. Są też szlakowskazy.
Od przełęczy idę już granicą słoweńsko-austriacką, mój szczyt już całkiem blisko.
Zerkam więc w dół na malownicze doliny po stronie austriackiej
W końcu docieram na szczyt, jest około 9:30. Z wierzchołka najładniej prezentuje się pobliska Velika Baba [2127mnpm]
Okolica ogólnie też niczego sobie…
Ze szczytu zerkam również na stronę austriacką…
Ze szczytu widać też schronisko, z którego ruszyłem na “atak szczytowy”, dalej szlak przebiega do schronu Ceśka kota.
Na szczycie zabawiłem “z pół godziny” - foty, drugie śniadanie, kontemplacja itp. Potem tak jak pisałem, zejście tą samą drogą. W pierwszą stronę sunąłem “na czas”. A teraz mam...czas
Rozglądam się. Stado kamzików!
Pod Skutą[2533mnpm] jest całoroczny lodowczyk. Ledenik pod Skuto.
Przystaję też pod schronem jednej z lokalnych organizacji. Całość zamknięta na głucho, ale widok sprzed ładny!
Przed schroniskiem jeszcze napawam się różnicą wysokości, horyzont niestety jest już za chmurami. Dolinka w dole tak czy inaczej prezentuje się urokliwie
Samo zejście jakoś poszło. W końcu doczłapałem do parkingu. Na słoweńskich szlakach klasa – wychodek!
Wyjazd z doliny prezentuje się tak…
Rzut oka po raz ostatni na góry, w pobliżu widziany z grani kościół Sv Andrej
Pierwszy dzień w Alpach Kamnicko-Sawińskich za mną. Wiem, że będę mógł wyskoczyć w te góry tylko jeszcze jeden raz. Na drugi dzień pogoda też ma być niezła. Decyduję się zatem zaatakować “dach” pasma, czyli Grintovec [2558mnpm]. I znów 4:00 pobudka, 4:30 wyjazd, 6:00 przyjazd na parking. Na parkingu już kilka stoi. Upewniam się co do szlaku I ruszam. Dzisiejszy dzień do duże przewyższenie – około 1600m. Na początek trzeba wdrapać się na przełęcz Kakrsko sedlo [1793mnpm], gdzie klimatycznie ulokowani schronisko Cejzova koća.
Z przełęczy poranne widoki na wschód…
Jako, że na przełęcz prowadzą z obu stron strome podejścia, nie ma to oczywiście drogi jezdnej. Kwestię transportu do/z schroniska rozwiązano za pomocą takiej zmyślnej “windy linowej”
Ja zanim ruszę na szlak jem śniadanie i kręcę się po werandzie obserwując południowe zbacza Grintovca, tam też biegnie szlak turystyczny na szczyt.
Sam szczyt widoczny jest sprzed schroniska doskonale, wiec dokładnie wiem na co się porywam…
Z przełęczy ładnie prezentuje się też potężny masyw Storżica [2132mnpm], oddalony o kilkanaście kilometrów.
Przed schroniskiem paradują również wrończyki, szukając resztek po śniadaniu turystów, chwilkę zabawiłem w ich towarzystwie
Czas ruszyć jednak pod górę, choć trochę to odwlekam…
Na południe od przełęczy krajobraz zajmuje Velka Kalska gora [2058mnpm]
Cóż, samo podejście jest bez trudności technicznych, jest jednak żmudne, mozolne. Na dość krótkim odcinku trzeba zrobić prawie 800m przewyższenia. Całość zajęła mi około 2,5h.
Ze szczytu majestatycznie prezentuje się pobliska Jezerna Koćna [2540mnpm]
Na wschodzie zaś mamy Dolgi hrbet [2470mnpm], Skrbinę [2408mnpm] oraz najwyższą Skutę [2533mnpm], którą dzień wcześniej widziałem od północy, tam gdzie leżakuje Ledenik pod Skuto…
Kształtny szczy na horyzoncie, to Ojstrica [2350mnpm], przed wyjazdem miałem chrapkę na Małą Ojstricę [2013mnpm] plus ewentualne wejście na Ojstricę, ale...nie wyszło. Trzeba tu kiedyś wrócić.
Zerkam też w doliny, bo przewyższenie robi wrażenie. Po lewej horyzont zajmują graniczne Karawanki.
No cóż...naprawdę tam byłem
Podczas zejścia w oczy rzuca się Kalski Greben [2224mnpm]
Widok na Kokrsko sedlo ze schroniskiem Cejzova koća [1793mnpm]. W dół od schroniska w dolinę odchodzi “mój” szlak. Przyznam, że ten dzień mnie sponiewierał mocno. Nie szło mi się super, na szlaku głównie mnie wyprzedzano, a ja wyprzedziłem nielicznych [muszę przyznać, że Słoweńcy naprawdę śmigają po górach ]
Jak chodzi o miejscową kuchnię, to dwa główne posiłki mieliśmy w hotelu, gdzie na szczęście nie brakowało kuchni lokalnej, którą wybieraliśmy pośród innych, bardziej uniwersalnych potraw [90% gości to Słoweńcy, reszta to Austriacy I Chorwacji, potem garstka Włochów, Polaków, Czechów…]
Zdarzyło się jednak raz czy drugi wyskoczyć do knajpki, wówczas szły na ten przykład owoce morza…
...czy też dania bardziej mi odpowiadające, jak pljeskavica.
I to by było na tyle z wojaży po Słowenii.
W drodze powrotnej zacisnąłem zęby pojechaliśmy na raz do Gdańska – 1300km, Szymon wytrzymał to super.
Po drodze pit stop wypadł w Czechach, więc na koniec urlopu też sobie nie odmówiliśmy klasyki…
...česneková polévka!
oraz...smažený sýr!
No by było na tyle…
W zasadzie tylko liznąłem Słowenię I góry. Głównie atrakcje tego pięknego kraju ominąłem z daleka. Na pewno warto tu wrócić, do Alp Kamnicko-Sawińskich, w Karawanki, o Alpach Julijskich nie wspominając...
Słowenia, lipiec 2023r - fotorelacja
Słowenia, lipiec 2023r - fotorelacja
Należy przestrzegać przepisów BHP...zwłaszcza na kolei.
Re: Słowenia, lipiec 2023r - fotorelacja
Wyjazd nieco inny niż do tej pory, bo z 5-latkiem. Włóczenie się zatem odpadało, o zapominanych zaułkach bałkańskich też mogłem...zapomnieć
Czemu? 5 latki bardzo lubią zapomniane zaułki!
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "
na wiecznych wagarach od zycia...
na wiecznych wagarach od zycia...
Re: Słowenia, lipiec 2023r - fotorelacja
buba1 pisze:Wyjazd nieco inny niż do tej pory, bo z 5-latkiem. Włóczenie się zatem odpadało, o zapominanych zaułkach bałkańskich też mogłem...zapomnieć
Czemu? 5 latki bardzo lubią zapomniane zaułki!
Hej!
Sorrewicz Buba, że dopiero teraz...
Wiesz u mnie w domu regularną włóczęgę, to uskuteczniam tylko ja, więc na wyjazdach rodzinnych muszę się...dostosować.
ale staram się w Młodym zaszczepić żyłkę wędrowniczą i turystyczną
Należy przestrzegać przepisów BHP...zwłaszcza na kolei.