"Trzy grosze" ode mnie...
Spałem na Śnieżniku tylko raz - 6 lat temu podczas wędrówki Głównym Szlakiem Sudeckim (sierpień 2005 r.). Przyszliśmy z kolegą gdzieś pod wieczór, a była to niedziela. W jadalni było już pustawo, ale do baru stało kilka osób w kolejce. Mój kolega poszedł załatwić nam nocleg. Dałem mu swoją legitymację PTTK - kartę rabatową (zniżka 20% na nocleg). Gdy wrócił, opowiedział mi coś takiego:
1) Mieliśmy fart, bo zostały dwa ostatnie wolne łóżka w schronisku i to my je zajęliśmy
2) Podał moją legitymację PTTK i powiedział, że kolega ma zniżkę na nocleg. Pan za barem (czyli rzeczony Jacek) najwyraźniej nie był tym zachwycony. Nagle jednak prawie się uśmiechnął i z tryumfem obrócił kartę, by sprawdzić czy aby legitymacja jest ważna. Po zobaczeniu znaczka świadczącego o opłacie składki członkowskiej PTTK za rok 2005 r. jego twarz przypominała z powrotem chmurę gradową, a pod nosem wypowiedział on słowa, które mój kolega jednak usłyszał. Było to jakże często słyszane w naszym kraju "k...a mać!"
A teraz mój komentarz. Byłem w zeszłym roku 3 miesiące na stażu w Punkcie Obsługi Klienta PZU Życia S.A. we Wrocławiu. Stykałem się wielokrotnie z ludźmi, którzy rozładowywali na mnie swoje rzeczywiste lub urojone krzywdy i frustracje. Ja jestem nastawiony do życia pogodnie i starałem się im pomóc albo ich uspokoić. Tylko raz straciłem zimną krew i odpowiedziałem jednej babie, że skoro nie chce, żebym jej pomógł, to tego nie zrobię, ale jej sprawa przez to straci [żebyście usłyszeli tą histeryczną reakcję damulki!]. Wiem, że 3 miesiące to nie 10 lat, a POK PZU to nie schronisko górskie, ale coś jest na rzeczy. Słuchając po raz 1000. tego, że zupa jest za słona, bigos za zimny, kolejka zbyt długa, podłoga zbyt brudna, ławek w jadalni zbyt mało, pogoda zbyt brzydka etc. też pewnie nie uśmiechałbym się od rana do wieczora. No, z rana to pewnie jeszcze tak