
Wypad zaczynam o godz 4:00, trasa Gdańsk – Kłodzko przebiega sprawnie, choć od Poznania zaczyna się opad… Gdy kotwiczę w Kłodzku pada niestety cały czas. Robię przepak, drobne zakupy i dzwonię po...taxę. Jak Lord wiozę się do Lewina Kłodzkiego, skąd mam w planach zacząć marszrutę. W miejscu docelowym meldujemy się chwilę po 12tej. Na początek będę działał we Wzgórzach Lewińskich. Ruszam szlakiem niebieskim, który po chwili mija kościół św Michała Archanioła z 1576r. Od razu wbijam na cmentarzyk szukać śladów czasów minionych i...oczywiście znajduję.
Wychodzę na wzgórza nad miasteczkiem. Plus taki , że przestało padać, ale aura małowidokowa…

Po jakimś czasie dochodzę do miejsca, które na mapie zaznaczone jest jako “zajazd”.
Całość okazuje się poniemieckim...folwarkiem?
Tuż obok stoi stary, przydrożny, kamienny krzyż…
Chwilę później przeskakuję na szlak żółty i nim schodzę do wsi Jawornica. Pierwszym budynkiem jaki zastaję jest poniemiecki…młyn?
Nieco niżej, już we wsi właściwej muszę wyminąć “strażników szlaku”…

Mijam Jawornicę, chwile za nią przeskakuję na szlak czarny, który prowadzi mnie do granicy państwowej. Zanim dojdę na granicę mijam przysiółek Jerzykowice Małe. Pogoda bez specjalnych zmian niestety…
Na granicy nasz szlak spotyka się z czeskim zielonym, którym kieruję się do Oleśnic v Orlickich horach. Zanim jednak, to odbijam na Feistuv kopec, gdzie wznosi się pierwsza na mojej trasie wieża widokowa. Z tej pogodzie zaliczam tylko szczyt i idę dalej.
Niedaleko od szczytu stoi taki oto pensjonat, który tyłek może uratować w skaranym warunie.
W mieścinie robię sobie mała przerwę, celem podreperowania morale…

Zamieniam kolor szlaku na czerwony i zaczynam podejście na Orlicę.
Za plecami majaczy wieża na Feistuv kopcu…
Podczas podejścia widzę, że szczyt Orlicy jest schowany w chmurach. Im wyżej, tym więcej wilgoci w powietrzu. Mimo, że nie pada, to kropelki wody osadzają się wszędzie. Przychodzi moment, że zaczynam rozkminiać, gdzie zanocować. Początkowo planowałem Orlicę, ale w tym warunku rozważam opcję Masarykovej Chaty i białej pościeli…
Tymczasem o dziwo pod samym szczytem robi się naprawdę przyzwoicie. Chmury zaczynają się rozstępować, widzę też pierwsze tego dnia promienie słońca. Zrzucam plecak i ruszam na wieżę przewietrzyć. Na Orlicy byłem do tej pory tylko raz w życiu, w…2004r.
Na ten moment najlepiej widać najbliższe G. Bystrzyckie.
Schodzę na dół i się rozglądam. Pod wieża jest fantastyczny przedsionek! I przy całej wilgoci wokół tu jest sucho! Decyzja może być tylko jedna. Instaluję się!

Pogoda się na tyle poprawia, że zaczynam wierzyć w fajny zachód słońca!
I…rzeczywiście! Udało się. Dlatego tak sobie cenię te noclegi w górach, czy to pod namiotem, czy na szczycie gdzie jest wieża, bo wieczory bywają magiczne.

Tym razem zachodzik mam nad Karkonoszami.

Noc minęła dobrze. Rano zachodzę jeszcze raz na wieżę.
Góry Stołowe, na horyzoncie Góry Kamienne
Masyw Śnieżnika
Rano zapodałem sobie jedynie kubek herbaty, pakowanie idzie mi sprawnie i już chwilę po 7:00 jestem na szlaku. W Masarykovej Chacie ogarniam się trochę w toalecie, uzupełniam wodę i szykuje do śniadanka.
Jem jak król, dziś od rana pogoda jest super!
Następny cel jest prosty jak...włos Mongoła. Velka Destna – najwyższy szczyt pasma. Tu też pobudowano wieżę widokową i dobrze, bo sam szczyt widokowy nie jest.
Widok na zachód, masyw Orlicy, okolice Masarykovej Chaty, po prawej Góry Stołowe, horyzont zajmuje pasmo Gór Kamiennych.
Tutaj widok bardziej na północ – na horyzoncie Góry Sowie.
I na południe – w dole Destne v Orlickich horach.
Masarykova Chata
Orlica
Nacieszywszy oczy widokami ruszam dalej. Nie będę ukrywał , że tutejsze szlaki są dość monotonne. Dominuje asfalt i dłuuugie proste.
Na szlaku jest kilka możliwości uzupełnienia wody. Jednym z nich jest jest źródełko Valinuv. Woda ciurka baaardzo powoli, ale po chwili cierpliwości bukłaki są pełne.
Pomimo pewnej monotonności szlaku, co jakiś czas znajdują się miłe przerywniki, na ten przykład przecinka i widoki na północ. Okolice Lasówki, dalej wał Gór Bystrzyckich, na horyzoncie pasmo Gór Bardzkich.
Następnie idąc dalej szlakiem czerwonym wejdziemy na Homole [1001mnpm], Tetrevec [1043mnpm], a w końcu na U Kunštátske kaple [1041mnpm]. Stoi tu barkowa kaplica, zbudowana w 1760 roku na planie koła. Po II wojnie światowej została zdewastowana. Odrestaurowana w latach 60. XX wieku.
Nieco dalej zaczynają się widoki, z których słyną Góry Orlickie.

W latach 1936-38 w paśmie granicznym Gór Orlickich zbudowano jeden z najdoskonalszych systemów umocnień w ówczesnej Europie, który jednak nigdy nie służył do swoich celów. Na linii obrony tej granicy można spotkać wiele betonowych wolno stojących bunkrów, punktów obserwacyjnych i lekkich obiektów zwanych „řopíki“.W systemie obronnym Czechosłowacji Góry Orlickie spełniały bardzo doniosłą rolę – stanowiły naturalną przeszkodę wzdłuż granicy z niemiecką wówczas ziemią kłodzką, wbijającą się klinem w głąb Czech. Ewentualne natarcie niemieckie, wyprowadzone z ziemi kłodzkiej, po przekroczeniu tego grzbietu górskiego nie napotkałoby już poważniejszych przeszkód terenowych na drodze w kierunku Hradca Králové i Pragi, lub na południe, w stronę granicy austriackiej. Dlatego góry otaczające ziemię kłodzką, a zwłaszcza przecięte wieloma drogami i stosunkowo łatwo dostępne Góry i Pogórze Orlickie, zostały wyjątkowo silnie ufortyfikowane.
Po jakimś czasie dochodzę do czwartej wieży widokowej na tym wyjeździe, jestem na Anenskym vrchu [992mnpm]. Widoki stąd takie sobie, wieża nieznacznie wyższa od okolicznych drzew – najlepiej prezentuje się widok na wschód…
Dziś mam w planie cisnąc ile się, do wieczora, bo widzę, że trasy ubyło sporo, wiec następnego dnia chciałbym dojść już do mety. Kilometry za Anenskym są stosunkowo nudne. Ostatecznie po 16:00 ląduję w miejscu zwanym Pańska hajovna. Biegnie tu czeska DK 319 i jest bufet. Jedzenie mam swoje, więc wcinam pyszne kanapki a z bufetu pobieram wodę. Kłopot w tym, że od jakiegoś czasu z zachodu ciągną granatowe chmury i w zasadzie obecnie są już nade mną. Pakuje zatem dobytek I cisnę dalej szlakiem czerwonym, którym idę nieprzerwanie od Masarykovej Chaty. Po 15min marszu robi się ciemno, a ja czuję pierwsze krople. Akurat jestem przy typowym tutejszym bunkrze, a wokół piękna, gęsta, przystrzyżona trawa. Jak kimać w Orlickich, to właśnie w takiej scenerii! Jest ok 16:30 a ja szybko rozbijam biwak. Jak już namiot stoi, przestało padać…jestem zły bo mam poczucie, że spanikowałem. Wrzucam graty do namiotu i…po chwili lunęło na całego! Ja już bezpieczny siedzę w ciepłym namiocie. Wody mam dużo, jedzenia też trochę taszczę. Oby do rana…
Generalnie grzmiało i waliły pioruny do 22:00, potem się uspokoiło. Noc minęła bez kłopotów, ranek wstał suchy. Wypiłem tylko kubek herbaty i koło 6:30 miałem wszystko spakowane. Tak czy inaczej miejsce na biwak przednie!
Najwyższa cześć Gór Orlickich już za mną, teraz czeka mnie marsz przez coś na kształt pogórza. W tej części masywu jest masa řopíków…
Po pewnym czasie dochodzę do Orlickiej chaty u Rampusaka. Chyba wszyscy jeszcze śpią…
Szlak czerwony sprowadza mnie do asfaltu – DK 311. Jak tylko wyszedłem z lasu…zaczęło padać.


Idę asfaltem w kierunku Ceskich Petrovic, bo tam za 2km zaczyna się żółty łącznik do granicy. I rzeczywiście po chwili jestem na żółtym szlaku, który polami prowadzi mnie do Polski.
W Polsce łapię szlak zielony i wędruję w kierunku wsi Kamieńczyk. Tutaj pokazują się widoczki na południowe części Masywu Śnieżnika.
Nie bez przypadku moja trasa widzie przez Kamieńczyk, zależało mi aby zajść do drewnianego kościoła pw św. Michała z 1710r.
Oczywiście pobliski cmentarz pełen jest artefaktów z lat minionych…
Stąd pozostaje mi już tylko godzina zejścia do Międzylesia, widoczki na Masyw Śnieżnika umilają marsz.

Trójmorski Wierch
Generalnie czas marszu mam dobry, bo w Międzylesiu lądują o 12:15. Na stacyjce stoi pociąg, ruszam zatem dziarską po torach, bo tak najszybciej mam na peron. Gdy brakuje mi może z 50m skład…odjeżdża. Cóż pech, odjazd był o 12:17.

Następny regio do Kłodzka za 1,5h i tak nie jest jak na zadupie i niedzielę. Rozkładam bajzel, biorę “kąpiel” w dworcowej toalecie, nastawiam herbacinę i czekam.
Po jakimś czasie na peronie pojawiają się ludzie z podróżnymi walizeczkami. Podsłuchując rozmów wychodzi mnie, że za 15min coś ma odjeżdżać. Idę jeszcze raz obczaić rozkład jazdy. Okazuje się, że jest oddzielna tablica na PKP Intercity i za kilka minut wjeżdża skład relacji Praga – Gdynia. Zatrzymuje się tylko w Bystrzycy i potem w Kłodzku. Pakuję dobytek, dogaduję się z konduktorem i za kilka plnów wiozę się jak biały człowiek.

W Kłodzku jest tylko 15min później niż skład, który zwiał mi sprzed nosa. Tu kończę imprezę. Auto mam zostawione 200m od dworca i jeszcze o normalnej porze udaje mi się wrócić do Gdańska.
