Wystartowałem o 6 rano z Kędzierzyna szynobusem do Nysy, który był uprzejmy dojechać na g. 8, co jest kolejny argumentem, że Magistrala Podsudecka zeszła na psy.
Pogoda była przepiękna, +25 C, lekki wiaterek w plecy, co utwierdziło mnie w słuszności decyzji o wyborze dniu dojazdu.
Szybko objechałem starą cześć miasta, stwierdziwszy, że te dawniej niedowartościowane i zaniedbane miasto szybko nadrabia zaległości cywilizacyjne, i pięknieje z każdym miesiącem.
Z Nysy moja droga wiodła na północ, w kierunku Wzgórz Strzelińskich na pograniczu Opolszczyzny i Dolnego Śląska.
Za miastem podczas technicznego postoju celem sprawdzenia mapy, zatrzymał się jadący za mną nyski amator dwóch kółek, który spytał się, czy w czymś pomóc.
Lokalnymi drogami dojechałem do Frączkowa, gdzie jest zabytkowy pałac.

Pałac podziwiałem przez równie zabytkową bramę, gdyż posiadłość znajduje się obecnie w rękach prywatnych.
Dalej pognałem do Biechowa, który również jest zaszczycony pałacem, tym razem ogólnie dostępnym, gdyż mieści się w nim technikum rolnicze.

Obok pałacu jest kościół z podziemiami.

Za Biechowem powitałem Wzgórza Strzelińskie, a właściwie ich opolską część, z klimatycznymi panoramami.


W Jaszowie, korzystając z dobrej mapy topograficznej, wjechałem na przyjemną leśną drogę do Szklar.

Po drodze mogłem podziwiać skutki uderzenia pioruna w drzewo.

Przed Szklarami skręciłem z zastanawiająco równą , jak na pagurkowatą okolicę, drogę w kierunku Kamiennika.

Zagadkę przeznaczenia drogi szybko rozwiązałem, to dawna linia kolejowa Otmuchów- Przeworno, z pozostałościami obiektów inżynieryjnych.

Całkiem dobrze zachowały się wiadukty, po których można przejechać rowerem.


Przewozy pasażerskie zawieszono w 1976 roku, w 1993 rozebrano linię. Pozostały widoki, jakie mogli podziwiać pasażerowie z okien wagonów.


Na drzewach smętnie zwisały zwłoki linii teletechnicznej.

Dalej podążyłem do Dębowca, gdzie po drodze przekroczyłem administracyjną granicę opolskiego i dolnośląskiego. W Dębowcu mogłem podziwiać rozległą panoramą dolnośląskiej części Wzgórz Strzelińskich, z kulminacyjnymi wzniesieniami: Nowoleska Kępa (po lewej) i Gromnik (po prawej). Przełęcz pomiędzy wzniesieniami będzie celem mojego ataku.

W Bożnowicach był holenderski wiatrak z XVIII w., określenie "był' w czasie przeszłym jest jak najbardziej na miejscu, obecnie jest to potworek architektoniczny na prywatnym terenie. Na pocieszenie nielegalnie przekroczyłem granicę posiadłości, by popaść się na wcześnie dojrzałych jeżynach.

Ostrym zjazdem w dół wjechałem do Nowiny, gdzie napotkałem coś, co lubią eksploratorzy nieczynnych obiektów.



Po chwili służbowo dojechał również listonosz, który nawiązał rozmowę. Jako autochton potwierdził, że w niedzielę pogoda nie sprzyjała jeździe rowerem, i podjąłem słuszną decyzję, przesuwając weekend względem kalendarza o 2 dni

W Ostrężnej znajduje się przystanek PKS, który spełnia wymagania Ustawy Antynikotynowej, nieważne, że deszcz pada przez dziurawy dach, ważne, że jest przepisowo oznakowany.

Wreszcie dokonałem szczytowania


Oraz w kierunku zachodnim, na Ślęzę.

No i Gromnik

Na przełęczy osiadła wieś Dobroszów, z kolejnym wiatrakiem holenderskim.


Z przełęczy na złamanie karku zjechałem do Białego Kościoła, z zabytkową świątynią romańską, która przypomina podobne kościoły na duńskiej wyspie Bornholm.

Przed Białym Kościołem na dwie godziny zatrzymałem się nad Zalewem Gębczyckim, dając odpoczynek mojemu strudzonemu ciału na plaży i w wodzie

Miałem finiszować w Strzelinie, do którego dotarłem po 80 km, ale energia do tego stopnia mnie roznosiła, że pojechałem dalej do Boróweczka, aby nakręcić równe 100 km. Myślałem, co by jechać do Jaworzyny albo Imbramowic objeżdżając z południa Ślęzę, ale nie zdążyłbym na sensowny pociąg do domu. Tak więc udaną eskapadę zakończyłem przed 19 w Boróweczku, gdzie nawiązałem bliższe relacje z Przewozami Regionalnymi, które via Wrocław i Opole zawiozły mnie do domu.
Temat Wzgórz Strzelińskich pozostawiam otwarty, i chętnie do niego jeszcze wrócę.