Przewodnictwo turystyczne w Sudetach

Gdzie jechać? Jak dojść? Co zobaczyć? O turystyce w Sudetach.
Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Przewodnictwo turystyczne w Sudetach

Postautor: Lech » 06-05-2006 08:45

Co kieruje ludźmi, że starają się o uprawnienia przewodnicka sudeckiego?
Praca zarokowa - to rzecz zrozumiała, choć z tej profesji wyżyć się raczej nie da. Ale co jeszcze? Pytam dlatego, że:

- prowadzą stada nieprzygotowanych, kondycyjnie i zdrowotnie zróżnicowanych ludzi,
- mają we łbie poczucie ogromnej odpowiedzialności za całą prowadzoną chałastrę,
- doskonale wiedzą, że ta cała chałastra właściwie najczęściej jest tam, bo po prostu jest,
- męczą się nad roślinkami i zwierzątkami albo nad erami geologicznymi i zlodowaceniami czy innymi ciekawostkami, czego i tak nikt nie słucha,
- sami z tego chyba nie mają przyjemności, no bo jaką można w takiej sytuacji mieć?

Nie piszę tutaj o prowadzeniu kilku osób, z którymi w ramach działalności klubowej zorganizowaliśmy sobie wspólną wędrówkę.
Sam od kilkadziesięciu już lat wprowadzam ludzi w Sudety, i mimo zdarzających się różnych trudności organizacyjnych, sprawia mi to satysfakcję...
Ale to są/byli moi Przyjaciele/ciółki ze środowiska turystów i krajoznaców - ludzie autentycznie zainteresowani turystyką kwalifikowaną.

W niejeden "długi weekend" obserwowałem sytuację w regionie karkonoskim - w skrócie" "Sodoma i Gomora"... Co ciekawsze, duża część przyjeżdża w celach wyłącznie "rozrywkowych". Zdecydowana większość pokonywała śnieżny teren w wygodnych "adidasach".
Część zwiedzających gubiła swojego przewodnika - a być może to przewodnik ich zgubił? - i wpadała w tarapaty orientacyjne. Często widuję w Karkonoszach te wieloosobowe "tramwaje" i za każdym razem nasuwa mi się taki dylemat: komu, po co i na co to?...
Obrazek

Awatar użytkownika
seba123
stary wyga
Posty: 1030
Rejestracja: 05-03-2006 12:34
Lokalizacja: z nienacka

Postautor: seba123 » 06-05-2006 09:04

o co Ci chodzi? chcesz wprowadzenia uprawnień „turysty sudeckiego”?

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 06-05-2006 09:17

seba123 pisze:o co Ci chodzi? chcesz wprowadzenia uprawnień „turysty sudeckiego”?


Absolutnie nie. Po to by wędrować po górach, pojedyńczo czy też w grupie, żadne formalne uprawnienia nie mogą być wymagane, bowiem wszelka tego rodzaju ingerencja urzędników państwowych w życie towarzyskie i sferę zainteresowań związanych z wypoczynkiem i stanowi naruszenie istoty wolności i praw obywatelskich.

Chodzi mi o refleksje i wyjaśnienie szeregu wątpliwości związanych z zasygnalizowanymi przeze mnie negatywnymi zjawiskami, zaobserwowanymi na turystycznych szlakach.
Obrazek

Awatar użytkownika
Apollo
Moderator
Posty: 3021
Rejestracja: 17-03-2005 00:08
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: Apollo » 07-05-2006 15:10

Może te pytania powinieneś zadać Lechu swojej żonie, która jest przewodnikiem PTTK?

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 07-05-2006 16:28

apollo pisze:Może te pytania powinieneś zadać Lechu swojej żonie, która jest przewodnikiem PTTK?


No nie tylko jej. Znam bowiem wielu przewodników - przewodnicy, kilku bez aktualnych ważnych uprawnień (byli nimi również niektórzy spośród tych, co odeszli już na niebieskie połoniny), są także wśród członków Klubu Sudeckiego z Poznania, któremu przezesuję. Oni mają te same wątpliwości co ja.

Jak chodzi o przewodnictwo w PTTK mojej żony, to już odległa przeszłość. Żona nie ma aktualnie obowiązujących uprawnień państwowych. Dlaczego? - powód bardzo prosty - z tego zajęcia, które ma charakter wybitnie sezonowy, wyżyć po prostu się nie da, więc musiała się poświęcić konkretnej stałej pracy zawodowej. To oczywiste, bo przecież nie mamy zamiaru dopłacać do interesu z własnej kieszeni. Zdarza się jej wprawdzie prowadzić wycieczki, ale wyłącznie w formie koleżeńskiej przysługi dla niewielkiego grona przyjaciół z naszego środowiska lub nielicznych grup związanych z osobami zaprzyjaźnionymi. I to ją w zupełności satysfakcjonuje.

Zresztą charakter wycieczek, jakie oprowadzała komercyjnie - i tak za niewielkim wynagrodzeniem (przewodnik miejski i terenowy) - znacznie różni się od prowadzenia po górach licznej chałastry, jaką obserwuje się głównie w Karkonoszach i w Górach Stołowych. Wątpliwości, jakie rodzą się podczas obserwacji tak licznych grup prowadzonych przez przewodników na górskich szlakach, jest wiele. Pytania o sens takiej turystyki przedstawiłem wyżej. Naprawdę trudno nam w pełni zrozumieć motywację tych ludzi, którzy się czymś takim zajmują.
Obrazek

buba

Postautor: buba » 08-05-2006 20:45

a ja sie zastanawiam po co w tak latwe gory jak karkonosze chodzic z przewodnikiem? wszedzie szlaki , co chwile schronisko.. jak ktos lubi gory moze kupic mape i jechac, jak nie lubi niech siedzi w domu. Troche smiesza mnie takie wycieczki ktore z przewodnikiem wchodza (lub wjezdzaja ;) na szrenice.. no chyba ze te "tramwaje" jada w gory dla towarzystwa, tego sie nie da wykluczyc ;) jednoczesnie nie mam nic do przewodnikow PTTK, sama czesto z nimi jezdze np. w gory rumunii czy ukrainy bo zapewniaja szybki dojazd na miejsce i fajne ogniska wieczorami :D

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 11-05-2006 10:55

buba pisze:a ja sie zastanawiam po co w tak latwe gory jak karkonosze chodzic z przewodnikiem? wszedzie szlaki , co chwile schronisko


Doprawdy trudno zrozumieć, dlaczego w górach w myśl obowiązujących przepisów w sposób nieskrępowany wolno chodzić tylko wszelkiej hałastrze, a wycieczce pod opieką regionalisty i pasjonata gór - już nie? Dlaczego przyjazną górom zorganizowaną turystykę kwalifikowaną nasze władze starają się, za przeproszeniem, upieprzyć, kiedy jednocześnie jakaś nieformalna grupa przez nikogo nie pilnowanych wyrostków ma w górach pełen luz.

I tak sobie myślę, po co i na co to całe przewodnicwo i związane z tym ograniczenia? Bo przecież wywalczony przez lobby przewodnickie przepis zobowiązujący grupy do wynajmowania przewodników jest po prostu potwornie głupi i szkodliwy społecznie.

Z przewodnikami to jest tak jak w fizyce - są dobre przewodniki i złe przewodniki. Miałem zresztą okazję uczestniczyć w różnych wycieczkach prowadzonych przez przewodników z uprawnieniami państwowymi i czasami ręce mi opadały, kiedy słuchałem bzdur jakie wygadywali. Z pasjonatami też tak bywa. Bywają lepsi i gorsi. Ale to nie znaczy, że wszystkich amatorów i hobbystów należy wrzucić obligatoryjnie do jednego wora i jednym pociągnięciem pióra jakiegoś ministerialnego urzędasa spisać na straty, a całej hałastrze i różnym partaczom, którzy związali się z tymi urzędasami niejasnymi układami dać pełen luz i szczególne przywileje.

Ustawodawcy zamiast wykazać się chęcią powściągnięcia co niektórych zbyt krewkich turystów, to dają przyzwolenie na syf na szlakach i na zawalanie gór śmieciami rozrzucanymi zwłaszcza przez owe wieloosobowe "tramwaje". Pozwalają nawet nieletnim na chodzenie samopas i robienie tam co chcą, bo coraz częstsze smarowanie sprayem po skałach to już powszechność. Ostatnia nowość z Tatr - napad i rabunek turystki, to faktycznie dowód, że rozwijamy się "w dobrym kierunku".
Obrazek

buba

Postautor: buba » 11-05-2006 22:15

a skad wiadomo czy wycieczka jest halastra czy jest pod opieka "regionalisty i pasjonata gor"? mozna sie przeciez umawiac jako grupa znajomych i wtedy nikt nikomu nic zarzucic nie moze.. a wydaje mi sie ze troche zbyt czarno widzisz dzisiejsza turystyke.. chyba nie wszyscy lazacy po gorach to halastra i piszacy po skalach sprejem zostawiacze smieci.. choc fakt ze i takich nie brakuje..zwlaszcza w dlugie weekendy przy glownych szlakach..ale wystarczy zejsc ze szlaku i juz sie innych ludzi spotyka :D

Awatar użytkownika
wirek
stary wyga
Posty: 1927
Rejestracja: 12-09-2004 21:43
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: wirek » 12-05-2006 08:33

Ja nie korzystam ze zorganizowanej formy turystyki. Ale nie chciałbym, żeby inni byli zmuszani do łamania prawa, głupiego, być może martwego, ale kto wie. Może jak pojedziesz z "dziką" grupą np. do PK "Chełmy" to pies z kulawą nogą za tobą nie spojrzy, póki się nie pojawisz w Wąwozie Myśliborskim. Przykładów można by mnożyć. Niebezpieczeństwo kontroli, a więc i odpowiedzialności wzrasta w rejonach atrakcyjnych turystycznie. Dlaczego ktoś, kto ma doświadczenie, zdobył kwalifikacje, nie może uzyskać uprawnień bo się źle urodził albo źle zamieszkał? Dlaczego musi korzystać z usług osoby posiadającej uprawnienia, ale kwalifikacje to już nie koniecznie? Być może wykonują tą pracę osoby skierowane przez powiatowe urzędy pracy. Znacznie więcej, niż w górach, jest wypadków na drogach, a jednak kierowców nie ograniczają równie durne regionalizmy.

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 12-05-2006 09:00

buba pisze:a skad wiadomo czy wycieczka jest halastra czy jest pod opieka "regionalisty i pasjonata gor"? mozna sie przeciez umawiac jako grupa znajomych i wtedy nikt nikomu nic zarzucic nie moze..


Można i w ten sposób, ale nie tędy droga. "Dura lex sed lex", więc każdy powinien mieć dopuszczoną prawnie możliwość poprowadzenia grupy wycieczkowej w polskich górach. W końcu wolność poruszania się po kraju gwarantuje nam Konstytyucja RP. Taką możliwość powinien mieć przykładowo historyk sztuki albo geolog interesujący się z racji wykonywanego zawodu pewnymi obszarami, a tym bardziej autor ciekawej publikacji krajoznawczej czy dajmy na to powieści historycznej opisującej dany teren. Nie powinno to być dozwolone tylko i wyłącznie dla posiadaczy państwowych uprawnień przewodnickich, a zakazane dla tych wszystkich, którzy takich uprawnień nie mają.

W Polsce wolność słowa i poruszania się po kraju nie jest ograniczona tylko do prelekcji w sali jadalnej schroniska czy poczekalni na dworcu kolejowym. Konieczność wynajmowania w terenie przewodnika, którego zadaniem jest wg ustawy o usługach turystycznych: "oprowadzanie wycieczek oraz fachowe udzielanie ich uczestnikom informacji o kraju, odwiedzanych miejscowościach, obszarach i obiektach"(Art. 20.2.), jest już ewidentnym ograniczaniem mojej wolności słowa i praw wolności osób, które wybrały się ze mną w góry na wycieczkę klubową, na której mam im coś ciekawego do pokazania. W końcu to oni powinni mieć wolność wyboru i decydowania, kto ich będzie oprowadzał po terenie.

Niestety, ale wg naszego chorego prawa mnie ani nikomu innemu, kto nie ma pełnomocnictwa od władz (czytaj: pozwolenia od cenzora), nie wolno prowadzić grupy turystów i udzielać informacji o kraju, odwiedzanych miejscowościach, obszarach i obiektach. Dlaczego? Ano dlatego, że wg kodeksu wykroczeń:
"Art. 60(1) (67) § 4. (69) Kto: 1) wykonuje bez wymaganych uprawnień zadania przewodnika turystycznego (...) - podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny."

Jest to więc jawna cenzura, pomimo wprowadzonego już w 1997 r. konstytucyjnego jej zakazu? Ano niestety jest. Z tym trzeba walczyć. Jak? Jednym ze sposobów jest uświadamianie szerokich rzesz turystów, że to niesprawiedliwie i szkodliwe społecznie, że w kraju deklarującym poszanowanie praw i wolności obywalelskich, gdzie oficjalnie zniesiono cenzurę, tak dalej być nie może.

buba pisze:a wydaje mi sie ze troche zbyt czarno widzisz dzisiejsza turystyke.. chyba nie wszyscy lazacy po gorach to halastra i piszacy po skalach sprejem zostawiacze smieci.. choc fakt ze i takich nie brakuje..zwlaszcza w dlugie weekendy przy glownych szlakach..ale wystarczy zejsc ze szlaku i juz sie innych ludzi spotyka


Wiesz czego domaga się ostatnio lobby przewodników turystycznych? Powołania policji turystycznej, która by miała kontrolować grupy czy prowadzi je uprawniony przewodnik. Coś niesamowitego. Ci ludzie poupadali na głowy. Głównym zadaniem policji turystycznej istniejącej rzeczywiście w wielu krajach jest ochrona turystów przed napadami, złodziejami kieszonkowymi i samochodowymi oraz pilnowanie czystości i kultury na szlakach, a nie nękanie i legitymowanie turystów, bo ktoś nie ma jakiegoś papierka.

Wracając do problemu hałastry, to wielkokrotnie spotykałem w wyższych partiach gór osobników wieku różnego ubranych w badziewie, których miałem wielką ochotę kopniakami w tyłek z gór przepędzić. Niestety jednak, a zarazem bardzo dobrze, że jest demokracja i wolno każdemu. Ale skoro niby to wolno każdemu, to pytam się: Dlaczego grupa uczestników wycieczki przyjaznej środowisku z jakiegoś klubu górskiego jest dyskryminowana i musi obligatoryjnie wynajmować sobie przewodnika do jej eskortowania i pilnowania? Pytam: przed czym? Czy to jest wolność?!
Ostatnio zmieniony 12-05-2006 09:03 przez Lech, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

buba

Postautor: buba » 12-05-2006 09:02

bardzo ciekawi mnie taka rzecz, np. bylismy w weekend majowy w bieszczadach w 15 osob.Czy to jest za duza grupa zeby sobie chodzic dziko i swobodnie bez przewodnikow i takich tam? zawsze mozna sie rozdzielic na dwie grupy i powiedziec "my tamtej siodemki nie znamy" ;)

Awatar użytkownika
Lech
bardzo stary wyga
Posty: 3612
Rejestracja: 08-01-2005 18:39
Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)

Postautor: Lech » 12-05-2006 09:28

buba pisze:bardzo ciekawi mnie taka rzecz, np. bylismy w weekend majowy w bieszczadach w 15 osob. Czy to jest za duza grupa zeby sobie chodzic dziko i swobodnie bez przewodnikow i takich tam? zawsze mozna sie rozdzielic na dwie grupy i powiedziec "my tamtej siodemki nie znamy"


Jeżeli była to wycieczka zorganizowana, niezależnie czy komercyjnie, np. przez firmę turystyczną, czy tylko społecznie, to bez względu na ilość osób w grupie formalnie powinniście wynająć przewodnika górskiego z ważnymi uprawnieniami państwowymi na obszar Bieszczadów.

Według obowiązujących przepisów za wycieczkę zbiorową przyjmuje się każde wyjście w góry, gdzie pojawia się organizator w postaci np. firmy turystycznej, stowarzyszenia, kościoła, zakładu pracy, szkoły, oazy, czy obozu młodzieżowego. Ilość uczestników wycieczki jest nieistotna.

Zobacz więcej na stronie => http://www.vtrip.pl/document,,id,3725.html
Obrazek

buba

Postautor: buba » 12-05-2006 11:59

aha... a jesli skrzykuje znajomych i jedziemy w gory i jest nas 20 osob to nie trzeba? a jesli nazwiemy sie "kolem milosnikow szalasow bieszczadzkich" i zrobimy sobie koszulki kolowe to juz tak? czy tylko dla ugrupowan oficjalnych i zarejestrowanych?

jejku, ale prawo jest glupie...

lechu, a skad wiadomo jak jestescie w gorach ze jestescie grupa zorganizowana, zeby was scigac? moze o prostu sobie idziecie bo spotkaliscie sie w pociagu i zapalaliscie do siebie sympatia? ;)

Awatar użytkownika
seba123
stary wyga
Posty: 1030
Rejestracja: 05-03-2006 12:34
Lokalizacja: z nienacka

Postautor: seba123 » 12-05-2006 13:03

Buba >> chyba nie chodzi o to aby się bawić w kotka i myszkę
a skad wiadomo jak jestescie w gorach ze jestescie grupa zorganizowana, zeby was scigac? moze o prostu sobie idziecie bo spotkaliscie sie w pociagu i zapalaliscie do siebie sympatia?


Lechu >> nie musisz być organizatorem
organizator w postaci np. firmy turystycznej, stowarzyszenia, kościoła, zakładu pracy, szkoły, oazy, czy obozu młodzieżowego.
tylko jednym z grupy wędrujących i wtedy nikt nie ma prawa zabronić Ci pokazywać czego chcesz i mówić co chcesz (łącznie z pokazywaniem ptaka i opowiadaniem świńskich dowcipów :twisted: )

Przewodnicy z uprawnieniami są po to (tak myślę) aby grupa „kosmitów” (w tym np. nauczyciel, który nie ma pojęcia o bezpieczeństwie w górach) była zabezpieczona przed własną głupotą i odpowiednio przygotowana do wyjścia (jak on to zrobi to inna sprawa i tego powinna pilnować „policja turystyczna”). Przy okazji jak się płaci za takiego przewodnika to powinen on być przygotowany merytorycznie - po to są egzaminy i inne duperele. Osoba, która prowadzi np. wycieczkę szkolną musi odpowiadać za to co robi i za osoby, które prowadzi. Oczywiście zdarzają się wypadki, nieodpowiedzialni przewodnicy, ale od tego jest (powinna być) „polcja turystyczna” i ewentualne dochodzenie. Czy chcielibyście aby np. w szkole uczyli pasjonaci bez wykształcenia pedagogicznego?

Gość

Postautor: Gość » 12-05-2006 14:06

wirek pisze:Znacznie więcej, niż w górach, jest wypadków na drogach, a jednak kierowców nie ograniczają równie durne regionalizmy.


Ograniczają, np dozwolona prędkość w terenie zabudowanym.

Turystyką m.in. w górach rządzi pseudorynek usług.
Podhale na czele z tatrzańcami jest tej obrzydliwej komercji najlepszym przykładem.
W Sudetach nie jest źle.
Grupy dorosłych mogą swobodnie wędrować, bez przesady z "policją turystyczną".


Wróć do „Turystyka - pieszo i ogólnie”