nie wpadles w odwiedziny do tego Martina z bunkra?
Nie było go w domu
W Jabloncu jak chodziłem wieczorem po mieście to podszedł do mnie gościu szperający w śmietniku, podobny do tego Martina i zastrzelił mnie pytaniem.
Myślałem że będzie chciał kasę a usłyszałem:
-Przyjacielu mamy dzisiaj piątek czy sobotę?
Jak mu powiedziałem że piętek to się zawiesił i tak sobie stał pod śmietnikiem.
Wracając do Niemiec w których wiało jak diabli,
zresztą wichura zaczęła się wieczorem dzień wcześniej tyle że w mojej noclegowej dolince tylko huk nad głową było słychać a wiatr nie docierał do namiotu,
no więc w tych Niemczech poczułem się jak zwykle czyli jak na Dolnym Śląsku przed 1945 rokiem.
Do kościoła zajrzałem przez dziurkę od klucza w środku trwała msza prowadzona przez panią pastor, całkiem zgrabnie brzmiały organy, fajne miejsce.
Leśnymi ścieżynkami przenoszę się do Oybina.
Wzdłuż torów wąskotorówki chcę dojechać gdzieś pod Zittau.
W oddali widać elektrownię Turów
Gwizd, świst i zza zakrętu wyskoczył pociąg.
We wszystkich niemieckich wioskach na pola i łąki wylegli młodzi i starzy amatorzy latawców.
Fotka tego nie oddaje, wioski są bardzo malowniczo położone między wzniesieniami.
1 listopada, niemieckie cmentarze są jak i w każdy inny dzień wysprzątane i puste, świetne warunki do zwiedzania.
Miasta i wioski z całej Europy.
Kiedyś przysiądę i pozaznaczam punktami na mapie miejscowości w których polegli żołnierze z tej wioski,
ciekawe jak to bedzie wyglądać.
Oberherwigsdorf, przepiękne miejsce na wzniesieniu za wioską.
Widok na Góry Łuzyckie, Izery, Średniogórze...
Poezja
Don Kichot był by szczęśliwy.
Jest i polska dziurka.
Już tu widzę dzielnego rycerza z kopią, nacierającego na grupę olbrzymów.
Mocno industrialne klimaty w połączeniu z górami i pagórkami.
Świnka pamiętająca Enerdefen.
Latawce, latawce, latawce
A na kopcu kreta...
Polski stwór pluje urobkiem.
Grochówka pyrka w kotłach.
Okazuje się że Turów najlepiej widać od Niemców.
Nieodłączny element tej okolicy, elektrownię widać z cmentarza, spod sklepu z okien szkoły z z z.
08.05.1945 to się nazywa pech.
Bezimienny żołnierz i może miejscowy volkssturmmann.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Volkssturm
Słońce pięknie oświetliło sam dach.
Jest i wisienka na torcie, słupek drogowskazowy.
Pożegnanie z górami i czas przez lasy dostać się do granicznej Nysy wzdłuż, której jadę przez Ostritz, Gorlitz do Zgorzelca.
http://www.bikemap.net/pl/route/3328625 ... ka-jesien/
