Jeżeli lubisz ekstremalne wyzwania, walkę z własnymi słabościami to Przejście jest właśnie dla Ciebie! Rosa, mokradła, skały, kamienie, asfalty, piach, kurz, słońce i deszcz. Krótko mówiąc masz przed sobą: do pokonania 145 km marszu, 5000 metrów podejść, bagaż na plecach... i tylko 48 godzin!!! Więcej informacji na www.przejsciekotliny.ovh.org
www.skps.wroclaw.pl[/code]
Przejście dookoła Kotliny Jeleniogórskiej
-
- łazik
- Posty: 84
- Rejestracja: 13-06-2007 15:27
- Lokalizacja: Wrocław
-
- łazik
- Posty: 84
- Rejestracja: 13-06-2007 15:27
- Lokalizacja: Wrocław
Re: IV Przejście dookoła Kotliny Jeleniogórskiej (14-16.09.2
nie sądzę... ale też nie wykluczone
-
- łazik
- Posty: 84
- Rejestracja: 13-06-2007 15:27
- Lokalizacja: Wrocław
oj wirku chylę nisko czoło ale zdradziłeś się!!! już teraz wiemy kto w powyższej ankiecie zaznaczył najniższą pozycję
zapraszam na stronę SKPS
zapraszam na stronę SKPS
http://www.tramp.waw.pl/poradnik/idiotyka/
zobaczcie opis z 1-3.10.2002 z listy wycieczek
zobaczcie opis z 1-3.10.2002 z listy wycieczek
Ja też zaznaczyłem najniższą pozycję w ankiecie. Kiedyś chodziło się trasy idiotyczne wraz z SKPS. A wyczyn przejścia 145 km to żadna nowość: np. sympatycy SKPS Maciek L. i Krzysiek S. przeszli bez noclegu non-stop trasę ze Śnieżki w Karkonoszach na... Śnieżnik w Masywie Śnieżnika i to na dodatek - nie najkrótszą drogą, tylko przez Góry Kamienne (Góry Suche). To Ci dopiero wyczyn. Ba! Są już przejścia w odwrotnym kierunku!
Więcej infro na stronie Krzyśka:
http://ciamajda.ch.pwr.wroc.pl/~strasbur/ti/index.html
Więcej infro na stronie Krzyśka:
http://ciamajda.ch.pwr.wroc.pl/~strasbur/ti/index.html
No i po przejściu. Potrzebowałem 34 godzin. Przejście Karkonoszy to banał. Szybko stworzyliśmy czteroosobową czołówkę. Do przeł. Karkonoskiej było pięknie, ciepło, gwiazdki na niebie. Potem zaczęło się chmurzyć, na Śnieżce i Czarnym Grzbiecie wiało niemiłosiernie. Na podejściu na Skalnik zaczął padać deszcz i zrobiło się zimno. Na szczycie i na zejściu pojawiła się dodatkowo mgła, która bardzo nas opóźniła i zmęczyła psychicznie. W tych warunkach jeden z kolegów nadwyrężył sobie kolano i postanowił się wycofać na punkcie odżywczym na Różance. W Górach Kaczawskich pojawiły się dodatkowe problemy z nawigacją. Bardzo dużo szlaków jest zdewastowanych przez drwali, a drogi leśne dodatkowo rozjeżdżone przez ciągniki, co przy panujących od kilku tygodni opadach stanowiło dodatkową trudność w poruszaniu. Na szczęście już koło Kapeli (dokąd organizatorzy dowieźli nam ciepły posiłek, bo na Różance pojawiliśmy się wyprzedzając kuchnię) zaczęło się wypogadzać i ocieplać i na Okolu nawet zrobiliśmy sobie krótką przerwę w promieniach słoneczka. Na Górze Szybowcowej czekał na nas komitet powitalny i udzieliliśmy wywiadu prasie
http://www.jelonka.com/?module=template ... c6&id=3690
Dalszy marsz przebiegał bez sensacji. Między Jeżowem a Perłą Zachodu i w okolicach Goduszyna trochę chaszczowaliśmy. Na szczęście jeden z naszej trójki, Artur, jest Jelenogórzaninem i zna tamte tereny z wypraw rowerowych. Nocą osiągnęliśmy Szklarską Porębę Dolną. Zacząłem odczuwać zmęczenie - nie mogłem wziąć urlopu na piątek i nie spałem od 5 rano. Organizatorzy przywieźli nam około północy ciepły posiłek na Zakręt Śmierci. W trakcie jedzenia musiałem się położyć na 5 minut. Po posiłku ruszyliśmy w stronę Kopalni Stanisław. Odpadłem od kolegów, co jakiś czas musiałem kłaść się na ziemii żeby choć na chwilę zmrużyć oczy. Potem doganiałem kolegów i znowu na ziemię. Na asfalcie za Kopalnią Stanisław poddałem się. Pożegnałem kolegów, podłożyłem plecak pod głowę i zasnąłem na skraju asfaltu. Obudziłem się po 20 minutach snu. Zerwałem się do truchtu i dogoniłem chłopaków na punkcie kontrolnym w wiacie na Rozdrożu pod Cichą Równią. Goprowcy poczęstowali nas ciastkami i herbatą i ruszyliśmy dalej. Dojście do Przedziału nie było trudne, ale znalezienie przecinki, która miała nas doprowadzić do Wodospadu Kamieńczyka okazało się w ciemnościach niemożliwe. Weszliśmy w las i na krechę staraliśmy się dojść albo do czerwonego szlaku, albo do drogi jezdnej do Kamieńczyka. Udało się dojść do wodospadu akurat tak jak trzeba. Dalej już bez sensacji zeszliśmy do "Marysieńki" gdzie oczekiwali już na nas Bartek Podkański i Maciej Abramowicz. W sumie dobrze zorganizowana impreza, bardzo sympatyczna i na przyszły rok trafia do kalendarza
http://www.jelonka.com/?module=template ... c6&id=3690
Dalszy marsz przebiegał bez sensacji. Między Jeżowem a Perłą Zachodu i w okolicach Goduszyna trochę chaszczowaliśmy. Na szczęście jeden z naszej trójki, Artur, jest Jelenogórzaninem i zna tamte tereny z wypraw rowerowych. Nocą osiągnęliśmy Szklarską Porębę Dolną. Zacząłem odczuwać zmęczenie - nie mogłem wziąć urlopu na piątek i nie spałem od 5 rano. Organizatorzy przywieźli nam około północy ciepły posiłek na Zakręt Śmierci. W trakcie jedzenia musiałem się położyć na 5 minut. Po posiłku ruszyliśmy w stronę Kopalni Stanisław. Odpadłem od kolegów, co jakiś czas musiałem kłaść się na ziemii żeby choć na chwilę zmrużyć oczy. Potem doganiałem kolegów i znowu na ziemię. Na asfalcie za Kopalnią Stanisław poddałem się. Pożegnałem kolegów, podłożyłem plecak pod głowę i zasnąłem na skraju asfaltu. Obudziłem się po 20 minutach snu. Zerwałem się do truchtu i dogoniłem chłopaków na punkcie kontrolnym w wiacie na Rozdrożu pod Cichą Równią. Goprowcy poczęstowali nas ciastkami i herbatą i ruszyliśmy dalej. Dojście do Przedziału nie było trudne, ale znalezienie przecinki, która miała nas doprowadzić do Wodospadu Kamieńczyka okazało się w ciemnościach niemożliwe. Weszliśmy w las i na krechę staraliśmy się dojść albo do czerwonego szlaku, albo do drogi jezdnej do Kamieńczyka. Udało się dojść do wodospadu akurat tak jak trzeba. Dalej już bez sensacji zeszliśmy do "Marysieńki" gdzie oczekiwali już na nas Bartek Podkański i Maciej Abramowicz. W sumie dobrze zorganizowana impreza, bardzo sympatyczna i na przyszły rok trafia do kalendarza
Nie tylko organizatorów .
Wczoraj chwilę po 13 postanowiłem zaeSeMeSować do Wirka ze słowami otuchy. Przypuszczałem, że będzie gdzieś w G. Izerskich. Po minucie dostałem odpowiedź: "Dzięki. Już wracam do domu" .
Chyba nawet wiem, kto jest autorem poniższej odpowiedzi :
Gratulacje po raz wtóry!
Wczoraj chwilę po 13 postanowiłem zaeSeMeSować do Wirka ze słowami otuchy. Przypuszczałem, że będzie gdzieś w G. Izerskich. Po minucie dostałem odpowiedź: "Dzięki. Już wracam do domu" .
Swoisty rekord ustanowili Radosław Rój, Mirosław Wira i Artur Wójcik. Karkonosze przeszli w rekordowym czasie 6,5 godziny! – Trochę biegliśmy, ale truchtem – przyznali z uśmiechem.
Chyba nawet wiem, kto jest autorem poniższej odpowiedzi :
na twarzach nie mieli ani śladu zmęczenia. – A czym tu się męczyć? Przecież my tylko idziemy
Gratulacje po raz wtóry!
- Wędrowniczek
- podróżnik
- Posty: 180
- Rejestracja: 04-02-2007 21:45
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
Tak sie zastanawiam (co prawda od tego jest regulamin) czy to jeszcze jest "Przejście Kotliny" czy już przebiegnięcie.
SKPS z nami w Sudety
http://skps.wroclaw.pl
"Twój umysł pod czaszką już stężał jak nie rozlany w porę beton w betoniarce?" LR
http://skps.wroclaw.pl
"Twój umysł pod czaszką już stężał jak nie rozlany w porę beton w betoniarce?" LR
Wędrowniczek pisze:Tak sie zastanawiam (co prawda od tego jest regulamin) czy to jeszcze jest "Przejście Kotliny" czy już przebiegnięcie.
To było absolutnie przejście, no może z podbieganiem Informacje o tym, że biegliśmy są zdecydowanie przesadzone i służyły chyba tylko budowaniu nastroju. Co prawda ja i Radek znamy się z biegajznami.pl. Artur jest alpinistą i cyklistą górskim. Rafał, który szedł z nami i wycofał się na Różance również jest czynnym długodystansowcem. Podobnie czwarty na mecie Piotrek z Bydgoszczy, który spóźnił się 2 godziny na start i samotnie nadrabiał zaległości, jest naszym kolegą z biegajznami.pl i triatlonistą. Widać, że osoby które pokonały tą trasę nie prowadzą siedzącego trybu życia. To przejście nie jest imprezą biegową. Wbrew pozorom, jak dla mnie, to tylko Równia pod Śnieżką nadawałaby się do biegania nocą, no i może okolice "Stanisława". Poza tym, jak sam oceniam, w Sudeckiej Setce przebiegam może ze 40 km. Różnica między tymi imprezami jest kolosalna. "Setka" jest sportowa, organizatorzy dają świetną opiekę, ułatwiają nawigację. "Przejście" jest na prawdę turystyczne i wymaga sporo samodzielności. Gdybym spróbował pokonać ten dystans w stylu "Sudeckiej Setki", padłbym pewnie na Różance albo na Kapeli. Moim zdaniem sukces, czyli pokonanie dystansu w limicie czasu, daje jednostajny marsz bez zalegania w trawie. A przy 145 km pokus jest wiele.