Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Jeżeli wybrałeś się gdzieś poza Sudety i nie wstydzisz się tego, daj znać!
buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4916
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 13-10-2025 10:38

W tym roku, po prawie 10 letniej przerwie, odwiedzamy mój ulubiony kraj byłej Jugosławii :) Przybywam tu po raz czwarty (poprzednio 2008, 2015 i 2016), pozostali uczestnicy wycieczki po raz trzeci (acz kabak nie ma raczej szans pamiętać cokolwiek ;) ) Poprzednie pobyty były łączone, przy okazji ogólnej włóczęgi po Bałkanach. Teraz po raz pierwszy Czarnogóra jest naszym głównym (i jedynym) miejscem docelowym. Liczę więc, że pozwiedzamy ją dokładniej.

Podobnie jak w poprzednie wakacje lecimy samolotem, jako że oszczędność czasowa tej formy jest piorunująca. Dawno też nie mieliśmy tak pięknych widoków z okna. W sumie lepsze to były tylko raz - w 2012 roku podczas przypadkowego przelotu nad Kaukazem o świcie. Gdy nasz nocny samolot relacji Tbilisi - Warszawa miał opóźnienie o kilka godzin, podstawili jakiś gigant co zwykle lata chyba międzykontynentalnie, a na dodatek leciała z nami jakaś tajemnicza "przesyłka specjalna". Niezbyt nam się wtedy to wszystko podobało, ale widoki wynagradzały niepokoje. Tym razem wszystko szło zgodnie z planem, a otwierające się pod nami górskie widoki były równie ciekawe!

Pierwsze pojawiły się chyba Tatry. Zgadzała by się mniej więcej odległość od Warszawy i kierunek występowania. Góry były dość wysokie, skaliste, pełne jeziorek i zajmujące dosyć małą powierzchnię.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem przez spory czas dominował rolniczy krajobraz równinny. Niekończące się fraktale pól uprawnych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Później pojawiły się kolejne góry. Zielone, dość dzikie, o wąskich dolinach. Niewielkie miejscowości otoczone bezmiarem gęstych lasów. Może to jaka Rumunia?

Obrazek

Obrazek

Rogaty zbiornik wodny.

Obrazek

Na koniec, już blisko celu, wyłoniły się znów góry skaliste, o częściowo ośnieżonych szczytach i wielgachnych kanionach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szkoda, że w samolotach zamiast pierdzielenia po raz piąty o zapięciu pasów i udostępnianiu durnowatych gazetek pseudopodróżniczych - nie mówią nad czym aktualnie przelatujemy. A zamiast plastikowych, słodkich bułeczek mogliby rozdawać mapki z zaznaczoną trasą przelotu. No ale tak nie jest... Tkwimy więc w nieświadomości jakie szczyty i miejscowości mijaliśmy, ale z drugiej strony może nie są ważne ich nazwy? Grunt, że było ładnie a podróż minęła z nosem rozpłaszczonym o szybę.

Tu chyba też coś hodują - a poletka rysowali z linijką!

Obrazek

Już prawie przy lądowaniu. Coś się jara, a w tle zapewne rozlewiska jeziora Szkoderskiego.

Obrazek

No to siup! Dotarlim! :)

Obrazek

Obrazek

Wyjście z samolotu powoduje natychmiastowy uśmiech na gębie! :) TU JEST CIEPŁO!!!! Od razu można ściągnąć antyklimowy szalik i chustkę z głowy. Wyplątać się z bluzy i schować ją na dnie plecaka (i prawie o niej zapomnieć). Gorący wiatr owiewa gębę, aż lekko zaczyna skwierczeć jak rzucona na patelnię kiełbaska. Wzrok zawiesza się na jakiś płowych wzgórzach. Po 8 miesiącach marznięcia można wreszcie odetchnąć pełną piersią, usiaść na rozgrzanym betonie i pomyśleć o wyjęciu sandałów! :)

Praktycznie przez cały wyjazd temperatura dzienna utrzymuje się w rejonie 32-33 stopnie, a w nocy spada zaledwie o kilka. Jak dla mnie ideał :)

Pobyt w Podgoricy rozpoczynamy od odzyskania bagażu. Nie lubię się rozstawać z plecakiem. Zawsze to stres. Boję się, że gdzieś zaginie i co wtedy? Ale znów się udało. Trzy nieregularne kształty owinięte w szarą folię wyjeżdżają na taśmę. Nikt inny nie rzuca się, aby je pochwycić. Bo z czarnymi, prostokątnymi walizkami na kółkach to różnie bywa. Często ludzie muszą zajrzeć do środka by sprawdzić czy złapany bagaż na pewno należy do nich ;)

Kolejny krok to pozyskania auta. Tym razem mamy więcej szczęścia niż rok temu. Przyznane autko, w odróżnieniu od zeszłorocznego Szaraka, okazuje się być bardzo poczciwą samochodziną. Może bycie skodą zobowiązuje? Po pierwsze bez szemrania jedzie do przodu, niezależnie od ukształtowania terenu. Poza tym nie myśli za dużo, tylko się słucha i np. gaśnie wtedy, gdy chce tego kierowca, a nie według własnego widzimisia. Posiada zawieszenie może nie przesadnie wysokie, ale umożliwiajace przejechanie nad żołędziem, bez strat w podwoziu. Do bagażnika mieszczą się wszystkie trzy duże tłumoki. Tylne szyby odkręcają się do samego końca (a nie tylko do połowy), co umożliwia nie tylko nam, ale również kabakowi cieszenie się tzw."zimnym łokciem". W końcu tego nie mamy w naszych północnych krajach, aby podczas jazdy mieć radość z wiatru we włosach, bez ryzyka nieuchronnego zapalenia zatok dnia kolejnego.

Pojazd zgodnie z tradycją dostaje imię - nazywamy go Babf.

Obrazek

Babf oczywiście nie jest bez wad, jak przystało na ziemską maszynę. Najmniej się nam podoba, że ma ubrane zimowe kapcie, co w połączeniu z panujacymi tu temperaturami - może mieć skutki piorunujące. Babf posiada również dwie cechy, które sprawiają, że czujemy się w nim nadwyraz swojsko. Ciągle świeci jedna z kontrolek na pulpicie sterowniczym, taka znajoma, z wykrzyknikiem (ponoć to skutek przepalonego światła postojowego), a po pewnym czasie jazdy zaczyna piszczeć jedno z kółek! Dokładnie ten sam, dobrze nam znany dźwięk! Trochę jak cykada, trochę jak ptak, jakby tarcie metalu o metal? Bardziej na zakrętach, bardziej przy dłuższej jeździe na upale. Klasyka. Może tak powinno się zachowywać auto na Bałkanach? Może to dźwięk odstraszający węże i skorpiony? Sprawdzamy nawet na wszelki wypadek jak jest w lokalnym języku "łożysko". Może się przydać w niespodziewanym momencie ;) Ciekawe czy gdybyśmy wyruszyli Babfem w dal i przejechali 2 tys km - czy trzeba by je wymienić? Tego się nie dowiemy. Czarnogóra jest krajem na tyle niewielkim, że przemierzamy tu naprawdę znikome odległości. Tajemnica Babfowego kółeczka pozostaje więc dla nas nieodkryta i czeka na kolejnych najemców ;)

Skoro mamy już nasze bagaże i mamy gdzie je wpakować, możemy przejść do realizacji kolejnych punktów koniecznego startu na wakacje. Póki co jeszcze nie mamy co jeść (oprócz dwóch paczek sucharów i 6 worków kaszy, które zapobiegliwa buba przyciagneła z Polski). Czeka nas więc wątpliwa przyjemność zapoznawania się z supermarketami na peryferiach stolicy. Trzeba naładować żarcia na przynajmniej kilka dni. Szukamy też sklepu o nazwie Okov, coby nabyć butle gazowe, bo tych w odróżnieniu od kaszy nie wpuszczają na pokład samochodu. Zajeżdżamy na marketowy parking - i co się ukazuje naszym oczom na pobliskim skwerku? Opuszczone pociągi! Wagony, stare lokomotywy! Wszystko utopione wśród płowych traw, falujących na wietrze jak dojrzałe zboże. Ja od razu chce biec w tamtą stronę, jednak toperz, nasz rodzinny głos rozsądku, szybko sprowadza mnie na ziemię: "buba, te lokomotywy stoją tam zapewne od jugosławiańskich czasów, więc pewnie jeszcze jakiś czas poczekają. A za chwilę mogą zamknąć sklep...". To prawda... Dziś jest sobota, a nisko wiszące słoneczko sugeruje już godziny mocno popołudniowe. W niedzielę mają tu nieczynne markety, a na zadupiach zapewne odpowiedniej butli nie kupimy. Jak nie zrobimy tego teraz - to albo nas czeka kiblowanie w stolicy do poniedziałku albo spędzanie dwóch tygodni bez ciepłej herbaty. Obydwie ewentualności są w pełni nieakceptowalne, więc wiem, że toperz ma rację. Ale jest mi strasznie ciężko ruszyć w przeciwną stronę... Pokusa jest tak silna! Jak to człowiek musi nieraz staczać wewnętrzne walki ;)

Na wyciągnięcie ręki...

Obrazek

Po zaopatrzeniu w butle - sztuk dwie, pomni na zeszłoroczny smutny ostatni dzień w Bułgarii, możemy wreszcie biec tam, gdzie wyrywa się serce! :) Skądinąd co za fajny kraj, że nawet wycieczka do marketu może obfitować w takie ciekawe i zupełnie niespodziewane znaleziska.

Tu kiedyś była chyba jakaś stróżówka. Ale zrobiło się pewnie zbyt przewiewnie, więc ochroniarz zmarzł i sobie poszedł gdzie indziej ;)

Obrazek

To wygląda na jakiś kanał naprawczy.

Obrazek

W tych okolicach pozyskiwanie złomu chyba nie jest w modzie. Mam przypuszczenia granicząca z pewnością, że to by u nas tak nie leżało...

Obrazek

Wagony "utonięte" w "zbożu". To ten rodzaj roślin posiadający nasiona, które się koszmarnie wbijają w skarpetki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Resztki starych torowisk.

Obrazek

Obrazek

W jednym z wagonów. Wnętrza są mocno wypatroszone, ale jakieś wspomnienie dawnych czasów wciąż pozostało.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najciekawsze jednak okazują się lokomotywy. Jedną zdecydowanie musiała spotkać jakaś niemiła przygoda. I to chyba raczej nie zderzenie? Bo dolna część zderzaka nie jest mocno uszkodzona. Jakby coś upadło na nią od góry? Skała się obwaliła? Ale cokolwiek to było - maszynista chyba dobrze nie skończył... Do tej lokomotywy jakoś nie mamy parcia włazić.. Jeszcze tam straszy albo co?

Obrazek

Co innego takie ślicznotki! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W lokomotywach zachowało się całkiem dużo tabliczek, napisów, schematów. Jest na czym zawiesić oko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czymś tu straszą - pewnie chodziło o nagłe burze albo wnyki zakładane przez kłusowników ;)

Obrazek

Obrazek

Zatarty symbol na jednym przodzie wygląda troche jak niemiecka gapa.

Obrazek

Można się przez chwilę poczuć jak hobo - włóczęga podróżujący na gapę pociągami towarowymi. Skądinad to jedno z moich marzeń - taki rodzaj podróży. Tu wprawdzie bez wiatru we włosach, turkotu kół i zmieniającego się krajobrazu po bokach, ale zawsze jakaś namiastka :)

Obrazek

Obrazek

Trochę się pieczemy, bo póki co nie zdążyłyśmy przebrać krótkich spodni. Jakoś nie było czasu ;)

Obrazek

Obrazek

Różne okołokolejowe migawki. Dziesiątki pordzewiałych detali, śrub, pokręteł. Chaotyczny spacer wsród zgrzytu starych, metalowych kawałków i zapachu smaru dojrzewającego na słońcu. Z bujną roslinnością, której pędy trochę nieśmiało, ale powoli pochłaniają kolejne maszyny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A te skubańce chronią się chyba przed słońcem. Tak, tak... To nie zimna Polska - tutaj i my nieraz będziemy szukać cienia ;)

Obrazek

Obrazek

A potem robi się już wieczór, więc jedziemy na nocleg. Obrzeża miasta, małe uliczki, gdzie Babf musi nieraz wciągać brzuszek, a do okien włażą nam luźno zwisające pędy winorośli. Można powiedzieć, że jak na stolicę to widoki są tu całkowicie akceptowalne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasza noclegownia to dwupiętrowy budynek, w stylu nowego bloku. To chyba nie jest żaden pensjonat, raczej normalny dom i jedno z mieszkań przeznaczono na wynajem.

Obrazek

Obrazek

Dużo malw rośnie w okolicy!

Obrazek

Mamy też pewne podejrzenia, że głównymi bywalcami naszej kwatery nie są klasyczni turyści. Zalatuje tu nieco klimatem z obiektów zgoła odmiennych. Oświetlenie sypialni jest zmienne i nie brak mu wyrazu ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wietrzenie naszego pokoju jest nieco utrudnione ;) Może chodzi o to, aby klienci nie uciekali przez okno przed uiszczeniem opłaty za usługi?

Obrazek

Jakiś lokalny sikacz do kolacji i walimy spać.

Obrazek

W nocy dochodzę do wniosku, że czeka nas jeszcze jeden zakup. W naszych puchowych śpiworach raczej nie da się wytrzymać w tutejsze noce po 25 stopni (a bez okrycia spać to jednak za chłodno ;) W najbliższym czasie udaje się więc pozyskać coś pokroju prześcieradełko-poszewek i przez większość noclegów obie z kabakiem używamy tychże szmatek. Szmatki niestety były dostępne jedynie w kolorze białym, więc po kilku dniach białe one już nie są i mimo kompulsywnych przepierek trochę przypominają okrycia, z których korzystają bezdomni w pustostanach ;) Toperz od początku do końca pozostaje wierny śpiworowi.


cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "

na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4916
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 15-10-2025 12:00

Rano ruszamy w stronę morza. Szybko po wyjeździe ze stolicy pojawiają się fajne widoki. Tu chyba większość dróg została wykuta w skałach.

Obrazek

W dole zostaje Cetinje.

Obrazek

Obrazek

Przerwa na kibelek przy ruince z ładnym malunkiem.

Obrazek

Przyjemne tu mają te góry. Tylko, że one są w większości białe a nie czarne... Czemu więc Czarnogóra? ;) Nie pasuje!

Obrazek

Obrazek

Co chwilę stajemy przy drodze by ponapawać się przestrzenią, górskim wiatrem o zapachu tymianku i zatopić wzrok gdzieś tam hen! daleko na postrzępionych szczytach przysłoniętych mgiełką. Droga jest wąska, ale ruch jest na tyle znikomy, że nawet stanięcie na chwilę na środku szosy nie stanowi problemu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz taka mała dygresja. W dzisiejszym świecie przewijają się rozliczne teorie spiskowe. Są tacy, co uważają, że Ziemia jest płaska albo że rządzą nami reptilianie. Przewija się również "teoria symulacji", której zwolennicy twierdzą, że żyjemy w czymś na kształt gry komputerowej, że świat wokół nie istnieje - jest jedynie wyświetlony. Jeden ze znajomych, sympatyków tej opcji, twierdzi, że ostatnimi czasy owa symulacja zaczyna się trochę psuć. Że "podkład gry", tło, grafika - stają się bardziej uproszczone, pojawiają się błędy. Tak jakby była wgrana tańsza wersja. Czemu w ogóle w mojej czarnogórskiej relacji piszę o takich nic nie związanych z tematem pierdołach? Ano dlatego, że dzisiaj, właśnie tutaj w górach Lovcen, ten znajomy i ta teoria stanęły mi jak żywe przed oczami. Bo ów kolega opowiadał też (na potwierdzenie swojej opcji), że inaczej wyglądają miejsca, w które jedziemy, w zależności czy nasz pobyt tam jest planowany czy nie. Że gdy pojawiamy się gdzieś spontanicznie - to symulacja nieraz nie zdąży się załadować, więc miejsca nieplanowanych pobytów są bardziej puste. Nasza decyzja o pojechaniu do mauzoleum Niegoszy pojawiła się na zakręcie drogi. Gdy toperz spytał "w lewo czy w prawo"? A ja mówię: "a dawaj w prawo, kiedys tam byłam, są ładne widoki. Jak już tu jesteśmy..." Jest niedziela, ładna pogoda (no dobra, tu pogoda zawsze jest ładna ;) ) ale parkingi, punkty widokowe, obiekty muzealne - są praktycznie puste! Mamy je prawie wyłącznie dla siebie. Inaczej zapamiętałam to miejsce z roku 2008, gdy byłam tu z mamą. Były dzikie tłumy, jak zwykle w atrakcyjnych, popularnych i łatwo dostępnych miejscach turystycznych. Nie wiem więc jak wytłumaczyć rewelacyjne okoliczności, które zastaliśmy tym razem? Chyba tylko tak, że nasz wjazd tutaj był totalnie nieplanowany i tłum nie zdążył się wyświetlić ;)

Jezerski vrh i zabudowa na jego szczycie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na górę idzie się tunelem po schodach.

Obrazek

W części pomnikowo-kryptowej można porządnie zmarznąć! Temperatura jest tu chyba o 15 stopni niższa niż na zewnątrz. Dokładnie wszędzie zaglądamy, w każdy zakamarek. Poprzednio jak tu byłam to nic nie było widać spod ludzkich cielsk. Teraz normalnie inne miejsce, inny klimat, inny zapach - jak jakaś zaginiona w górach zapomniana świątynia...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odnajduje też miejsca, których nie pamiętam z pobytu tutaj 17 lat temu. Okrągły, wymurowany taras widokowy - wtedy chyba go nie było, a widoki ogladało się ze skały.

Obrazek

Boczny tunelik, który wtedy chyba musieliśmy przeoczyć.

Obrazek

Obrazek

I wszędzie szeroka przestrzeń, kwiaty i szum traw!

Obrazek

Obrazek

Štirovnik - najwyższy szczyt w paśmie Lovcen. Ponoć niedostępny dla turystów, z racji na znajdującą się tam bazę wojskową.

Obrazek

Obrazek

Odległe pasma na większych zoomach. Tam gdzie wzrok już nie całkiem sięga, ale aparato-luneta i owszem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szczycie mamy atak chrabąszczy! Więc jeśli na którymś ze zdjęć są jakieś tajemnicze obiekty latające - to najprawdopodobniej są to właśnie one.

Potem czeka nas zjazd w stronę Zatoki Kotorskiej - dziesiątki wściekłych serpentyn. W końcu z 1657 m zjeżdżamy do poziomu morza - trochę to jest! Przy serpentynach są różne kramy. W jednym kupujemy wino z granatów :) Widoczki z drogi:

Obrazek

Obrazek

Jeszcze trochę do zjechania mamy...

Obrazek

Obrazek

Mijamy jaskinię.

Obrazek

Tym razem już do niej nie zaglądamy. Wiemy co jest w środku. Dokładnie ją obczailiśmy w 2016 roku. Całkiem spore i ciekawe miejsce!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to nowość! Tego 9 lat temu chyba nie było. Kolejka linowa przelatuje nad drogą. Szkoda, że nie taka z bujanymi krzesełkami - wtedy byśmy się pewnie przejechali. Bo siedzieć w zamkniętym wagonie to raczej mała atrakcja...

Obrazek

Obrazek

Tunele większe i mniejsze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I wjeżdżamy na półwysep Luštica, gdzie spędzimy najbliższe 2 dni.

Mijamy kolejne, niewielkie, kamienne wioski. Półwysep ten w porównaniu z innymi terenami przylegającymi do Zatoki Kotorskiej jest dosyć mało zabudowany. Ponoć ma to związek z istniejącymi tu dawniej poligonami, które zawsze nieco ograniczają powstawanie turystycznej infrastruktury. Na tym wyjeździe, już na dniach, będziemy oczywiście wpadać na pozostałości wojskowej historii tego półwyspu.

Dziś nie zwiedzamy dokładnie mijanych wiosek. Późno jest, a nam się spieszy do morza. Tak by się już chciało wskoczyć w ten bezkres błękitu. Kilka razy jednak musimy stanąć. Nie ma innej opcji, gdy oczom ukazują się tak piękne pojazdy! Pierwszy to przytulona do kamiennego murku Zastawa. Raczej już nie na chodzie - opony porządnie wrosły w ziemię...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Druga stoi w krzakach, na starym betonowym podjeździe. Ma nawet rejestracje i napompowane kółka. Może więc czasem wyjeżdża ze swojej kryjówki?

Obrazek

Obrazek

Jest też brzuchata ciężarówka, niestety nie wiem jakiej marki. Ale chciałoby się takową złapać na stopa i jakiś fragment Czarnogóry przejechać na pace!

Obrazek

A w oddali widać morze! Uśmiechy więc nie schodzą z gęby :) Już za chwilę tam będziemy!

Obrazek



cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...

buba1
bardzo stary wyga
Posty: 4916
Rejestracja: 18-11-2008 10:01

Re: Czarnogóra głównie nadmorska (2025)

Postautor: buba1 » 16-10-2025 20:41

Zajeżdżamy do wioski Veslo, na kemping położony na samym brzegu morza. Ten widok utwierdza nas w przekonaniu, że zostajemy tu na więcej niż jedną noc! :)

Obrazek

Takie wybraliśmy miejsce na namiot! Śledzie trochę słabo wchodzą, ale nie spodziewamy się jakiś wielkich wichur.

Obrazek

Mamy stół z wielkiej bryły skalnej, w krzakach znajdujemy deskę na ławeczkę.

Obrazek

Czy może być coś lepszego niż taki lasek? :) Pachnie, daje cień i jaki idealny dla hamaków!

Obrazek

Trzeba tylko uważać, żeby się nie zabić o kable, które wszędzie się wiją jak węże - wśród skał, piachu, liści. Gdyby nie te kable to by można nieraz zapomnieć, że to kemping - tak tu jest przyjemnie jak na zupełnie dzikim wybrzeżu. Kable jednak są oznaką cywilizacji i udogodnień dla turystów - możemy wsadzić łapę między zarośla i podłączyć bateryjki. Przed wsadzeniem wtyczki w kontakt trzeba zazwyczaj przepędzić jaszczurkę. Jaszczurki uwielbiają siedzieć na kontaktach - może one się w ten sposób ładują i dlatego potem tak szybko biegają???

Prawdziwej przytulności biwakowi zawsze dodaje powiewające na wietrze pranie! :D

Obrazek

Obrazek

Na większości naszych tegorocznych noclegów w Czarnogórze namiot stawiamy bez tropiku. W przykrytym robi się od razu upiornie duszno. Tutejsze noce są na tyle ciepłe, że ochrona przed chłodem nie jest konieczna. I wciąż mamy nadzieje, że przed deszczem również... ;) A rano po otwarciu oczu mamy taki widok z namiotu! Takie spanie daje dużo pełniejszy kontakt z otaczającym nas światem, bo i widok, i zapach, i dźwięki.

Obrazek

Morska woda ma nieziemsko piękny kolor! :)

Obrazek

Obrazek

Wybrzeże jest tu skaliste, a "półek" do typowego plażowania jest raczej niewiele. Mimo wszystko w najbliższej okolicy kempingu trochę ludzi się kręci. Nie mamy ochoty siedzieć w widocznej w oddali kolonii fok, więc postanawiamy odejść kawałek dalej.

Obrazek

Obrazek

Czy te skarpy nie wygladają jak dawne wyrobisko? Aż dziw, że to tak by samo powstało. Ludziki dobrze obrazują wielkość kamulców.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na skałach jest sporo małych jeziorek czy raczej kałuż morskiej wody, gromadzącej się we wgłębieniach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Te bardziej podeschnięte porastają solnymi kryształami przypominanającymi szron. Wygląda na to, że w tych miejscach kiedyś była woda, ale się cofnęła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Między skałami co chwilę otwierają się błękitne zatoczki. Chyba ta spodobała nam się najbardziej :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej też były fajne groty, osypiska, bulgoczące potoki wcinające się w ląd. Niestety dostępne wyłącznie wpław, więc wycieczka odbywała się bez aparatu, więc wrażenia zostaną jedynie w naszej pamięci.

A wracając jeszcze do naszego kempingu. Oprócz zagajnika pogiętych drzewek, jest tu kilka kamiennych zabudowań. Jedno z nich to knajpa. Można coś zjeść, można coś wypić. My raczej nie korzystamy bo jest dosyć drogo. Ale stoły z beczek bardzo mi przypadły do gustu :)

Obrazek

Obrazek

Jest też budynek łazienkowy, który za każdą wizytą oferuje inne atrakcyjne spotkanie :)

Obrazek

Korzystając z prysznica czy posiadówki na kibelku zawsze mamy jakieś miłe i ciekawe towarzystwo. Bywa zielona żaba kaskader. A może to rzekotka? Łazi po ścianach jak mucha, wspina się po każdych powierzchniach. Potrafi się zwieszać z sufitu na przednich łapkach i majtać tylnymi. I nie spada - potem idzie dalej. Nieraz przeskakuje z jednej ściany na drugą (albo na głowę wskakuje, ale tylko po to, aby się odbić i śmigać dalej). Bardzo ją interesuje moje mydło. Nie ma opcji się umyć, aby choć raz nie mieć żaby w mydle :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przewija się również patyczak...

Obrazek

Wije?? Na to patrzę najmniej przychylnym okiem. Nie mam pojęcia czy toto nie jest jakieś jadowite?

Obrazek

Jedno jest pewne, znów sprawdza się zasada - do kibla zawsze należy chodzić z aparatem. Jak zapomnimy to potem bardzo żałujemy i buczymy z rozpaczy, że owe piękne kadry już się nie powtórzą.

Najwięcej zdjęć porobiliśmy skoczkom wszelakich - jakieś stworzenia podobne do pasikoników, świerszczy, cykad. Tu dalej okazy łazienkowe:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Te śliczności napotkaliśmy na przyknajpianych ławeczkach.

Obrazek

Obrazek

Polowanie również udało się na pobliskiej górce, wśród zarośli. Skubaniec ma ciekawy kolec na odwłoku!

Obrazek

Obrazek

Wieczorem idziemy zobaczyć pobliską wioskę. Mini przystań dla łódek.

Obrazek

Plaża dla uzależnionych od piasku.

Obrazek

Droga. Wygląda jakby dokądś prowadziła. Ale ostatecznie rozmywa się w niebycie. Wiemy, bo właśnie nią poszliśmy.

Obrazek

Słoneczko przyświeca już tak z lekka wieczornie. Cały czas nie możemy się jakoś do tego przyzwyczaić, że czerwcowe dni są tutaj jednak sporo krótsze niż w Polsce. Nie ma, że godzina 22 a ty nadal łazisz bez latarki...

Obrazek

Obrazek

Według mapy dalej tu jest droga ;) Krzaczki o grubych liściach porastają skały. Przypominają mi one rośliny hodowane w doniczkach. W mojej szkole pełno było takich podobnych.

Obrazek

Obrazek

Ktoś tu chyba czasem bywa? Tabliczka sama nie wyrosła.

Obrazek

Schodzimy na ogromne skalne półki i nimi próbujemy obejść półwysep. Jest ciepło, cicho, jedynie dźwięk cykad wypełnia powietrze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziwna struktura powierzchni skał. Jakby odciśnięte na nich jakieś liście czy inne fragmnety roślin?

Obrazek

Obrazek

Na pobliskiej górce widać resztki muru.

Obrazek

Obrazek

Widoki na okolicę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wczesne lato to dobry czas na łażenie po chaszczach - wszystko kwitnie :)

Obrazek

Choć to wygląda raczej jak jesienne suszki ;)

Obrazek

Jak już wspominałam wcześniej - nocując w Czarnogórze zazwyczaj nie zakładamy tropiku na namiot. Drugiej nocy jednak musimy się z nim przeprosić... Budzimy się od prysznica, może nie bardzo intensywnego (bo rozbiliśmy się pod drzewami) ale mimo wszystko wodospad jest ciągły, trwa, nie ustaje i co gorsza przybiera na intensywności. Trzeba po ciemku szukać kamieni na odciągi, bo śledzie tu nie wchodzą w ogóle... Niech to szlag! Czy nam na pustyni Atakama też by dopizgało deszczem??? To jest jakieś fatum! Rano też popaduje. Chyba to jednak jakaś anomalia - skoro na ziemi, pod odkrytym niebem, leżą wszędzie w liściach kable przedłużaczy i kontakty... Koło południa pogoda się poprawia i w mig wszystko wysycha.

Idziemy więc na nadmorskie skały. Dziś jest zupełnie pusto. Osiedlamy się w grocie, którą wczoraj okupowały niemieckie nudystki. Mamy masę planów na dzisiejszy dzień, ale ta błękitna woda nas jakoś zassała. A zwłaszcza mnie... Jest to jedna z najpiękniejszych morskich kąpieli jakich miałam okazję zaznać. Może dlatego, że ten kawałek wybrzeża przypomina kamieniołom? Nie ma w ogóle fal, woda jest obłędnie przejrzysta i bardzo głęboka. Jak nie morze - jak jakaś zupełnie inna jakość. Kamieniołom - ale taki po horyzont :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakieś kraby tu mieszkają w szczelinach.

Obrazek


Będąc w Veslo rozważaliśmy wybranie się do Błękitnej Groty - zalanej jaskini, dostępnej jedynie od strony morza. Jednak ostatecznie nie doszło to do skutku. Może i dobrze? Potem czytałam, że miejsce ostatnimi laty stało się bardzo popularne. Że wożą tu turystów z nawet odległych hoteli, że w jaskini nieraz jest po 10 motorówek, więc można zapomnieć o pływaniu. Może lepiej sobie nie psuć wspomnien?

Tak się prezentowała owa grota we wrześniu 2008:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



cdn
"ujrzalam kiedys o swicie dwie drogi, wybralam ta mniej uczeszczana - cala reszta jest wynikiem tego, ze ja wybralam.. "



na wiecznych wagarach od zycia...


Wróć do „Relacje z wypraw”