Zaczynam żółtymi znakami rowerowymi...
Droga do Lubiechowa

Pętla autobusowa w Lubiechowie

Teraz zaczną się podjazdy
Leśnymi drogami docieram do wysokoścji Jeziorka Daisy, gdzie opuszczam szlaki (żółty rowerowy i zielony pieszy)

Jeziorko odwiedzę w drodze powrotnej, teraz duktem docieram do ścieżki dydaktycznej i tą na szczyt Witosz

jeszcze kawałek ścieżką i docieram do czerwonego szlaku Rowerowego

po wyjeżdzie z lasu mam takie widoczki na Góry Sowie i na Ślężę
<a target="_blank" href="http://www.radikal.ru"><img src="http://i081.radikal.ru/1107/a0/88f85810ea63.jpg" ></a>


a to moja dalsza droga w kierunku Pogorzały (nieznakowana)



W Pogorzale tylko przejad przez szosę i znowu pod górę w kierunku Modliszowa (wracam na znaki żółte rowerowe i zielone piesze)

rzut okiem za siebie

i dalej



asfalt w Modliszowie

Wioska maleńka ale za to z ciekawym kościołem (zwykle zamknięty, msza tylko w niedzielę o 9)
dwie rzeczy mnie interesują: czy to krzyże pokutne - tak wygląda i dlaczego Konserwator Zabytków zgodził się na tą dachówkę zamiast łupka na odnowionych kawałkach dachu?



następny etap to bardzo szybki zjazd do Złotego Lasu gdzie mamy zamknięte kompielisko w prywatnym władaniu

żółty szlak rowerowy mnie opuszcza, dalej mozolny podjazd zielonym pieszym



i dalej już z górki do Zagórza





w sklepie kupuję wodę do bidonów i dwa Grześki bez czekolady na obiad następnie wjeżdżam na zamek


zwiedzanie sobie daruję, byłem wiele razy, wszystko wygląda dokładnie tak jak 10, 20 lat temu... i tylko ten smrodek (z jakiejś fermy? z toi toiki?) jest nowy...
po krótkim odpoczynku zjeżdżam kamienistym, technicznym zjazdem do restauracji i ośrodka Wodniak. Wszysko opuszczone, pootwierane, pełno dzikich wczasowiczów, most wiszący zamknięty...
Domki wyglądają na niespecjalnie zdemolowane, w restauracji nawet nie pobite okna (





obecnie myślę, że jest to miejsce na darmowy nocleg choć całkiem bezpiecznie bym się tam nie czuł...
ciekawe, czy w niedługim czasie nie znajdzie się tam Nowy Prywatny Właściciel i nie zagrodzi tego pięknego miejsca...
pomału pora kierowac się w stronę domu, jadę jeszcze na zaporę lewym brzegiem zbiornika...


powrót zaplanowałem czerwonym szlakiem pieszym z Bystrzycy Dolnej przez Witoszów i Jeziorko Daisy. Fragment z Bystrzycy do Witoszowa tak dał mi w d. , że nie robiłem żadnych zdjęc. Od razu po zjechaniu z asfaltu w Bystrzycy najpierw jakieś 100 m wpychania roweru, potem z 1000 pchanie pod górę, w lesie atakowało mnie robactwo, muchy i kleszcze...
Gdy już jechałem chciała mi utoczyc krwi końska mucha. Usiadła na ramieniu i chciałem ją ubic puszczając jedną ręką kierownicę. No rower wymyślił inną koncepcję eksterminacji szkodnika, wjechał przednim kołem w głęboką, miękką koleinę a ja przelatując przez kierownicę przygnitłem muchę do ziemi barkiem...
Na szczęście było miękko i tylko się wytarzałem w pruchnicznej glebie.
Generalnie ten kawłek szlaku pieszego lepiej sobie na rowerze darowac.
Z Witoszowa już stosunkowo łatwo dotarłem nad Daisy i potem szybki zjazd do Świebodzic.
Podsumowując, szlaki piesze (zielony i czerwony) jeżlei nie prowadzą duktami leśnymi są bardzo zarośnięte i łatwo je zgubic kilka razy jechałem „na czuja” lub odnajdowałem gps-em. Trudno powiedziec kiedy ktoś szedł tymi drogami ostatnio, ja w ciągu wycieczki nie spotkałem nikogo.
Trochę statystyki:
długosc trasy 52 km
czas jazdy 4 h
czas postoju 2 h
prędkośc maks 60 km/h
śr. prędkośc ruchu 12,8 km/h
wys. minimalna 277 m.n.p.m.
wys. maksymalna 490 m.n.p.m.
płyny: 0,5 l wody przed, 3 l izotonika i 0,5 l piwa w trakcie i po też piłem
do domu zjechałem na 19, grill był już rozpalony...