buba1 pisze:lechu, ja jednego totalnie nie rozumiem.. czy te schroniska i chatki do ktorych jezdziles 30 lat temu, w czasach jak turystyka gorska jeszcze nie upadla, gdy studenci i uczniowie jeszcze chodzili po gorach- wygladaly tak jak te wyglancowane czeskie obiekty?? czy chatki studenckie czy ptsmy (ktore wtedy jeszcze istnialy) w sudetach ,ktore czytajac twoje posty ma sie wrazenie ze milo wspominasz, byly takie "utrzymane" na wysoki polysk??
30 lat temu zupełnie innny był standart życia. Zupełnie inaczej wyglądały nasze mieszkania i domy gdzie mieszkamy. Latem 2007 roku wybrałem się w polskie góry i zanocowałem w jednym z prywatnych schronisk bardzo polecanym z ocenami 5.0 lub 4.5 i na wejściu przeżyłem spadek standartu w stosunku do tego co mam u siebie w domu. Oczywiście zaodoptowałem się. Jednak nie zapomnę pokoju do którego wpadał dym z komina, pościeli o której miałem wrażenie że ktoś spał. W czeskich obiektach może nie podobać mi się styl budynku ale zawsze jak spałem była zasada czuj się tak dobrze jak w domu. I tutaj nie chodzi o wysoki połysk ale o pewne minimum: czyste pokoje, ciepło w środku, normalne nie popisane łóżka, zadbane toalety, miła obsługa. Z tym minimum jest problem po polskiej stronie.
buba pisze:byles kiedys na jakiejs studenckiej bazie namiotowej???

Owszem nie raz. Podałem przykład, nie jedyny Zdonova, czegoś podobnego do naszych baz namiotowych. Zauważ cennik jest podobny.
Możesz spać we własnym namiocie. Jest miejsce na ognisko.
W Czechach nocleg jest w kilkuosobowych domkach drewanianych a na bazie polskiej w wielkim namiocie wojskowym.
W Zdonowie jest też dostęp do toalet i prysznicy. Na studenckiej bazie toaleta jest drewniana a kąpiel w rzece. Nikt Tobie nie zabrania w Czechach kąpieli w strumieniu górskim.
Obok bazy namiotowej jest również jakiś budynek gdzie możesz sobie zamówić posiłki.
Co w tym złego, że Czesi trzymają takie chatowe osady na wyższym poziomie niż nasze studenckie bazy namiotowe. Klimat jest zachowany,
pali się ognisko.
Podobny klimat panował na kempingu Dolina w miejscowości Vrbno
pod Pradedom gdzie byłem latem 2007 roku. Mili spokojni ludzie, przeważnie młodzi. Na jednym domku to wisiały nawet klimatyczne puste butelki po różnych alkoholach ale nikt w nocy nie zakłucał ciszy nocnej nikt nie rzucał słowami typu sa.ra itp. Obsługa codziennie czyściła łazienki. Kto chciał to mógł sobie wieczorkiem pójśc na piwo czy kofolę do baru na kempingu. Nie muszę dodawać, że była dostępna również kuchnia. A towarzystwo międzynarodowe: Niemcy, Holandia, Polska i najwięcej Czechów. Jednym słowem bardzo sympatyczny wyjazd.
A beskidzkie studenckie bazy namiotowe- owszem wielokrotnie na nich nocowałem i bardzo ceniłem tą formę odpoczynku. Moją ulubioną bazą była już nie istniejąca baza w Chucie Wysowskiej. Z sudeckich to załapałem się jeszcze w końcówce na bazę przy Jaskini Radochowskiej.
Co do uprawiania turystyki to pro sportowe uprawianie turystyki w Czechach sprowadza się do kilku ciekawych autentycznych
obserwacji:
a) małżeństwo Czechów już w wieku przedemerytalnym wybiera się na 80 km trasę po górach rowerem,
b) spotykam młodych Czechów pod wieczór na Smrku granicznym w Rychlebach dotarli aż z Biłej Vody

będą spać na górze rozkłądają tylko tropik od namiotu,
c) turyści co nie przepadają za długimi całodziennymi trasami wysiadają z pociągu w malowniczej Ramzovej i idą szeroką łatwą drogą do Paprska.
Zupełnie inny obrazek zobaczyłem w Skalnych Miastach. Spotkałem tam dziewczynę z chłopakiem z Polski. Ona ubrana jak dama w najmodniejsze kozaczki w tym sezonie a właściwie takie miejskie buty zimowe ocieplane z wystającym kożuszkiem. On w butach od garnituru palił na przełęczy papierosa zestresowany, że jeszcze nie dotarł do jeziorka. Jak dla mnie to niech ludzie chodzą sobie jak chcą ale takie przykłady mówią jedno dla tej pary góry nie są ważne bo nawet nie zainwestowali w odpowiednie buty. W góry wybierają się sporadycznie i nie widzą sensu wydawania pieniędzy na buty do uprawiania sportu.
Takich przykładów jest dość sporo w naszej części Sudetów. To zjawisko w połączeniu z syndromem Zakopanego może mieć bardzo poważne konsekwencje, bo przybliża wizję obowiązkowych ubezpieczeń w górach.
W polskich Sudetach też spotyka się autentycznych wielbicieli gór ale jest ich zdecydowanie mniej niż w Czechach. Różnimy się również w ubiorze. U nas prawdziwy wysyp sportowych strojów na wycieczkach wystąpił dopiero po otwarciu Decathlona. Sklep ten jest pomocny turyście-sam sporo tam kupiłem ale kilka razy po wizytach w czeskich sklepach w Jeseniku zobaczyłem duża słabośc Decathlona.
Ostatnio zaobserwowałem bardzo pozytywne zjawisko w polskiej części Sudetów- jakąś modę na kijki trekingowe. Sam jestem fanem tego rozwiązania i nie bardzo sobie wyobrażam już chodzenia bez kijków.