Od kilku miesięcy mam w górach pecha jeśli chodzi o pogodę - słońce dowiaduje się, iż planuję się zjawić i bezczelnie chowa przed moimi wizytami. Trzeci weekend lutego miał być bezchmurny, więc wiedziałem, że trzeba będzie wykorzystać okazję i skoczyć gdzieś chociażby na jeden dzień. Podobnie jak w grudniu padło na Góry Opawskie.
Jeszcze półtora tygodnia wcześniej panowała w nich piękna zima...
...która pod wpływem wysokich temperatur praktycznie zniknęła. Zlaté Hory i okolica przypominały bardziej kalendarzowy kwiecień niż luty!
Parkujemy tradycyjnie w centrum dawnego Cukmantla i zaglądamy z Bastkiem do naszej ulubionej spelunki "Koruna". Ten lokal jest jak bagno - potrafi porządnie zassać, z tą różnicą, że z bagna wszyscy chcą się szybko wydostać, a z knajpy wręcz przeciwnie .
Nas połknęło na ponad 2 godziny, w czasie których oglądaliśmy zjazdy w czasie mistrzostw świata w narciarstwie alpejskim. Najciekawsze momenty były pod koniec zawodów, gdy występowali zawodnicy z dość egzotycznych krajów (m.in. z Albanii, Bośni, Serbii, Paragwaju czy RPA - reprezentanci Polski byli jeszcze bardziej egzotyczni i się nie pojawili), a większość z nich nie była w stanie dotrzeć do mety.
W niedzielne (przed)południe w środku siedziało całkiem sporo osób, głównie staruszków leniwie sączących napoje z kufli i grających w karty. W powietrzu unosi się charakterystyczna mieszanka skwaśniałego piwa i toalety, a barmanka czujnym okiem sprawdza, czy komuś nie trzeba nalać kolejnej porcji. Podczas płacenia rachunku zostawiłem napiwek w wysokości 18 koron, na co pani zareagowała głębokim pokłonem .
Na szlak wychodzimy już po 13-tej, ale trasę mamy dziś typowo rekreacyjną. Pogoda rzeczywiście jak marzenie, wręcz za ciepło! Już po kilku minutach muszę ściągnąć wszelkie nakrycia poza koszulką z krótkim rękawkiem, bo groziło mi przegrzanie!
Autoszrot z widokiem na kościół - czasem mają tu ciekawe okazy.
Bastek lubi długie... obiektywy . Ale tachać to ze sobą - masakra.
Ciekawe czy uda mi się kiedyś zobaczyć kaplicę św. Rocha od środka?
Wiosna panie sierżancie! Na zboczach głuchołazkiej Przedniej Kopy także próżno szukać śniegu.
Więcej białego pojawia się dopiero w okolicach drogi na Petrove boudy.
Ostatnie 500-600 metrów to jeszcze pozostałości zimy - śnieg jest mokry i nieprzyjemny.
Sporo osób z góry schodzi, ale wszyscy - poza dwójką rowerzystów - używają języka polskiego. Postanowiliśmy zatem poudawać Czechów, ale nie bardzo nam to wyszło, bo spotkaliśmy ... Baniaka z naszego forum, który nas zdemaskował .
Wejście na Biskupią Kopę zajęło nam więcej czasu niż zakładałem, bo ponad godzinę. Coś forma nie taka jak kiedyś...
Przy odnowionej wieży tłocznie, a chciałem najpierw napić się piwa. Niestety, pan Miroslav w budce stojącej po sąsiedzku go nie sprzedawał! Z czymś takim nie spotkałem się od lat!
Płacimy zatem 40 koron i wdrapujemy się po schodach na dach Kaiser Franz Josef Warte. Przejrzystość nie jest rewelacyjna, a najwyższe partie Jesioników akurat leżą w kierunku pod słońce.
Największe paskudztwo na Kopie, czyli budowane "od zawsze" schronisko pana Miroslava. Tak zeszpecić to miejsce!
Srebrna Kopa i schronisko PTTK z solarami.
Z 300-tką może sobie bardziej poszaleć niż ja...
...więc zamieniamy się obiektywami . Na pierwszy ogień idzie wojskowy radar w pobliżu szczytu Kraví hora, oddalony o jakieś 6,5 kilometra.
Zlaté Hory (Zuckmantel) w trzech zbliżeniach.
Nawet nie wiedziałem, że mają tam stadion! Położony jest w pobliżu ośrodka zdrowia, a to raczej rzadko odwiedzane przez turystów ulice.
Zlaté jezero. Stojący obok nas turyści długo się zastanawiali po której stronie granicy leży. Potem równie czasochłonnie próbowali zidentyfikować Pradziada.
Jarnołtówek (Arnoldsdorf) i kościół św. Bartłomieja. Głuchołazy (Ziegenhals), a bliżej Konradów (Dürr Kunzendorf) ze świątynią z okresu międzywojennego.
Prudnik (Neustadt) jest już nieco zamglony, a Nysa (Neisse) za prawdziwą mgiełką. Mimo to z ponad 20 kilometrów można rozpoznać dachy bazyliki.
I jeszcze spojrzenie w kierunku okolicy Pradziada - to chyba są trasy narciarskie przy Vysokej holi.
Powrót do normalnego obiektywu i pamiątkowe zdjęcia jak obcy facet wsadza mi rękę w ucho .
Schodzimy do poziomu gruntu, gdzie ujada stęsknione psisko.
Tę ruiny to powinni rozebrać, miejsce zaorać, a kosztami obciążyć właściciela!
Wzdłuż granicy idziemy kawałek na południe mijając m.in. rdzewiejącą Prahę.
Zakręt graniczny w pobliżu którego stało kiedyś schronisko Rudolfsheim rozebrane w 1954 roku. Nietypowy wysoki słupek wskazywał granicę między biskupstwem wrocławskim a ołomunieckim (a dziś styka się kraj morawsko-śląski z krajem ołomunieckim).
Teren wokół dawnego schroniska także należy do pana Miroslava spod wieży i także jest tu bajzel: stoją barakowozy, walają się jakieś sprzęty itp..
Schodzimy (a czasem zsuwamy się) do przełęczy pod Kopą.
Śnieg ostał się głównie... na ścieżce.
Na przełęczy odbijamy w lewo, aby zatoczyć pętelkę. Od strony schroniska idzie sporo osób w różnym przekroju ciuchów: od tych w krótkich rękawkach i z podwiniętymi spodniami (np. my) do ubranych jak na najtęższe mrozy.
Wstępujemy na godzinkę do schroniska Górnoślązaków. Ludzi sporo, ale wolne stoliki są. Zamawiamy dwie zupy pieczarkowe. Pani zza baru wyraźnie ma już wszystkiego dosyć, pewno od wielu godzin obiekt przeżywa oblężenie.
Po wyjściu na zewnątrz zrobiło się chłodniej, a słońce obniżyło swoją wysokość. Pora wracać do Czechów.
Na narciarskiej pętli Wolfa lodowisko - niektóre miejsca są tak śliskie, że można zakładać łyżwy. Szkoda, że nie wzięliśmy raczków!
Niebo nabiera coraz ładniejszych kolorków.
Do miasta udamy się trochę naokoło, bo miast zielonym wybieramy niebieskie i żółte barwy (górnośląskie ). Niebieski szlak musimy najpierw znaleźć, bo po wycinkach przepadło także sporo oznakowań.
Jest pięknie!
W tej części lasu, która na razie uniknęła spotkania z drwalami, zaglądamy do ruin zamku Leuchtenštejn. Zachowało się niewiele - fundamenty wieży, jakieś skromne kawałki murów oraz ślady po fosie. Równie mało wiadomo o samym zamku - powstał prawdopodobnie w II połowie XIII wieku jako strażnica na rubieżach biskupstwa Księstwa Nyskiego i już w następnym stuleciu miał zostać opuszczony.
Za lasem jesteśmy już po zachodzie słońca.
Zmieniamy kolor szlaku i obserwujemy gasnące promienie na horyzoncie. W tym momencie autentycznie czuję już wiosnę, jej zapach. Sam nie wiem czy się z tego powodu cieszyć czy raczej żałować - z jednej strony ta atmosfera to taki potężny kop radości i nadziei, z drugiej - nie zdążyłem się jeszcze porządnie nasycić zimą! Niby tyle tego śniegu spadło w górach, ale przy takich temperaturach znika on błyskawicznie...
Przecinamy przysiółek Rožmitál (Rosenthal), który powstał po parcelacji biskupiego majątku w XVIII wieku. Mieszka w nim około 50 osób.
Na wieży widokowej zapalano reflektor, a to oznacza, że dzień się skończył.
Chcieliśmy jeszcze coś zjeść w przyratuszowej restauracji, ale serwowali jedynie pizzę, więc ostatecznie posililiśmy się w knajpce obok dawnego przejścia granicznego. Również smacznie i nawet trochę taniej.
Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4191
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
- Lech
- bardzo stary wyga
- Posty: 3612
- Rejestracja: 08-01-2005 18:39
- Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)
Re: Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
Pudelek pisze:Bastek lubi długie... obiektywy . Ale tachać to ze sobą - masakra.
Ten sprzęt to jest leciutki w porównaniu z tym co ja kiedyś tachałem. Pentacon six TL z obiektywem Sonnar 2.8/180 to dopiero była cegła.Później tachałem Zenita TTL z dwoma obiektywami: Helios 2/58 i Pentacon 2.8/135. Samo żelastwo. Technologia konstrukcji z lekkich komponentów wówczas jeszcze była w powijakach. Do tego dochodziły kasety z filmami. To dopiero był ciężar...
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4191
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
Dlatego z błogosławieństwem przyjąłem pojawienie się fotografii cyfrowej, bo nawet przy zwykłej analogowej lustrzance tachanie ze sobą kolejnych filmów na wyjazd mocno mnie wkurzało
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
- Lech
- bardzo stary wyga
- Posty: 3612
- Rejestracja: 08-01-2005 18:39
- Lokalizacja: Poznań (spod Moraskiej Góry)
Re: Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
Bez komentarza...
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4191
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
gdybym miał na 2000 zdjęć mieć tylko 6 świetnych to bym w ogóle nie brał aparatu ze sobą
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
Re: Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
Wielu jest jeszcze amatorów Heliosa wspomnianego przez Lecha. A co powiecie na te 5 kg?
https://www.cyfrowe.pl/aparaty/sigma-80 ... o-hsm.html
Pudel, mnie się zdarza z kilku-kilkunastogodzinnej zasiadki przywozić po 1% zdjęć, które mnie zadowalają...
https://www.cyfrowe.pl/aparaty/sigma-80 ... o-hsm.html
Pudel, mnie się zdarza z kilku-kilkunastogodzinnej zasiadki przywozić po 1% zdjęć, które mnie zadowalają...
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4191
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
Ale to jest co innego. Ja idę z aparatem w celach głównie dokumentacyjnych, a nie artystycznych. Uwiecznię drzewo ze szlakiem, kościół, krzyż, kwiatek, jakąś tabliczkę, żeby później wiedzieć co to było. I myślę, że tak postępowała większość ludzi również w czasach analogowych - na zdjęciach dominowały ujęcia, dzięki którym pamiętało się dane chwile, nie musiały to być koniecznie arcydzieła (jak czasem niektórym się dzisiaj wydaje). Jak dla mnie zdjęcie "świetne" to takie, które mi się podoba i mogę bez wstydu pokazać innym czy w sieci. Oczywiście niektóre będą bardziej świetne, inne mniej. Na analogu nigdy nie byłem pewien co tak naprawdę mi wyjdzie, teraz trzasnę dla pewności kilka i jest większa szansa, że coś się uchowa.
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
- Raubritter
- bardzo stary wyga
- Posty: 2083
- Rejestracja: 26-01-2008 22:49
- Lokalizacja: Poznań
Re: Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
Pudelek pisze:Największe paskudztwo na Kopie, czyli budowane "od zawsze" schronisko pana Miroslava. Tak zeszpecić to miejsce!
Zawsze powtarzałem, że gdyby Mirek w latach swojej świetności, gdy wieża była jego i zbijał na niej naprawdę kokosy, wybudował w miejscu tego niedokończonego bunkra niewielką, drewnianą bacówkę, to dzisiaj spałby na pieniądzach. Kilka prostych dań, czeskie piwo, pamiątki oraz parę miejsc noclegowych - przepis na sukces. Kto z nas nie wolałby spać na szczycie góry tuż obok wieży widokowej? Na pewno byłby poważną konkurencją dla schroniska Pod Kopą - którego właściciele cieszą się tylko z nieporadności Czecha.
P.S. Z tego co pamiętam, to on dwa lata wiercił dziurę w skale na zbiornik wodny i szambo. Dwa lata (sic)!
Opatrz jeno – rzekł Szarlej, zatrzymując się. – Kościół, karczma, bordel, a w środku między nimi kupa gówna. Oto parabola ludzkiego żywota.
- Pudelek
- bardzo stary wyga
- Posty: 4191
- Rejestracja: 12-11-2007 17:06
- Lokalizacja: Oberschlesien, Kreis Nikolei / Oppeln
Re: Na Kopie Biskupiej zimy już prawie nie ma...
Takich obiektów nie buduje się samemu! Pamiętam jak kiedyś jeździłem z rodzicami na Mazury to po sąsiedzku jeden facet budował sobie w pojedynkę dom. Trwało to chyba z prawie dekadę! Niestety, w tym przypadku przepis na oszczędność to przepis na klęskę.
Już nawet sama bacówka-bufet byłby sukcesem, co potwierdzają letnie kolejki do okienka.
Już nawet sama bacówka-bufet byłby sukcesem, co potwierdzają letnie kolejki do okienka.
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś."
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/