Lech pisze:Nie zakładam aby mój dziadek i ojciec mówił mi bzdury. [...] Te relacje rodzinne cenię znacznie wyżej, niż jakieś dane liczbowe, które z pewnością zawierają sporo luk i niespójności.
Rozwaliłeś mnie Lechu kompletnie. Jestem Cię w stanie zrozumieć jako syna czy wnuka, ale nie jako ... osobę zainteresowaną historią

Z tych dwu zdań, które zacytowałem, wynika, że gadać bzdury mogli wszyscy inni ludzie (w Wielkopolsce, całej Polsce, a nawet w Europie), tylko nie Twój dziadek i ojciec. Czemu
Bo to Twoja rodzina... Wiesz co

To nawet nie jest śmieszne...
Powiem Ci coś. Opowieści rodzinne każdy historyk powinien traktować jak każde inne źródło, tj. jako podlegające weryfikacji (krytyka wewnętrzna i zewnętrzna źródła). Każdy matematyk Ci powie, że
liczby nie kłamią. Co najwyżej kłamią/żonglują liczbami ci, którzy układają statystyki.
To teraz mały przykład.
Pan X mówi, że w 1979 r. pociągi z Wrocławia do Opola zawsze się spóźniały. Pytam:
- Ile razy jechał tymi pociągami?
Odpowiedź: pięć razy (w ciągu roku).
Zaglądam do papierów wypełnianych przez konduktorów. Na 1537 zrealizowanych w 1979 r. połączeń kolejowych Wrocław-Opole 358 miało opóźnienie (z czego 124 powyżej pół godziny). Pan X trafił nie na któryś z 1179 punktualnych kursów, tylko któryś z pozostałych - spóźnionych. Czy osobiste doświadczanie pana X oznacza, że wszystkie 1537 zrealizowanych połączeń miało opóźnienia? Papiery mówią co innego. Oczywiście te papiery też trzeba zweryfikować. Ale chodzi o przykład...
Ww. przykład jest abstrakcyjny (tzn. zmyśliłem całą powyższą sytuację). Teraz podam prawdziwą sytuację - z tzw. "mojego podwórka".
Przez lata wszyscy - dziennikarze, historycy i osoby zainteresowane tematyką walk o Festung Breslau wierzyły na słowo relacji ks. Paula Peikerta, że w Poniedziałek Wielkanocny 1945 r. Wrocław bombardowało od świtu do zmierzchu 750 rosyjskich bombowców, zamieniając miasto w kupę gruzu. Niedawno mój znajomy-historyk sięgnął po dokumentację ros. 2 Armii Lotniczej i przejrzał papiery jednostek, które bombardowały Wrocław w okresie Wielkiego Tygodnia. Liczbę "750" trzeba obciąć o jakieś 2/3, może nawet więcej.
Wniosek: Paul Peikert kłamał

No że ksiądz tak kłamał

Jak można
Otóż nie, nie kłamał. W dobrej wierze podał informacje/-ę usłyszaną od kogoś. Sam przecież nie siedział cały dzień na dachu plebanii i nie liczył samolotów, poza tym nawet gdyby siedział, nie zobaczyłby wszystkich bo "czerwone gwiazdy" miały cele w różnych, bardzo odległych od siebie rejonach. Były takie rejony, gdzie nie spadła ani jedna bomba...
Może Paul Peikert w oblężonym Wrocławiu miał dostęp do wytwarzanej właśnie na lotniskach poza miastem radzieckiej dokumentacji

A może odwiedzał te lotniska (jako osoba duchowna i Niemiec na dodatek

).
Po co o tym wszystkim piszę

By uświadomić Ci Lechu, w jakim błędzie tkwisz. Wiem, że pewnie uważasz mnie za zarozumiałego gościa, który myśli, że jak ma dyplom historyka w kieszeni, to może wszystko wytykać wszystkim. Tak nie jest. Ale jeśli Twoje widzimisię ma decydować, co jest wiarygodne, a co nie, to nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego.
Jesteś świetnym synem i wnukiem, ale mam propozycję - weź się za jakąś dziedzinę wiedzy, na której się znasz. Już udowodniłeś "parę" razy, że historia do takowych się nie zaliczy. Nie chodzi tu o moje osobiste sympatie/antypatie, ale o fakty. A historia to jest, panie kolego, nauka o faktach. Nie o prawdzie. Prawdą zajmuje się filozofia. Dla Ciebie prawdą jest, że Twój dziadek i ojciec nie mogli gadać bzdur. A wiesz, że z
prawdą jest jak z d..ą? Każdy siedzi na własnej...
Fadel pisze:Na szczęście dysproporcje w gęstości sieci kolejowej na terenach administrowanych dawniej przez tzw. państwa zaborcze zostały wyrównane:

Fadel - genialne podsumowanie tematu

"Każdy wschód słońca Ciebie zapowiada, nie pozwól nam przespać poranka".